Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Tęskni za miłością

Po raz pierwszy tak szczerze opowiada o rozstaniu z mężem, chorobie i byciu matką. Okazuje się, że prywatnie aktorka nie jest radosną i szczęśliwą kobietą.

"Składam się głównie z kompleksów", wyznaje Anna Seniuk (73) w wywiadzie-rzece "Nietypowa baba jestem". Rozmowę przeprowadziła z aktorką jej córka Magdalena i dzięki temu dowiadujemy się o Annie więcej niż kiedykolwiek dotąd. Każdy kto myślał, że Seniuk prywatnie jest uśmiechniętą, szczęśliwą kobietą, jest w błędzie. Gwiazda odkrywa swoje ciemne strony. Nie lubi siebie, nie wierzy w siebie, nie dba o wygląd, nie uważa się za dobrą matkę. Jednak przede wszystkim przeżywa odejście męża i chorobę nowotworową, którą przez długi czas ukrywała nawet przed najbliższymi.

Reklama

Samotność

"Rozstanie, bez względu na formę, zawsze jest dramatem", wyznaje Seniuk. Od lat jest w separacji z mężem Maciejem Małeckim. W pewnym momencie w ich związku było więcej kłótni niż miłych chwil. Problem narastał latami - jak mówi sama aktorka. Może przez to, że obydwoje są artystami ciężko było im połączyć pasje z życiem rodzinnym. Seniuk przyznaje, że właściwie decyzja o rozstaniu była dla niej wielką ulgą.

"Poczułam spokój, bo napięcia niewyładowane, skrywane przez lata, napięcia, które w naszym związku wciąż narastały, stały się w pewnym momencie absurdalne i komiczne. Drobiazgi dają początek lawinie", tłumaczy.

Wielokrotnie próbowali walczyć o to małżeństwo. "Ale mimo to nieuchronnie przyszedł moment rozstania, który był dramatyczny", dodaje. Po rozstaniu Anna nie ułożyła sobie życia z żadnym mężczyzną. Jak tłumaczy, woli samotność niż kolejne rozczarowanie, ale jednocześnie tęskni za miłością. "Oczywiście, że tęsknię. Ale wolę być sama, niż mieć kogoś, kto zapewni mi tylko niespokojną starość. Chcę już żyć spokojnie, nie denerwować się tym wszystkim", mówi.

Aktorka stara się skupić na pracy i na rodzinie. Chociaż nie ukrywa, że ma momenty załamania. Wtedy znika, zamyka się w domu i nie odbiera telefonów. Przyznaje, że stresy zajada słodyczami.

Ukrywała chorobę

Generalnie Seniuk mówi bez ogródek: nie dbam o siebie. "Mój tryb życia jest wyjątkowo nieregularny i niezdrowy. Nie gimnastykuję się, nie chodzę na basen", wyznaje. Nie chodzi również do lekarzy, co jest mocno zaskakujące, bo aktorka w 1993 roku walczyła z chorobą nowotworową. "Dotknęłam piersi i wyczułam, że mam stwardnienie. Było duże. Bardzo duże, wielkości kurzego jaja", wspomina.

Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Konsultacje i wreszcie operacja. "Mogłam usunąć sam guz, bez amputacji piersi. Ale profesor powiedział, że lepiej usunąć całą pierś, bo to zwiększa pewność", dodaje. Operacja odbyła się, gdy Seniuk kręciła "Czterdziestolatka. 20 lat później". Zabieg był w lipcu, a ona w sierpniu wróciła na plan. Długo jeszcze ukrywała, że nie ma jednej piersi.

"Wróciłam do ekipy i nie miałam z tym problemu. Jeżeli idzie o garderobianą, o kostiumy, to mówiłam, że wolę bez dekoltu. Później jednak informacja o jej chorobie obiegła media, a ona chętnie opowiadała o swoim przypadku, licząc, że może to pomóc innym kobietom. Teraz jednak aktorka na tyle zapomniała o chorobie, że nie kontroluje stanu zdrowia. Zresztą nie ukrywa także, że niezbyt przejmuje się nie tylko nim, ale również swoim wyglądem.

Seksbomba i matka

Kochali się w niej wszyscy koledzy po fachu. Była pierwszą aktorką, która tak śmiało pokazała piersi. To wszystko jednak, nie powodowało, że ona sama postrzegała siebie jak seksbombę. Nigdy nie uważała się za piękność. A teraz zupełnie nie przejmuje się tym jak wygląda, pomimo że wciąż jest przecież aktywna zawodowo. "Mnie chyba na modę szkoda czasu. Nawet u fryzjera byłam ostatnio z okazji twojego ślubu, inaczej bym się raczej nie wybrała", mówi w rozmowie z córką.

"Nie dbam przesadnie o siebie, nie zrobiłam sobie jeszcze operacji plastycznej, a kiedy leżę u kosmetyczki, to zawsze mam poczucie, że leżę i się starzeję", dodaje.

Generalnie Seniuk nie boi się mówić otwarcie, że nie lubi siebie. Pomimo że zna ją chyba każdy Polak, ona sama uważa, że nie zagrała w życiu nic znaczącego. Takie samo przekonanie ma w kwestii bycia matką. Aktorka ma dwójkę dzieci: Magdalenę i Grzegorza. "Ludzie sobie wyobrażają, że jestem idealną matką. Dzięki Bogu, sprowadziliście mnie z Grześkiem na ziemię, idealną matką nie jestem. Dzieciństwo było dla was horrorem...", wyznaje. "Pogodzenie tego zawodu z wychowaniem dzieci jest wyjątkowo trudne: nielimitowany czas pracy, przeróżne wyjazdy i przede wszystkim nieuczestniczenie w życiu domowym, szczególnie wieczorem, kiedy jest chwila na rozmowę, na bajki, na przytulenie. Często w tym nie uczestniczyłam - wpadałam do domu w biegu i próbowałam w godzinę, w pół godziny zająć się wszystkim, czym tylko mogłam, i jeszcze was w międzyczasie wychować", tłumaczy.

Oczywiście córka przekonuje ją, że nie ma racji. Jednak w książce wcale nie stara się wybielać swojej znanej mamy. Wręcz przeciwnie, sama wymienia wszystkie jej wady i zachowania, które denerwują całą rodzinę. Do jednych z nich należy to, że Seniuk ingeruje w życie dzieci i wnuków i narzuca swoją pomoc. "Media od lat przypinają jej łatkę ››kochanej pani Ani‹‹, gotowej poświęcić się dla rodziny. Mało kto jednak wie, że jest w maminej chęci pomocy coś z miłosnego szantażu, który nie lubi ani sprzeciwu, ani przejęcia inicjatywy. Mama bowiem lubi na swój sposób zmordować się w humanitarnym akcie, nadszarpując tym nieraz własne zdrowie i poświęcając czas", pisze Magdalena.

Aleksandra Zawadzka

SHOW 21/2016

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy