Reklama

Tak dobrze mieć sąsiada

W jednym stali domu. Ona na górze, on na dole. Ona nie wadzi nikomu. On najdziksze wymyśla swawole. Hałasuje nocami. Karmi gołębie na swoim parapecie. Na balkonie rozpala grill. Źle parkuje auto. Wolnoć, Tomku, w swoim domku? Mediator radzi, jak poprowadzić negocjacje z uciążliwym sąsiadem. Skutecznie i szybko.

Jolanta po raz trzeci w tym miesiącu wjechała na podwórko i... wyjechała. Bo sąsiad znowu zaparkował samochód na dwóch miejscach: swoim i tym, na którym zawsze staje Jolanta. A przecież wszyscy mieszkańcy wiedzą, że stanowisko pod parkanem należy do niej, małżeństwo z parteru parkuje pod oknami sklepu, a pan spod numeru 10 pod drzewem. To niepisana umowa, której sąsiedzi do tej pory się trzymali. Jako zawodowy mediator uważam, że prawie każdy konflikt da się rozwiązać. Co można zrobić?

Przepis na zgodę

Rozmawiać. Zaprojektować "proces negocjacyjny" z sąsiadem, tak jak robią to profesjonaliści prowadzący rokowania pokojowe między dwoma wrogimi państwami. Oto instrukcja krok po kroku. Historia Jolanty jest tu tylko przykładem, równie dobrze możesz w ten sposób rozwiązać spór dotyczący zakłócania ciszy nocnej czy drzewa z działki sąsiada, z którego liście spadają na Twoją rabatę z kwiatami i ziołami.

Krok 1
Określ: co właściwie jest problemem w tej sytuacji? Jola wykrzyknęła: "To proste! Sąsiad źle parkuje!". Jednak skupienie się na winie sąsiada może prowadzić do impasu: słownych przepychanek, powoływania się na fakty, które nie mają związku z konfliktem ("Jeździłem samochodem, kiedy pani nosiła jeszcze tornister!", "A ja prowadzę bez żadnej stłuczki, pan natomiast rozbił dwa auta!). Lepiej opisać sprawę tak: "Problem polega na tym, że czasem - gdy miejsce pod parkanem jest częściowo zajęte - nie jestem w stanie postawić auta na podwórku". To pozwala skoncentrować się na faktach. I daje możliwość nawiązania dialogu.

Reklama

Krok 2
Porozmawiaj. - Ale jak w ogóle zacząć, żeby sąsiad chciał mnie wysłuchać? - zapytała Jolanta. Proponuję zbudować wcześniej emocjonalny most. Pokazać sąsiadowi, że wiele nas łączy i niejednokrotnie udawało nam się zrobić coś razem. Można zacząć tak: "Dzień dobry, nie wiem, czy mnie pan pamięta. Nasze córeczki chodzą do tej samej szkoły, widzieliśmy się na aukcji świątecznej, na której dziewczynki sprzedawały ciastka i bombki własnej roboty... Wie pan, parkujemy obok siebie i...".

Można też delikatnie przypomnieć, że wszyscy mieszkańcy kamienicy sprawdzili się już jako wspólnota (sąsiad też!). Na przykład: "Pamięta pan, jak dwa lata temu administracja nie chciała wywiązać się z obietnicy i zbudować na skwerku placu zabaw dla naszych dzieci? Przypominam sobie, jak wspaniale pan wtedy prowadził rozmowy z prezesem i udało się! Myślę, że również teraz znajdziemy jakieś rozwiązanie". Opisując sytuację na podwórku, mów o sobie: "Mam kłopot. Mój samochód się nie mieści, bywa, że nie jestem w stanie zaparkować", a nie: "Nie ma pan wyobraźni, parkuje auto bezmyślnie i idzie sobie do domu, a ja potem kręcę się po okolicy, szukając wolnego miejsca".

Krok 3
Dowiedz się, jak sytuacja wygląda z punktu widzenia sąsiada. "Jak pan sądzi, czemu tak się dzieje?", można zapytać. - A jeśli on powie, że nie ma z tym problemu i parkuje prawidłowo? - denerwowała się JolantaTak może być. Nie podejmujemy dyskusji, nie odbijamy piłeczki, nie udowadniamy, że to jego auto zawsze jest postawione krzywo itd.

Dobrze zrobi prośba: "Co pan by zrobił, gdyby był mną?". Zachęcamy sąsiada do zmiany perspektywy. Można nawet zaproponować eksperyment i postawić (za zgodą sąsiada) auto dokładnie tak, jak on to robi, skosem przez dwa wolne miejsca. Czy rozmówcy uda się teraz postawić swój samochód obok naszego? Może się okazać, że po kwadransie bezskutecznych prób zasapany sąsiad zrozumie, z czym mamy problem.

Krok 4
Zaproponuj rozwiązania. Wymyśl ich co najmniej kilka i poproś sąsiada, by zrobił to samo. Razem wybierzcie to najbardziej wam pasujące. Jola wymyśliła takie możliwości: rysuje farbą na asfalcie linię, a sąsiad parkuje tak, by koniec lusterka bocznego nie wystawał poza nią. Zamieniają się z sąsiadem miejscami: on ma większe auto, i pod parkanem będzie mu wygodniej stanąć. Razem z sąsiadem rozglądają się po podwórku, sprawdzają, ile samochodów codziennie tu staje i czy starcza miejsca dla wszystkich. Być może w ciągu ostatnich miesięcy przybyło aut i stąd tłok? W takim wypadku - w porozumieniu z innymi mieszkańcami - warto spróbować ustanowić regulamin parkowania: na jedno mieszkanie w kamienicy przypada jedno stanowisko na podwórku. Im więcej opcji, tym łatwiej o decyzję.

Krok 5
Znajdź sędziego. Bywa - choć naprawdę rzadko - że dwie strony sporu nie są w stanie wybrać żadnego z przedstawianych rozwiązań. Lub jedna osoba wciąż jest niechętna rozmowom: "To pani ma kłopot i niech sobie pani z nim radzi, zamiast zawracać mi głowę". W takim wypadku można sięgnąć po opinię arbitra - jak wtedy, gdy piłkarze na boisku nie są pewni, czy gol padł z pozycji spalonej. Ale uwaga! Podobnie jak na murawie, tak i w tym wypadku rozstrzygnięcie sporu przez arbitra niekoniecznie będzie korzystne dla nas.

Kto może być takim sędzią? Inni sąsiedzi. Wspólnota mieszkaniowa. Administracja (np. w sporze o ciszę nocną). Jeśli chodzi o miejsce w garażu podziemnym, warto zajrzeć do umowy kupna mieszkania. Sprawdzić, jakiej szerokości i długości jest stanowisko. Czy sąsiad stawia samochód na swoim? Pokazać i wrócić do etapu rozmów. Powtarzać: "Wierzę, że wspólnie znajdziemy najlepsze rozwiązanie".

Krok 6
Doceń dobrą wolę drugiej strony. Zarówno chęć rozmawiania (a przecież nikt nie lubi komplikacji), jak i każdą, nawet najmniejszą zmianę na korzyść, gest uczyniony przez sąsiada w Twoją stronę. Nie myśl: "No, nareszcie stanął jak należy. Od początku tak powinien robić, a nie awanturować się i wymądrzać". Gdy drugiego dnia po rozmowie z sąsiadem Jolanta zaparkowała samochód na podwórku, bo sąsiednie auto stało w odpowiedniej odległości, napisała na kartce: "Dziękuję", i umieściła wiadomość za wycieraczką.

Krok 7
Dbaj na co dzień o dobre relacje z mieszkańcami. Przynieś błędnie zaadresowany list, który znalazłaś rano w swojej skrzynce. Pójdź pożyczyć szklankę cukru. Mów "dzień dobry" ze szczerym uśmiechem. To naprawdę procentuje, gdy pojawia się jakiś spór. Wtedy łatwiej jest pójść i poprosić: "Janku, mógłbyś stawiać swoje piękne auto trochę dalej od parkanu? Nie mieszczę się. A jak tam Alinka, skończyła ząbkować?", niż zaczynać poważne "negocjacje". Jeśli sąsiedzi są dobrymi znajomymi, najczęściej nie ma spraw, których nie potrafiliby rozwiązać. Skutecznie i pokojowo.

Alicja Krata
mediator, coach relacji i trener w Fundacji MEDIARE: Dialog - Mediacja - Prawo

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy