Reklama

Przyniosła do domu granat z czasów II wojny światowej

Jodie Crews wybrała się na popołudniowy spacer wzdłuż plaży w Sandown. Gdy kierowała się już do domu, zauważyła bardzo nietypowy przedmiot, przypominający wyglądem skamielinę. Bez zastanowienia wzięła go ze sobą.

Jodie Crews opublikowała na Facebooku przejmujący wpis. 38-letnia kobieta przyniosła do domu przedmiot, który miał być według niej skamieliną. Wraz z ośmioletnią córką Isabelle postanowiła sfotografować znalezisko i umieścić je na stronie zrzeszającej pasjonatów archeologii.

"Nie zamierzałam umieszczać tych zdjęć na swoim profilu. Postanowiłam was jednak ostrzec. W zeszłym tygodniu znalazłam ten przedmiot na plaży. Początkowo myślałam, że to skamielina. Umieściłam zdjęcia na stronie Fossil and Archiology, aby zapytać użytkowników, co o tym myślą. Wielu z nich zalecało mi test gorącej szpilki. Twierdzili, że to wymiociny wieloryba" - czytamy w jej poście.

Reklama

Crews postanowiła przeprowadzić test. Po nakłuciu rzekomych wymiocin rozgrzaną szpilką powinien wydostać się z nich kłąb białego dymu. Tak się niestety nie stało. Okazało się, że kobieta ma do czynienia z granatem, który po kontakcie z gorącym szpikulcem aktywował się i zapłonął żywym ogniem.

"Po prostu zamienił się w ognistą kulę. Moja córka uciekła z krzykiem. Chwyciłam granat i wybiegłam z nim do kuchni, żeby wrzucić go do zlewu" - relacjonowała dla dziennikarzy Daily Mail.

Crews zostawiła płonący granat w kuchni i pobiegła ratować zwierzęta, które zostały w budynku. Na szczęście jej córeczka schowała się w ogrodzie. Gdy Jodie wyprowadziła z budynku swoje cztery koty oraz psa, zarzuciła na granat mokry ręcznik. Niestety, ten zdążył już narobić poważnych szkód w pomieszczeniu. Pod wypływem ciepła uszkodzony został parapet, zlew, a cały dom wypełnił się dymem. Szara mgła wydostająca się z budynku zaniepokoiła sąsiadów, którzy natychmiast zawiadomili o tym straż pożarną.

"Strażak ostrzegł mnie, żebym nie piła wody z tego kranu, ponieważ chemikalia mogły go zanieczyścić. To on uzmysłowił mi, że przyniosłyśmy do domu granat. To, co wydawało nam się skamieliną, tak naprawdę było ochronną powłoką z wosku" - dodała Crews.

Na szczęście Jodie i jej córka Isabelle wyszły z tej sytuacji cało.

Zobacz także:

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: granat | wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy