Reklama

Sprawdzian dla dwojga

Utrata pracy przez mężczyznę to stres dla całej rodziny. Właśnie wtedy wychodzą na jaw wszystkie przemilczane problemy. Jak to przetrwać, radzi psychoterapeuta Szymon Chrząstowski.

Twój Styl: Utrata pracy przez mężczyznę to duży cios dla związku, większy niż gdy bezrobocie dotyka kobietę. Dlaczego?

- Kobiety szukają wsparcia w trudnych chwilach, więc mają do kogo pójść się wygadać, wypłakać, a to pomaga im stanąć na nogi. Niektórzy mężczyźni tego typu zachowanie uważają za coś poniżej ich godności. Nie najlepiej radzą sobie z własnymi emocjami: lękiem, bezradnością, poczuciem odrzucenia, frustracją czy upokorzeniem, które wiążą się z nagłą utratą pracy. Dlatego zamykają się w sobie, uciekają w alkohol, udają przed całym światem, że nic się nie dzieje, że taka sytuacja nawet im odpowiada. Czyli tworzą iluzję, że wszystko jest w porządku, by się nie rozkleić.

Reklama

Tak jak bohater reportażu, który ukrywa przed znajomymi, że nie ma pracy, kłamie potencjalnemu pracodawcy, że biją się o niego inni. Co można zrobić, żeby komuś takiemu pomóc?

- Bezrobocie jest dużym stresem dla całego układu domowego. Dlatego w takiej sytuacji przede wszystkim trzeba zadbać, by wzajemna relacja między dwojgiem ludzi nie zawęziła się tylko do jednego tematu: szukania pracy. Życie powinno się toczyć w miarę normalnie.

Brzmi świetnie, ale jak to zrobić? Kiedy on siedzi w domu, zamyka się w sobie, jest agresywny albo wpada w depresję, a ona pracuje, zajmuje się domem, szuka dla niego pracy.

- By nie wpaść w schemat, który pani opisuje, kobieta musi zadbać o siebie. Dbając o siebie, dba o związek. Co to znaczy? Jasno i klarownie postawić granice. Nie grać w jego grę. Jeśli kobieta udaje, że wszystko jest w porządku, chroni partnera przed konsekwencjami tego, co się wydarzyło. Bo właściwie, o co chodzi? On nie musi pracować, a i tak sobie dają radę, i ona jest zadowolona. Tyle że to fikcja.

- Pytanie, jak długo ona to wytrzyma. Bo w ten sposób bierze sobie na barki cały dom i jeszcze jego samopoczucie. Powinna wprost powiedzieć, czego potrzebuje, czego się boi. Nie udawać, że się cieszy, gdy on zarabia 550 złotych miesięcznie, jeśli do tej pory zarabiał cztery razy więcej. Najważniejsza jest szczera rozmowa. Pozwala partnerom zrozumieć, co się właściwie wydarzyło, co to dla każdego z nich oznacza. Dzięki temu mogą wspólnie zastanowić się, co dalej. Żadna z opisanych w reportażu par tego nie zrobiła.

Dlaczego?

- Taka konfrontacja wymaga dojrzałości, stabilnego poczucia własnej wartości i zaufania do partnera. Ale przede wszystkim odwagi i świadomości, że ta sprawa dotyczy wszystkich, nie tylko tego, kto traci pracę. Dobrze jest ocenić sytuację bez popadania w skrajności, histeryzowania, ale też bez sztucznego optymizmu. Oczywiście zanim będziemy w stanie realnie postanowić, co dalej, musimy dać sobie trochę czasu, by ochłonąć po tym, co się stało. Pozwolić sobie na to, że nie wiemy, co robić, że jesteśmy zdezorientowani, zagubieni.

Partner, który nie pracuje, nie zarabia, jest zagubiony, szybko traci atrakcyjność w oczach kobiety. Dlaczego?

- Wiele par twierdzi, że żyje w partnerskim związku. Prawda jest mniej optymistyczna, to często deklaracje, a dopiero tego typu doświadczenie konfrontuje nas z naszymi prawdziwymi uczuciami i oczekiwaniami, stereotypami, które mówią, że podstawowym zadaniem mężczyzny jest utrzymać rodzinę, być silnym człowiekiem. Taka konfrontacja w gruncie rzeczy jest dobra, bo żyjemy w świecie, w którym model rodziny musi być znacznie bardziej elastyczny. Sytuacja, w której to kobieta przejmuje stery w domu, może nas tego nauczyć. Musimy jednak chcieć przyjrzeć się temu, co się z nami dzieje w takiej sytuacji. I chcieć to zweryfikować.

Kto może nam pomóc? Psycholog? Terapeuta? Coach?

- To zależy. Terapeuta przyda się, gdy choć jedna ze stron unika rozmowy, zamyka się w sobie, wypiera to, co się dzieje, zachowuje agresywnie, wykazuje objawy depresji. Albo gdy mimo prób partnerom nie udaje się porozumieć. Tego typu sytuacja nie rozwiąże się sama, nawet jeśli mężczyzna znajdzie pracę. Bo prawdziwym problemem takiej pary jest nie brak pracy, tylko brak komunikacji. Pomoc coacha przydałaby się za to bohaterowi reportażu, który odszedł z korporacji i nie miał pomysłu na siebie. Coach pomógłby mu się pozbierać, zaplanować drogę kariery.

Sesje coachingu są drogie, bezrobotnych na nie nie stać.

- To kwestia priorytetów. Zamiast kupować nowe meble, warto w inny sposób zainwestować w siebie. To się bardziej opłaci niż konsumpcja, która ma być tylko zasłoną dymną: nie jest źle, stać mnie, by utrzymywać poziom życia, do jakiego przywykłem. To właśnie iluzja, która powstrzymuje nasz rozwój.

Tatiana Cichocka

Twój Styl 5/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy