Reklama

Walentyna Tierieszkowa: Podniebna miss zbierała grzyby pod Łodzią

W Polsce pierwszą kosmonautkę przyjmowano z honorami należnymi głowie państwa.

Nieprzebrane tłumy wiwatowały na jej cześć nie tylko w Warszawie, ale w każdym mieście, które odwiedziła na całej trasie przejazdu. Każdy choć z daleka chciał ujrzeć pierwszą kobietę, która poleciała w kosmos.

Jej słynny lot odbył się w dniach 16-19 czerwca 1963 r. W ciągu tych trzech dni statek "Wostok 6" okrążył Ziemię 48 razy. Kolejne miesiące Walentyna Tierieszkowa spędziła, podróżując już po Ziemi i głosząc chwałę ZSRR.

Do Polski przyleciała 23 października 1963 r. na zaproszenie KC PZPR i polskiego rządu. Punktualnie o godz. 13.00 wylądował na Okęciu samolot Ił-18. Kiedy Walentyna pojawiła się na schodach, w jasnobeżowym płaszczu z futrzanym kołnierzem, rozległy się gromkie brawa. Odśpiewano "Sto lat" i piosenkę "Zawsze niech będzie słońce", która po festiwalu w Sopocie stała się hitem. Wali towarzyszyli kosmonauta Walery Bykowski i jego żona. "Byliśmy już u was i to nie raz, wielokrotnie przelatywaliśmy nad Polską. Wtedy to było spotkanie kosmiczne, a obecnie ziemskie - powiedziała dziennikarzom. - Przyjechałam, bo chcę też osobiście podziękować włókniarkom za prezenty, które dostałam tuż po locie w kosmos" - wyjaśniła.

Reklama

Trasę z lotniska do rezydencji na ul. Parkowej Wala i Walery pokonali odkrytym samochodem marki czajka. Ulice udekorowane były portretami gości, a transparenty głosiły: "Witamy bohaterów kosmosu". Znalazł się też mniej oficjalny: "Duża buźka dla kosmicznej Wali". Na auto leciały setki kwiatów, po drodze przygrywały orkiestry podwórkowe, a tłum chwilami tak napierał, że samochód musiał zwalniać. Tak było przy skrzyżowaniu z Alejami Niepodległości, gdzie Wala rozdawała autografy, pozowała do pamiątkowych zdjęć i otrzymała bukiet kwiatów od warszawskich kominiarzy.

Po krótkim wypoczynku goście udali się do gmachu KC PZPR, gdzie powitał ich I sekretarz Wiesław Gomułka. Wieczorem odbyło się przyjęcie w Radzie Ministrów. Tu premier Józef Cyrankiewicz w swobodnej atmosferze wypytywał 27-letnią kosmonautkę o szczegóły podniebnego lotu. Następnego dnia Tierieszkowa udała się do Łodzi, a Walery spotkał się z mieszkańcami Olsztyna. Po drodze, w Łowiczu, odbył się wiec na cześć Wali, grała ludowa kapela i witały ją panie w regionalnych strojach. Na pamiątkę dostała dużą lalkę w łowickim stroju.

Dostała autograf za grzyba

W okolicach Lasku Łagiewnickiego na obrzeżach Łodzi organizatorzy zaplanowali chwilę przerwy na spacer po lesie. Jakież było zdumienie pewnego rencisty, który, zbierając grzyby, nagle ujrzał w lesie sławną kosmonautkę. Wala dała mu autograf, a on jej najpiękniejszy grzyb. "Co za nadzwyczajne spotkanie, chyba nikt mi nie uwierzy" - powtarzał. Ta chwila przerwy sprawiła Tierieszkowej wyjątkową przyjemność, bowiem od dziecka uwielbiała las, zbieranie grzybów i łowienie ryb.

W Łodzi szczególnie serdecznie powitały ją włókniarki, bo przecież była jedną z nich, pracowała w tym zawodzie, a potem skończyła szkołę włókniarską w Jarosławiu nad Wołgą. W Technikum Włókienniczym otrzymała dyplom honorowej nauczycielki, odsłoniła poświęconą sobie tablicę pamiątkową, a szkoła w tym dniu otrzymała jej imię. Złożyła też wizytę w Zakładach Przemysłu Odzieżowego im. M. Fornalskiej. Zapytana przez robotnicę o najsilniejsze przeżycie z lotu, powiedziała: "Kiedy ujęłam w ręce ster, przepełniła mnie duma za wszystkie kobiety, że taki wspaniały statek posłuszny jest kobiecej dłoni".

O nieprzyjemnych stronach lotu nie opowiadała - dopiero później się okazało, że źle znosiła stan nieważkości, miała objawy choroby kosmicznej i wymiotowała. Dzielnie dotrwała do końca lotu, ale już nigdy nie poleciała w kosmos.

Na pożegnanie dostała od włókniarek narzutę i wspaniałą suknię, w której miesiąc później wzięła ślub. Pracownice z zakładu "Lenko" w Bielsko-Białej, który odwiedziła w kolejnych dniach, także wręczyły jej prezent - piękny wełniany szal. Tym razem był to upominek dla matki Wali, która także była włókniarką. Bardzo intensywnie przebiegała wizyta na Śląsku. Trasa wiodła od Częstochowy przez Będzin, Sosnowiec, Zabrze, Chorzów, Bytom, Katowice do Rudy Śląskiej. Mimo niepogody, Tierieszkowa przesiadła się do otwartego samochodu i przez blisko 200 km, cały czas stojąc, pozdrawiała ludzi. "Przydaje się »kosmiczna kondycja« Wali" - pisali dziennikarze.

Witały ją orkiestry górnicze, wyły w hołdzie kopalniane syreny. Na jej cześć robotnicy podejmowali zobowiązania zwiększenia wydobycia. W czasie postoju w Chorzowie kosmonauci chwycili za łopaty, by zasadzić pamiątkowe drzewa przyjaźni w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku (dziś Park Śląski). Na wiec w Hali Parkowej (obecnie wielki market) przyszło blisko 5 tys. ludzi, a zakończył go występ zespołu Śląsk. W niedzielę późnym popołudniem Wala i Walery specjalnym pociągiem wrócili do stolicy, by o 21.00 wziąć jeszcze udział w programie telewizyjnym.

Ostatni dzień wizyty radzieckich gości upłynął na zwiedzaniu Warszawy, a oprowadzał ich naczelny architekt stolicy, Adolf Ciborowski. Spacerowali po Muranowie i Starym Mieście, obejrzeli Cytadelę, Stadion X-lecia, Pałac Kultury i Nauki. W południe, podczas uroczystego spotkania w Belwederze, Walentyna Tierieszkowa i Walery Bykowski zostali udekorowani Krzyżami Grunwaldu I klasy. Potem wzięli udział w wiecu w Sali Kongresowej z udziałem mieszkańców miasta, transmitowanym przez radio i telewizję, i wysłuchali koncertu Centralnego Zespołu Wojska Polskiego. Około godz. 22 odlecieli do Moskwy.

"Zabieram ze sobą najpiękniejsze wspomnienia. Spotkałam tu prawdziwych przyjaciół" - powiedziała Wala na pożegnanie. Wkrótce wielkim przebojem w Polsce stała się "Wala twist" śpiewana przez Filipinki. A słynna "pierwsza w świecie podniebna Miss" odwiedziła Polskę ponownie w dniach 15-26 lipca 1969 r. z okazji 25-lecia PRL, zaproszona przez Krajową Radę Kobiet Polskich.

Kosmonautka-emerytka

Wala była wówczas przewodniczącą Komitetu Kobiet Radzieckich, ukończyła studia i dostała tytuł inżyniera-lotnika kosmonauty. Dziennikarze zwrócili uwagę, że na powitanie na lotnisku dostała wiązankę goździków w nietypowym, błękitnym kolorze. W Belwederze spotkała się z przewodniczącym Rady Państwa Marianem Spychalskim, a wieczorem podejmowana była uroczystą kolacją w pałacyku w Jabłonnie. W programie było zwiedzanie Warszawy, wizyta w Warszawskich Zakładach Telewizyjnych i Ośrodku Wypoczynkowym "Wisła" w Zalesiu Górnym, gdzie młodzież ćwiczyła do wielkiej parady z okazji 25-lecia PRL. Wala spotkała się tu z Ireną Szewińską.

Oprócz stolicy, odwiedziła Kraków oraz Trójmiasto. W Stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni została matką chrzestną wodowanego właśnie statku. "Sław dobre imię polskich stoczniowców. Nadaję ci imię »Drużba Narodów« - powiedziała po polsku, rozbijając butelkę szampana o burtę. Tym razem 11-dniowa wizyta nie była tak intensywna, jak ta z 1963 r., pogoda dopisała, a kosmonautka miała dużo czasu dla siebie.

W 1997 r. Walentyna przeszła na emeryturę w randze generała lotnictwa. W czasie XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi była jedną z ośmiu osób niosących flagę olimpijską. W marcu przyszłego roku skończy 80 lat.

Ada Borkowska

Życie na Gorąco Retro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy