Reklama

Spór o Sofię

Ma prawie 40 lat, a na swoim koncie Złote Lwy za film "Somewhere. Między miejscami" przywiezione z 67. Festiwalu w Wenecji. Mimo to wciąż nie może się uporać z opinią córeczki tatusia.

Gdyby nazywała się Smith, nikt by o niej nie usłyszał – przekonują wrogowie. – Sofia jest wybitną artystką – twierdzą jej zwolennicy. Od chwili gdy w 1999 roku nakręciła swój pełnometrażowy debiut „Przekleństwa niewinności”, krytycy spierają się, czy jej filmy to wyrafinowana sztuka, czy pseudointelektualna wydmuszka.

Jedno jest bezsporne: należąc do wpływowego klanu, Coppola nie mogła uniknąć kariery w show-biznesie. – Od dziecka otaczali mnie wyłącznie artyści – opowiadała w jednym z wywiadów. – Nie znałam innego życia, a kreatywność była w mojej rodzinie najwyższą wartością. Myślałam jednak, że będę malować, zaczęłam nawet studiować malarstwo.

Reklama

Złośliwi mówią, że rzeczywiście przed reżyserią imała się wielu zajęć – aktorstwa, modelingu, pisania, projektowania ubrań, ale w żadnym nie odniosła sukcesu. Ten pojawił się dopiero, gdy stanęła za kamerą. Od początku wielu wątpiło, że osiągnęła go samodzielnie. Gdy jest się córką jednego z najpotężniejszych hollywoodzkich producentów i reżyserów, trzeba się liczyć z podobnymi zarzutami.

Przecież na planie „Przekleństw niewinności” Francis Ford Coppola nie odstępował Sofii na krok. W pewnym momencie w obecności ekipy zwrócił jej „Akcja!”. Wszyscy z rozbawieniem obserwowali, jak demonstrował jej uwagę, że za cicho krzyczy: ćwiczenia oddechowe mające wzmocnić głos. Jeżeli wtrącał się do takich drobiazgów – snuli przypuszczenia dziennikarze – czy nie czuwał nad znacznie poważniejszymi etapami, jak adaptacja scenariusza, zdjęcia, a potem montaż?

Sama Sofia pytana o rolę rodziny w jej pracy przyznaje, że jest znacząca. Na samym początku rolę konsultanta bierze na siebie jej starszy o sześć lat brat Roman. Siostra ufa mu bezgranicznie, podobno rozumieją się bez słów. – Denerwuje mnie, gdy dzieciom znanych rodziców zarzuca się, że nie muszą się wysilać. Razem z Romanem ciężko pracowaliśmy, by zasłużyć na szacunek. Proszę zapytać o to naszych współpracowników. Im nie da się zamydlić oczu: na planie natychmiast wiadomo, ile kto jest wart.

Rzeczywiście, pracowitości i ambicji nikt Sofii nie odmawia. Ma obsesję na punkcie detalu, do legendy przeszła jej praca nad scenografią „Marii Antoniny”, gdzie godzinami debatowano nad każdą sprzączką do butów. Sam obraz okazał się jednak porażką. Nazwano go wydarzeniem raczej towarzyskim niż artystycznym (w drugoplanowych rolach zagrali przyjaciele Sofii ze świata mody oraz francuscy arystokraci), ale wizualnie był olśniewający i nowatorski.

Kirsten Dunst, odtwórczyni roli tytułowej, podkreśla, że tylko Sofia pisze scenariusze, w których przewidziano miejsce na to, by aktorzy brali oddech. – Za każdą minutę ciszy płaci tata – dodają malkontenci.

Sukces „Między słowami” (cztery nominacje do Oscara 2004 i statuetka za najlepszy scenariusz) czy nagrodzonego główną nagrodą na ostatnim festiwalu w Wenecji „Między miejscami” (u nas od 1 kwietnia) pokazuje, że Coppola najlepiej radzi sobie z kameralnymi produkcjami, w których więcej jest subtelnych niedopowiedzeń niż wartkiej akcji. Amerykański krytyk Roger Ebert podkreśla: „Największe zalety Sofii to zmysł obserwacji, wrażliwość i inteligencja”.

Wychowana w świecie celebrytów nie przeżyła etapu zachłyśnięcia się hollywoodzkim blichtrem. Przeciwnie, od dziecka była świadoma pułapek, jakie zastawia ten świat pozorów i iluzji. To znowu zasługa jej rodziców. Eleanor i Francis Coppola stworzyli trójce dzieci ciepły dom, poświęcali im każdą wolną chwilę. Reżyser nie lubił rozstawać się z bliskimi, często zabierał ich na plan (córka już jako dziecko statystowała w prawie każdym jego filmie).

Sofia wyrosła na zrównoważoną emocjonalnie, pewną siebie kobietę. Nigdy nie weszła w konflikt z prawem. Żaden paparazzi nie zrobił jej skandalizującego zdjęcia. Jej życie prywatne nie obfitowało w skandale. Po kilkuletnim małżeństwie z reżyserem Spike’em Jonze’em związała się z francuskim muzykiem Thomasem Marsem, frontmanem zespołu Phoenix. Razem z nim i dwiema córkami dłuższy czas mieszkała w Paryżu.

To tam przyszedł jej do głowy pomysł scenariusza do filmu „Somewhere…”. – We Francji zaczęłam rozumieć, jak chory jest kult gwiazd w Ameryce, te wszystkie reality show – mówi. – W dzisiejszym świecie sława zaczęła być osiągalna nawet dla ludzi pozbawionych uzdolnień. Każdy chce być sławny nie poprzez swoją pracę, lecz dla samej popularności. Nie pragnęłam nikogo pouczać. Postanowiłam tylko pokazać drugą stronę medalu.

To, co czasem kryje się za takim sukcesem. „Somewhere…” to surowy, minimalistyczny obraz o duchowej pustce i wypaleniu. Gwiazdor Johnny Marco (Stephen Dorff) mieszka w Los Angeles w słynnym hotelu Chateau Marmont. Jego luksusowe życie nie sprawia mu radości, bo zatracił zdolność odczuwania czegokolwiek. Czas wpełniają mu promocja nowego filmu, narkotyki i romanse, a raczej seks z przygodnymi partnerkami, z którymi nic go nie łączy. Jego zachcianki spełniane są tak szybko, że w efekcie życie gwiazdora wydaje się całkowicie pozbawione marzeń.

Cechuje je przykry paradoks: chociaż Johnny Marco stał się idolem, z drugiej strony jest zakładnikiem. Aby utrzymać sławę, musi spełniać oczekiwania fanów. Dopiero pojawienie się jego 11-letniej córki Cleo (Elle Fanning) daje mu przedsmak tego, czym może być prawdziwa bliskość.

Choć streszczenie fabuły sugeruje dynamiczną akcję, esencję obrazu Coppoli stanowi elegancki bezruch symbolizujący życie wewnętrzne Johnny’ego, jego przerażającą samotność. Czasem odnosi się wrażenie, że nuda zabijająca Marco jest także grzechem filmu, który znowu podzielił krytykę i publiczność.

Jednym wydaje się zbyt monotonny, inni zachwycają się jego leniwym rytmem i uważają za arcydzieło. Arcydziełem „Somewhere. Między miejscami” niestety nie jest. To jednak pierwszy film Sofii Coppoli, który tata obejrzał dopiero po skończeniu. Reżyserka podkreśla, że największą inspiracją stały się dla niej dramaty Gusa Van Santa. Brakuje jej jednak umiejętności konstruowania napięcia, która cechuje jej mistrza.

Jeśli już na samym początku orientujemy się, na czym polega tragedia głównego bohatera, to do napisów końcowych nic nas nie zaskoczy. Można było pokusić się o więcej niespodzianek w fabule.

Ale Sofia Coppola chce udowodnić swoją niezależność od najważniejszego mężczyzny swojego życia – ojca, by iść w pracy jego śladem.

Maria Barcz

------

Sofia Coppola - w maju skończy 40 lat. Aktorka, scenarzystka i reżyser filmowy. Córka Francisa Coppoli, w którego filmie „Ojciec chrzestny” debiutowała jako niemowlę. Związana z Thomasem Marsem, z którym ma dwie córeczki.

PANI 4/2011

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy