Reklama

Mamo, no co ty...

Najpierw mama chce wprowadzić córkę w tajniki urody, potem dorosła córka doradza mamie. Jednak chociaż są najbliższymi sobie kobietami, rzadko się zgadzają, jeszcze rzadziej sprawiają sobie kosmetyczne prezenty. Jak osiągnąć ponadpokoleniowe porozumienie w kwestii wyglądu? Przy okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka pytamy Jagnę Ambroziak, psychologa, córkę, a wkrótce tez mamę.

Twój STYL: Chociaż moja mama nigdy mnie nie instruowała w sprawach urody, tak jak i ona lubię makijaż, buty na obcasach i spódnicę. Czy rozmowa na ten temat jest w ogóle konieczna?

Jagna Ambroziak: Mama jest nauczycielką córki niezależnie od tego, czy z nią rozmawia o urodzie, czy nie. Bo ważniejsze jest to, co robi. Dziecko ją obserwuje i mniej lub bardziej świadomie naśladuje albo neguje jej estetykę. Jeśli obie są w dobrych stosunkach, jeśli mama nie narzuca córce swojej wizji, ma szansę wpłynąć na nią bardziej niż wtedy, gdy doradza, ocenia i uogólnia. Dziecko, które widzi, że nie jest ograniczane, chętnie czerpie od matki. Przesiąka tym, co je otacza w domu.

Reklama

A gdy nastolatka ma trądzik i przetłuszczające się włosy, mama też nie powinna się wtrącać?

- Namawianie, żeby córka umyła włosy, to najgorszy pomysł. Jeśli mama jest dla niej autorytetem, to może powiedzieć: Słuchaj, lekarze mówią, że po wyciskaniu pryszczy trądzik się powiększa. A w twoim piśmie piszą, że pozostaną ci blizny. Może byśmy poszły do mojej znajomej dermatolożki po radę. Co o tym myślisz?

- Problem jest wtedy, gdy do tej pory matki nie było w życiu córki, a teraz nagle chce wpływać na jej życie. Wtedy ta potraktuje ją jak intruza. Mama powinna odsunąć się i przeczekać. Dziecko wielkiej krzywdy sobie nie zrobi. Porozmawia z koleżankami, poczyta swoje gazety i będzie wiedzieć, co robić z pryszczami.

Dziecko często wyolbrzymia problemy swojego wyglądu . Na przykład chce się depilować w wieku 11 lat, gdy tylko meszek na nogach zmienia się we włoski. Przecież nie można do tego dopuścić!

- Przede wszystkim nie można kpić albo wmawiać, że te problemy są nieważne. Jeśli matka powie, że pryszcze czy włosy na nogach są OK, stanie po stronie ciemnoty. Trzeba szczerze i to bez żadnego udawania - bo córka natychmiast je wyczuje - porozmawiać, co się dzieje z jej ciałem. To bardzo ważne rozmowy inicjacyjne matki z córką, która staje się kobietą. Jeśli matka nie jest akceptowana w roli przewodnika albo nie chce się narzucać, może podsuwać jakieś autorytety, np. zaprzyjaźnioną panią doktor albo lubianą przez córkę ciocię, znajomą czy nawet matkę przyjaciółki córki.

- Ale pamiętajmy, że czasem warto przegrać bitwę, czyli zaakceptować tłuste włosy lub "wściekłe" paznokcie, żeby wygrać wojnę - nie zrazić córki do siebie. Gdy dojrzeje, z dziecka wykluje się kobieta, wtedy wróci. Być może otworzy się, pod warunkiem, że matka też będzie otwarta. I pogodzona z tym, że jej córka stała się kobietą.

Czy wtedy właśnie nadchodzi czas na pokazanie córce świata kobiet? Kosmetyczki, spa...?

- Tylko wtedy, gdy córka tego chce. Matka powinna jednak pamiętać, że jest na innym etapie. Spa i kosmetyczka służą jej do czegoś innego niż dwudziestoletniej córce. Dla dziewczyny decydowanie o tym, co na siebie wkłada, jak się maluje, jaki sobie robi kolor na głowie, nie jest tylko sprawą urody, ale kwestią tworzenia własnej tożsamości.

Potem córka staje się świadomą użytkowniczką świata urody i teraz ona chce dojrzałej mamie pokazać, np. możliwości współczesnej dermatologii estetycznej. Albo chce zaprosić do spa. Widzi, że mama, która właśnie przeszła menopauzę i nie może na siebie patrzeć, bardzo potrzebuje pomocy. Jak zacząć rozmowę?

- Może powiedzieć: Mamo, jestem kobietą i mnie też to czeka. Chciałabym, żeby moja córka wtedy przyszła do mnie i zaproponowała, co z tym problemem zrobić. Albo: Widzę, że zmagasz się z menopauzą, z cerą, z ciałem, a teraz przecież są fantastyczne metody czy miejsca, w których zajmują się tymi sprawami. I opowiada o nich. Jednak nie może przy tym, jak szefowa, narzucać recepty na sukces.

- Znam siostry, które kupiły mamie tygodniowy wyjazd do spa z programem odchudzającym. Zaproszenie włożyły pod choinkę. Ale mama chciała Bo nasze mamy nierzadko lubią mieć swoje problemy i wcale nie chcą ich rozwiązywać. Bardziej zależy im na uwadze dzieci. A tym brakuje czasu. Wydaje im się, że gdy w końcu mają wolną chwilę i pieniądze, to zabiorą mamę na szybką wizytę u dermatologa, a ona będzie szczęśliwa. Tymczasem w urodowych przygodach matki i córki najfajniejsza jest możliwość bycia razem.

Są mamy, które zadręczają się sprawami urody, ale nie chcą, żeby córka interweniowała.

- Może taka mama jest zamknięta. Nigdy nie rozmawiała o urodzie ani ze swoją mamą, ani z córką. Albo nie pogodziła się z kobiecością córki. Może sądzi też, że od pewnego wieku kobieta przestaje być kobietą. Gdy córka pyta o menopauzę, czuje się zraniona, bo ma niską samoocenę. Najczęściej jednak jest tak, że mamy w ogóle nie są przyzwyczajone, żeby inwestować w swoją kobiecość, coś dostawać. Jeśli taka mama zdecydowanie odmawia, lepiej jej nie uszczęśliwiać.

Czy córka może skrytykować matkę? Znajoma niedługo po urodzeniu drugiego dziecka zapomniała, że trzeba się depilować. Jej 12-letnia córka zawiesiła w pewnym momencie przerażony wzrok na gładkich dotąd nogach mamy. Wstydziła się jej... To gorsze od krytyki.

- Jeśli córka tego nie skomentowała, matka powinna przejąć pałeczkę. Powiedzieć: gdy spojrzałaś na moje włosy na nogach, zauważyłam, że się strasznie zaniedbałam. Muszę o siebie zadbać, zróbmy coś razem, na przykład ja pójdę na depilację, a ty do fryzjera. I mamy moment inicjacji! Nastolatka uczy się kobiecości. I tego, że może z matką rozmawiać o estetyce - jej i swojej. Że ma na nią wpływ, a mama widzi jej wzrok i że jako kobiety mogą coś razem zrobić.

Czy są jakieś urodowe kwestie, o których matka nie powinna rozmawiać z córką?

- Nie, wręcz przeciwnie. Jeśli ukrywa coś przed nią, na przykład cellulit, nie może oczekiwać otwartości. Córka nie opowie jej o swoich problemach, jeśli mama udaje istotę bez skazy. Co to za partner do rozmowy, co ona wie o życiu! To nie znaczy, że mają być koleżankami i rozmawiać o tajnikach matczynego seksu czy innych osobistych sprawach. Ale na przykład depilacja bikini to już jest ich wspólny kobiecy świat. Makijaż też. Matka wiele może zyskać, gdy opowie córce, jaką można mieć frajdę z malowania się.

- Nie ma co ukrywać tego, że kobiety są oceniane przez pryzmat swojego wyglądu. Ani tego, że makijaż może służyć do podrywania facetów, o czym córka wcześniej czy później się dowie. Gorzej, gdy dbanie o urodę jest dla matki sposobem na udawanie kogoś innego, łatanie kobiecości. Taka matka nie będzie rozmawiać z córką. Musiałaby jej powiedzieć: ja używam tego wszystkiego, bo nie znoszę tego, jak wyglądam...

OK, dziecko wie, że mama nie jest idealna. Jest piękna, bo chodzi do fryzjera, do manikiurzystki, do spa. Czy wychowana w takim klimacie córka nie będzie w przyszłości narcystyczna i próżna?

- Jeśli widzi mamę umalowaną, gdy idzie spać i gdy wstaje z łóżka, w tygodniu i w weekend, to najpierw uzna, że taka jest rzeczywistość. Potem będzie to identyfikować z kobiecością, następnie może się zbuntować: będzie zaniedbaną nastolatką z dredami i w ten sposób odetnie się od matki. A wreszcie być może wróci do tego, co wchłonęła, i sama będzie ciągle chodzić w makijażu. Bo kobiecość matki kształtuje kobiecość córki. Dlatego malująca się mama nie może krytykować córki za makijaż! A odchudzająca się za dietę. Matka, która się odchudza, powinna rozmawiać o tym z córką, tłumaczyć, dlaczego i jak to robi. Wtedy jest szansa, że świadoma córka nie będzie jej ślepo naśladować, co w przypadku odchudzania jest bardzo istotne.

Czy matka i córka powinny mieć wspólną babską kosmetyczkę?

- Nie. Mogą sobie pożyczać okolicznościowo jakiś kosmetyk czy ciuch, ale powinny zachować rozdzielność. Mama musi przy tym wytłumaczyć dziecku, że w każdym wieku używa się innych preparatów. Złym argumentem jest podkreślanie, że kosmetyki dla dorosłych są drogie, dlatego nie wolno ich ruszać. Bo wtedy matka umniejsza wartość dziecka. Ale na przykład zaproszenie do własnego dermatologa je podbuduje. W ten sposób mama podkreśli, że traktuje córkę serio i docenia powagę jej problemów. Zaprosi ją do wspólnego świata.

Dokładnie pamiętam moment, kiedy tę wspólnotę poczułam. Z 11-letnią córką przymierzałyśmy stroje kąpielowe i stanęłyśmy obok siebie przed lustrem. Wtedy po raz pierwszy zauważyłam i poczułam, że ona dojrzewa, staje się atrakcyjną kobieta, a ja się - delikatnie mówiąc - stabilizuję.

- W takim momencie często pojawia się aspekt rywalizacyjny. Bo każdy ma jakąś własną wizję siebie i lubi się jej trzymać, trudno pogodzić się ze zmianami. A taka konfrontacja uświadamia, że czas płynie. I skłania do porównań. Jeśli matka nie ma silnego poczucia swojej kobiecości, jeśli opiera samoocenę na tym, jak wygląda, wtedy boi się dorastającej córki, bo może wystawić na szwank samopoczucie matki.

Nie byłam załamana swoim odbiciem, raczej oczarowana zmianami, jakie zachodzą w mojej córce. Nie wiedziałam, co powiedzieć...

- Nic. Nie trzeba na siłę rozmawiać, bo dziecko w tym wieku wstydzi się swojego ciała. Ale zachwytu w pani oczach nie zapomni. To dobra inwestycja.

rozmawiała Ewa Sarnowicz

TS 06/2010

Jagna Ambroziak - psycholog z warszawskiego Instytutu Psychoimmunologii (IPSI)

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy