Reklama

„Arena szczurów” areną prawdy

Darłowo – miasteczko nad Bałtykiem, miło byłoby tu spędzić wakacje. Okazuje się, że piękno nadmorskiej przyrody nie przeszkodziło autorowi mrocznych kryminałów w umieszczeniu tam akcji swej nowej powieści.

"Arena szczurów" to kolejna opowieść Marka Krajewskiego, w której bohaterem jest Edward Popielski - i zarazem ostatnia. Autor zdecydował, że czytelnicy spotkają się z lwowskim komisarzem po raz ostatni. Akcja kryminału rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: z jednej strony czytelnik jest świadkiem wydarzeń dziejących się w powojennej Polsce, z drugiej obserwuje poczynania syna Popielskiego, Wacława Remusa, który poszukuje śladów swego ojca w świecie nam współczesnym.

Powojenna rzeczywistość ma swoje okrutne tajemnice, ukryte w loch darłowskiego zamku. I nie chodzi tu o nielegalną produkcję konserw rybnych, ale o miejsce walki o życie. Nie jest to bynajmniej metafora - tytułowa arena szczurów jest placem, na którym toczą się krwawe boje: człowieka z człowiekiem, ale też z gryzoniami. Tło historyczne, nieodkryta tajemnica, poszukiwanie prawdy, a także rozważania natury filozoficznej i moralnej wypełniają karty tej powieści. "Czy uzasadnione jest zabicie niewinnych osób, by ocalić własne życie?" - na to pytanie nie można jednoznacznie odpowiedzieć, nie kłamiąc innym i sobie. Chyba, że jest się autorem kryminałów.

Marek Krajewski na premierze "Areny szczurów" w lochach darłowskiego Zamku Książąt Pomorskich, nie tylko odważył się podać jednoznaczną odpowiedź, ale poddał się przy tym badaniu wariografem byśmy nie mieli wątpliwości, że mówi prawdę. Niezależny ekspert psychofizjologicznych badań poligraficznych Jacek Bieńkuński tłumaczył zebranym w sali tortur dziennikarzom, jak działa wykrywacz kłamstw. Rekcje chemiczne zachodzące w ciele badanego nie pozwalają oszukać maszyny.

Zresztą pisarz nie zamierzał kłamać, co sam potwierdził: "Czy w sprawach odpowiedzi na pytania przed dziennikarzami na pytania osobiste zamierza pan oszukiwać, odpowiadając na którekolwiek z pytań tego testu?" - "Nie".  

Poddanie się badaniu wariografem wymaga nie lada odwagi. Zwłaszcza, gdy w odpowiedziach możliwa jest tylko czerń i biel, bez światłocienia. Wyłącznie "tak" i "nie" - nie ma miejsca na tłumaczenie, dlaczego wybrało się taką a nie inną odpowiedź.  

Czy potrafiłby pan zamordować człowieka?

- Tak.

Czy zabiłby pan człowieka?

- Nie.

Czy widział pan kiedyś ludzkie zwłoki?

- Tak.

Czy nie boi się pan, że zainspiruje jakiegoś mordercę?

- Tak.

- Czy jest jakiś zbrodniarz, który pana fascynuje?

- Nie.

Marek Krajewski, już po zakończeniu badania, mógł rozwinąć swoje odpowiedzi. Powiedział między innymi: "Zło fascynuje, ale nie budzi mojego podziwu. Zbrodniarzy nie podziwiam, uważam tych ludzi za zwierzęta. Mówiąc krótko: uważam ich za takich ludzi, u których pierwiastek zwierzęcy po prostu dominuje. Oni mnie nie interesują". Okazało się, że autor jednych z najbardziej mrocznych polskich kryminałów, jest człowiekiem o czystym sercu.  


Monika Szubrycht      

Reklama
INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: Marek Krajewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy