Reklama

Przypadek Meghan Markle. Dlaczego depresja nie wybiera?

Po głośnym wywiadzie Oprah Winfrey z Meghan Markle i księciem Harrym, w mediach rozpoczęła się dyskusja na temat wątpliwości dotyczących depresji byłej księżnej. O tym, dlaczego sposób mówienia o zaburzeniach psychicznych w przestrzeni publicznej jest ważny, rozmawiamy z Anną Cyklińską, psycholożką, która prowadzi popularny na Instagramie profil edukacyjny @psychoedu_.

Katarzyna Drelich, Styl.pl: Czy z naukowego punktu widzenia istnieje jakakolwiek grupa społeczna, która jest odporna na depresję? 

Anna Cyklińska: - Nie ma takiej osoby, która jest bezwzględnie odporna na depresję. Nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Nawet jeśli ktoś ma odporność psychiczną na wysokim poziomie, ma sieć wsparcia, która daje bufor przeciwko wykształceniu się takim zaburzeniom, to w ciągu życia może się to bardzo szybko zmienić. Taką sytuacją może być żałoba, która nie jest tożsama z depresją, ale jeśli się przedłuża, może przerodzić się w stan depresyjny. Jakiekolwiek zdarzenie, które będzie dla nas bolesne, może doprowadzić do przeciążenia organizmu i do tego, że przestaniemy sobie radzić. Psychologia nie jest zerojedynkowa. Cechy osobowości lub kompetencje nie zawsze są w stanie uchronić nas przed zaburzeniami psychicznymi.

Reklama

Wysoka pozycja społeczna, wbrew dalszej, choć na szczęście coraz mniej popularnej opinii, również nie jest tożsama z odpornością na depresję? 

- To również mit, że osoby postawione wysoko społecznie są mniej podatne na choroby psychiczne. Podobna kwestia dotyczy alkoholizmu. Do niedawna mówiło się, że od alkoholu uzależniają się jedynie osoby z nizin społecznych. Natomiast na alkoholizm mogą chorować również osoby na bardzo wysoko postawionych stanowiskach, które zapijają swoje problemy tak jak inni. 

Jak bardzo oddalone są dwa obrazy depresji: ten stereotypowy i ten, który może mieć miejsce w rzeczywistości? Po wywiadzie Oprah Winfrey z byłymi członkami rodziny królewskiej padały opinie, że Meghan ma za lekkie życie, by cierpieć na takie zaburzenia i po prostu tę depresję zagrała. 

- Meghan była prawdopodobnie już po uzyskaniu pomocy psychologicznej, być może dlatego mogła o tym wszystkim mówić tak swobodnie. Depresja to ogólne stwierdzenie tego, jak może przebiegać to zaburzenie. Jeden epizod  może trwać od dwóch tygodni do kilku miesięcy. Każdy epizod depresyjny zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnego epizodu. Są one oddzielane okresami remisji, czyli lepszego samopoczucia, ustąpienia choroby. 

- W epizodzie depresyjnym nie trzeba spełnić wszystkich kryteriów chorobowych. Wiele osób, z uwagi na pracę lub naukę, funkcjonuje w społeczeństwie normalnie, wchodzi w rolę, w której nie daje po sobie poznać, że coś się dzieje. Zbiera energię, żeby pójść do pracy, na uczelnię, a po powrocie do domu pada z sił i wówczas odczuwa mocniej symptomy depresji. 

Czy do psychologa powinniśmy się zgłosić w momencie, kiedy zauważymy u siebie już pierwsze objawy możliwej depresji? Często myślimy, że może warto przeczekać i że jest to tylko przejściowy stan. 

- Tak jak z każdą chorobą - kiedy zaczniemy leczyć objawy na początkowym etapie, zawsze łatwiej będzie z niej wyjść, zanim się rozwinie. Tak samo jest z depresją. Nieleczona prowadzi do wysokiego ryzyka samobójstwa. Nie można czekać na to, że samo się polepszy. Nie wiemy, jak potoczy się epizod depresyjny. 

- Często pojawia się dylemat, do kogo się zwrócić: do psychologa, psychiatry czy psychoterapeuty? Wychodzę z założenia, że nie powinno być tej zagwozdki. Osoba, która ma myśl, że być może powinna zwrócić się po pomoc, powinna pójść za swoją intuicją. Specjaliści powinni przekierowywać pacjenta do siebie nawzajem. Psycholog może ocenić czy wysłać pacjenta do psychiatry, który następnie przepisze leki lub psychoterapeuty, który udzieli wsparcia w formie terapii. 

W dyskusji po wywiadzie, książę Lubomirski-Lanckoroński powiedział: "Wydaje mi się, że doświadczona aktorka grająca w ogromnej ilości hollywoodzkich filmów i seriali, nie miała aż takiego problemu, by odnaleźć się wśród ludzi, jak i w rodzinie królewskiej". Czy te słowa mogą być krzywdzące? 

- Według mnie to są bardzo krzywdzące słowa. Tu nie chodzi o to, że rodzina królewska może być podobnym środowiskiem do tego hollywoodzkiego, czyli kwestia bycia na piedestale nie czyni z tych dwóch środowisk tożsamymi. Tu chodziło przede wszystkim o rasizm, którego Meghan doświadczyła ze strony monarchii i tabloidów. Pytania o kolor skóry dziecka były jednym z objawów tych rasistowskich ataków. Istotnym elementem było też to, że w trakcie nagonki była w ciąży. Nie przeżywała tylko siebie indywidualnie, ale także siebie jako matkę. Miała obawy czy dziecko będzie zaakceptowane i będzie miało zapewnione bezpieczeństwo. 

- Uderzyło mnie to, że musiała oddać swój paszport, nie mogła sama decydować o pójściu do lekarza. Jeśli jest się aktorką, to jest się wolnym człowiekiem, podejmującym wolne wybory. A z tego, co Meghan opowiadała w wywiadzie, to jest to zupełnie inna rzeczywistość. Była odcięta od samodzielnych decyzji, od dostępu do normalnego życia i możliwości zgłoszenia się po specjalistyczną pomoc. 

Dlaczego chodzenie do psychologa wciąż bywa tematem tabu? Czytaj na następnej stronie >>>

Podczas wywiadu Meghan wyznała, że gdy zgłosiła instytucji królewskiej swoją potrzebę otrzymania pomocy psychologicznej, spotkała się z reakcją, iż będzie to źle widziane. Dlaczego dalej w wielu kręgach samo przyznanie się do chodzenia na terapię postrzegane jest jako coś niewygodnego? 

- Często ta wrażliwość i odwaga, którą w sobie mamy, by pójść do psychologa, utożsamiana jest ze słabością, z niedawaniem sobie rady. Do tej pory krążą mity, że musi stać się coś strasznego, żeby móc uzasadnić swoje pójście na terapię. Lub że depresja jest tożsama z lenistwem. Jeśli ktoś nie doświadczył w swoim życiu żadnych zaburzeń, to ciężko mu sobie wyobrazić, co osoba cierpiąca na depresję lub po prostu chcąca otrzymać fachową pomoc, może przeżywać. Fałszywie utożsamiane jest to z brakiem siły, ze słabością. 

- Ważną kwestią w  obalaniu tego społecznego tabu jest normalizacja korzystania z pomocy psychologicznej. Warto mówić na głos, że chodzi się do psychologa i nie tworzyć wokół tego tajemniczej atmosfery. W świecie, który tak pędzi, każdemu może zabraknąć siły. Stres, tłumione emocje prowadzą do różnych zaburzeń lękowych, do kryzysów. Nie zawsze chodzi o wewnętrzne braki, ale często nasz organizm zaczyna tracić siłę i nieważne są wtedy powody.

W kwestii powodów, jednym z mocniejszych cytatów, które padły w eksperckiej dyskusji po wywiadzie, był ten traktujący o przyczynach depresji u Meghan. Ekspertka określiła te powody jako "żenujące". Jaki przekaz daje to osobom, które być może rozpoznają u siebie pierwsze symptomy tej choroby? 

- To przede wszystkim może utwierdzić w powszechnym przekonaniu, że lepiej odwlekać wizytę u specjalisty. "Bo jeszcze nie jest tak źle", albo "mój problem nie jest wystarczająco ważny". Nieważne, jaki to jest powód, jaki to jest objaw i co się dzieje dookoła, tylko jak dana osoba się czuje i jak sobie z tym radzi. Absurdalnym jest mówienie o jakichkolwiek powodach depresji jako żenujących, bo nikt nie ma prawa tego oceniać. Podobna rzecz dzieje się w przypadku zaburzeń depresyjnych lub lękowych u dzieci, które występują nawet w bardzo wczesnym dzieciństwie. Zwykło się myśleć: "Co takie dziecko może czuć? Czego może się bać? Przecież to tylko dziecko". Ale jednak te zaburzenia występują. Występują również samobójstwa u dzieci. 

- Unieważnianie problemów dzieci, wynikające z niedowierzania dorosłych, jest niezwykle szkodliwe. Dokładnie to samo robi się z dorosłymi, poddając pod wątpliwość wagę powodów depresji. Może śmierć bliskiego jest dopiero wystarczającym powodem, by zachorować na depresję? Może dobrym powodem jest dopiero ogromna trauma, kataklizm? Ale problemy w domu, w rodzinie? To absurdalne, że dla dużej części społeczeństwa takie powody są niewystarczające. Myślę, że to podejście jest echem tego, jak postrzegane są znane osoby. Nie wyobrażamy sobie, że ktoś tak znany, tak bogaty i tak uśmiechnięty w tabloidach, może cierpieć na jakiekolwiek zaburzenia psychiczne. A przecież widzimy tylko niewielki skrawek z ich życia, na podstawie którego rzucamy cień na całą osobę. 

- Kilka lat temu mieliśmy przykład Robina Williamsa, który popełnił samobójstwo. Wydawać by się mogło, że tak uśmiechnięty człowiek i pełen sukcesów aktor, nie może mieć żadnych problemów i chęci odebrania sobie życia. Mnie osobiście dotknęła śmierć samobójcza Anthony’ego Bourdaina, szefa kuchni, podróżnika, który był osobistością telewizyjną. Był człowiekiem pełnym werwy, który podążał za przygodami. I nawet jego rodzina czy znajomi nie wyczuli tego momentu, w którym powinien był skorzystać z pomocy. Depresję da się tłumić nawet przed bliskimi, dlatego nie należy deprecjonować jakichkolwiek powodów, które prowadzą nas do zaburzeń. 

Dlaczego to jak mówimy o zaburzeniach psychicznych w przestrzeni publicznej jest tak ważne? 

- To jest niezwykle ważne z wielu powodów. Przede wszystkim stwarza przestrzeń do dyskusji i do edukowania w temacie psychologii. Często w kampaniach społecznych pojawiają się znani aktorzy, artyści, którzy głośno mówią o swoich zaburzeniach. Pokazują, że choroby psychiczne nie baczą na zarobki, status społeczny lub sukcesy. Że mogą dotknąć każdego. 

- Niedawno obchodziliśmy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. To był moment, w którym media społecznościowe dawały mnóstwo przekazów o tym, że ta choroba może dotyczyć nas wszystkich, że korzystanie z pomocy psychologa to normalna rzecz, znani ludzie mówili także o swoich problemach. W ciągu jednego dnia stworzyliśmy przestrzeń na pozytywną, otwartą dyskusję o depresji. Po czym nagle, kiedy inna osoba, która nie do końca wszystkim pasuje, mówi o swoich zaburzeniach, pojawiają się komentarze, jakich byliśmy świadkami. Że przesadza, że gra, że to branie na litość i zwracanie na siebie uwagi. 

- W fundacji "Można zwariować", której jestem członkinią, naszą pierwszą reakcją na ten wywiad było pozytywne zaskoczenie, że ktoś tak znany ma odwagę, żeby przyznać się do depresji. Właśnie takie normalizowanie zaburzeń w przestrzeni publicznej, mówienie głośno o chodzeniu na terapię, nierobienie z tego tabu, jest niezwykle ważne i może pomóc wielu osobom, które być może boją się sięgnąć po pomoc.


Rozmawiała: Katarzyna Drelich

***

Zobacz również:

Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ>>>

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: depresja | Meghan Markle | Książę Harry i Meghan Markle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy