Reklama

Skąd brać moc?

Odporność psychiczna. Kojarzymy ją z twardością charakteru, pewnością siebie, zdolnością do podnoszenia się z upadków. I wszyscy chcielibyśmy ją mieć. Skąd się bierze ta cecha, jak kształtować ją u dzieci i wzmacniać w sobie, mówi psycholog biznesu Anna Syrek-Kosowska, która uczy tego na swoich warsztatach.

Mam koleżankę, u której wszelkie trudności wzbudzają lęk i myśli w stylu "nie dam rady".

Anna Syrek-Kosowska: - To niewątpliwie przejawy niskiej odporności psychicznej. Tego typu osoby boją się najgorszego nawet w sytuacjach, w których inni nie widzą zagrożenia. Z reguły nie doceniają swojego potencjału, bo korzystają z niego w ograniczony sposób. I sporo tracą, bo zamiast walczyć o swoje, często zakładają z góry, że sprawa jest przegrana. Nieustająco mają też do siebie pretensje, że nie zrobili czegoś, co powinni, rozpamiętują więc porażki i na nich się koncentrują.

Reklama

Pewnie też wielu z nich, jak moja znajoma, uważa, że nic się z tym nie da zrobić, "bo taka się urodziła i już". Pechowe rozdanie genetyczne i... pozamiatane?

- Badania naukowe prowadzone przez dwa światowe autorytety w dziedzinie odporności psychicznej, Douga Strycharczyka i profesora Petera Clougha, dowodzą, że ten rodzaj odporności rzeczywiście jest cechą osobowości uwarunkowaną genetycznie. Ale jednocześnie należy do tzw. cech plastycznych, co oznacza, że może być zmieniana i rozwijana. Prawdą jest więc, że jedni dostają w prezencie od losu wysoką odporność, a inni niską, bo mają takie, a nie inne geny. Ale wiemy dziś, że ogromny wpływ na poziom odporności psychicznej mają też doświadczenia oraz środowisko. Mogą wiele zmienić w pierwotnym genetycznym rozdaniu.

To mi przypomina o dwóch siostrach, z którymi chodziłam do szkoły. W dzieciństwie z powodu śmierci rodziców zostały rozdzielone i każda trafiła do innej babci. Jedna z babć na każdą trudność reagowała słowami: "to przejściowe, poradzimy sobie", a druga: "Boże, co teraz będzie?!". Obie dziewczynki były inteligentne, a mimo to zupełnie inaczej idą przez życie. Pierwsza powtarza jak mantrę "dam radę", drugą wszystko "przerasta".

- W życiu często obserwuję takie sytuacje. Wydaje się niemożliwe, by rodzeństwo tak różniło się od siebie, a jednak to dość powszechne zjawisko. I nie tylko wtedy, gdy wychowywane jest w różnych domach. Czasem np. matka czy ojciec przy pierwszym dziecku są zagubieni, niedojrzali, niepewni siebie, zmagają się z brakiem pieniędzy czy pracy. I dziecko bezwiednie nasiąka ich poczuciem bezradności, lękami. A przy drugim ci sami rodzice są osadzeni życiowo, mają większe poczucie sprawczości, a przez to inaczej reagują już na trudności. I drugie dziecko, choć z podobnym co pierwsze zapisem genetycznym, może mieć przez to większą odporność psychiczną.

Znalazłam informację, że mogą na nią wpływać również hormony. To prawda?

- Tak. Dowiedziono na przykład, że im wyższy mamy poziom adrenaliny, tym więcej w nas wątpliwości - częściej bywamy niezdecydowani, a w konsekwencji mniej pewni siebie. Nie mamy na to wpływu - po prostu organizm prowadzi taką, a nie inną gospodarkę hormonalną. Ale dla osób, które tak jak ja zajmują się zawodowo wspieraniem ludzi w rozwoju ich potencjału, w tym zwiększaniem odporności psychicznej, kluczowe jest, że niezależnie od genetycznych czy hormonalnych uwarunkowań trening mentalny może odporność psychiczną w zauważalny sposób zwiększyć. Historie ludzi, z którymi pracuję, unaoczniły mi, że można ją wykształcić, nawet jeśli wyjściowo jest niska. Pamiętam uczestniczkę warsztatów, u której na początku pracy każda życiowa zmiana wywoływała lęk. Po serii psychologicznych konsultacji ta kobieta nie tylko zaczęła dostrzegać w zmianach nowe możliwości, ale i aktywnie do nich dążyć. Uwierzyła, że może wpływać na to, co się z nią wydarza. To duża zmiana.

Często wspomina pani o znaczeniu tego, że mamy poczucie wpływu na bieg zdarzeń lub go nam brak. Odporność psychiczna jakoś się z tym łączy?

- Ludzie, którzy przez lata badali zjawisko odporności psychicznej, odkryli, że ta cecha ma wiele składowych. Cztery najistotniejsze to: nasze podejście do wyzwań - to, czy jesteśmy skłonni widzieć w nich raczej szanse niż zagrożenia, nasze zaangażowanie w to, co robimy, pewność siebie i właśnie poczucie wpływu, czyli kontroli nad życiem.

Przyjrzyjmy się tym "składowym" w konkretnej sytuacji. Powiedzmy, że ktoś traci pracę. Co pomyśli i zrobi osoba odporna psychicznie?

- Pomimo dyskomfortu wywołanego komplikacjami czy niepokojem, który jest naturalny, szybko potraktuje zaistniałe okoliczności jako szansę na coś nowego, niewykluczone, że lepszego.

Jako szansę?! Utrata pracy to porażka, problem, stres, presja.

- Tak zdefiniowałaby tę sytuację osoba o niskim poziomie odporności. Będą u niej dominować pesymizm i pełne lęku wyobrażenia. Mogą pojawić się myśli w stylu: "pewnie jestem słabym pracownikiem, skoro mnie zwolniono", "musiałam to czymś sprowokować" itp. Ktoś taki będzie miał skłonność do fiksowania się na przeszłości i rozpamiętywaniu swoich prawdziwych czy rzekomych błędów, co podkopuje szanse na wyjście z trudnej sytuacji. Bo zamiast koncentrować się na tym, gdzie i jak ta osoba mogłaby się postarać o nową pracę, będzie tracić energię na zamartwianie się.

Ktoś z wysoką odpornością psychiczną w takiej sytuacji w ogóle się nie martwi? Trudno mi w to uwierzyć.

- Pamiętam menedżera, z którym od jakiegoś czasu pracowałam nad jego odpornością. Gdy dowiedział się, że zlikwidowano jego stanowisko, zadzwonił i powiedział: "Czuję, że to szansa na rozwój. Rośnie we mnie energia na myśl, że zacznę coś nowego. Poszukam pracy, w której będę mógł się wykazać wszystkim, czego się ostatnio nauczyłem".

Może chciał się przed panią popisać?

- Nie sądzę. Dobrze sobie radzi na rynku pracy. Ludzie odporni psychicznie nawet zmiany, których nie planowali, potrafią uznać za okazje, by się wykazać kompetencjami, siłą, kreatywnością. Również wtedy, gdy wiedzą, że nowa sytuacja będzie od nich wymagać mobilizacji. Bo oni lubią się mobilizować. To ich napędza do działania, daje satysfakcję. Próbują, sprawdzają, co jest możliwe, testują rzeczywistość z dużą determinacją, więc co którąś próbę kończą sukcesem, wzrasta ich wiara w siebie i przekonanie, że mają realny wpływ na to, co się wydarza.

Odporność psychiczna to samonapędzający się mechanizm? Kiedy myślę "dam radę", częściej daję radę i moja siła psychiczna rośnie?

- Tak. Ciekawe, że ci, którzy myślą "dam radę", nie zawsze mają łatwiej niż inni. Im też nie wychodzi, mylą się, mają pecha. Ale różnią się od innych tym, że gdy nie wychodzi im raz, drugi, mówią: to nie koniec świata, spróbuję trzeci i czwarty. Taka postawa sprawia, że zwiększa się prawdopodobieństwo wygranej.

Osoby z wysoką odpornością psychiczną nie mają sobie niczego do zarzucenia? Nie rozpamiętują błędów?

- Myślą o nich, ale się na nich nie koncentrują. Analizują przeszłość, by wyciągnąć wnioski i iść do przodu. Zamiast czuć wyrzuty "jestem do niczego!", zadają sobie pytanie "czego uczy mnie to doświadczenie?". Kiedy coś idzie nie tak, skupiają się na tym, jak możliwie szybko podnieść się z upadku. Umiejętność szybkiego dochodzenia do siebie po porażce, traumie to też ważna składowa odporności psychicznej. Psycholodzy nazwali tę zdolność "rezyliencją" (od angielskiego słowa "prężność" - przyp. red.). Znamy osoby, które po straszliwych traumach potrafiły nie tylko się podnieść, ale i wykorzystać swoje doświadczenia do tego, by wynikło z nich coś dla innych.

- Dla mnie imponującym przykładem jest Ewa Błaszczyk. Poruszyła niebo i ziemię, by pomóc córce w śpiączce, ale stworzyła też klinikę Budzik, która wspiera ludzi zmagających się z podobną tragedią. Wspaniała jest też historia Jana Meli, najmłodszego zdobywcy obu biegunów. Dokonał tego, pomimo że amputowano mu nogę i rękę. Te przykłady dowodzą, że nawet w najbardziej dramatycznych okolicznościach można coś zrobić. Czasem "coś" to może być naprawdę dużo. Ludzie, którzy mocno angażują się w to, co robią, nie tylko zaskakują siebie i innych osiągnięciami, ale zwiększają też swoją siłę psychiczną i odporność.

Jak zaangażowanie przekłada się na odporność psychiczną? To dla mnie nieoczywiste.

- Wyzwala wytrwałość. Ktoś mocno zaangażowany, nawet jeśli odniesie kilka porażek, nie odpuści. Będzie się podnosił i kontynuował swoje dzieło, dlatego że przez intensywne zaangażowanie związał się z nim emocjonalnie. Pragnienie osiągnięcia celu sprawi, że wzrośnie jego upór, ale też samokontrola i dyscyplina. Takie osoby żyją zgodnie z zasadą: "nieważne, że siedem razy upadłem, ważne, że osiem razy wstałem". Bo mają po co wstawać.

Przekonała mnie pani, że nad odpornością psychiczną warto pracować. Od czego zacząć?

- Najpierw musi być decyzja, że chcę coś zmienić. I gotowość podjęcia konsekwentnego treningu, który ma do tej zmiany doprowadzić. Gdy wmawialiśmy sobie latami, że niewiele od nas zależy, bo "jesteśmy beznadziejni", zmiana przekonań będzie wymagała czasu. Jeśli ktoś chciałby podejść do sprawy kompleksowo, zachęcałabym do zbadania poziomu odporności psychicznej profesjonalnym testem MTQ48, najlepiej pod okiem psychologa, który zajmuje się tymi zagadnieniami. To nam dostarczy informacji, nad czym powinniśmy popracować, bo u jednej osoby więcej da rozwijanie poczucia wpływu, a u innej zmiana podejścia do wyzwań czy podniesienie poziomu pewności siebie. Nad każdą z tych cech pracuje się innymi technikami. Dlatego optymalny byłby udział w warsztacie czy konsultacje ze specjalistą, który przez jakiś czas czuwałby nad zmianą nawyków - jak trener sportowy wyznaczał cele i weryfikował efekty. Trening odporności psychicznej wywodzi się z psychologii sportu, więc to porównanie nie jest przypadkowe.

A jeśli ktoś chciałby ją podnosić we własnym zakresie?

- Doug Strycharczyk i Peter Clough w swojej książce "Odporność psychiczna" opisali wiele przydatnych technik. Dla kogoś, kto nie docenia sprawczości, przydatna może być cytowana tam praktyka "trzech wartościowych rzeczy". O co chodzi? Zakładamy zeszyt i co wieczór wypisujemy trzy rzeczy, które zrobiliśmy dobrze każdego dnia. Proszę mi wierzyć, są ludzie, którzy tak koncentrują się na błędach, że prowadzenie takich notatek jest dla nich odkryciem własnej sprawczości. Ktoś, kto każdego dnia dostarcza sobie dowodów, że zrobił coś dobrze, już tak łatwo nie powie"jestem do niczego".

Dla mnie ciekawe w tej książce były też ćwiczenia związane z przekształcaniem negatywnych przekonań. Autorzy zachęcają, by myśli typu "znów mi nie wyszło, nie wiem, co robić" zastępować nowymi strukturami: "stało się to, co się stało, ale przecież wciąż mogę...". Słowa same kierują wtedy naszą uwagę ku przyszłości, szukaniu rozwiązań, koncentrowaniu się na możliwościach, nie na stratach.

- Wielu osobom, z którymi pracuję, pomogło też prowadzenie "Dziennika samoobserwacji". Polega to na zapisywaniu przez tydzień sytuacji, w których doświadczamy silnego stresu towarzyszących mu reakcji: od fizjologicznych typu suchość w ustach, ból głowy, przez emocjonalne - lęk, niepokój, wycofanie, po myśli, które przychodziły w trudnych sytuacjach do głowy. W ten sposób sporo osób odkrywa, że ich zautomatyzowanym "sposobem na stres" jest np. myśl "nie poradzę sobie z tym" i unikanie wyzwań albo przeklinanie i snucie czarnych scenariuszy. Kiedy wykryjemy nasz schemat, łatwiej będzie go nam zmienić.

A jak jest z kształtowaniem odporności psychicznej u dzieci? Staną się silniejsze, gdy będziemy je chronić przed trudnymi doświadczeniami, czy jeśli będą miały pod górkę?

- Na pewno warto okazywać dziecku dużo serdeczności i zainteresowania, szczególnie w sytuacjach niepowodzenia. Ale nie należy tego mylić z nadopiekuńczością, wyręczaniem czy chronieniem dziecka przed niepowodzeniami. Nie powinniśmy odrabiać za nie zadań, nawet jeśli wydają nam się trudne. Dość powszechny dziś styl wychowania, który polega na zapewnianiu dzieciom wszystkiego i usuwaniu z ich drogi przeszkód, nie wyrabia ani odporności psychicznej, ani samodzielności. Niezależnie od predyspozycji genetycznych dzieci pewna liczba wyzwań i trudności wspiera u nich rozwój odporności psychicznej. Niepowodzenia też są ważną lekcją, że np. czasem, by coś osiągnąć, trzeba podjąć drugą, piątą i dziesiątą próbę. Ucząc się od małego samodzielnego rozwiązywania problemów, dzieci odkrywają też i rozwijają swoją siłę. Ważne jednak, by te zagadnienia i wyzwania ich nie przerastały, a stres nie był przewlekły, bo wtedy efekt może być odwrotny do zamierzonego.

Warto stawiać na sport?

- Jak najbardziej. Ze swojej natury zapewnia wyzwania, uczy zaangażowania. Jest nie tylko treningiem mięśni, ale sumienności i wytrwałości w docieraniu do celu. Takie doświadczenia budują w dzieciach pewność siebie, z którą idą potem przez życie. Niezależnie, czy jest ono usłane różami, czy problemami, lepiej sobie radzą. Warto jednak szukać trenerów, którzy potrafią dopasować stopień wysiłku do możliwości dzieci. Nadmierne obciążenia, zamiast hartować psychikę, mogą ją osłabiać. Podobnie jak zbyt duża presja i wygórowane oczekiwania rodziców co do osiągnięć sportowych dzieci - zwłaszcza jeśli nie mają do dyscypliny zamiłowania czy talentu. Zalecam tu umiar i uważność.

Cały czas rozmawiamy o odporności psychicznej jak o przedmiocie pożądania. Zapewnia więcej sukcesów, satysfakcji z życia. Czy ma ciemną stronę?

- Może mieć, jeśli źle ją pojmujemy i doprowadzimy do skrajności. Niektórzy menedżerowie mylą np. odporność psychiczną z braniem na siebie niewiarygodnych obciążeń. Pozytywne "dam radę" zamienia się u nich w "muszę sobie ze wszystkim poradzić!". Potrafią pracować po 13 godzin dziennie i wymagają tego od innych. Stają się aroganccy, nie cenią w ludziach innych wartości niż twardość i wytrzymałość. A warto pamiętać, że na drugim końcu skali mierzącej odporność psychiczną jest wysoka wrażliwość. Ludzie nią obdarzeni często słabiej radzą sobie z trudnymi sytuacjami, ale są za to kreatywni, pomysłowi, dostrzegają detale, które innym umykają. I to też jest wartość potrzebna w życiu, w firmach i w społeczeństwie. Rozwijanie odporności psychicznej ma służyć nie temu, byśmy się eksploatowali do granic, ale byśmy poznali swoje prawdziwe możliwości, bo często ich nie doceniamy albo nie dostrzegamy. I lepiej radzili sobie z trudnościami, które są nieodłączną częścią życia. Doug Strycharczyk napisał w swojej książce: "Życie jest jak gra w golfa. Dobry golfista gra tam, gdzie leży piłka, nie tam, gdzie chciałby, żeby leżała". Warto wiedzieć, gdzie leży piłka.

Anna Jasińska

TWÓJ STYL 10/2017

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy