Reklama

Paszporty odporności: Jedyna szansa na podróżowanie?

Pandemia koronawirusa zamroziła międzynarodowy ruch. Ucierpiała na tym branża turystyczna, światowi przewoźnicy oraz osoby, które z podróżowania się utrzymują. Jakiś czas temu rządy wielu krajów rozważały wprowadzenie tzw. paszportu odporności, który pomógłby w szybszym powrocie do normalności. Światowa Organizacja Zdrowia odradziła jednak takie rozwiązanie. Czy stojąc przed groźbą kolejnej fali zakażeń narracja o przepustkach dla ozdrowieńców powróci?

Branża turystyczna jest od wielu lat motorem rozwoju światowej gospodarki. Według raportu, stworzonego przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, w pierwszych 15 latach XXI wieku globalne wydatki na podróże, mimo trwającego w wielu krajach kryzysu gospodarczego, wzrosły dwukrotnie. W Polsce udział turystyki w krajowym PKB to około 4 proc. i choć nie jest priorytetem gospodarczym, to rozwija się bardzo dynamicznie.

Jaki płynie z tego wniosek? Po prostu kochamy podróżować. Dla niektórych z nas to sposób na życie. W ostatnich dekadach przybyło zawodów, w których spełniają się miłośnicy wojaży. Zwiększyła się także liczba przewoźników, a na "podniebnej autostradzie" pojawiło się mnóstwo nowych tras. Życie w globalnej rzeczywistości przyzwyczaiło nas do łatwości, z jaką przekraczamy granice.

Reklama

Turystyka jest jedną z branż najbardziej narażonych na skutki pandemii. Wraz z narzucaniem kolejnych restrykcji ograniczających przemieszczanie się, popyt na usługi znacznie się zmniejszył. Jak łatwo się domyślić, zastój w branży niepokoi rządy krajów, które opierają gospodarkę na turystyce. Już we wrześniu niektóre z nich ogłosiły plan wprowadzenia tzw. paszportów odporności, które zapewniałyby swobodne przemieszczanie się osobom po przebytej infekcji koronawirusem.  

Na drodze do uratowania gospodarczej zapaści stanęła Światowa Organizacja Zdrowia, publikując komunikat, w którym stanowczo odradziła wprowadzanie planu w życie. Jak podkreślili eksperci z WHO, obecnie nie ma twardych dowodów na to, że osoby, które pokonały wirusa, nie mogą się nim zarazić powtórnie. Paszporty odporności mogłyby stać się pretekstem do nieprzestrzegania środków ostrożności, a tym samym rozprzestrzeniania się COVID-19.

Paszporty szansą na uniknięcie kryzysu gospodarczego?

Paszportowa dyskusja na chwilę ucichła, ale niedawno głos zabrały w niej nowe kraje: Węgry i Islandia. Mieszkańcy położonego na Grzbiecie Śródatlantyckim wyspiarskiego państwa w niemal 70 proc. utrzymują się dzięki rozwiniętemu sektorowi usługowemu, w tym turystyce. Na początku przyszłego tygodnia mieszkańcy i przyjezdni, którzy przeszli koronawirusa, mogą przemieszczać się po wyspie bez maseczki. Władze są przekonane, że zniesienie obostrzeń dla turystów napędzi podupadającą branżę.

Z jakimi konsekwencjami muszą zmierzyć się państwa, które zaakceptują paszporty odporności? Czytaj na następnej stronie >>>

Islandzki rząd poszedł o krok dalej i porozumiał się ze Szwecją, Danią, Finlandią oraz Norwegią w sprawie stworzenia tymczasowej unii, w której mieszkańcy wymienionych krajów mogliby swobodnie podróżować, mając na uwadze obowiązujące zasady bezpieczeństwa.

Spore zamieszanie wywołało jednak stanowisko Węgier. W marcu zamknęły szczelnie granice i odizolowały się nawet od europejskich sąsiadów. Teraz węgierski rząd przyjął odmienną postawę. Wjazd do kraju będzie możliwy dla tych turystów, którzy pokonali koronawirusa i mogą to udowodnić, okazując stosownym służbom paszport odporności. Jak nowa polityka Węgier przedstawia się w rzeczywistości? Wciąż niewiele wiadomo na ten temat. Rząd niechętnie wypowiada się o samej decyzji i pierwszych skutkach. Co więcej, zmiany zostały wprowadzone bez szerszych dyskusji wewnątrz kraju.  

Eksperci mają wątpliwości

Przypadek Islandii i Węgier zmobilizował opinię publiczną do dalszej dyskusji na temat skuteczności paszportów odporności. Naukowcy spierają się, czy wydawanie pozwoleń na swobodne podróżowanie to na pewno dobra decyzja. Pod uwagę brane są różne skutki takiej migracyjnej polityki w wymiarze globalnym i lokalnym. Pogłębianie społecznych nierówności, potencjalny wzrost zachorowań i celowe zarażanie się wirusem to tylko niektóre z nich.

Ostatnie z wymienionych zjawisk szczególnie niepokoi Carmelę Shacharę, prawniczkę medyczną i bioetyczkę z Harvardu. "Najgorszy scenariusz to ten, w którym dojdzie do gwałtownego wzrostu liczby zakażeń, za sprawą celowo zarażających się osób. Ludzie przestaną nosić maski, respektować zalecenia dotyczące bezpiecznych odległości, ponieważ będą chcieli przejść chorobę i wykazać, że są w stanie się przemieszczać. Jeśli więcej państw wprowadzi politykę respektowania paszportów odporności, takie zjawisko może wystąpić" - przyznała w rozmowie z dziennikarzami CNN.

Do tej pory większość głosów wypowiadających się na temat paszportów odporności była przeciwna temu rozwiązaniu. Niedawno w dyskusji pojawił się wątek szczepionek. Niektórzy eksperci wskazują na ich rolę w procesie wprowadzania przepustek dla ozdrowieńców. Zaszczepiony turysta mógłby swobodnie podróżować samolotem, poświadczając brak zagrożenia odpowiednim zaświadczeniem przed odprawą. Niestety takie rozwiązanie to w tej chwili tylko spekulacje. Minie jeszcze sporo czasu, zanim zostanie wyprodukowana taka ilość szczepionek, która pozwoliłaby na ich masowe stosowanie.

Zobacz także:

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Podróże | pandemia koronawirusa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy