Reklama

Miłość o ornament

Secesja żyje. I rządzi. Nie tylko w muzeach, ale i w barach, domach aukcyjnych i zwykłych sklepach. Może dlatego symbolem Wiednia jest dziś nie tort Sachera, ale apaszka Kolo Mosera w geometryczne wzory.

Oto najsłynniejszy obraz Gustawa Klimta "Pocałunek" - po wiedeńskim muzeum Belvedere oprowadza mnie Dietrun Otten, kuratorka wystawy. Spodziewam się pocztówkowego banału, ale dzieło w wersji live zaskakuje milionem znaczeń. - To nie konkretna para, po prostu kobieta i mężczyzna. On przedstawiony za pomocą kanciastych, twardych kształtów, ona namalowana miękkimi liniami, z kwiatami i roślinami, które wnikają w głąb ziemi - mówi Dietrun. - Ten obraz nigdy się nie zestarzeje, bo czy jest coś bardziej podstawowego niż siła miłości?

W Belvedere mieści się największa kolekcja ojca wiedeńskiej secesji: 22 obrazy. Na większości widać fascynację Klimta kobietami, jak choćby na portrecie Soni Knips, która w ręku trzyma szkicownik artysty. - Czy to był romans? Czy tylko przyjaźń? Brak odpowiedzi jest najciekawszy - twierdzi Dietrun. Podobną dwuznaczność można też znaleźć na portrecie Johanny Stande (niedokończonym, bo malarz chciał, by modelka jak najczęściej odwiedzała jego pracownię) oraz na obrazie Judith, niepokojącej femme fatale. - Widać, że kochał kobiety, choć swoje partnerki traktował przedmiotowo. Nigdy się nie ożenił. Miał za to dziesięcioro nieślubnych dzieci - mówi Dietrun.

Reklama

Po Belvedere mam ochotę na więcej. Pora zobaczyć Secesję, kontrowersyjny budynek z 1898 roku, który zwraca uwagę efektowną kopułą, zwaną przez wiedeńczyków "złotą kapustą". To efekt buntu młodych artystów, którzy na początku ubiegłego wieku postanowili odłączyć się od konserwatywnego establishmentu zgodnie z mottem: "dla każdego czasu jego sztuka, dla każdej sztuki jej wolność". Architekt Otto Wagner, malarz Egon Schiele, projektant Koloman Moser postawili sobie jeden cel: uczynić ze sztuki jedność (Gesamtkunstwerk) - od rzemiosła artystycznego i projektowania biżuterii po malarstwo, rzeźbę i architekturę.

W Secesji można podziwiać kolejne dzieło Klimta - fresk inspirowany IX Symfonią Beethovena, precyzyjnie i symbolicznie opowiedzianą historię o ludzkim dążeniu do szczęścia. - Klimt zrobił ponad 150 rysunków do tego fresku - mówi Kathrin Weizer z Secesji. Ale w muzeum znajduję coś jeszcze: wystawę Pawła Althamera. Artysta z warszawskiego Bródna przygotował akcję pod hasłem "Paweł Althamer i inni". Jego wkład: długi tunel pomalowany na biało, który ma zachęcać zwiedzających do interakcji. I zachęca: niektórzy przykleili na ścianach fotografie, inni ograniczyli się do mało cenzuralnych rysunków męskich genitaliów.

Wracam do secesji i odwiedzam Leopold Museum, które powstało osiem lat temu w budynkach po dawnych stajniach przy MuseumsQuartier. Pięć tysięcy prac to efekt kolekcjonerskiej pasji okulisty, profesora Rudolfa Leopolda. Gdy osiemnastoletni Leopold zdał maturę, zamożni rodzice kupili mu prezent: obraz Egona Schielego przedstawiający artystę razem z Gustawem Klimtem. - Byłem Klimtem, ale teraz muszę stać się kimś innym - miał powiedzieć Schiele. Jego wersja "Pocałunku" zamiast przedstawiać jedność kobiety i mężczyzny, emanuje wstydem, niechęcią. Tytuł "Ksiądz i zakonnica" wyjaśnia, dlaczego... Czas pokazał, że Leopold obdarzony był niezwykłą intuicją. Prace Schielego kupował na początku lat 50. za kilka szylingów, a w 1994 roku wartość kolekcji sięgała 575 milionów euro...

Zmęczona zwiedzaniem wchodzę na drinka. Ale i tu trudno uciec od secesji. American Bar projektowany przez Adolfa Loosa to kwintesencja architektury tamtego okresu. Tak mały, że mieszczą się w nim trzy stoliki, a pomieszczenie nie przyprawia o klaustrofobię tylko dlatego, że powiększają je optycznie lustra na wszystkich ścianach. Elementy secesyjne znajduję też w pierwszej publicznej toalecie w centrum miasta. No i w wystroju kultowego wśród wiedeńczyków Czarnego Wielbłąda (Schwarzen Kameel), lokalu, w którym wino na kredyt kupował sam... Beethoven. Dziś to miejsce idealne zarówno na szybką przekąskę, jak i wyrafinowaną kolację, gdzie szef kuchni zaskakuje gości mozzarellą z mleka żubra i naleśnikami z musem z moreli.

- Secesja jest sztuką na wskroś użytkową - mówi przewodniczka Margarette Bahr, Polka od trzydziestu lat mieszkająca w Wiedniu. Przekonujące dowody na potwierdzenie tej tezy znajduję w MAK, Muzeum Sztuki Stosowanej. Zaskoczenie: w pierwszym okresie secesji nie było ornamentów, ozdobników, witraży. Fantazyjne, uwodzące kolorami pierścionki Dagoberta Pechego kontrastują z surowymi w formie, błyszczącymi sztućcami Josepha Hoffmana ozdobionymi jedynie inicjałami LFW, od nazwiska przemysłowca, który je zamówił. - Lepiej pracować dziesięć dni nad jakimś projektem niż jeden dzień nad dziesięcioma projektami - twierdzili artyści i może dlatego ich meble, tkaniny, biżuteria zaskakują precyzją i urodą.

Dobra wiadomość: mogę je nie tylko oglądać, ale i kupić. Na przykład w Dorotheum, domu aukcyjnym istniejącym od 1707 roku. Podczas odbywających się cztery razy do roku licytacji padają rekordy. Za żyrandol Dagoberta Pechego (z ramionami w kształcie ptaków) zapłacono ponad 120 tysięcy euro, za guzik (tak, guzik) autorstwa Josepha Hoffmana ponad 55 tysięcy euro. Hoffman to modny artysta, prawdopodobnie z jednego powodu: jest zaskakująco współczesny. Może w tym właśnie tkwi tajemnica secesji?

DODAJ DO ULUBIONYCH

Bilety wstępu do muzeów: od 4 do 13,5 euro. Warto jednak zaopatrzyć się w tzw. Vienna Card, która upoważnia do korzystania ze wszystkich środków komunikacji miejskiej i zapewnia zniżki w muzeach. Trzydniowa karta kosztuje 18,5 euro.

Informacje o organizacji indywidualnych wycieczek po Wiedniu: www.austria.info

Secesyjne adresy: www.hotel-alma.com (secesyjny butik hotel w centrum miasta), www.belvedere.at, www. leopoldmuseum.org, www.secession.at, www.dorotheum.at, www.kameel.at, www.mak.at

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy