Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Elżbieta Jaworowicz: Niezatapialna dama

W studiu prawdziwa gwiazda – subtelny makijaż, elegancki kostium. W terenie szpilki zmienia na kalosze. My wiemy, jaka polska Oprah Winfrey jest prywatnie.

Ostatniego dnia marca skończy 71 lat, jednak nie myśli o emeryturze. "Czuję się potrzebna", mówi. Trudno się z nią nie zgodzić. Elżbieta Jaworowicz prowadzi najpopularniejszy program interwencyjny, który na antenie TVP - z niewielkimi przerwami - jest obecny od ponad 30 lat! Twórcy "Sprawy dla reportera" nie muszą uciekać się do sprytnych zabiegów, jak odświeżanie formuły, czy nowe fotele w studiu, żeby widz się nie znudził. Każdy odcinek gromadzi blisko 3-milionową widownię. A wszystko za sprawą niezaprzeczalnej charyzmy gospodyni.

Mimo to niedawno media obiegła plotka, że program ma się zakończyć w styczniu. "Ta informacja nie jest prawdziwa", dowiedzieliśmy się w TVP. Bo trzeba jeszcze dodać, że Jaworowicz od swoich redakcyjnych kolegów dostała przydomek "niezatapialna". Przetrwała rządy ponad 30 prezesów. Ramówki się zmieniają, na antenę wchodzą nowości, pojawiają się nowe twarze, a ona trwa na posterunku.

Reklama

Zadziałał podstęp

Młoda Elżbieta, wtedy jeszcze Latawiec, chciała zostać polonistką. Marzyła, by mieszkać i pracować w stolicy. Pod koniec lat 60. dziewczynie ze Stalowej Woli nie było jednak łatwo tego dokonać: "Ot tak nie mogłam zostać w Warszawie, bo nie miałam poparcia. Nie miałam szans na pracę ani na zameldowanie", powiedziała w wywiadzie dla "Super Expressu". Te szanse dawał Instytut Dziennikarstwa, jednak żeby się tam dostać, trzeba było użyć pewnego wybiegu.

"W jednej z ankiet napisałam: »Może się zdecyduję na organizację młodzieżową«. Kiedy wydało się, że nic z tego, prawie mnie wyrzucili", wyjaśnia Elżbieta. Na szczęście do tego nie doszło. Gdy "Telewizyjny Ekran Młodych" ogłosił konkurs dla początkujących dziennikarzy, bez wahania do niego przystąpiła i... dostała pracę.

Program "Sprawa dla reportera" wymyśliła w 1984 roku.

Szczera, ale kontrowersyjna

Dziś nazywana jest polską Oprah Winfrey, choć sama uważa, że jedyne, co łączy ją z amerykańską gwiazdą, to szczerość. Za tę cechę pokochali ją Polacy. Słynie także ze... zgrabnych nóg. Prezentuje je wdzięcznie wyciągnięte w każdym odcinku programu. Ponoć ten niezwykły sposób siedzenia propagowała kiedyś Irena Dziedzic na szkoleniach dla młodych prezenterek.

Przede wszystkim jednak Jaworowicz uchodzi za dziennikarkę bezkompromisową. Nad wszystko przekłada sprawiedliwość, a o swoich bohaterów walczy jak lwica. To, co ją napędza, to wpływ, jaki program ma na widzów - ludzie bezinteresownie pomagają innym. "To jest bezcenne. Ich serce oraz zaufanie dają mi siłę do pracy", wyznaje Elżbieta.

Z tej pracy nie wynika jednak wyłącznie satysfakcja. Niektóre sprawy kończą się w sądzie, bo reporterka, by dotrzeć do sedna konfliktu, ucieka się czasem do niedozwolonych chwytów. Powstało nawet stowarzyszenie zrzeszające osoby poszkodowane przez program. "Cóż, taka praca", mówi dziennikarka. Stara się tym nie przejmować i po prostu robić swoje: "Jeśli tylko zdrowie będzie mi dopisywać, jeszcze długo nie zwolnię tempa", zapewnia.

Jej twierdza

Akumulatory Jaworowicz ładuje w domu. To jej ostoja. W wolnych chwilach gra w tenisa, jeździ na nartach oraz... śpiewa. Uwielbia operę. Jest także spełniona w miłości. Choć ma na koncie nieudane małżeństwa z pewnym biznesmenem oraz rajdowcem Lechem Jaworowiczem (którego nazwisko zatrzymała) a także romans z Wojciechem Gąssowskim, dziś jest bardzo szczęśliwa.

"Mam bliską osobę, którą kocham, która jest przyjacielem. Jest cudowny. Mocny i wrażliwy", wyznała. Mężczyzna jej życia to pułkownik Eugeniusz Mleczak. Co ciekawe, pobrali się po 15 latach związku, gdy dziennikarka miała już 64 lata.

Marta Uler

SHOW 1/2017

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy