Reklama

Nie jestem księżniczką na ziarnku grochu

Godzina 4:45. Tup, tup, tup… Słyszę kroki mojej czteroletniej córeczki Helenki. Tak, tak, powinnam jej wytłumaczyć, że jest już dużą dziewczynką i musi spać sama. Ale teraz marzę tylko o tym, byśmy zasnęły przytulone.

Agnieszka Wagner, aktorka

Ciekawe, zwykle śpię tak mocno, że nie obudziłby mnie młot pneumatyczny. Ale córeczkę zawsze usłyszę. Wiem dokładnie, o której przychodzi, bo mam zegar z rzutnikiem, który na suficie wyświetla godzinę. Zwykle Helenka zjawia się między 4 a 5.

Jeżeli coś mi się śni, to znaczy, że w moim życiu dużo się dzieje. Za dużo. Te sny są męczące.

Wielowątkowe, jak z kina akcji: pościgi, ucieczki, zmieniające się postaci. W ten sposób mój organizm reaguje na stres. „Zwolnij”, myślę po przebudzeniu. Miewam też sny symboliczne. Idę korytarzem, który się zwęża, jest coraz ciaśniej, nagle widzę w ścianie przesmyk. Czuję lęk. Przepychać się czy nie? Podobno to atawizm porodowy.

Śnię też zawodowo: wychodzę na scenę, widownia zamiera, a ja nie mam pojęcia, co powiedzieć, co gram, co to za sztuka, jaki teatr? Koledzy patrzą na mnie ze zgrozą, panika. Brr… okropność! Po takich snach muszę ochłonąć.

Reklama

Ale miewam też inny sen, ulubiony: wielkie żółwie przepływają nade mną wolno i majestatycznie. Woda ma zielonożółty świetlisty kolor. Uspokaja mnie. Jestem wiecznie niedospana, więc mogę zasnąć niemal wszędzie, nie jak księżniczka na ziarnku grochu. Drzemię w taksówce albo w przerwie na planie zdjęciowym. W domu też nie mam problemów z zaśnięciem, ale lubię wcześniej coś przeczytać, ostatnio Eustachego Rylskiego. Scenariusze zostawiam na rano, nie chcę myśleć o pracy, gazety też czytam za dnia. Nawet jeśli szczęśliwie nic mi się nie śni, zwykle budzę się niewyspana. Trudno, żadna nowość, szkoda przesypiać dzień! Helenka też jest tego zdania.

Magdalena Kuszewska

Fragment artykułu "Za drzwiami sypialni".

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy