Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Presja odchudzania

​Obsesja bycia szczupłym i fit rządzi nad Wisłą. Poniekąd słusznie, bo połowa Polaków cierpi na nadwagę lub otyłość. Ale nie wszyscy radzą sobie z dyktatem rozmiaru 36.

Grubaska", "szafa trzydrzwiowa", "znowu przytyłaś?", słyszą osoby nawet z lekką, i, co zostało udowodnione naukowo - zdrową nadwagą (do 5 kilogramów). Na pewno nie raz było im przykro z powodu podobnych uwag. Niektórych doprowadzają nawet na skraj depresji. A przecież za wahania wagi nie zawsze odpowiadają złe zwyczaje żywieniowe wyniesione z domu czy niska aktywność ruchowa, ale także stres, depresja, niska samoocena, uzależnienie od jedzenia, zaburzenia psychiczne, hormonalne lub choroba genetyczna. 

Presja bycia fit jest dziś wszechobecna: instatrenerki każą chudnąć i zachęcają do regularnych ćwiczeń, rugając tych, którzy twierdzą, że nie mają na nie albo czasu, albo siły. Dietetycy - każą jeść zdrowo i bardzo mało. W show-biznesie królują celebrytki o idealnych sylwetkach, a media żywią się historyjkami gwiazd chudnących i osiągających coraz mniejsze rozmiary za pomocą wymyślnych diet (np. eliminacyjnych czy wręcz postów) w coraz szybszym tempie. Za to za mało mówi się o tym, że z ciałem i rządzącą nim psychiką trudno jest walczyć bez mądrego wsparcia i planu. 

Reklama

Nie, nie zamknę się w domu

Dominikę Gwit-Dunaszewską poznaliśmy, gdy była okrągłą, początkującą aktorką i zagrała w "Przepisie na życie". Akceptowała swój wygląd, podobnie jak widzowie. Nadwaga stała się jej atutem, bo w naszym show-biznesie mało jest gwiazd w rozmiarze większym niż 38. W 2015 roku Dominika postanowiła schudnąć ze względów zdrowotnych i zrobiła to w błyskawicznym tempie. Minus 42 kilogramy w  pół roku - taki wynik robi wrażenie. Gwit napisała nawet książkę o swoim odchudzaniu - "Moja droga do nowego życia". 

Problem w tym, że z  tego nowego życia, prawdopodobnego uzależnienia od diety i ćwiczeń, celebrytka zadowolona nie była. Zrezygnowała z  wyrzeczeń i szybko wróciła do dawnej wagi, co nie spodobało się czytelnikom jej książki oraz hejterom, którym przeszkadzają osoby o  nieidealnej sylwetce. 

"Dominika, patrząc z zewnątrz, wyglądała na bardziej szczęśliwą, gdy była okrągła. Gdy schudła, bardzo się zmieniła i jakby straciła dawną charyzmę i urok, które miała mimo nadwagi. Może dlatego, że wcale nie czuła się dobrze wtedy w  swoim ciele", zastanawia się nasz ekspert, Katarzyna Sarnicka, psycholog kliniczny, wiceprzewodnicząca Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Psychologów. Dziś Gwit jest puszysta i szczęśliwa. Myśli o dziecku. Wbrew tym, którzy wszystkim nieidealnym odmawiają prawa do szczęścia i prowadzenia normalnego życia. 

"TAK - jestem gruba, TAK - jestem szczęśliwa, TAK - mam do tego prawo, TAK - będę o tym mówić głośno! NIE - nie zamknę się w domu, bo ktoś uważa, że skoro z niego wychodzę, to promuję otyłość, NIE - nie promuję otyłości! Po prostu na tę otyłość choruję. I czasem mam siłę i ochotę z nią walczyć, a czasem nie. I nie znaczy to, że jestem gorsza. Wręcz przeciwnie - uważam się za silną, Prawdziwe życie, prawdziwe problemy - bez retuszu mądrą i piękną kobietę, która kocha i jest kochana!", napisała Dominika na swoim profilu na Instagramie.

Któregoś dnia znów podejmie walkę, ale na razie hejterami się nie przejmuje, tak jak i presją mediów, pochylających się z fałszywą troską nad jej wagą. "W psychologii istnieje mechanizm obronny zwany projekcją, który polega na przypisywaniu innym własnych niepożądanych uczuć, poglądów, zachowań. Jeśli sami mamy problem, możemy projektować go na otoczenie. Ci, którzy wywierają taką presję na na przykład na osoby puszyste, mogą być osobami z nadwagą, z niskim poczuciem własnej wartości. W głębi duszy zazdroszczą, że ktoś mimo tego, że ktoś puszysty jest osobą publiczną, akceptuje siebie i nie boi się o tym mówić", podkreśla ekspert.

Tak, lubię jeść

Piosenkarka Ewa Farna jako nastolatka była bardzo szczupła - może dlatego, że czynnie uprawiała sport. Z czasem dochodziły kolejne kilogramy, ale zdolna artystka nic sobie z tego nie robiła. Mówiła otwarcie, że za bardzo kocha dobre jedzenie, by katować się restrykcyjną, czasochłonną, stresującą dietą. Niedawno jednak w dyskusję o sylwetce Ewy włączyła się jej mama Karin, sama dbająca o linię. 

"Jak przyjeżdżam do domu parę kilo cięższa, mama od razu mówi: »Ewuśko, pilnuj się. Powiedz swojej menedżerce, ona je tako piekno, żeby cię wzięła ze sobom na jakąś siłownię«, wyznała niedawno artystka. Faktycznie, słowa bliskich mogą być znakomitą motywacją, by zrzucić zbędne kilogramy. Jeszcze lepszą - problemy zdrowotne, które mogą się nagle objawić: nadciśnienie, zbyt wysoki poziom cukru lub cholesterolu. To na wielu ludzi działa lepiej niż najskuteczniejszy coach. 

Gdy za nadwagą stoją po prostu złe nawyki żywieniowe, trzeba je zmienić. Jak zacząć? Od zrobienia listy minusów nieprawidłowej wagi, by uświadomić sobie, w czym ona na co dzień przeszkadza oraz plusów zyskania prawidłowej.

"Następnie warto udać się do dietetyka, który skroi pod nas dietę, skuteczną i smaczną. Nikt przecież nie powiedział, że to ma być nieprzyjemne i tak trudne, że tylko osoby z ponadprzeciętną siłą woli dadzą radę. Dobre jest też połączyć dietę skomponowaną dla nas z  ruchem, który dostarcza endorfin. Jeśli dodatkowo te wszystkie starania poprzeć psychoterapią, myślę, że efekt będzie murowany. I że uda się uniknąć powrotu do poprzedniej wagi", uważa psycholog. Nie zawsze jednak jest to proste. Kiedy? 

"Jeżeli za nadwagą czy otyłością kryje się uzależnienie od jedzenia. Jest bardzo podobne do innych uzależnień: zakupoholizmu, alkoholizmu czy seksoholizmu. Wtedy trzeba do tego podejść jak do klasycznego leczenia uzależnienia: skorzystać z psychoterapii i wsparcia grupy, czasem włączyć antydepresanty obniżające łaknienie. Bardzo często objadanie się ma charakter napadowy. W sytuacjach napięcia jedzenie wycisza stres, zagłuszając też wszystkie inne potrzeby. Bywa, że jest to objadanie się spowodowane samotnością, poczuciem winy. Czasem pierwotną przyczyną może być uraz psychiczny, np. molestowanie seksualne w dzieciństwie. Takie osoby poprzez nadmierne spożywanie chcą poradzić sobie z tą traumą. Jedzenie jest przyjemne i chwilowo koi wewnętrzną pustkę i negatywne emocje. Nadwaga czy otyłość ma »chronić« przed byciem atrakcyjnym seksualnie, powodować, że nie dana osoba nie musi konfrontować się z wchodzeniem w bliski związek z drugą osobą. Często problemy z utrzymaniem prawidłowej masy ciała mogą też mieć ludzie, którzy w dzieciństwie doświadczyli przemocy fizycznej i psychicznej", podkreśla Katarzyna Sarnicka. 

Grunt to dystans

W  przypadku aktorki Katarzyny Zielińskiej, która była po prostu okrągłą, sympatyczną dziewczyną, zrzucenie 10 kilogramów i zainwestowanie w stylistę zmieniły ją nie do poznania. Sama gwiazda czasami naśmiewa się z tej dawnej "Zieliny", manifestując ogromny dystans do siebie. Wciąż bardzo pilnuje diety (podobno do tej pory dość restrykcyjnej). Jednak nie wszyscy, którzy "wzięli się za siebie", "zleźli z  kanapy" i stali się fit, taki dystans mają. Dietetycy nazywają ich "neofitami". To często oni piszą pod zdjęciami pulchnych gwiazd, ale też i zwykłych ludzi, że ktoś jest leniwy, bo się zaniedbał, że jest słabym psychicznie mięczakiem, a nawet, że lepiej umrzeć, niż żyć z sylwetką XL. 

"To wskazuje na pewien problem: okazuje się, że niektórzy zbyt gorliwie i poważnie podeszli do odchudzania i zdrowego stylu życia i popadli na tym punkcie w obsesję. Jeśli ktoś schudł i hejtuje kogoś, kto mimo prób nie jest w stanie tego zrobić, to znaczy, że z tym »neofitą« jest coś nie w porządku. Bo gdyby był ze swojego stanu zadowolony, to by tak zaciekle nie komentował. A w ten sposób prawdopodobnie daje upust swojej frustracji", podkreśla psycholog. 

Czy zatem lepiej mieć parę kilogramów więcej i nie ulegać presji bycia fit czy być skwaszoną, choć idealnie wyrzeźbioną osobą, która cały czas musi sobie czegoś odmawiać i rygorystycznie trzyma się diety? Badacze mówią, że nawet ok. 30 proc. uprawiających sport może być chorobliwie od treningów uzależniona. Podobnie jest z dietami. To jednostka chorobowa: permareksja. 

"Poziom zadowolenia z życia takiej osoby może być naprawdę niski. Aktywność fizyczna jest cudowna, przynosi radość, ale pod warunkiem, że nie ma w niej przymusu", podkreśla ekspert. Najszczęśliwsi są ci, którzy ani nie są chudzi, ani zbyt grubi. Nie odmawiają sobie smacznych rzeczy, a waga nie ogranicza ich możliwości i po prostu mają ogromną frajdę z życia. Ci żyją najdłużej. 

SHOW
KATARZYNA JARACZEWSKA

Zobacz także:

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy