Reklama

Na przekór złym znakom!

Wiele lat temu on zgubił obrączkę w jeziorze, a to podobno zła wróżba. Wbrew przepowiedniom są razem do dziś!

Trudno nazwać ją kobietą domową. Rzadko kto, tak jak ona kocha kino, więc żadne filmowe święto nie może się bez niej obejść. I mimo że Grażyna Torbicka (52) nie wszystkie propozycje przyjmuje, jej kalendarz jest wypełniony na wiele miesięcy do przodu. Często wpada do domu tylko po to, by przepakować walizki.

Jej mąż, Adam Torbicki, jest także zajętym człowiekiem. Znakomity kardiolog, oprócz codziennej pracy w klinice, musi znajdować czas na liczne sympozja, konferencje, szkolenia...

Jak więc w takim pędzie ma się odnaleźć dwoje ludzi, w dodatku z dwóch bardzo różnych światów? W takich wypadkach małżeństwo rzadko ma szansę, by utrzymać się długo. Ale Grażyna Torbicka i pod tym względem jest obiektem zazdrości wielu koleżanek po fachu, które sukcesy zawodowe musiały okupić rozpadem związków. Jak ona to robi? - Można wspaniale żyć z tym samym człowiekiem przez wiele lat. Albo miłość jest, albo jej nie ma - stwierdza.

Ciągle zakochani

Reklama

Przyjemnie patrzeć na nią i jej męża, gdy pokazują się publicznie, bo nawet wtedy nie mogą powstrzymać się od okazywania sobie czułości. Zwłaszcza kiedy myślą, że nikt ich nie widzi, całują się i przytulają, jakby byli na pierwszej randce.

Poznali się wiele lat temu, gdy ona robiła kontrolne badania do prawa jazdy. On, jak to kardiolog, posłuchał jej serca i nim zdążył ochłonąć, gdy wyszła z gabinetu, zaraz znów ją zobaczył. Wróciła po kluczyki do samochodu, które zostawiła na jego biurku. - Od razu wiedziałam, że to ten, ale nie sądziłam, że jestem taka nieomylna - wyznała potem. Mieli o czym rozmawiać. Oboje, choć w różnym czasie, ukończyli liceum im. Batorego w Warszawie, a nawet mieli tę samą wychowawczynię! - Rozumiemy się w pół słowa. To mężczyzna na całe życie! - od początku mówiła o mężu pani Grażyna.

Za mężem do Włoch

Ma powody, żeby być z niego dumna. Jest nie tylko czarującym mężczyzną, ale też i mądrym człowiekiem, który w swoim zawodzie osiągnął wiele. Pani Grażyna nie ukrywa, że jest o męża zazdrosna.- To uczucie przyprawia mnie o cierpienie. Kiedy widzę, że jakaś pani zbyt długo rzuca mojemu mężowi przeciągłe spojrzenia, niepokoję się i od razu reaguję. Kiedy wyjechał na roczne stypendium do Włoch, pojechała za nim, ryzykując nawet to, że gdy wróci, jej miejsce w telewizji będzie zajęte. Także i dziś towarzyszy mu w zagranicznych podróżach i odwrotnie. A jeśli czasem mijają się w drzwiach, nie mijają się w życiu.

Perfekcyjna pani domu

- Podświadomie szukałam człowieka, który będzie mi dawał oparcie, jak mój tata. I który będzie miał swoje fascynacje, dla mnie trudno dostępne - wyznaje dziennikarka. Jest szczęśliwa, choć twierdzi, że nie ma gotowych recept na udane małżeństwo. Dla niej, kobiety ze Śląska, rodzina i dom są świętością. Choć zajęta, jest wzorową gospodynią. Nie zatrudnia pomocy domowej, a męża, który ma odpowiedzialną pracę, bo chroni życie ludzkie, już dawno zwolniła z większości przyziemnych obowiązków. - Niekiedy myślę: to błąd, bo zdarza się, że muszę wykonywać prace typowo męskie. Sięgam po młotek i gwoździe - śmieje się. Ale to nie jest problemem.

Radość codzienności

Nauczyła się cieszyć każdym drobiazgiem. Wyjazd na Mazury, spacer, rozmowa przy stole. - Dlatego, nawet gdy jestem zmęczona, robię kolację, nakrywam stół obrusem, zapalam świece - wylicza. Kiedy pani Grażyna wyjeżdża, mąż, jeśli jest w Warszawie, czekana nią na lotnisku - z czerwoną różą.

Nie są przesądni. Na szczęście. W pierwszym roku ich małżeństwa pan Adam zgubił swoją obrączkę we włoskim jeziorze Garda. Taki przypadek to podobno zła wróżba. - Wbrew przepowiedniom, dobrze nam to zrobiło. Obrączka to próba uczynienia z małżeństwa instytucji, a my mamy wrażenie, jakbyśmy stale byli kochankami - wyznaje pani Grażyna. I dziś, 30 lat po ślubie, ciągle trzymają się za ręce i patrzą sobie w oczy.

Wspólne pasje

Lubią podróże, więc choć na co dzień są zabiegani, pilnują, by chociaż dwa razy w roku znaleźć czas na wspólny dłuższy wypoczynek. Mąż zawsze sekunduje pani Grażynie. - Zawsze mówi mi to, co myśli i nic nie owija w bawełnę. Po prostu dobrze mi życzy. Jest fajnym widzem, wymagającym, na wysokim poziomie, na którego liczę. Dlatego czasem go pytam, czego, jako widz, chciałby się dowiedzieć o danym filmie czy aktorze. To pomaga mi w pracy - wyznaje dziennikarka.

Ciągle się czegoś od siebie uczą. Ona, zodiakalny Bliźniak, często nie potrafi zatrzymać się nad jakimś problemem dłużej. Kiedy już wydaje się jej, że wie, jak coś funkcjonuje, porzuca temat. A jej mąż, z natury dociekliwy, stara się zgłębić każdą rzecz do końca. Nauczył ją, że nie należy powtarzać tych samych błędów.

Tylko we dwójkę

Oboje kochają muzykę i - jak sami mówią - tysiąc różnych innych rzeczy. - Sama czasami zastanawiam się nad naszą relacją, bo przecież oboje z powodu swojej pracy poznajemy tak wiele osób. I jeszcze w dodatku nie mamy dzieci. Niektórzy twierdzą, że to dzieci scalają, ale my jesteśmy przykładem, że nie mając dzieci, można żyć szczęśliwie - mówi pani Grażyna. Choć bardzo pragnęła być matką, los akurat tego jej poskąpił. - Wierzę, że wydarza się w naszym życiu to, co jest zapisane w górze. Można bardziej lub mniej prowokować los, ale i tak nie mamy na to większego wpływu. Twierdzę, że to życie sprawdza mnie, a nie odwrotnie - powiedziała kiedyś. Jedno jest pewne: jej miłość wytrzyma każdą próbę.

MP

Rewia

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Torbicka | małżeństwa | miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy