Reklama

I kto tu jest „babą”, czyli jakie naprawdę są kobiety za kółkiem

Niezdecydowana, wiecznie roztrzepana, nie potrafi parkować, skręca w lewo, sygnalizując skręt w prawo, a w lusterka patrzy tylko po to, by poprawić makijaż. Opinia przeciętnego "maczo" na temat umiejętności kobiet za kierownicą to litania cech widzianych z typowo samczego punktu widzenia.

 Najlepszą ilustracją tego klinicznego wręcz ulegania stereotypom jest film Marka Koterskiego "Baby są jakieś inne". Między nami mówiąc, niektóre z tych przymiotów są niestety trafione. Przynajmniej czasami. Choćby problem z parkowaniem w centrum handlowym - ale czy to nasza wina, że wyznaczone liniami boksy są tam takie ciasne? Kto je malował?

Ale już argument, że nie znamy się na technice motoryzacyjnej czy nie dostrzegamy przyjemności płynącej z jazdy samochodem, bo jest on dla nas tylko środkiem transportu, jest zupełnie nietrafiony. Albo że chcemy, by auto miało wygodne fotele, łatwy dostęp do tylnych siedzeń, by bezproblemowo zamontować fotelik dla dziecka, czy bagażnik mieszczący hipermarketowe zakupy... to co, ma być nie funkcjonalne?

Reklama

Bądź że spośród pozautylitarnych cech samochodu liczy się dla nas wyłącznie jego kolor. Czy to coś złego? Przecież musi się komponować z twoją duszą, kolorem oczu albo nastrojem! To oczywiste. No dobrze, możemy się zgodzić, że kobiety jeżdżą inaczej niż faceci. Ale czy inaczej od razu znaczy gorzej?

Kobieta kontra facet, czyli co mówią liczby

Tymczasem określenie "jeździsz jak baba" powinno być raczej odbierane jako komplement. Tak w każdym razie wynika z danych Komendy Głównej Policji. Mówią one, że kobiety kierowcy powodują mniej wypadków niż mężczyźni. I to niemal czterokrotnie! Podczas gdy na przykład w 2011 r. mężczyźni byli sprawcami ponad trzech czwartych wypadków, kobiety spowodowały tylko co piąty. Damy także rzadziej deklarują udział w stłuczkach. Może więc baba za kierownicą nie taka straszna?

Motoparytet

W  ciągu pierwszych 10 lat XXI w. liczba pań z  prawem jazdy wzrosła w naszym kraju aż ośmiokrotnie. Z danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i  Kierowców wynika, że o ile pod koniec pierwszego roku nowego tysiąclecia prawo jazdy miało nieco ponad 900 tys. Polek, to dekadę później było ich już prawie 7 mln.

Dziesięć lat temu kobieta była co trzecim kierowcą, teraz wśród zmotoryzowanej braci stanowimy już 40 procent. A to nie jest nasze ostatnie słowo - udział kobiet w ogólnej liczbie kierowców każdego roku rośnie mniej więcej o jeden procent. Wreszcie więc to, co gołym okiem widać na ulicach, potwierdziła statystyka. Bez rozgłosu i  nieśpiesznie, ale za to zdecydowanie, osiągnęłyśmy jak widać motoryzacyjny parytet. I  jesteśmy coraz bardziej samodzielne - same wybieramy samochody, kupujemy je coraz częściej za własne pieniądze, decydujemy o ubezpieczeniu i dbamy o przeglądy.

Styl jazdy

Ciągłe przytyki - kto jest lepszym, kto gorszym kierowcą - też doczekały się statystycznego usystematyzowania. Na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego styl jazdy obu płci przed trzema laty przebadał TNS Pentor. Wyniki tej kwerendy nie są bynajmniej zaskakujące.

Prowadzimy inaczej, a różnice w deklarowanych sposobach jazdy są odbiciem stereotypów. My jeździmy ostrożniej i bezpieczniej, czasem może zbyt niepewnie, faceci za to śmielej i dynamiczniej, czyli szybciej i  bardziej agresywnie, przez co nieustannie wikłają się w  kłopoty.

Są częściej poddawani policyjnym kontrolom i inkasują mandaty za przekroczenie limitów prędkości. Choć, Bogiem a prawdą, nam chyba w takich sytuacjach częściej udaje się być przez policjantów wyłącznie "pouczonymi". Ale faktem jest, że faceci nie obawiają się szybkiej jazdy. Pędzą jak szaleni, częściej wyprzedzają i używają klaksonów, by pogonić maruderów.

Uwielbiają też siadać innym "na ogonie". To nie czcza obserwacja, to też wyniki badań Pentora. Facet za kółkiem walczy o dominację - wyprzedza, trąbi, obrzuca epitetami, nieustannie udowadniając swoją siłę. Pokazuje, kto tu rządzi. Tak, tak, to testosteron. To dlatego demon szybkości, gdy utknie w  korku, w  którym prędkość spada do zera, jest zagubiony, stresuje się, poci i trąbi. Tymczasem my kobiety, prowadzące zazwyczaj spokojniej i mniej brawurowo, potrafimy wykorzystać chwilowy postój na poprawę makijażu czy telefoniczną pogawędkę z przyjaciółką. Czy facetom ktoś tego broni?

Upadek mitu

Według przywołanego badania ośrodka Pentor mężczyźni częściej przejmują się stanem technicznym swoich samochodów - kwestie te ma zawsze pod kontrolą co czwarty mężczyzna i tylko co siódma kobieta. Jednak nie przejmuj się tym "tylko". W życiu, jak zawsze, bywa różnie. Prowadząca warsztat blacharsko-mechaniczny w podwarszawskich Łomiankach Iwona Doliwa precyzuje: "Kobiety nie interesują się mechaniką, gdy są z partnerem, zdają się wtedy na jego wiedzę i opiekę. Wiadomo, taki mąż chce dla żony wszystkiego co najlepsze, najfantastyczniejsze i najbardziej bezpieczne, bo ona z dzieckiem jeździ. Ale jeśli panie są same, to bardzo chcą wszystkiego dopilnować, muszą wszystko wiedzieć, jakby mogły, toby sobie wręcz same wszyściuteńko naprawiły. A przecież jak oddają auto do warsztatu, to już powinny się zdać na fachowca, a  nie jak w  szkole być zawsze pilne".

Zdaniem pani Iwony kobiety są trudniejszymi klientkami, bo chcą być prymuskami. Mężczyźni mają za to większe zaufanie i spokojniejsze podejście. "Panowie zostawiają u mnie samochody jak dzieci, wiedzą, że będą w dobrych rękach, że ja się nimi dobrze zaopiekuję".

Umiejętności

Wiele pań kwalifikacjami dorównuje mężczyznom - to z  kolei zdanie policjanta, inspektora Marka Konkolewskiego z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. Potwierdzają je też dane Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w  Warszawie. Wynika z nich, że egzamin na prawo jazdy za pierwszym podejściem zdaje jedna trzecia kandydatów, bez względu na płeć. Troszkę inaczej statystyka ta wygląda w ujęciu ogólnopolskim.

Tu egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem zdaje co trzeci mężczyzna i co czwarta kobieta.

My za to zdecydowanie lepiej radzimy sobie z  egzaminem teoretycznym. Za pierwszym razem zdaje go 85 proc. kobiet i 76 proc. mężczyzn. I w tym przypadku zdecydowanie uzasadnione są określenia "aż" i  "tylko"! Cóż z  tego, że ponoć kobiety podczas kursu zwykle potrzebują 22 godzin jazdy, a mężczyźni 18.

Tak uzasadniał swój wyrok w  sprawie cen kursów na prawo jazdy pewien hiszpański sędzia, udowadniając, że kursy dla kobiet mogą być droższe. Na razie w Hiszpanii. Tamtejsze szkoły żądały od nich o 200 euro więcej. Organizacje konsumenckie ukarały je mandatami, które w obliczu wyroku sądu będą musiały jednak zwrócić.

Zdaniem sędziego szkoły nie łamią prawa, a  równe ceny dla obu płci byłyby nieekonomiczne.

Tymczasem z obserwacji socjologów i policji wynika, że na drodze jesteśmy nie tylko ostrożniejsze i potrafimy lepiej przewidywać sytuację, ale też przywiązujemy większą wagę do kondycji technicznej auta i bardziej dbamy o bezpieczeństwo innych. Czysty ideał! Czy mamy jakieś wady? Jedną, za to niestety widoczną.

Błędy

Te najbardziej popularne to nasze ciągłe problemy z parkowaniem. Stąd te zaśmiecające Internet szablonowe komentarze: "może zrobimy porównanie stłuczek na parkingach kobiety vs faceci? Bo liczba tych spowodowanych przez »pomyliłam gaz z hamulcem« albo »nie wiem, jak uderzyłam w tę latarnię, przecież trąbiłam« jest zatrważająca".

Wyobraź sobie, że faceci uważają, że te opowieści są śmieszne! Dzielą się też na forach takimi spostrzeżeniami : "jednej rzeczy nie możemy być pewni - co zrobi kobieta, która jedzie przed nami - są absolutnie nieprzewidywalne. Tylko to, że stosujemy zasadę ograniczonego zaufania, ratuje sytuację". A czy to źle, że zmuszamy ich do wykorzystywania kanonu bezpiecznej jazdy?

Skrucha

Błądzenie jest rzeczą ludzką, inna sprawa to uznać swoje potknięcie. Z  tym idzie nam troszkę gorzej. O badania tej materii pokusiła się jedna z  brytyjskich firm ubezpieczeniowych. Wyszło na to, że ponad trzy czwarte kobiet zrzuca odpowiedzialność za spowodowany wypadek na innych kierowców, pogodę, stan drogi czy nawet "nagłe wystąpienie usterki w  samochodzie". Brytyjczycy prowadzą nawet bazę najciekawszych babskich tłumaczeń.

Wśród nich znalazło się takie: "o 8.15 wyjechałam z posesji i uderzyłam w autobus. To nie moja wina, że tego dnia był spóźniony o kwadrans". Zanotuj, to może się przydać. Warto uczyć się od bardziej doświadczonych, a dobrze wiedzieć, że w Wielkiej Brytanii jest ponad milion osób, które mają 70 i więcej lat i legitymują się prawem jazdy. Żyje tam 191 posiadających prawo jazdy stulatków, a  najstarsza kobieta mająca ten dokument liczy sobie 107 lat!

Pomocy!

Gdy kobieta złapie gumę, najczęściej dzwoni po pomoc do swojego partnera. Robi tak blisko połowa z nas. Jednocześnie ponad jedna trzecia deklaruje, że nie potrzebuje niczyjej pomocy, i zmienia koło samodzielnie. To też plon badania, tym razem "Polki w samochodach", przeprowadzonego na zlecenie porównywarki ubezpieczeniowej rankomat.pl. Co ciekawe, co siódmy z  zapytanych mężczyzn odpowiedział, że w takiej sytuacji prosi o pomoc innych. Czy to przypadkiem nie obala mitu o kobiecie jako nieporadnym kierowcy?

Zostawmy to, jesteśmy w  końcu nadzwyczaj wyrozumiałe. Według tej samej analizy dziewięć na dziesięć zapytanych kobiet twierdzi, że ich partner jest dobrym lub bardzo dobrym kierowcą. Taką samą opinię na temat swoich partnerek ma o 20 proc. mniej mężczyzn. Co szesnasty z ankietowanych panów uważa, że ich partnerka jeździ "bardzo źle" lub "tragicznie", podczas gdy takiej odpowiedzi nie udzieliła żadna kobieta. Co za małostkowość. I gdzie tu tolerancja?

Mało tego, okazuje się, że co dziesiąty facet krzyczy i grozi, że wysiądzie, by wymusić zmianę stylu jazdy na kierującej kobiecie. Mięczaki! My robimy tak tylko niespełna dwukrotnie częściej. Bądźmy jednak sprawiedliwe. Bycie "kobietą za kółkiem" ma też dobre strony. Kierowcy płci przeciwnej są często dla nas bardzo uprzejmi - wpuszczają, ustępują i  co najważniejsze pomagają. I to wszystko za jeden uśmiech!

Profesjonalizm

Wiadomo, kierowcami zawodowymi najczęściej są mężczyźni. Co dwunasty z nich pracuje jako szofer. Ale i w tej dziedzinie depczemy im po piętach. Na każde 100 kobiet już trzy są zawodowymi kierowcami. Do końca 2009 r. w naszym kraju kobietom wydano ponad 13,5 tys. uprawnień do kierowania samochodami ciężarowymi i  autobusami.

Prowadzimy taksówki, autobusy miejskie, busy i regionalne PKS-y. Pracująca jako kierowca PKS Edyta Stanio z Jarosławia, która wcześniej przez 12 lat prowadziła zawodowo busy, cieszy się uznaniem nie tylko pasażerów, ale i kolegów po fachu.

Po raz pierwszy w historii Polski kobieta zdobyła też licencję żużlową. Dokonała tego szesnastoletnia wówczas Klaudia Szmaj, która będzie się ścigać na torze Falubaz w Zielonej Górze. Panie prowadzą nawet karetki pogotowia. Tylko w bazie na warszawskim Mokotowie ambulans prowadzą dwie kobiety. Nie szkodzi, że na ponad 250 mężczyzn, pierwsze koty za płoty.

A jeśli już pracują, to jest to też ich pasja. Mechanik samochodowy Iwona Doliwa opowiada o  kobiecie taksówkarce, która jeździ audi a8 z 1994 r. To komfortowe, całe aluminiowe cacko, w którym jakakolwiek zepsuta część jest horrendalnie droga. Pani "taryfiarz" jest pasjonatką, wie o swoim samochodzie wszystko, ma ogromną wiedzę i sama świetnie sobie radzi, nie jest więc łatwym klientem warsztatu.

Zawsze jednak, z każdą najdrobniejszą ryską na zderzaku, wraca do kobiety blacharza. Z  męskich napraw nigdy nie jest zadowolona. Pewnie nie dają jej porządzić!

Tekst pochodzi z książki Wydawnictwa Lingo "Samochód dla Pań. Krótki kurs motoryzacji dla każdej z nas"

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy