Reklama

Meghan i Harry: Największa awantura rozpętała się o pieniądze

Uwielbiany brytyjski książę, syn kochanej na całym świecie księżnej Diany, i piękna czarnoskóra amerykańska aktorka. Ich ślub był pierwszym wstrząsem, który zafundowali światu i rodzinie królewskiej książę Harry i Meghan. Kolejnym było wycofanie się z królewskiego życia i pójście własną, niezależną drogą. Autorzy książki "Harry i Meghan. Chcemy być woli", dwójka królewskich dziennikarzy Omid Scobie i Carolyn Durand, dają nam rzadką możliwość zajrzenia za pałacowe mury i przyjrzenia się relacjom w najbardziej znanej rodzinie świata. Prezentujemy jej fragment na temat negocjacji dotyczących odejścia Meghan i Harry'ego z rodziny królewskiej.

Kiedy range rover zatrzymał się na podjeździe przed Sandringham House, Harry poczuł, że ogarnia go nerwowość. Posiadłość, w której obecnie przebywała królowa i w której narodziło się tak wiele świątecznych wspomnień, miała się stać miejscem najważniejszego spotkania w jego życiu jako członka rodziny królewskiej.

I  najtrudniejszego. Usiłując znaleźć życiową równowagę dla siebie i  Meghan, wszedł w  najbardziej skomplikowany z  dotychczasowych spór z rodziną. Decyzja, by się sprzeciwić odwiecznym zasadom monarchii, nie była łatwa, ale Harry nie widział innego wyjścia, chcąc "zrobić to, co właściwe, dla swojej własnej małej rodziny" - dowiadujemy się od osoby z bliskiego otoczenia pary.

Reklama

- Jest rozdarty wewnętrznie. Kocha królową, ale jego małżonka czuje się skrzywdzona, a przy tym Harry uwielbia swojego syna. Świata nie widzi poza Archiem. Jest absolutnie niesamowitym ojcem.

Meghan nie uczestniczyła w spotkaniu 13 stycznia; wróciła do Kanady, gdzie Archie przebywał pod opieką Jessiki i swojej niani. Harry miał przy sobie osobistą sekretarkę Fionę i Samanthę Cohen, "Sam", jak ją nazywał. Chociaż Samantha po dwudziestu latach służby odeszła z pałacu, by zostać dyrektorką generalną Commonwealth Enterprise & Investment Council (Rady Przedsiębiorczości i Inwestycji Wspólnoty Narodów) i współprzewodniczącą zarządu organizacji ekologicznej Cool Earth, to mając za sobą pracę w charakterze jednej z  najbliższych doradczyń królowej i  prowadzenie biura księcia i księżnej Sussexu, nadal cieszyła się w instytucji dużym zaufaniem. Harry potrzebował teraz jej wsparcia. Należała do wąskiego grona osób znających wszystkie aspekty tej sprawy i książę zawsze polegał na jej mądrych radach.

Ich trójka spędziła ranek, omawiając wszystkie punkty, które Harry chciał poruszyć na spotkaniu. Miał nadzieję, że obecność na nim tylko prywatnych sekretarzy (szefów personelu) z biur królowej, księcia Karola i księcia Williama pozwoli ustrzec się przecieków informacji. Mieli wprawdzie omawiać służbową sprawę Firmy, lecz jednocześnie w grę wchodziło prywatne życie Harry’ego, który chciał, żeby wszystko zostało w rodzinie. Harry po raz pierwszy od czasu, gdy razem z Meghan wyjawili światu ze szczegółami swoje plany, miał się spotkać twarzą w twarz z królową, Karolem i Williamem. (Spodziewano się, że w spotkaniu weźmie też udział książę Filip, jednak krótko przed rozpoczęciem rozmów mąż królowej udał się do swojego wiejskiego domu na terenie posiadłości).

W czasie, który minął od uruchomienia SussexRoyal.com, przerażenie w pałacu Buckingham przerodziło się w determinację, by naprawić, co się da, przez wypracowanie właściwego nowego stylu współpracy i jak najszybszy powrót do normalnego życia. Choć hybrydowy model sprawowania królewskich funkcji zaproponowany przez Harry’ego i Meghan stanowił wielkie wyzwanie, któremu zdaniem wielu zainteresowanych nie sposób było sprostać, to, jak stwierdziło jedno ze źródeł: "Najbardziej szkodzą podziały i teatralne gesty".

Przed spotkaniem doradcy zapewniali Harry’ego, że królowa chce pomóc znaleźć rozwiązanie, ale nie oznacza to, że dostaną wszystko, czego sobie życzą. Mimo to książę czuł się podbudowany, wiedząc, że babcia nie pozostanie nieczuła na jego troski.

Karol, William i Harry dołączyli do królowej w bibliotece, gdzie panowała najbardziej w całej rezydencji swobodna atmosfera. Przytulny pokój został w 1901 roku urządzony na miejscu dawnej kręgielni, której to zmiany królowa Aleksandra (aż do śmierci w 1925 roku nazywająca Sandringham swoim domem) zawsze żałowała. Meghan czekała w Vancouver, gotowa dołączyć do spotkania poprzez wideorozmowę. Gdy jednak Harry zaproponował, że się z nią skontaktuje, uznano to za zbędne.

Wszyscy członkowie rodziny, gdy już zasiedli do rozmów, by wypracować porozumienie, wykazali się, jak to określiła jedna z osób, "pragmatycznym, fachowym podejściem". Harry czuł, że już dawno on i Meghan zostali odstawieni na boczny tor instytucji i nie są elementem istotnym dla jej przyszłości. Wystarczyło popatrzeć na rodzinne fotografie wystawione podczas bożonarodzeniowego orędzia królowej. W  Zielonym Salonie pałacu Buckingham, w  którym Elżbieta II wygłaszała przemowę, dało się zauważyć zdjęcia pary książęcej Cambridge i ich dzieci, Karola i Kamili, księcia Filipa, jak również czarno-biały portret ojca monarchini, króla Jerzego VI. Trudno było nie zwrócić uwagi na brak zdjęcia Harry’ego, Meghan i ich małego Archiego. Pałacowe źródła utrzymywały, że fotografie dobrano tak, by prezentowały bezpośrednią linię sukcesji, lecz Harry i Meghan odczytali to jako jeszcze jeden znak, że powinni rozważyć pójście własną drogą.

Karol zapewnił Harry’ego, że on i Meghan pozostaną ważną częścią przyszłości Firmy pomimo nawoływań do "odchudzenia monarchii" i zmniejszenia liczby pełniących oficjalne obowiązki wyższych rangą członków rodziny królewskiej.

- W zamyśle księcia Walii Harry na zawsze miał pozostać częścią odchudzonej monarchii - wyjawiło źródło zbliżone do rodziny. Jego wizja obejmowała obu synów. William zawsze miał być ważniejszy od Harry’ego, ale to tylko z uwagi na prawo pierworództwa.

Choć William początkowo nie przyjął dobrze wieści o planach swojego brata, to los Harry’ego i tak zależał od królowej, a ona była całkowicie świadoma, że wynik tego spotkania wytyczy standardy dla przyszłych pokoleń.

Koniec końców monarchini postawiła sprawę jasno, mówiąc, że ten ich połowiczny model się nie sprawdzi.

- Był nie do obrony - stwierdziło pałacowe źródło. - Gdyby Harry i Meghan nawet w niepełnym wymiarze wykonywali publiczne obowiązki członków rodziny królewskiej, konieczne byłoby sprawowanie nadzoru nad wszystkim, czego by się podjęli w swojej niezależnej od instytucji sferze; należałoby powołać komisję, która aprobowałaby wydarzenia z ich udziałem i zawierane umowy.

Na kolejnej stronie dowiesz się, dlaczego Meghan i Harry przyprawili wszystkich o koszmarny ból głowy! >>>>

***

Serial "Przyjaciółki" nominowany jest w plebiscycie Telekamery 2021 w kategorii "Serial" Głosowanie trwa do 11 lutego - oddaj swój głos!

***Zobacz także***

Po zakończonym spotkaniu Harry natychmiast odbył rozmowę ze swoimi doradcami i wysłał wiadomość do Meghan. Wieczorem królowa wydała nadzwyczaj szczere i osobiste oświadczenie: "Moja rodzina i ja całkowicie popieramy pragnienie Harry’ego i Meghan, by rozpocząć nowe życie, jak na młodą rodzinę przystało - brzmiał tekst oświadczenia. - Choć wolelibyśmy, aby nadal w pełnym wymiarze wykonywali publiczne obowiązki jako członkowie rodziny królewskiej, to szanujemy i rozumiemy ich życzenie bardziej niezależnego życia i stanowienia odrębnej rodziny, a jednocześnie pozostania cenioną częścią rodziny królewskiej".

W  oficjalnym komunikacie poinformowano też, że Harry i Meghan w czekającym ich okresie przejściowym, gdy będą mieszkać zamiennie w Kanadzie i w Zjednoczonym Królestwie, nie zamierzają korzystać z publicznych pieniędzy.

"Są to skomplikowane sprawy, które musi rozwiązać moja rodzina, i czeka nas jeszcze nieco pracy - oznajmiła królowa - ale poprosiłam, żeby w ciągu najbliższych dni zostały podjęte ostateczne decyzje".

"Nieco pracy" okazało się niedopowiedzeniem. Na następne kilka dni Harry ugrzązł w gąszczu spotkań i telekonferencji z najważniejszymi doradcami ze wszystkich trzech domów królewskich - pałacu Buckingham, Clarence House i pałacu Kensington - którym przewodniczył osobisty sekretarz Karola Clive Alderton. William był przeszczęśliwy, że wszystkim zajął się personel. "Sunday Times" przytoczył słowa księcia Cambridge, które padły w rozmowie z kimś z przyjaciół: "Przez całe życie otaczałem brata opieką, ale dłużej już nie mogę; jesteśmy odrębnymi bytami".

Zmiany zachodziły też między Meghan i Kate. Relacja księżnych ewoluowała, pokonując z wolna chłodną uprzejmość z czasu, kiedy się poznały. To, że łączyły je rodzinne, lecz niezbyt bliskie stosunki, wyraźnie dało się zauważyć, kiedy minionego lata obie pojawiły się na charytatywnej królewskiej imprezie połączonej z meczem polo, King Power Royal Charity Polo Day. Choć na zdjęciach obie troskliwe mamy pojawiały się obok siebie razem z dziećmi, to wydaje się, że prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiały. Kilka miłych wspomnień zostało jednak po tym, jak doradcy zasugerowali, by trzy dni później księżne pojawiły się razem na Wimbledonie. Obie wybierały się na turniej. Meghan miała kibicować Serenie Williams grającej w finale kobiet, Kate zaś patronuje All England Lawn Tennis Club. Podczas meczu, na którym zjawiła się też siostra Kate Pippa, panie śmiały się razem i rozmawiały w królewskiej loży na korcie centralnym. Kate nawet pocieszająco poklepała Meghan po plecach, kiedy Serena przegrała.

- Cudownie się bawiły - wyjawiło źródło zbliżone do księżnej Cambridge. - To był uroczy dzień.

Relacje między księżnymi stanowiły jedynie poboczny wątek konfliktu, który należało rozwiązać: konfliktu pomiędzy Harrym a instytucją. Książę czuł się w tamtym tygodniu, jakby stawał przed plutonem egzekucyjnym.

- Obie strony przerzucały się winą za przecieki informacji - powiedział ktoś z doradców. - Panowała bardzo niezdrowa atmosfera.

Kiedy Harry mówił, że nie czuje się wspierany przez rodzinę, to właśnie miał na myśli. Zrobili swoje na spotkaniu w Sandringham, a potem zostawili go, by sam bronił się przed doradcami i z nimi negocjował, mimo że tego właśnie chciał uniknąć.

- Uważa, że było mnóstwo okazji, kiedy instytucja i jego rodzina mogły im pomóc, wstawić się za nimi, poprzeć ich, ale nigdy tego nie zrobiły - usłyszeliśmy od jednego z rozmówców.

Dworzanie postrzegali stanowisko Harry’ego jako kompletnie oderwane od rzeczywistości. Co prawda łatwo było powiedzieć, że Harry i Meghan nie będą korzystali z pieniędzy z Sovereign Grant, ale znacznie trudniej było tę deklarację wypełnić.

- Największa awantura rozpętała się o pieniądze, zawsze tak jest - wyjawiło źródło znające przebieg negocjacji. Ktoś z doradców uszczypliwie stwierdził, że Meghan powinna stworzyć swoją linię kosmetyków.

Tak naprawdę para miała nadzieję zarabiać na życie, wygłaszając przemówienia podczas różnych wydarzeń, podpisując umowy producenckie i uczestnicząc w innych ważnych społecznie komercyjnych przedsięwzięciach. Niemniej trzeba było przeprowadzić pewne trudne kalkulacje. Gdyby Harry i Meghan oficjalnie podjęli jakąś pracę, musieliby oszacować, jaka część ich wydatków - takich jak koszty utrzymania biura i ochrony czy koszty zakupu garderoby - to ich prywatne wydatki, niepodlegające odliczeniu od podatku.

- Wszystkich przyprawili o koszmarny ból głowy - w piątym dniu spotkań stwierdziła jedna z uczestniczących w nich osób.

Tym jednak, co czyniło sprawę naprawdę trudną, nie były skomplikowane zasady opodatkowania, lecz zranione uczucia obu stron. Nawet źródła zbliżone do Harry’ego i Meghan musiały przyznać, że to, jak para, czując się do tego zmuszona, podeszła do problemu (mowa głównie o trzymaniu w tajemnicy przed rodziną i doradcami zamiaru utworzenia własnej strony internetowej), "uraziło wielu członków domu królewskiego, a przede wszystkim rodziny".

- Harry i Meghan wynegocjowaliby znacznie korzystniejszy dla siebie układ, który pozwoliłby im wieść takie życie, jakiego pragnęli, gdyby pokierowali wszystkim z większą dyskrecją i godnością - tłumaczyła osoba z grona starszych doradców pałacu Buckingham. Inny dworzanin dodał:

- W  swoich prośbach posunęli się do zbyt daleko idących uproszczeń. Myśleli, że przekażą Karolowi swoje uwagi, wymienią parę negocjacyjnych e-maili, wpadną na chwilę do Londynu, złożą trzymiesięczne wypowiedzenie i wrócą do Kanady.

Harry i  Meghan uznali jednak, że za długo byli traktowani z góry przez innych członków rodziny i pałacowy personel. Ludzie starali się ich ugłaskać, kiedy wylewali swoje żale, ale nikomu nie przyszłoby na myśl, że podejmą kiedyś jakieś drastyczne kroki. Tak gwałtowana reakcja była skutkiem ich narastającego zniecierpliwienia. Gdyby inni członkowie rodziny i współpracownicy poszczególnych domów królewskich traktowali ich prośby bardziej poważnie, sprawy nie zaszłyby aż tak daleko.

Tak czy inaczej wspomniana wcześniej osoba powiedziała też:

- Dworzanie obwiniają Meghan, podobnie zresztą jak niektórzy członkowie rodziny. W mediach pojawiały się spekulacje, że to ona stała za decyzją pary o wycofaniu się z pełnienia oficjalnych obowiązków, ale niewiele osób wiedziało, ile poświęciła, jak bardzo się starała, żeby się udało. W marcu ze łzami w oczach wyznała komuś z przyjaciół:

 - Porzuciłam dla tej rodziny całe swoje życie. Gotowa byłam robić wszystko, co trzeba. I oto, gdzie teraz jesteśmy. To bardzo przykre.

Choć brytyjskie media często obarczały winą żony członków rodziny królewskiej, to w tym wypadku sam Harry od zawsze pragnął znaleźć się poza centrum zainteresowania opinii publicznej. To dlatego ciągnęło go do wojska, dlatego z całych sił unikał pompy i nie chciał dla swojego dziecka tytułu. Od dawna pragnął życia z dala od wścibskich oczu prasy. Meghan jedynie ośmieliła go do działania w kierunku zmiany, wspierając go niezależnie od wszystkiego.

 - Harry zasadniczo chciał się wycofać - dowiadujemy się od rozmówcy zbliżonego do pary. - Będąc w tym świecie, w duchu prowadził ciągłą walkę. Meghan otworzyła przed nim drzwi.

Wieczorami u schyłku dni wypełnionych wielogodzinnymi spotkaniami Harry był wykończony. Meghan zaś, będąc w Kanadzie, ze wszystkich sił starała się znaleźć sobie zajęcie i tak 14 stycznia wsiadła na pokład hydroplanu i poleciała odwiedzić Downtown Eastside Women’s Center w  Vancouver  - schronisko dla kobiet i  dzieci w okolicy należącej do najbiedniejszych w Kanadzie. Praca absorbowała jej myśli, a poza tym zależało jej, by poznać działające na rzecz kobiet organizacje dobroczynne w pobliżu ich nowego domu. Głęboko w duszy czuła bezradność po każdej otrzymanej od wyczerpanego Harry’ego wiadomości z Anglii. Regularnie starała się szukać pociechy w fotografowaniu Archiego, nakręciła też filmik, na którym uwieczniła chwilę, w której malec po raz pierwszy zobaczył śnieg.

Fragment książki "Harry i Meghan. Chcemy być wolni" Omid Scobie, Carolyn Durand, tłum. Monika Skowron, Violetta Dobosz, Wydawnictwo Znak Horyzont.

***

Zobacz także:


Fragment książki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy