Reklama

Gotowa na nową miłość

Jak zmieniała się z nieśmiałej dziewczyny w pewną siebie kobietę? To prawda, że nie chce grać w serialu z ekspartnerem? Pytamy też Anetę, czy się zakochała...

Przeprowadzasz właśnie życiową rewolucję: zmieniłaś management, zatrudniłaś stylistę. Skąd te zmiany?

Aneta Zając: - Chyba każdy od czasu do czasu potrzebuje zmian. W moim przypadku to wynik nowego etapu w życiu. Spotkałam na swojej drodze pełnych pasji ludzi, z którymi chcę teraz współpracować i zrobić coś fajnego.

Czy w życiu prywatnym też nastały jakieś zmiany? Jesteś gotowa na miłość?

- Nie jestem zdeterminowana ani skupiona na tym, żeby tę miłość natychmiast odnaleźć. Nie szukam na siłę. Bo mam dużo miłości na co dzień. W moim życiu są dwaj fajni faceci. Wychodzę z założenia, że co będzie, to będzie. I sama jestem ciekawa, w jakim będę miejscu za rok czy za dwa lata. Zdaję się na los.

Reklama

Masz ideał mężczyzny?

- Najważniejszy jest charakter. Facet powinien być odpowiedzialny i zabawny. Koniecznie z dystansem do siebie. To musi być ktoś, na kogo zawsze będę mogła liczyć. Mężczyzna, który zaakceptuje mnie i moje dzieci - to podstawowy warunek. Bo ja jestem z fajnym pakietem (śmiech).

Kto jest dla ciebie wzorcem kobiety?

- Moja mama. Miałam szczęśliwe dzieciństwo.

A jaką ty jesteś kobietą?

- Teraz już bardziej pewną siebie. Kiedyś byłam nieśmiała. Oczywiście nie jest tak, że się tej nieśmiałości całkowicie wyzbyłam, ale dzięki udziałowi w programie "Taniec z gwiazdami" poczułam się pewniej. Intensywne ćwiczenia sprawiły, że zmieniło się moje ciało, a ja nabrałam trochę więcej śmiałości. Zauważyłam, że dziś nawet inaczej stoję na deskach teatru: stabilniej i pewniej.

Jesteś szczęśliwa?

- Ostatnio usiadłam, wyciszyłam się i zdałam sobie sprawę, że jestem bardzo zadowolona z tego, co mam. Mam kochającą rodzinę, dwójkę wspaniałych dzieci, wygrałam program taneczny, a do tego wszystkiego mam pracę, którą uwielbiam. Zrozumiałam, że jestem szczęściarą. Udało mi się.

Czego teraz pragniesz?

- Mam dużo marzeń, ale nigdy ich nie wypowiadam na głos, bo się wtedy nie spełnią.

Jesteś przesądna?

- Bywam, jak każdy aktor. Staram się rano wstawać prawą nogą, bo gdzieś utkwił mi w głowie ten przesąd. Wiem wtedy, że dzień będzie super. A jeśli jednak zdarzy mi się wstać lewą nogą, pocieszam się: "No nie, wszystko będzie OK".

Jak sobie radzisz z problemami?

- Mam o tyle fajną sytuację, że zawsze mogę liczyć na rodzinę i przyjaciół.

Nigdy nie rozkładasz bezradnie rąk?

- Zdarza się, ale nie żyję problemami. Mało rzeczy wyprowadza mnie z równowagi. Odkąd jestem mamą, stałam się bardziej cierpliwa i z przymrużeniem oka patrzę na sytuacje, które wcześniej mogłyby mnie zdenerwować. A już na pewno nie przejmuję się ludzką głupotą. Gdy np. przeczytam głupią plotkę o sobie, myślę: "Trudno, trzeba żyć dalej".

Ostatnio wszyscy żyli plotką, że odmówiłaś udziału w serialu, bo nie chciałaś grać z ekspartnerem.

- Nie ma czego komentować.

Czyli jednak zostaniesz piątą "Przyjaciółką"?

- Tego nie wie nikt poza scenarzystą.

Jesteś bardzo tajemnicza. A ja słyszałam, że producenci i reżyserzy zasypują cię propozycjami.

- Coś tam się pojawiło... Nie chcę za dużo zdradzać, żeby nie zapeszyć. Pochwalę się, kiedy będę wiedziała, że mam rolę.

Jak teraz wygląda twój dzień?

- Wstaję wcześnie, ogarniam sprawy związane z mieszkaniem i dziećmi, potem jadę na próbę do spektaklu "Gdy kota nie ma". Kiedy wracam do domu, jestem mamą na sto procent. Muszę ci jednak powiedzieć, że w czasie dnia łapię się na tym, że myślę: "Teraz byłabym już na próbie ze Stefano".

Było wiele spekulacji na temat tego, co zrobiłaś z wygraną w wysokości stu tysięcy złotych.

- Tuż po ogłoszeniu wyników dziennikarze zaczęli mnie o to pytać, a ja nie byłam na to przygotowana, bo sądziłam, że zajmiemy drugie miejsce. Dopiero następnego dnia, gdy już dotarło do mnie, że wygraliśmy, zaczęłam rozmyślać o tym, co zrobię z pieniędzmi. Na pewno nie zamierzam ich roztrwonić. Na razie umieściłam je na lokacie.

Zawsze jesteś taka odpowiedzialna?

- Stałam się taka trzy lata temu, kiedy na świat przyszli moi synowie. Bo wcześniej nie można było tego o mnie powiedzieć.

Naprawdę niczego sobie nie kupiłaś?

- Jeszcze nie zrobiłam sobie prezentu. Chcę dokończyć remont mieszkania. Mam nadzieję, że wprowadzimy się do niego już za kilka dni.

Potrafisz rozmawiać z fachowcami?

- Już rozumiem, o co im chodzi... Ale jak to bywa z remontami, wszystko się przeciąga. Mieliśmy się przeprowadzić już dawno temu. Trochę sobie tam z chłopakami pomieszkujemy, ale jeszcze nie mamy wszystkich rzeczy. Zakotwiczamy się.

Jaką jesteś mamą?

- Staram się być normalna. Nie przesadzać w żadną stronę, choć oczywiście nie zawsze się to udaje. Bywam nadopiekuńcza, ale próbuję z tym walczyć, bo chcę wychować chłopców na silne osoby, które mają własne zdanie i znają swoją wartość. Czasami trzeba zaufać dziecku. Nawet jeśli popełni błąd, wyciągnie wnioski. Oczywiście mówię o sytuacjach, w których nie stanie mu się krzywda.

Co jest najpiękniejszego w byciu mamą?

- Wszystko! Uwielbiam obserwować, jak moi chłopcy rosną. Każdego dnia zaskakują mnie jakimiś spostrzeżeniami, zadają pytania, robią coś po raz pierwszy. Zachwyca mnie, że taki mały człowiek poznaje świat. A ja jestem od tego, żeby mu wszystko pokazywać, żeby miał jak największą wiedzę. To trudna i odpowiedzialna rola, ale najpiękniejsza.

Czym cię twoi synowie ostatnio zaskoczyli?

- Oni mnie zaskakują każdego dnia, trudno byłoby coś wybrać. Są najwspanialsi na świecie! Ale oczywiście nie jestem obiektywna.

Wiesz, że jesteś jedną z niewielu gwiazd w naszym kraju, która wzbudza same pozytywne emocje?

- To jest bardzo miłe. Spotykam się z tymi opiniami na co dzień. Pamiętam, że tuż po finale "TzG" poszłam ze znajomymi na koncert Dawida Kwiatkowskiego. Potem siedzieliśmy wszyscy w knajpce na Nowym Świecie. Akurat trafiliśmy na przemarsz kibiców Legii. To był tłum bardzo potężnych mężczyzn. Nagle jeden z nich zobaczył mnie i krzyknął "Ej, to ty?! Jejku, tak trzymałem za ciebie kciuki!". To było niesamowite!

Jakie są twoje mocne strony?

- Nie lubię się chwalić, ale myślę, że moją zaletą jest to, że nigdy nie udaję kogoś, kim nie jestem. Tak też było w "TzG". Trudno mi nawet było odszukać w sobie ten pazur, o którym mówili jurorzy.

Przecież ty miałaś odnaleźć kobiecość!

- Zastanawiałam się, kiedy ją zgubiłam.

Patrzę dziś na ciebie i widzę, że dosłownie promieniejesz. Może jednak jesteś zakochana?

- Kto wie... Może i jestem.

Justyna Kasprzak

SHOW 13/2014

Show
Dowiedz się więcej na temat: Aneta Zając
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy