Reklama

Zaraźliwe emocje

Dyrektor ma skwaszoną minę, czujesz się winna. Kolega opowiada ponurą historię - przez kilka godzin jest ci smutno. Mówisz sobie: „Jestem zbyt empatyczna”. A może problemem jest to, że nie zbudowałaś właściwych granic osobistych? Psycholog podpowie, jak to zmienić.

Przyszła i powiedziała: "Mam wrażenie, że wszyscy naokoło wchodzą mi na głowę. Muszę coś z tym zrobić".

Monika zaczęła swoją opowieść: czuje się przytłoczona problemami innych ludzi. Ostatnio odezwał się do niej wuj z drugiego końca Polski - nie widziała go od lat. Zadzwonił, zaczął się zwierzać, żalić, jaki jest samotny, nie starcza mu na leki... Monika ani się obejrzała, a już zaprosiła wuja do siebie na Wielkanoc i obiecała pomoc finansową.

Tydzień później szef w biurze, w którym pracuje Monika, zarządził nadgodziny, a właściwie poprosił, by z każdego działu do pracy przyszła jedna osoba. Koleżanka Moniki wpadła w histerię: "Mam już tego dość! Wszystko wali mi się na głowę, syn będzie zagrożony na semestr z matematyki, mąż chce rozwodu i jeszcze to!".

Reklama

Monice zrobiło się przykro. Współczuła koleżance. Zaproponowała, że to ona przyjdzie do biura w sobotę i niedzielę. A przecież miała swoje plany - wyjazd z rodziną do leśniczówki na Mazury.

Wcale nie chciała tego robić, jakoś tak... samo się stało. "Jakbym zarażała się cudzymi emocjami. I działała pod ich wpływem" - zwierzała się Monika.

Czy jesteś podatna na cudze uczucia?

Monika trafiła w dziesiątkę ze swoją autodiagnozą. Obdarzeni zdolnością empatii ludzie nie tyle czują współczucie czy litość dla kogoś, kto się złości, smuci, cierpi - ile przeżywają dokładnie te same emocje. Jakby się nimi zarażali. I rzeczywiście tak jest.

W książce "Czyje to właściwie życie?" jej autorka Nina Brown dowodzi, że wielu z nas nie ma tzw. odporności emocjonalnej - co oznacza, że ulegamy "zakażeniu" uczuciami innych ludzi tak samo łatwo, jak łatwo wczesną wiosną łapiemy katar. W efekcie nasze życie jest podwójnie stresujące, smutne, frustrujące, bo przeżywamy własne i cudze negatywne uczucia.

Inne skutki to: poczucie braku kontroli nad losem, bezsensu istnienia, wrażenie, że człowiek znalazł się w pułapce bez wyjścia, wreszcie chroniczny brak czasu, zmęczenie, depresja, a nawet choroby o podłożu psychosomatycznym.

Żeby się upewnić, że problem dotyczy Moniki, poprosiłem ją, by zrobiła krótki test na podatność emocjonalną.

1. Często masz wrażenie, że dałaś się nakłonić do zrobienia czegoś, co tak naprawdę uważasz za niewłaściwe.

2. Poświęcasz się dla kogoś, a potem uważasz, że nie zostałaś doceniona.

3. Łatwo Ci popsuć humor.

4. Często masz wobec kogoś bliskiego poczucie winy, bo zawiodłaś oczekiwania.

5. Jesteś przytłoczona emocjami, które przeżywasz w kontakcie z innymi ludźmi.

Monika odpowiedziała "tak" na wszystkie pytania. Wiedziałem już, w czym rzecz - na moją klientkę łatwo jest wywrzeć presję, bo ma słabe granice psychologiczne.

Sprawdź swoje granice!

Co to takiego? Granice oddzielają sferę "ja" od "inni" - gdy ktoś je przekroczy, natychmiast dajemy mu odpór. Ci, których granice są przepuszczalne, słabe, jak w przypadku Moniki, nie tylko nie potrafią bronić swojego "ja", ale i... często nie wiedzą, gdzie ono się zaczyna i gdzie kończy. Czy mogę powiedzieć przyjaciółce, że czuję się przez nią wykorzystywana? Czy mam prawo do tego, by zwracano się do mnie z szacunkiem?

Ludzie instynktownie wyczuwają to, że ktoś "ma słabe granice", i notorycznie "nadużywają gościnności". Monika przyznała mi rację. "To prawda, wujek zadzwonił tylko do mnie, nie do mojego brata. A koleżanka z działu nie pozwoliłaby sobie na podobny wybuch w obecności szefa" - powiedziała z zadumą. Właśnie. Dlatego dobrze jest pracować nad wzmocnieniem granic. Bronić się przed zalewem cudzych emocji.

Zbuduj fortyfikacje

Musimy zbudować więc "tarczę emocjonalną", jak nazywa tę psychologiczną zaporę Nina Brown. Powinna składać się z dwóch elementów: silnych granic fizycznych i elastycznych granic psychicznych. Te pierwsze łatwiej jest tworzyć. Istnieją bowiem pewne szczególne cechy zewnętrzne, które wyróżniają takie osoby jak Monika. Są to: zgarbiona postawa, unikanie kontaktu wzrokowego, cicha mowa, uśmiechanie się do wszystkich i niezależnie od okazji oraz tzw. odzwierciedlanie: czyli przybieranie póz ciała i min rozmówcy (on się pochyla, ty się pochylasz, on marszczy brwi - ty także).

Staraj się wykorzystywać więc następujące strategie: odsuń się od rozmówcy, nie uśmiechaj, załóż nogę na nogę, rozejrzyj się po pomieszczeniu, patrz prosto w oczy - jeśli ci ciężko, spojrzyj na punkt u nasady jego nosa, rozmówca nie zauważy różnicy. Mów opanowanym głosem, stanowczo. "A co, jeśli się zorientuję, że ktoś specjalnie urządza dla mnie teatrzyk, płacze, krzyczy, żeby wzbudzić we mnie współczucie i osiągnąć swój cel?" - zapytała Monika.

Dobre pytanie, bo rzeczywiście ci, którzy "mają słabe granice", często padają ofiarą manipulacji. Odwołując się do ich empatii, łatwo skłonić ich do czegoś: wzięcia nadgodzin, dzieci na weekend, udzielenia pożyczki czy zapomogi... Moja rada jest taka: jeśli ktoś próbuje cię w jawny sposób zmanipulować, powiedz, że dostrzegasz próby wpłynięcia na twoją decyzję. Nie życzysz sobie być w ten sposób traktowana.

Zacznij dbać o siebie

Elastyczne granice psychiczne trudniej zbudować. Psycholożka Maria Król-Fijewska w książce Stanowczo, łagodnie, bez lęku ostatni rozdział poświęciła... asertywności wobec samego siebie. Jej zdaniem wielu ludziom brakuje programów, pozwalających zamienić marzenia w rzeczywistość.

Co robić? Rozpisać konkretne działanie na etapy. Monika po chwili namysłu zdecydowała: "Zależy mi, żeby moje prawa były respektowane przez koleżankę w pracy, dotąd ja dopasowywałam się do niej".W porządku. Od czego zaczynamy? Punkt pierwszy: spokojna rozmowa. Trzeba wyznaczyć jej termin. A więc nie: "kiedyś o tym pomówimy", tylko: "pomówimy o tym jutro po 14".

Monika zapisała sobie to w kalendarzu. Na kolejnym spotkaniu z dumą powiedziała, że rozmowa się odbyła, punkt można więc skreślić. Kolejny: przy następnej okazji, gdy koleżanka z biura poprosi Monikę o przysługę, zada sobie pytanie: "Czy tego właśnie chcę? A jeśli nie, to w jakim stopniu, określając od 0 do 10, pragnę czegoś innego?". Umówiliśmy się, że od 5 w górę będzie broniła swojego interesu, nie da się ponieść emocjom.

Jeśli Monika będzie pamiętała, na początek trochę "na siłę" o sobie i swoich potrzebach - w pewnym momencie wejdzie jej to w krew. Coraz częściej automatycznie będzie jej się włączał program skierowany na "ja".

Poprosiłem też, by kilka razy, dla eksperymentu, Monika postawiła na swoim. Gdy brat dzwoni z pytaniem, czy nie mogłaby zająć się przez weekend jego synem, niech odmówi dla zasady. Przekona się, jakie to przyjemne, gdy wszyscy wokół zaczynają się liczyć z jej zdaniem.

Krzysztof Stacha jest psychologiem społecznym, trenerem, specjalistą do spraw mediacji.

TWÓJ STYL 3/2015

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy