Reklama

Klub Szczęśliwych Żon

Fawn Weaver nie jest typem żony, która większość życia spędza w kuchni. Prowadziła restaurację i hotel, a obecnie zajmuje się inwestycjami i - jak sama przyznaje - nie za bardzo wie, co to jest "czas wolny". Ale nie poświęciła swojego małżeństwa dla kariery. Przeciwnie - uwielbia być żoną, w małżeństwie czuje się szczęśliwa i nie rozumie dlaczego ta instytucja ma ostatnio tak złą prasę. Dla kobiet takich jak ona założyła Klub Szczęśliwych Żon i napisała książkę pod tym samym tytułem, która stała się bestsellerem.

Izabela Grelowska, Styl.pl: "Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób", pisał Lew Tołstoj.  Czy wszystkie szczęśliwe małżeństwa są takie same?

Fawn Weaver: - Nie. Szczęśliwe małżeństwa bardzo się od siebie różnią, choć najczęściej opierają się na podobnych zasadach. To, co je łączy, to poczucie odpowiedzialności za dobro związku, a także duży wysiłek, jaki wkładają małżonkowie, by uczynić małżeństwo szczęśliwym. To wymaga czasu, cierpliwości, dbałości o szczegóły.

Reklama

- Z drugiej strony jeśli spojrzy się na nieszczęśliwe małżeństwa, to jedną z najbardziej charakterystycznych cech jest oczekiwanie ludzi, że ktoś inny ich uszczęśliwi. Takie podejście się nie sprawdza. Wspaniały związek mogą stworzyć dwie osoby, które są szczęśliwe, będąc tym, kim są.

Założyłaś Klub Szczęśliwych Żon, bo byłaś rozczarowana obrazem małżeństwa w mediach, pokazujących wiele negatywnych przykładów. Może szczęście jest po prostu nudne?

- Często dramatyczne sytuacje wydają się bardzo ekscytujące, choć w rzeczywistości jedynie niszczą związek.

- Ludzie, którzy są szczęśliwi, doskonale się razem bawią i z całą pewnością nie prowadzą nudnego życia. To kwestia tego, co się razem robi. Znam parę 60-latków z Capetown, którzy razem budują samolot. Naprawdę ich to cieszy. Tylko od danej pary zależy, czym będą się zajmować i czy będzie to ekscytujące. 

Najważniejsza rzecz w małżeństwie to...

- Wzajemny szacunek. Powinien wyrażać się w tym, jak się do siebie odnosimy. Jest też miernikiem tego, ile cierpliwości i życzliwości mamy w stosunku do siebie. Każdy z nas jest niedoskonały, a z dwóch niedoskonałych istot ludzkich nie można stworzyć doskonałego związku. Dlatego niezbędna jest odpowiednia doza cierpliwości i akceptacji, na którą możemy się zdobyć tylko, jeśli szanujemy się nawzajem.

Zacznijmy od momentu poprzedzającego zawarcie związku małżeńskiego, bo to wtedy podejmuje się wiele ważnych decyzji. Masz jakieś rady dla kobiet, czym powinny się kierować, by wybrać właściwego mężczyznę?

- Proponuję żeby się upewniły, czy same z siebie potrafią się cieszyć życiem i być szczęśliwe. Jeśli jest się nieszczęśliwym, niespełnionym, niezadowolonym z życia, przyciąga się określone typy osób. Szukamy ludzi, którzy naprawiliby naszą sytuację, co się nie sprawdza, lub lądujemy w związkach, w których dajemy więcej niż dostajemy.

- Jeśli jesteśmy szczęśliwi, będąc tym, kim jesteśmy, z naszymi celami, dążeniami, z naszą pracą, hobby i całym naszym wyposażeniem życiowym, to będziemy przyciągać osoby, które będą nas wspierać we wszystkich tych sferach naszego życia. Będą grały z nami w jednym zespole i staną się parterem na życie. Najlepsza rada, jaką mogę dać osobom zawierającym związki to: pracuj nad własnym poczuciem szczęścia.

Czyli zaczynamy od budowania poczucia własnej wartości?

- Koniecznie. Najgorszym pomysłem jest szukanie kogoś, kto nas uzupełni, kto sprawi, że poczujemy się kompletną, dokończoną osobą. We wszystkich szczęśliwych związkach jakie spotkałam, oboje partnerzy byli "pełnią". Nie byli dwoma połówkami, ale dwoma całościami. Myślę, że to jest właśnie błąd wielu kobiet - szukają kogoś, kto je dopiero stworzy.

Wielokrotnie wspominasz w książce o miłości bezwarunkowej. Czy taka miłość jest w ogóle możliwa między dorosłymi ludźmi, a nie jedynie między dziećmi a rodzicami?

- To dokładnie taka sama miłość. Myślę, że łatwiej jest nam bezwarunkowo kochać dziecko, bo jest to akceptowane społecznie. Otrzymujemy jasny przekaz: "Choćby nie wiem co się działo, nie zostawiaj swojego dziecka".

- W małżeństwie wiemy, że możemy odejść w każdym momencie - szybko, łatwo i bez wysiłku. Ale przecież sami chcemy być kochani bezwarunkowo - to samo odczuwają małżonkowie. Myślę, że taką miłością powinno się obdarzyć tę jedną osobę, z którą idzie się przez życie.

A szacunek też jest bezwarunkowy?

- Myślę, że szacunek zdobywa się z czasem. Ale dzieje się to zanim padnie sakramentalne "tak", może nawet szacunek jest powodem, dla którego te słowa padają. Szacunek jest więc warunkowy, szczególnie na początku, ale później staje się normą. Nie obdarzamy nikogo miłością czy szacunkiem natychmiast, ale kiedy okaże się, że to osoba godna zaufania, która na to zasługuje.

Niektórzy ludzie obawiają się mówić o własnym szczęściu, bo to może "przynieść pecha".  Nie wiemy, co zdarzy się w przyszłości. Kiedy jest ten właściwy moment, by powiedzieć: "Tak, jestem szczęśliwą żoną"?

- Teraz! Rzeczywiście są ludzie, którzy obawiają się uwierzyć w to, że szczęśliwe małżeństwa są możliwe. Wręcz wstrzymują oddech i czekają, kiedy ich małżeństwo się rozpadnie. I jeśli ma się takie podejście, to tak się prawie na pewno stanie.

- Może nie należy się chełpić, ale nie trzeba się też bać mówić o własnym szczęściu. Większość ludzi, w szczególności kobiet, nie ma żadnych problemów z tym, żeby opowiadać o tym, jak bardzo są nieszczęśliwe w małżeństwie i że mają okropnego męża. I powinny czuć się równie dobrze z tym, że mówią o swoim szczęściu i o tym, że mają świetnego partnera.

Może powstrzymuje nas myśl, że osoba nazywająca się szczęśliwą, powinna czuć się szczęśliwa każdego dnia, w każdej minucie, a wcale tak nie jest.

- Szczęście nie działa w ten sposób. To nie jest równomierny strumień. W każdym małżeństwie są wzloty i upadki, jest branie i dawanie, ale szczęście to przede wszystkim wybór jakiego dokonaliśmy. Jeśli dwie osoby znajdą się w identycznej sytuacji, to jedna może dostrzec w niej same pozytywy, a druga doszukać się wyłącznie złych rzeczy. Tak samo jest w związku.

- Nie oznacza to, że wszystko, co może się zdarzyć, będzie super, ale że poczucia szczęścia nie można opierać na zewnętrznych okolicznościach. Ono musi być budowane na wewnętrznych zasobach, poczuciu tego, kim jesteśmy.

 Szczęście jest kwestią wyboru?

- Tak, jest całkowicie zależne od tego, co w nas. Podam przykład. Znam kobiety, których małżeństwo rozpadło się, bo nie mogły mieć dzieci i z tego powodu czuły się źle ze sobą, czuły, że zawiodły.

- Ja i mój mąż od dawna bezskutecznie staramy się o dziecko, ale nie pozwalam, by ta sprawa odbiła się negatywnie na naszym związku. Staram się znaleźć dobre strony tej sytuacji. Może dostaliśmy więcej czasu, by móc pomóc innym ludziom i lepiej się przygotować? Jeśli nam się uda i będziemy mieć dzieci, będzie wspaniale. Jeśli nie, to znaczy, że takie jest właśnie nasze życie. Musimy je zaakceptować. Mamy wybór odnośnie tego, jak widzimy sprawy. Ja nawet jeśli jestem bezpłodna, to chcę być szczęśliwa.

Ponoć to właśnie posiadanie dzieci jest największym testem dla małżeństwa...

- Tu również możliwe są dwa podejścia. Można patrzeć na dzieci, jak na coś, co wzmacnia twoje małżeństwo, buduje rodzinę, jest czymś pozytywnym, a można je traktować jak życiowe obciążenie.

Masz wspaniałe nastawienie, ale czasami wielkie oczekiwania prowadzą do wielkich rozczarowań. Dzień ślubu często określany jest jako najważniejszy dzień w życiu, po którym "żyje się długo i szczęśliwie". Ale później entuzjazm gdzieś znika.

- Do rozczarowań  może prowadzić pozytywne nastawienie bez działania. Jeśli tylko czekamy, aż wszystko samo do nas przyjdzie, może być źle. Trzeba zrobić wysiłek ze swojej strony.

- Wysiłkiem jest również zachowanie pozytywnego nastawienia w obliczu problemów dnia codziennego. Najgorsze jest to, że część ludzi tylko po to, by uniknąć rozczarowań, decyduje, że nie będą szczęśliwi. Ja uważam, że lepiej jest cieszyć się szczęściem kiedy ono jest, a z rozczarowaniami radzić sobie dopiero, kiedy przyjdą. Po co zamartwiać się latami czymś, co w ogóle może się nie wydarzyć.

Czy małżeństwo to "ciężka praca"?

- Tak nazywają je ludzie, którzy są niedoceniani za to, co robią. W rzeczywistości takie stwierdzenie jest narzekaniem, że dało się więcej niż się otrzymało w zamian.

- Lepiej jest mówić, że miłość wymaga wysiłku lub że jest inwestycją. Poprzez zmianę słów, możemy zmienić sposób postrzegania sprawy. Jeśli inwestujesz, spodziewasz się, że coś otrzymasz. Dlatego nie nazwałabym małżeństwa pracą, ale tak - wymaga ono wysiłku i cierpliwości.

Założyłaś Klub Szczęśliwych Żon. A co poradziłabyś nieszczęśliwym żonom? Powinny zmienić małżeństwo czy zmienić męża?

- To zależy. Uważam, że najlepszą rzeczą jaka może zrobić nieszczęśliwa żona to znaleźć kobietę, która była szczęśliwa w małżeństwie przez ponad 25 lat, pójść z nią na kawę lub lunch i postarać się poznać jej sekret. Co sprawiło, że to małżeństwo się udało?

- Często po prostu bycie w towarzystwie kogoś, kto jest przykładem, że to możliwe, pomaga. Wiele osób nieszczęśliwych w małżeństwie otacza się osobami w takiej samej sytuacji, co tylko pogarsza sprawę. Trzeba wtedy zmienić otoczenie, a nasza perspektywa też się zmieni.

Jedna z par w twojej książce opowiada, że nie utrzymują znajomości z ludźmi nieszczęśliwymi w małżeństwie. To brzmi bardzo brutalnie. Proponujesz zrywać przyjaźnie, jeśli komuś podwinie się noga w związku?

- Jeśli otaczasz się ludźmi, którzy negatywnie wypowiadają się o swoich współmałżonkach, to jest to toksyczne. Nie chodzi o to, by zrywać z przyjaciółmi, ale by nie pozwolić tym toksynom przedostać się do twojego związku.

- Czym innym jest to, że ktoś ma wyzwania w życiu, a czym innym, że siedzi i narzeka, co nie pomoże ani tej osobie, ani nam. Trzeba się też upewnić, że samemu nie jest się osobą, która nieustannie narzeka na partnera.

- Proponuję też stosować zasadę domniemania niewinności. Jeśli nasz partner powiedział coś, co nie do końca nam się podoba, to może miał zły dzień, lub po prostu źle się wyraził. Lepiej wyjść od założenia, że nie miał złych intencji, niż od razu przypuszczać atak. Możemy po prostu powiedzieć "nie podoba mi się sposób w jaki to powiedziałeś, to mnie rani" i trzeba być szczerym w mówieniu o swoich uczuciach.


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Izabela Grelowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy