Reklama

Ogromna cena za życie czteroletniej dziewczynki. Wciąż można ją uratować

Polska okazała się dla tej rodziny spokojną przystanią. Tu założyli dom, tu przyszły na świat trzy córeczki. Aslan znalazł pracę, Heidi opiekowała się dziećmi. Było dobrze, bezpiecznie. Życie płynęło przewidywalnym rytmem, w ciągu 10 lat zdążyli się tu zadomowić i pokochać swój nowy kraj. Jednak szczęście okazało się kruche. Przyszedł dzień, w którym porażająca wiadomość zmroziła serca rodziców.

- Samirka zawsze była wesołym i pełnym życia dzieckiem, uwielbiała szaleństwa na placu zabaw wraz z siostrami. Dziewczynki są bardzo ze sobą zżyte, spędzały razem mnóstwo czasu na wspólnych zabawach w dom, w sklep. Teraz nasze serca rozrywają się z bólu, kiedy widzimy, jak opada sił. Jest smutna, życie z niej ucieka. Nasza dziewczynka cierpi, a my jesteśmy bezradni, choć tak bardzo pragniemy przywrócić radość w jej oczach - opowiada ze smutkiem tata Samiry.

Niespokojna noc

Wszystko zaczęło się niewinnie, od bólu brzucha. Środek przeciwbólowy pomógł tylko na chwilę. Rodzice dziewczynki uznali, że nie mogą czekać i zabrali ją na pogotowie. Lekarz uznał, że sytuacja nie jest groźna. Samirkę odesłano  do domu.

Reklama

Jednak ból wkrótce powrócił i to ze zwielokrotnioną siłą. Rozdzierający krzyk dziecka świadczył o niewyobrażalnym cierpieniu przeszywającym czteroletnie ciałko. Zrozpaczeni rodzice postanowili za wszelką cenę szukać pomocy, zabrali dziewczynkę z powrotem do szpitala. Tym razem postanowili się nie poddawać i udało się, dziecku zrobiono USG. Wynik wskazywał na najgorsze.

Słowa, których boi się każdy rodzic

Na białostockim oddziale onkologicznym diagnozę potwierdzono ostatecznie. Neuroblastoma IV stopnia złośliwości. Przerażające słowa, bo to jeden z najgroźniejszych dziecięcych nowotworów.

Na nauroblastomę zapada w  Polsce około  70-80 dzieci rocznie. Jak w przypadku innych nowotworów dziecięcych to choroba wyjątkowo złośliwa, o gwałtownym przebiegu. Można ją wykryć przez USG jamy brzusznej, niestety u dzieci takie badania wykonuje się niezwykle rzadko. Tymczasem wczesne wykrycie daje większe szanse na wyleczenie, a rokowania zależą również od wieku dziecka. Niemowlęta  udaje się wyleczyć w 90 procentach. Samirka ma 4 latka i 60 proc. szans na wyleczenie. To czy uda się je wykorzystać, zależy również od Ciebie.

Chemia

 - Mamusiu, czy już nie jestem fajna, bo nie mam włosków? - pyta Samirka, a mama pociesza, tłumaczy, zabawia, choć smutek nieustannie ściska za gardło i tak trudno powstrzymać łzy. Bo mama musi być silna, nie może pokazać małej Samirce jak bardzo sama się boi, jak ciężko jej podtrzymywać nadzieję i przezwyciężyć ogarniającą rozpacz.

Samirka płacze dużo. Z bólu, z przerażenia, z wyczerpania z tęsknoty za ukochanymi siostrami. Dla czterolatki pobyt w szpitalu jest trudny. Nie do końca rozumie, co się dzieje. Nie wie, dlaczego jest chora. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że lekarze i pielęgniarki chcą pomóc. To obcy świat bolesnych procedur i sterylnych wnętrz z dala od przytulnego domu pachnącego przygotowanym przez mamę obiadem, od ukochanych sióstr i przyjaciół z podwórka.

Cena za życie Samirki

Chemioterapia jest wyczerpująca. Samirka jest bardzo osłabiona, nic już jej nie cieszy, dziewczynka gaśnie w oczach. Ale terapia przyniosła efekty. Po 8 cyklach chemioterapii guz się zmniejszył i udało się go wyciąć w całości. Niestety chemia niszczy nie tylko guza, ale także komórki szpiku. Samirka musiała przejść kolejny zabieg - autoprzeszczep. Ale do pełnego pokonania nowotworu droga jeszcze daleka. W przypadku neuroblastomy wznowy występują niemal zawsze. Aby Samirka mogła żyć, musi przejść radioterapię, terapię kwasem cis retinowym i kosztowną immunoterapię, czyli terapię przeciwciałami, które zwalczają komórki nowotworowe. Cena za życie Samirki przekracza nie tylko możliwości jej rodziców. Takiej kwoty nie są sobie nawet w stanie wyobrazić. Immunoterapia kosztuje ponad 800 tys. zł. Jedyną szansą na ratunek dla czteroletniej dziewczynki jest pomoc ludzi o dobrych sercach.

Samirkę można uratować

Tak niebezpieczna choroba jest niewyobrażalnym koszmarem dla każdego rodzica. Bezradność w obliczu ogromnych kosztów terapii, która jest jedynym ratunkiem, poraża. Mama i tata Samiry nie są obywatelami Polski. Są tu sami, z dala od rodziny, przyjaciół i wsparcia swojej społeczności. W Polsce odnaleźli dom, pracę i poczucie bezpieczeństwa. Tu przyszły na świat ich trzy córeczki. Ale nowotwór zabijający ukochane dziecko zniszczył spokój rodziny. W obliczu tragedii rodzice dotkliwie odczuwają osamotnienie i bezradność. Samirka, choć urodziła się w Polsce, nie może liczyć na refundację terapii, która może ją ocalić. Czy Polacy okażą swoje wielkie serca i pomogą uratować malutką dziewczynkę przed cierpieniem i śmiercią?

- Spotykamy się z wielką życzliwością. Wielu ludzi stara się pomóc. Sąsiedzi pocieszają, dopytują o Samirkę. Jesteśmy wszystkim ogromnie wdzięczni, nie ma dla nas nic cenniejszego niż zdrowie córeczki - mówi tata Samiry. Suma, jaka trzeba zebrać, jest jednak ogromna, a czas goni. Samirka musi rozpocząć immunoterapię jak najszybciej.

Lekarze i pielęgniarki bardzo zaangażowali się w pomoc dziewczynce. Powiadomili o sytuacji fundację Się Pomaga, która zorganizowała zbiórkę. Licytacje dla Samirki są również prowadzone na Facebooku.

Weź udział w zbiórce! Kliknij tutaj!

Czy będą się jeszcze wspólnie bawić?

Karina i Jasmina są zdruzgotane chorobą siostry. Ogromnie tęsknią, nie potrafią zrozumieć, dlaczego maleńką siostrzyczkę zaatakowała tak straszna choroba. Same są jeszcze małe (7 i 9 lat). Ich jedynym marzeniem jest, by siostra wróciła do domu zdrowa, by znów mogły chodzić na wspólne spacery i radośnie dokazywać na placu zabaw. Tęsknią też za rodzicami, którzy czuwają nad Samirką w szpitalu, z dala od Łomży, w której mieszkają na co dzień: - Jesteśmy przy niej cały czas. Ona się tak bardzo boi... Przy każdym badaniu trzyma mnie za rękę tak mocno, że tylko wyobraźnia pozwala mi domyślić się, jak wielki strach i cierpienie skrywa w swoim serduszku.

Karinką i Jasminką opiekuje się babcia, której na ten trudny czas na szczęście udało się przyjechać z Czeczenii.

Rozłąka jest bolesna dla rodziców i dla córek, ale Heidi i Aslan wszelkie siły wkładają w walkę o życie ukochanej córeczki. Sami nie dadzą rady. Ale pomoc ludzi, może sprawić, że Samirka będzie żyć. Ty też możesz pomóc!

- Błagamy o pomoc, nasza córka gaśnie w oczach. Nie mamy chwili do stracenia, zegar tyka coraz głośniej, a nam ten hałas nie pozwala spać spokojnie, nie pozwala żyć... - proszą rodzice Samirki.

Weź udział w zbiórce! Kliknij tutaj!

Licytuj bilety na galę KSW 46 Khalidov vs Narkun i pomóż Samirce!

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy