Reklama

Sukces za wszelką cenę. Doping zbiera żniwo nie tylko wśród zawodowców

Historia dopingu jest prawie tak stara jak samego sportu. Pieniądze, sława, prestiż, presja ze strony trenerów i kibiców niezdrowo motywują do tego, aby nie zawsze grać fair. Sęk w tym, że w ten sposób zawodnicy nie tylko narażają się na kary finansowe, wykluczenie z rozgrywek, wstyd, ostracyzm i odebranie medali czy olimpijskich emerytur. Na szali kładą także swoje zdrowie, a nawet życie. Jak się okazuje, po doping sięgają nie tylko sportowcy z czołówki, ale coraz częściej także amatorzy.

- Nie myślałam, że można zdobyć medal olimpijski "na suchara" - tak polska łyżwiarka szybka Luiza Złotkowska komentowała zdobycie brązowego medalu na olimpiadzie zimowej w Vancouver w 2010. "Suchar" to oczywiście brak stosowania środków dopingujących.

Już w starożytności, o czym pisali między innymi rzymianin Pliniusz Młodszy czy grecki sofista Flawiusz Filostrat, atleci stający w szranki w zawodach sportowych, jedli zawierający alkaloidy chleb z wyciągiem z maku i pili specjalne mieszanki z grzybów czy korzenia mandragory. 

Oczywiście wtedy pojęcie zakazanych substancji nie istniało (jedynym niedopuszczalnym "dopalaczem" było wino), nie mówiąc już o świadomości na temat ich szkodliwości. Ale także dzisiaj, pomimo powszechnej wiedzy na temat dopingu, kar i zakazów, sportowcy nadal sięgają po niedozwolone środki, aby zwiększyć wydolność swojego organizmu. Czasem nieintencjonalnie, czasem z pełną premedytacją.

Reklama

Kiedy startują Polacy? - Zobacz terminarz!

Co gorsza, zjawisko to staje się coraz powszechniejsze wśród amatorów. Niezależnie od poziomu czy stopnia świadomości wspomaganie farmakologiczne może mieć fatalne skutki. - Chodzi tu o coś więcej niż tylko o uczciwość rywalizacji. Osobie, która stosuje doping, prędzej czy później przyjdzie za to zapłacić, czy to sportową karierą czy zdrowiem - mówi dobitnie dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej, Michał Rynkowski.

14.25 - Bezlitosna fabryka mistrzów w NRD

Najbardziej znanym i jednocześnie najbardziej ponurym przykładem tego, jak stosowanie dopingu może zniszczyć ludzki organizm, jest program "14.25". Prowadzony latami przez władze NRD projekt zakrojony na ogromną skalę miał na celu "produkowanie" sportowców, którzy będą odnosić sukcesy i zdobywać medale ku chwale socjalistycznych Wschodnich Niemiec, pokazując w ten sposób zgniłemu Zachodowi, że tamtejsi atleci są silniejsi, szybsi i sprawniejsi.

Wyszukiwano więc młodych i zdolnych juniorów, głównie dziewczęta, które szprycowano gigantycznymi dawkami steroidów. Najczęściej stosowano środek nazywany "młodszym bratem metanabolu", czyli 4-Chlorodehydrometyltestosteron, znany pod nazwą Oral Turinabol. Rocznie zużywano 1,8 mln tabletek. Dzieciom wmawiano, że to witaminy. 

W efekcie kadra NRD w latach 1974-1989 zdobyła 519 medali olimpijskich, w tym 192 złote. Cena była jednak straszliwa. Dzisiaj dziesiątki zawodniczek są ludzkimi wrakami, a ich codzienność stała się piekłem. Mają poważne problemy z sercem, wątrobą, stawami, kręgosłupem, tarczycą, żylakami, gospodarką hormonalną, depresją i tożsamością płciową. 

W 1997 roku cały świat usłyszał o Andreasie Kriegerze, który w latach 80. odnosił sukcesy jako Heidi Krieger, występując w żeńskiej reprezentacji NRD w pchnięciu kulą. Od samego początku kariery trenerzy i lekarze podawali mu ogromne ilości sterydów. W konsekwencji jego ciało i psychika uległy drastycznej przemianie do tego stopnia, że postanowił dokonać korekty płci.

Birgit Dressel - uda podziurawione igłami

Przypadek ofiar "14.25" jest wyjątkowy, albowiem całe rzesze młodych sportowców przyjmowały doping nawet o tym nie wiedząc. Inaczej sprawa ma się ze sportowcami, którzy świadomie ryzykują własnym zdrowiem. 

Zostając jeszcze w NRD, w świecie sportu znana jest tragiczna historia siedmioboistki Birgit Dressel. W odróżnieniu od koleżanek, Dressel była przynajmniej częściowo świadoma tego, co robi ze swoim ciałem.  

W 1986 roku 25-letnia zawodniczka poprosiła o pomoc niemieckiego lekarza sportowego, Armina Klümpera, do którego w swoim czasie pielgrzymowali masowo piłkarze, sztangiści czy lekkoatleci. W swojej tajemniczej klinice we Freiburgu, Klümper stosował, mówiąc delikatnie, niekonwencjonalne metody dbania o zdrowie swoich klientów. W konsekwencji odnosili oni sukcesy, płacąc jednak licznymi kontuzjami i karami za stosowanie dopingu.

Dressel sukcesu nie doczekała. Idąc za radą Klümpera stała się chodzącą apteką, zażywając nie tylko witaminy, ale także leki na reumatyzm, na serce, na wyziębienie mózgu, przeciwzakrzepowe czy środki na zmiękczenie kości. Do tego pigułki antykoncepcyjne i anaboliki. Wystarczył rok, aby doprowadziła swoje ciało do ruiny.

Najpierw wysiadły kości i stawy. Potem nerki i serce. Następnie przyszedł ból, który przykuł ją do łóżka. Chwilę później mięśnie nóg po prostu odmówiły posłuszeństwa. W ciągu zaledwie kilku tygodni od pojawienia się pierwszych dolegliwości, kobieta zmarła w wyniku zatrzymania pracy kilku narządów jednocześnie.

Sekcja zwłok wykazała, że Birgit Dressel przyjmowała ponad 100 różnych środków. Na udach i pośladkach kobiety znaleziono mnóstwo ran po strzykawkach.  

Thomas Simpson - Za wszelką cenę

Lista zgonów związanych z przyjmowaniem dopingu jest długa. Niektóre z pozycji to bezpośredni efekt zażycia konkretnego środka, inne to skutek wieloletniego wyniszczania organizmu.

Za pierwszą ofiarę dopingu uznaje się walijskiego kolarza Arthura Lincolna. 24-latek zmarł w 1896 roku i choć oficjalną przyczyną śmierci wpisaną w kartotekę był tufys, to regularnie przyjmowane dawki trimethylu mogły mieć z tym coś wspólnego. 

W samym tylko kolarstwie było wiele podobnych przypadków. Włoch Alessandro Fantini w 1961, Belg Rofer De Wilde i Brytyjczyk Thomas Simpson w 1967 czy Francuz Yves Mottin w 1968 roku. Wszyscy zmarli w trakcie wyścigu lub zaraz po przewiezieniu do szpitala po wypadku. W organizmach każdego z nich podczas sekcji zwłok wykryto amfetaminę albo jej pochodne.

Innymi dyscyplinami, których kroniki obfitują w podobne tragedie, są obok kolarstwa i lekkoatletyki, między innymi kulturystyka, podnoszenie ciężarów czy piłka nożna.

- Powodów, dla których sportowcy sięgają po doping jest bardzo wiele - mówi Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej. - Mogą to być motywy niematerialne, takie jak sława, prestiż, chęć stania się bohaterem i idolem dla kibiców. Są także powody materialne. Za każdym medalem w sporcie zawodowym stoją pieniądze. W przypadku medalistów olimpijskich to również sportowa emerytura. 

Kaj Anderson - doping, który niszczy umysł

- Jeszcze inną przyczyną mogą być pewne cechy psychologiczne sportowca - dodaje Rynkowski. - Ambasador naszej akcji "Biegam z czystą przyjemnością", psycholog Wojciech Herra, dostrzega także taki element jak poczucie sprawczości. Jego utrata połączona z olbrzymią presją, może potęgować u sportowca pokusę sięgnięcia po doping. 

Aspekty związane ze zdrowiem psychicznym sportowców przyjmujących doping to kolejny istotny problem. Długoletnie zażywanie sterydów mocno odbiło się na psychice zawodniczek z NRD, które do teraz zmagają się z depresją. Historia zna również takie postacie jak Kaj Anderson. 

Duński dyskobol latami przyjmował anaboliki, aby poprawić swoje rezultaty. Wyraźnie zwiększyło to masę jego ciała, ale doprowadziło także do problemów ze zdrowiem psychicznym. Według rejestrów ostatni raz wystąpił na zawodach w 1971 roku.

Wskutek długotrwałej suplementacji sterydami Anderson zaczął przejawiać patologicznie agresywne zachowania i trafił do zamkniętego ośrodka na leczenie psychiatryczne. Nie zdołano mu jednak pomóc - Duńczyk popełnił samobójstwo skacząc w 1973 roku z wieży jednej z katedr w Midtjylland.  

Amatorzy na dopalaczach

Bardzo niepokojącym zjawiskiem, na które zwraca uwagę Polska Agencja Antydopingowa, jest stosowanie niedozwolonych środków wspomagających wśród amatorów i pół amatorów. To proceder spotykany na mniejszych zawodach. Na tyle małych, aby nie prowadzono szczegółowych kontroli antydopingowych, ale na tyle dużych, żeby zwycięzcy otrzymywali nagrody pieniężne.

- Doping w sporcie wyczynowym to jedna strona medalu. Drugim obszarem, zagrożonym tym patologicznym zjawiskiem, jest sport amatorski - tłumaczy Michał Rynkowski. - Dostrzegamy tutaj dwie kwestie: celowe sięganie po doping, ale także nieświadome, wynikające z niewiedzy amatorów. Ta druga to przede wszystkim problem niesprawdzonych suplementów diety. Szacuje się, że około 6 do 9 proc. pozytywnych wyników antydopingowych na całym świecie to efekt przyjmowania takich właśnie środków. Jako POLADA bardzo przestrzegamy przed zakupami w internecie. 

Jak podkreśla Rynkowski, sport amatorski nie jest kontrolowany w sposób systemowy, więc wszystko leży w rękach zawodników. Łącznie z ich zdrowiem czy nawet życiem. Niekontrolowane przyjmowanie suplementów nigdy nie jest w pełni bezpieczne. Być może same suplementy nie doprowadzą do takich tragedii jak u zawodowców, których organizmy wycieńczone wieloletnim obciążeniem farmaceutykami w pewnym momencie przestają działać. Niemniej nawet tak można sobie poważnie zaszkodzić.

- Wielokrotnie zdarzały nam się sprawy, kiedy zawodnik stosował suplement, którego etykieta wprowadzała w błąd, np. poprzez napis "wolne od dopingu", a po wykonaniu weryfikacji okazywało się, że w składzie produktu znajdowała się substancja dopingująca - opowiada dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej. - Podobnie z "przedtreningówkami" oraz "spalaczami tłuszczu". Dlatego, szczególnie amatorzy powinni być bardzo czujni.

- Wychodząc naprzeciw edukacyjnym potrzebom stworzyliśmy charytatywną akcję "Biegam z czystą przyjemnością", która ma być apelem do społeczeństwa o sport bez dopingu, opierający się na zasadzie fair play - dodaje. - Chodzi tu o coś więcej niż tylko o uczciwość rywalizacji. Osobie, która stosuje doping, prędzej czy później przyjdzie za to zapłacić, czy to sportową karierą czy zdrowiem.  

Przeczytaj także:

Rosja ukarana za doping. Chodzi o przypadki w triathlonie

Polski mistrz świata został zdyskwalifikowany za doping

Jakub Świerczok na dopingu. Jest komentarz Polskiego Związku Piłki Nożnej dla Interii

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy