Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Kończy z szaleństwami

Aktor założył sobie, że po pięćdziesiątce będzie już grzecznym facetem. Właśnie świętował okrągłe urodziny. Czas więc na zmiany…

"Można go porównać do Daniela Craiga, podobny typ mężczyzny i aktora. Może zagrać zarówno amanta, jak i twardziela. Typ urody jest jego siłą i im będzie starszy, tym będzie ciekawszy", tak o Robercie Więckiewiczu mówiła Grażyna Torbicka w rozmowie z SHOW.

Bez wątpienia jest wyróżniającym się aktorem. Potrafi zagrać wszystko. Jednak w show-biznesie głośno jest również o jego bogatym życiu prywatnym. Na koncie ma kilka wybryków, ale jak sam mówi, czas z tym skończyć. Wyznaczył sobie granicę wieku, do której pozwala sobie na szaleństwa. "Do pięćdziesiątki jeszcze trochę mi brakuje. Jeszcze może mi odbić", mówił kilka lat temu w jednym z wywiadów. Teraz będzie okazja, żeby aktora z tego rozliczyć, bo 30 czerwca obchodził właśnie magiczną pięćdziesiątkę.

Reklama

Łamacz serc

Z pewnością się tym za mocno nie przejmuje, bo przecież zawsze miał dystans nie tylko do swojego wieku, ale również wyglądu. Pomimo dyskusyjnej urody, Robert powoduje przyśpieszone bicie serca u wielu kobiet. Wśród nich są też jego koleżanki po fachu.

"To jest po prostu fajny, zwyczajny facet. Pracowity i skromny, to jest cała tajemnica. Ma wielki talent. To 100% faceta, ma w sobie ogromny urok", mówiła Beata Kawka.

Natomiast jego kolega z czasów szkolnych zdradza, że Robert od najmłodszych lat zafascynowany był płcią piękną. "Zawsze w szkole miał powodzenie wśród dziewczyn. Nazywano go »heartbreaker«, czyli łamacz serc. Miał specyficzne podejście do kobiet. Był po prostu bezpośredni, nie robił podchodów, tylko od razu proponował randkę w kinie albo w lesie", opowiadał SHOW Jacek Cichański, kolega Więckiewicza z dzieciństwa.

"Dziewczynom podobało się chyba to, że był taki nieułożony. Zresztą zawsze miał temperament, był energiczny. Często też wdawał się w bójki", dodawał Cichański. Sam Robert nigdy nie krył się z poglądem, że monogamia nie pasuje do natury mężczyzny.

Miłość życia

Z pewnością małżeństwo z Natalią Adaszyńską mocno go zmieniło. Bliscy znajomi wyraźnie dostrzegli różnicę w jego zachowaniu. "Znam dwóch Robertów: tego sprzed małżeństwa oraz Roberta po ślubie", wyznał jego kolega Andrzej Saramonowicz. Okazało się jednak, że małżeństwo nie jest dla Roberta świętością.

Pięć lat temu media obiegły zdjęcia aktora z pewną nieznajomą w parku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że para okazywała sobie czułości, a namiętnym pocałunkom nie było końca. Oczywiście nikt nie miał wątpliwości, że kobietą, którą całuje gwiazdor, nie jest jego żona. Wtedy wszyscy myśleli, że to koniec jego małżeństwa. Tak się jednak nie stało. Żona wybaczyła Robertowi chwile słabości i dała mu drugą szansę. On obiecał, że będzie już grzeczny.

Teraz, gdy na karku ma pięćdziesiątkę, pora się ustatkować. Poza tym Więckiewicz nie ma czasu na szaleństwa, bo od lat ma bardzo napięty grafik. Żona, która jest jego menedżerką, bardzo dba, żeby wybierał tylko wartościowe propozycje. "Moja żona jest recenzentem wszystkich scenariuszy, które dostaję. Pomaga mi w podjęciu decyzji", zdradza aktor.

Ciężko pracuje

Robert przyznaje, że z wiekiem sprawa staje się trudniejsza. "Wymagania z mojej strony rosną. Tematy, jakość scenariusza. Byle czym już bym się nie nasycił. Jestem bardziej wybredny", wyznał Więckiewicz w ostatnim wywiadzie dla "Twojego STYLU". Patrząc na ilość produkcji, w jakich w ostatnim czasie zagrał aktor, trudno jednak uwierzyć w te słowa. Na początku roku mogliśmy go oglądać w thrillerze "Konwój", a teraz do kin wchodzi komedia kryminalna "Volta" z jego udziałem.

Robert zaś już szykuje się do kolejnego filmu - "The Coldest Play" w reżyserii Łukasza Kośmickiego. Ma to być political fiction o radziecko-amerykańskim meczu szachowym w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki w czasie kryzysu kubańskiego w 1962 r. Więckiewicz nie wyobraża sobie życia bez pracy i wierzy, że nie zabraknie dla niego ciekawych propozycji zawodowych.

"Mam nadzieję, że nadal jest wiele ról dla aktorów powyżej pięćdziesiątki. I że w związku z tym najlepsze jeszcze przede mną", uśmiecha się. "Zresztą jak patrzę na film »Toni Erdmann«, który zdobył pięć nagród Europejskiej Akademii Filmowej, i widzę, że tam gra aktor 70-letni, Peter Simonischek... To nastraja optymistycznie", dodaje.

Magdalena Makuch

SHOW 13/2017

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy