Reklama
Bombonierka

Podróże: Brugia, Belgia

Chodząc po przepięknym, zadbanym belgijskim mieście, trudno uwierzyć, że jest za nim 400 lat kompletnej degrengolady i że to dopiero XX stulecie przywróciło flamandzkiej perełce złoty wiek. Dziś widać tu tylko bogactwo i radość życia.

Kanałami

Wszyscy tu opowiadają o "Wenecji północy", co jest oczywistą przesadą, ale brugijskie kanały mają ogromny urok. Warto się po nich przepłynąć. Jedyny mankament: tłok. Przewoźnicy zabierają pełne łodzie turystów, łodzie są dość duże, pasażerowie ściśnięci, płynie się szybko, a rejs trwa pół godziny. Niestety, poza licencjonowanymi przewoźnikami, na kanały nikt inny nie ma wstępu. Widok miasta z tej perspektywy dostępny od marca do połowy listopada.

Piwny szczyt...

Czym kopenhaska Noma wśród światowych restauracji, tym ’t Brugs Beertje wśród piwnych barów. Najbardziej kultowa piwiarnia globu skróciła niedawno kartę do zaledwie 500 pozycji (wcześniej miała chyba wszystko, co powstaje w Belgii) i wprowadziła ostrą selekcję. Oprócz piw - znaków rozpoznawczych kraju (duże browary), zakonnych piw trapistów (rzecz tutaj popularna) znajdziemy tu zadziwiające rzemieślnicze produkcje, np. piwa starzone w dębowych beczkach jak wino. Tłumy.

Reklama

...i stare koronki

Koronki są dla Brugii nie mniej charakterystyczne niż piwo. Wciąż można znaleźć sklepy specjalizujące się w koronczarstwie (coraz ich mniej, za to od roku działa nowoczesne Centrum Koronek), a nawet zupełnie za darmo obejrzeć koronczarkę przy pracy. Belgijskie koronki wytwarza się techniką klockową - nitki nawinięte na drewniane klocki splata się i wiąże. Widok jest niesamowity - klocków kilkanaście lub kilkadziesiąt, tempo olimpijskie, a która nić na którym klocku, wie tylko koronczarka.

Memlingów w bród

Największy zbiór "Memlingów" na świecie. Nic dziwnego, ten niderlandzki Niemiec pół życia spędził w Brugii, stając się jednym z miejscowych krezusów. Prowadził ogromny warsztat malarski i nie mniejszą produkcję dzieł świeckich i sakralnych na zlecenia publiczne i prywatne. Jeden ze światowych arcymistrzów wczesnego renesansu ma własne muzeum w dawnym szpitalu św. Jana (patrz niżej). W jego centrum tryptyk mistycznych zaślubin św. Katarzyny oraz przepiękny, późny w twórczości mistrza, malowany relikwiarz św. Urszuli. Z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy, że w 1473 roku z galery płynącej z Brugii do Florencji gdański kaper ukradł ołtarz z Sądem Ostatecznym, dzięki czemu dziś Polska trafiła do ekskluzywnego klubu państw mających w zbiorach własne "Memlingi".

Święta krew

Podczas II krucjaty flandryjski rycerz, hrabia Thierry z Alzacji, otrzymał od patriarchy Jerozolimy fragment tkaniny, którą Józef z Arymatei otarł ciało Ukrzyżowanego. Lub też: podczas IV krucjaty, cesarz łaciński Baldwin, dotychczas Baldwin IX, hrabia Flandrii, przywiózł tę tkaninę z Konstantynopola. W każdym razie relikwia w kryształowej fiolce znajduje się w bazylice Najświętszej Krwi, jednym z najpopularniejszych kościołów miasta. Można oglądać, podchodzić i całować (z przerwą 12-14).

Magritte i inni

W tym wypadku ci "inni" są nawet ważniejsi. Niewielkie Groeninge Museum zbiera kilka pereł flamandzkiego malarstwa późnośredniowiecznego/wczesnorenesansowego (van Eyck, Memling, David, van der Goes) i belgijskiej sztuki stuleci późniejszych, m.in. René Magritte’a czy ekspresjonistów. Miejsce urokliwe, w pobliżu kanał i niewielki pchli targ odbywający się w weekendy. A kolejna kolekcja "flamandzkich prymitywów" mieści się w nieodległej katedrze Zbawiciela (Sint-Salvatorskathedraal).

Praszpital

Ufundowany w 1188 roku i przebudowany w epoce gotyku szpital św. Jana jest jednym z najstarszych zachowanych szpitali w Europie. Prowadzony najpierw przez mnichów, później przez zakonnice, dziś znany jest przede wszystkim ze zbioru dzieł Hansa Memlinga. Ale to za mało: budynek szpitalny i szpitalne sprzęty sprzed stuleci przetrwały, a funkcjonowaniu tej wspieranej przez miasto instytucji poświęcona jest odrębna wystawa. Zachowały się także przepiękne budynki klasztorne, gotycka apteka (!) oraz osiem dobudowanych już w XIX w. oddziałów - znakomity przykład ówczesnej funkcjonalnej architektury publicznej.

Siostry Be

Brugijski beginaż jest niemal tak słynny jak amsterdamski. Choć piękniejszy. Obsiany trawą plac otaczają białe domki beginek - świeckiej wspólnoty katolickiej istniejącej od XII w. Bogatsze siostry mieszkały w domkach jednorodzinnych, biedniejsze - wspólnie, w niewielkich kamienicach. Beginaże były gospodarczo samowystarczalne, a siostry nie składały ślubów. Ostatnia beginka zmarła w 2013 r. Dziś żyją tu benedyktynki. Zwiedza się w ciszy.

Jak miejscowi

"Zwiedzaj miasto jak miejscowi" - namawiają liczne tu wypożyczalnie rowerów. Słusznie, tandemy, rowery z koszem, z przyczepką, z fotelikiem itd. czekają na przybyszów. Wjechać można wszędzie, a rowerzyści w Brugii mają status szczególny - wciąż gniewnie dzwonią na nieschodzących im na czas z drogi pieszych. I nikt się nie obraża.

Wielka słodycz

Znakomita czekolada do kupienia wszędzie, właściwie na każdej ulicy. Ale to nie koniec, są jeszcze kultowe gofry z dziesiątkami dodatków (niektóre okienka z goframi mają np. "restauracyjne" certyfikaty jakości TripAdvisor) i desery przygotowywane w "gwiazdkowych" restauracjach polecanych przez słynne przewodniki. A więc nie tylko małże z frytkami.

Łukasz Modelski
Twój STYL 10/2015

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy