Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach
Wraca do gry

Elżbieta Zapendowska zasiądzie w jury "Idola"

Uczyła Górniak i Dodę. Wciąż jednak marzy, że odkryje kolejny talent. I choć ma kłopoty ze zdrowiem, zasiądzie w jury „Idola”.

Elżbieta Zapendowska, która w maju skończy 70 lat, nie daje o sobie zapomnieć. Znowu będzie oceniać uczestników kultowego "Idola", który po 12 latach wraca na antenę Polsatu.

"Nie zastanawiałam się, jak się z tym czuję, po prostu weszłam w to jak w masło. Program jest dobrze wymyślony, nie wybieramy najpiękniejszego głosu, ale osobowości. I to jest kluczowe", mówi szczerze w rozmowie z SHOW. I dodaje: "Ładnie śpiewająca dziewczynka podpisze kontrakt z każdą wytwórnią, bo jej tak bardzo na tym zależy, a choć ma najpiękniejszy głos, ale nie przebije się. Natomiast zrobi to ktoś, kto jest wyjątkowy, kto ma osobowość".

Reklama

Znana nauczycielka głosu już nie może się doczekać, by poznać potencjalne gwiazdy muzyki i zasiąść w fotelu jurora. "Każdy uczestnik jest interesujący, bo przynosi swoją historię, każdy jest inny", twierdzi.

Jedynie szwankujące zdrowie może pokrzyżować jej plany.

Powrót do korzeni

"Przez chwilę się wahałam, bo z moim oczami jest słabo i nie wiedziałam, czy dam radę. Przekonała mnie Nina Terentiew i jednak jestem, chociaż to jest trudne", tłumaczy. Faktycznie, od lat Zapendowska zmaga się z poważnymi chorobami: zaćmą, jaskrą i wadą wzroku. Nie przeszkadza jej to jednak w prowadzeniu aktywnego życia. Wszyscy kochają ją za cięty język i dystans do siebie. Nic dziwnego, że bez problemu dogadała się z nowym składem jury programu: Ewą Farną (23), Januszem Panasewiczem (61) i Wojtkiem Łuszczykiewiczem (37).

"Sądziłam, że oni potraktują mnie jak mądralę i będą negować wszystkie moje pomysły. Bałam się tego, bo sama nie znoszę mądrali. Natomiast ku mojemu zaskoczeniu niesamowicie się dogadaliśmy. Może to tylko ja tak odczuwam, ale świetnie się w ich towarzystwie czuję", mówi.

Prywatnie jednak Elżbieta woli trzymać się z dala od zgiełku show-biznesu.

Zajęta i ... szczęśliwa

Jej azylem był dom na wsi 40 km od Warszawy. Lubiła słuchać odgłosów natury, wędkować. Jednak dwa lata temu, po rozstaniu z długoletnim partnerem, wokalistą Andrzejem Krukiem, wróciła do stolicy. To wygodniejsze rozwiązanie, zwłaszcza, że Zapendowska grafik ma wypełniony po brzegi i wcale nie zamierza iść na emeryturę.

"Pracuję w szkole i w programie, i to wystarczy jak na mój starczy wiek. Jeśli chodzi o zdrowie, to daj Boże, żeby tak było dalej. Nie jest źle, jak na mój PESEL", żartuje Elżbieta w rozmowie z SHOW.

Nie ma też mowy o zrezygnowaniu z ulubionego dymka. W nałóg wpadła, mając 16 lat. "Mogłabym rzucić palenie, ale nie rzucę. Nie jestem na tyle ambitna, żeby stawiać sobie wysokie poprzeczki. Po prostu trzeba żyć normalnie i przyzwoicie", dodaje.

Najważniejsze, że jest szczęśliwa. Zapendowska świetnie dogaduje się z córką Olgą (40), a ze swoim eks także pozostaje w przyjaźni. Czy w jej życiu jest ktoś nowy? "Rzadko mówię o sobie, bo nie ma o czym. Ale gdyby przyszedł do mnie Alain Delon i powiedział: »Chodź!«, to może bym i poszła na stare lata. Kto wie?", żartowała w jednym z wywiadów.

Magdalena Makuch

SHOW 3/2017

Show
Dowiedz się więcej na temat: Elżbieta Zapendowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy