Reklama

Emocje zaprogramowane

Kiedy czujemy potrzebę wyrażania własnych opinii niekoniecznie musimy udać się na anarchistyczny happening.

Kiedy czujemy potrzebę wyrażania własnych opinii niekoniecznie musimy udać się na anarchistyczny happening.

Wystarczy trochę pokory i talentu a inni będą nas słuchać z otwartymi ustami. A przy tym nieźle się bawić. I myśleć.

Artystyczny kompromis

 Początek był dobry, bo krakowska, kameralna sceneria zwykle pozytywnie się kojarzy. A jeśli do tego dodamy studia na Akademii Sztuk Pięknych wizja przyszłości wygląda malowniczo. W tym wszystkim pojawia się młoda artystka o wielu zaletach i imieniu rozpoczynającym się na pierwszą literę alfabetu, co też jest nie bez znaczenia. Pierwszorzędne elementy jej życia sprowadziły się do sukcesu i to nie byle jakiego.

Reklama

Agacie Dębickiej w wybraniu drogi życiowej przeszkadzały liczne talenty. Biorąc pod uwagę zacięcie literackie i niebanalne umiejętność posługiwania się ołówkiem musiała pójść na kompromis ze samą sobą. W ten sposób poczęły się „Piksele”.

- Pomysł pojawił się na studiach, jako rodzaj antidotum na krakowską ASP. Chciałam mieć coś swojego obok zajęć z rysowania martwej natury i ćwiczeń z geometrii wykreślnej.  Przez całe życie byłam rozdarta między sztukami wizualnymi a pisaniem. Pójście na ugodę z talentami było jedynym rozwiązaniem – analizuje Dębicka.

 Cynizm Pikseli

 Po kliknięciu w adres strony trafiamy do świata kobiecej grafiki, której ogromną wartością jest bez wątpienia oryginalność oraz trafna analiza ludzkich zachowań. Nie ma tu miejsca na banał. Został on wyparty przez charakterystyczne postaci i hasła zwarte w krótkie, ale treściwe i często zabawne zdania. W szerokich ustach, kryształowych oczach, nie rzadko też kwadratowych rysach twarzy skupia się sztuczność będąca odzwierciedleniem współczesnego świata.

Bohaterami grafik Agaty Dębickiej są głównie kobiety. Najczęściej poirytowane współczesnymi mężczyznami, zniesmaczone i być może trochę nimi zniechęcone. Posiadają poza tym coś, co w oczach odbiorcy, szczególnie męskiego, czyni je kobietami silnymi, niezależnymi i… agresywnymi.

-  <Piksele> prezentują kobiety pewne swojej pozycji, nie popadające w emocjonalną zawieruchę, twardo stąpające po ziemi, umiejące sprzeciwić się własnemu partnerowi i niekiedy na siłę chcące powiedzieć: <Mamy w sobie więcej power'u niż faceci!>. A to może trochę drażnić, zwłaszcza nas, przywykłych do uznawania swojej płci za tę silniejszą – twierdzi Konrad, student, który poznał „Piksele”.

W opozycji do tych wrażeń staje sama autorka: - Mężczyzna oglądający <Piksele> powinien mieć świadomość, iż to, że daną kwestię wygłasza kobieta, to zwykły przypadek. Poza tym kobiety się lepiej rysuje, do kobiet mi bliżej, kobiety jakoś podświadomie przychodzą mi na myśl przy pracy. Ale każda grafika działa w dwie strony: wystarczy tylko podstawić rodzaj męski zamiast żeńskiego i też się sprawdzi – kwituje artystka.

Jeśli wśród całości pojawi się męski „Piksel” przywołuje on skojarzenia z mężczyzną pewnym siebie i nad wyraz wyrachowanym, który koleżanki traktuje jak leżanki i sądzi, że mimo wielu grzechów w oczach własnej kobiety będzie aniołem.

- <Piksele> nie tylko są cyniczne wobec mężczyzn, ale i kobiet. Na pewno mają na to wpływ jakieś doświadczenia przeszłości, ale na chwilę obecną grafiki moje są szczęśliwe i spełnione .Ich zgorzknienie jest co najwyżej odpowiedzią na to, co dzieje się wokół – oznajmia Dębicka.

 Nie ma femini-konfliktu

 Wydaje się, że twórczym zamiarem krakowskiej graficzki jest prowadzenie damsko-męskiej wojenki, której orężem są rysunki i uszczypliwe teksty. Jednak jej opinia na ten temat staje w opozycji do przypuszczeń odbiorców.

- Nie chcę pokazywać, że kobiety są dobre i miłe a faceci źli i bez serca, bo przecież jest różnie. Nie jestem pewna nawet, czy to kobiety nie są gorsze i bardziej bezlitosne... Raczej staram się łapać dystans do takich sytuacji. Skoro już tak musi być, że ludzie się krzywdzą, to może przynajmniej dzięki moim pracom zdadzą sobie sprawę jakie to wszystko jest groteskowe i bez sensu? – mówi z nutą refleksji w głosie.

Na pytanie, czy „Piksele” są wytworem feministycznych poglądów autorki, odpowiada stanowczo:

- Nie jestem feministką. Nie cierpię fanatyzmu w żadnej kwestii i zawsze staram się zachować racjonalne podejście do wszelkich ideologii. Oczywiście uważam, że kobiety, które przed laty wywalczyły dla nas prawo wyborcze i możliwość studiowania są godne podziwu i trzeba o nich mówić, ale wszelkie obecne manifestacje równościowe są w moim odczuciu obcym tematem i nie widzę potrzeby walki o żadne parytety itp. Moja sztuka jest kobieca, nie feministyczna. Z resztą obawiam się, że prawdziwe feministki obraziłyby się za takie porównanie..;) . – odpowiada.

 E-mocje

 Co ciekawe, Dębicka jako przedstawicielka pokolenia telefonów komórkowych i komputerów, wyraźnie instaluje swoich bohaterów w świecie on-line. Stąd charakterystyczne sprowadzanie emocji do systemu dwukropków i nawiasów, które w pewnym sensie dodaje grafikom specyficznego uroku a także pobudza do myślenia. Kontakty międzyludzkie sprowadza do pojęcia kompatybilności systemów, duszę do oprogramowania a ciche dni do renderowania. Podkreśla tym samym istotę współczesnych stosunków, która opiera się w dużej mierze na podglądaniu się poprzez Facebooka.

 Gadżetem w odbiorcę

 W ciągu ostatnich czterech lat na liście sukcesów Agaty Dębickiej pojawiło się wiele wystaw zorganizowanych w całej Polsce: „Piksele” (2007), „Piksele w przestrzeni dziwnej” (2007), „Znamy się z FAMY” (2008), „Raster Dizaster” (2008), „Sceny łóżkowe” (2009-2010), „Singulare Tantum II” (2010) oraz wystawy zbiorowe:  „Love jak M” (2007) i „Letni Nieletni” (2010).

Autorka pragnie dotrzeć do odbiorców nie tylko poprzez „Piksele” rozrzucone na monitorze czy kartce papieru. Swoimi bogatymi pomysłami dzieli się również poprzez gadżety, które zlicytować można na aukcjach internetowych, a których grono wielbicieli rośnie z tygodnia na tydzień. Zarówno wśród kobiet jak i wśród… mężczyzn.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy