Reklama

Przedślubne nauki

On poprosił ją o rękę. Ona powiedziała "tak" i natychmiast zaczęła obmyślać strategie działań poprawiających wygląd.

W dniu ślubu miała nową figurę i fryzurę. Na głowie mocno wylakierowany kok, a na twarzy maskę makijażu. Sztuczne rzęsy i paznokcie. Mahoniową opaleniznę i olśniewająco białe zęby. Wyglądała naprawdę wyjątkowo. Wyjątkowo niepodobnie do siebie... Widziałaś to kiedyś? Nic dziwnego, to jeden z najpopularniejszych ślubnych scenariuszy. Znajoma wychodzi za mąż we wrześniu. Od roku, czyli od chwili zaręczyn, zapuszcza włosy, bo z długich można zrobić bardziej efektowne upięcie. Od trzech miesięcy jest na diecie. Pije dużo wody, chodzi na basen, ćwiczy. Razem z dietą rozpoczęła serię ujędrniających i antycellulitowych zabiegów kosmetycznych. Przesadza? Skądże, postępuje zgodnie z harmonogramem panny młodej, który można znaleźć na wielu internetowych portalach ślubnych. Ma jeszcze zaplanowane wybielanie zębów w gabinecie dentystycznym i kompleksową pielęgnację twarzy w salonie kosmetycznym, manikiur, pedikiur, próbny makijaż i fryzurę. Uff...

Reklama

Aby w ten wyjątkowy dzień wyglądać nadzwyczajnie, jesteśmy w stanie zrobić dużo. Czasami nawet za dużo. - Poradniki przedślubne są pisane dla wszystkich, a w efekcie dla nikogo - mówi Agata Pawłowska, rzecznik Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych. - Po co dziewczyna przed ślubem ma się zadręczać dietą? Większość kobiet i tak chudnie pod wpływem stresu. Nie ma sensu też fundować sobie serii pilingów, jeśli nigdy nie miałaś większych problemów z cerą. To grozi podrażnieniem i kuracją u dermatologa. A w dodatku im bardziej precyzyjną strategię upiększania wykonujesz, tym mocniej przeżywasz najdrobniejsze niepowodzenia. Po rocznych przygotowaniach pojawienie się na twarzy drobnej krostki może stać się dramatem. - Zamiast ślepo realizować poradnikowe plany, zastanów się, czego konkretnie potrzebujesz. Może wystarczy zabieg nawilżający? - podpowiada Agata Pawłowska.

Tip(s)-top

Karolina od zawsze miała kruche i łamliwe paznokcie. Dlatego zazwyczaj obcinała je krótko. Ale kilka dni przed ślubem zapragnęła mieć długie, eleganckie. I pierwszy raz w życiu zdecydowała się na tipsy. - Okazało się, że procedura ich zakładania to nic miłego. Nieprzyjemnie pachnie, czasem zaboli. Byłam jednak zdeterminowana. Na etapie określania długości tipsów poniosła mnie fantazja i... zdecydowałam się na dłuższe, niż wcześniej planowałam. Wyglądały pięknie! Ale czułam się w nich jak Edward Nożycoręki. Nie mogłam swobodnie używać klawiatury telefonu, nawet zasunięcie suwaka było wyzwaniem. Miałam ochotę natychmiast się ich pozbyć. Niestety, na to nie starczyło już czasu. - wspomina Karolina.

Czasem problem rozwiązuje się sam, w najmniej odpowiednim momencie. "Udało mi się "wyhodować" naturalne długie paznokcie. Ale dzień przed ślubem jeden z nich się złamał. Nie wiedziałam, co zrobić. Obciąć wszystkie czy nakleić sztuczne? Wybrałam drugą opcję. Na wizytę u manikiurzystki było już za późno, więc kupiłam tipsy i przykleiłam je własnoręcznie. Wszystko było dobrze... do czasu wesela. Podczas zabawy paznokcie zaczęły się odklejać! Jeden z nich znalazł mój pięcioletni siostrzeniec i dumny krzyknął na całą salę: Kasia, mam twój paznokieć! Potem przez resztę wesela z zapałem szukał na parkiecie pozostałych tipsów. Straszny wstyd!", pisze jedna z uczestniczek internetowego forum www.wizaż.pl.

Tak często bywa, gdy działamy na własną rękę. - Jeśli kupujesz tipsy w drogerii, przyklejasz wyłącznie plastikowe płytki. Sam klej to za mało, dlatego po kilku godzinach zaczynają odpadać. Manikiurzystka nakłada na nie dodatkowo masę akrylową i utwardzacze, dlatego są trwałe - mówi Kinga Talarek z warszawskiego salonu Peggy Sage. Ale nawet w profesjonalnie wykonanych tipsach możesz czuć się mało komfortowo, jeśli nigdy wcześniej ich nie nosiłaś. - Zamiast przyklejać sztuczne paznokcie, lepiej wzmocnić lub przedłużyć naturalną płytkę warstwą akrylu. Coraz częściej wtapiamy w niego np. fragment koronki z sukni ślubnej. To najnowszy trend. Choć nadal 95 proc. panien młodych wybiera klasyczny french lub szewron - zamiast paska na końcu paznokcia znajduje się wzór w kształcie V. Dominują jasne kolory, ale i to się zmienia. Kobiety chętniej dobierają kolor lakieru do bukietu kwiatów, a nie do koloru sukni. Czerwone róże i paznokcie mogą być dobrym pomysłem - mówi manikiurzystka.

Loki kontra koki

Mówi się, że wzorcowa panna młoda powinna mieć długie włosy. Bo dają fryzjerowi większe możliwości. Dlatego wiele kobiet na długo przed ślubem rezygnuje z podcinania nawet suchych, rozdwojonych końcówek. - Nie tędy droga. Jeśli zaczniesz zapuszczać włosy rok przed ślubem, i tak nie osiągniesz spektakularnej długości - mówi Wioletta Truchlewska, fryzjerka i stylistka marki Artego. - Dlatego coraz popularniejsze są zabiegi przedłużania. Ale i tu trzeba uważać. Jedna z moich klientek kilka dni przed ślubem zdecydowała się na sztuczne dopinki. Miała jednak tak cienkie włosy, że było na nich widać każdy supełek, czyli miejsce, w którym doczepiono sztuczne pasmo! Gdy przyszła na próbne czesanie, oniemiałam. Upinanie fryzury polegało głównie na tym, by ukryć supełki - mówi fryzjerka.

Najpopularniejszą fryzurą ślubną ciągle jest kok. Bo takie uczesanie jest trwałe i dobrze utrzymuje welon. Tak myślała jedna z uczestniczek forum www.strefaslubna.pl. Efekt? "Upięcie na czubku głowy z posklejanych żelem pasemek ułożonych w kształcie pierścieni przypominało... kapustę. Na koniec fryzjer obficie spryskał całość lakierem. Przez całe wesele nie wysunął się ani jeden kosmyk. Następnego dnia też nie, choć próbowałam rozczesać włosy. A po zmyciu tego kasku długo bolała mnie skóra głowy", pisze.

Na szczęście przestylizowane upięcia należą już do przeszłości. Teraz najmodniejsze są naturalne, miękkie loki i fale. Rozpuszczone albo lekko podpięte. Ale czy taka fryzura przetrwa całą noc? - Zamiast tony lakieru wystarczy przed modelowaniem wetrzeć w wilgotne pasma kosmetyki stworzone specjalnie do stylizacji włosów kręconych - mówi Wioletta Truchlewska. - Dzięki temu nawet naturalnie proste włosy stają się bardziej elastyczne i sprężyste. Chętniej zmieniają kształt i dłużej go zachowują. Ekspert wie także, jaka fryzura będzie dla Ciebie najodpowiedniejsza. Najczęściej przyszłe panny młode przynoszą na wzór zdjęcia fryzur wycięte z gazet lub wydrukowane z internetu. Widzą na nich tylko upięcia. Nie biorą pod uwagę swojej sylwetki, kształtu głowy, fasonu sukni ślubnej...

- Przygotowywałam kiedyś do ślubu dziewczynę ze sporą nadwagą. Na próbnym czesaniu wspominała o prostej sukience maskującej mankamenty sylwetki. W dniu ślubu, gdy fryzura była prawie gotowa, na wszelki wypadek jeszcze raz zapytałam o suknię. Niespodzianka, okazało się, że będzie to jednak kreacja z falbanami i w dodatku na halkach! Natychmiast musiałam zmienić koncepcję uczesania i dodać włosom objętości. Skromne upięcie mogło zaburzyć proporcje. Panna młoda wyglądałaby jak beza z maleńką główką - wspomina Wioletta Truchlewska. A co z dekoracjami wpinanymi we włosy? Mamy welony, diademy, diamentowe spinki, brokatowe kokardy, sztuczne i żywe kwiaty. - Zasada jest prosta: im więcej elementów na głowie, tym mniej elegancji. Ozdobny welon dopasowany do sukni nie potrzebuje dodatków. Jeśli natomiast decydujesz się na kwiaty we włosach, wybierz żywe i wtedy zrezygnuj z welonu - mówi fryzjerka.

Biała dama

Błyskotki kuszą również w makijażu. Rozświetlający puder, białe cienie z drobinkami brokatu i jasna perlista pomadka... Wszystko lśni. - Ale z pewnością nie olśniewa. Stylizacja "na ducha" jest od dawna niemodna. Najlepiej sprawdza się klasyka: cienie w kolorze beżu lub piaskowego różu, delikatny błyszczyk na ustach i niewidoczny podkład nałożony na nawilżoną wcześniej cerę. Taki makijaż dobrze prezentuje się w kościele, na parkiecie, na zdjęciach i na filmie - mówi makijażystka Anna Orłowska. Pod warunkiem, że w międzyczasie nie spłynie...

Kaśka już w kościele wyglądała jak miś panda. Makijażystka nie przewidziała, że panna młoda może się aż tak wzruszyć i nie użyła wodoodpornych kosmetyków. - Bo wodoodporny makijaż wygląda jak maska. To dobre na sesje zdjęciowe, ale nie na ślub. Lepiej użyć profesjonalnych kosmetyków i na koniec spryskać twarz jednym z wielu dostępnych w drogeriach utrwalaczy makijażu. Dzięki temu przetrwa on zarówno momenty wzruszenia, jak i obcałowanie panny młodej przez wszystkich gości - mówi Anna Orłowska. Zrobienie makijażu ślubnego to sztuka. Musi wyglądać naturalnie i perfekcyjnie. I to nie przez osiem, ale często przez osiemnaście godzin.

Malujemy nie tylko twarz, ale też dekolt, ramiona, ręce. Samej trudno. Nawet zawodowy wizażysta może mieć problem, jeśli rzadko wykonuje tego typu make-upy. Tymczasem wiele kobiet postanawia w ten wyjątkowy dzień pomalować się samodzielnie, no bo przecież robią to codziennie. Absurd - wydają fortunę na suknię czy dekorację sali, ale oszczędzają na makijażu. Od czego zatem zacząć przygotowywanie ślubnego make-upu? Od wyboru wizażysty i sprawdzenia jego umiejętności na malowaniu próbnym mniej więcej miesiąc przed uroczystością. - Pod warunkiem, że później nie planujesz już żadnej zmiany image'u.

Dobierałam kiedyś makijaż dziewczynie o cerze porcelanowej lalki. Tymczasem w dniu ślubu pojawiła się u mnie królowa tropikalnych plaż prosto z solarium. I cały opracowany wcześniej plan legł w gruzach - mówi makijażystka. Jeszcze jedno: ponieważ panna młoda raczej nie nosi torebki, jej makijażowy niezbędnik (puder, pomadka, korektor) niech ma przy sobie świadkowa. Ślub już tuż-tuż... A Tobie nie udało się znaleźć ani odpowiedniego fryzjera, ani makijażysty? Nie szkodzi. Zamiast się niepotrzebnie stresować, idź na relaksujący masaż. Będzie pięknie.

Izabela Nowakowska

Twój Styl, nr 6/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy