Reklama

Młoda mama kontra reszta świata

Bycie młodą mamą to najtrudniejsze zadanie, z jakim przyszło mi się zmierzyć, nie wiem czy kiedykolwiek w pełni mu podołam....

Bycie młodą mamą to najtrudniejsze zadanie, z jakim przyszło mi się zmierzyć, nie wiem czy kiedykolwiek w pełni mu podołam....

Poznałam mojego obecnego męża mając 15 lat. Moi rodzice się rozeszli , ja zamieszkałam z mama która kompletnie nie potrafiła sobie ze mną pordzić, więc robiłam co chciałam. Na początku było super. Starszy o 3 lata chłopak zakochany tak strasznie że nie opuszczał mnie prawie na krok. Wtedy wydawało mi się że to dobrze. Prawdziwy mężczyzna- myslałam- troszczy się o swoją ukochaną:) Ale kiedy zaczął się rok szkolny ta troska o mnie zaczęła mnie trochę frustrować. " Puść bita jak wyjdzisz z domu, jak wsiądziesz i wysiądziesz z tramwaju, jak wejdziesz do szkoły, na każdej przerwie, jak wyjdziesz ze szkoły to ja będę czekał". To nic , myślałam, martwi się o mnie. Później zaczął być strasznie zazdrosny a gdy tylko zobaczył jak witałam sie serdecznie z jakimś kolegą lub przyeczytał jakiegoś sms-a cóż...dostawałam w pysk. To moja wina. Zasłużyłam. W końcu tata też bił mamę. To wszystko moja wina. Tak minął cały rok, potem drugi. Gdy poszłam do Liceum zaczęłam kręcić żeby móc się z kolegami i koleżankami trochę widywać. Kłamałąm że idę na siatkówkę, na koreptycje z majcy . W końcu mnie przyłapał i znowu dostałam bęcki. Ale nikt nie zauważył ( albo nie chciał zauważyć) że jest coś nie tak. Gdy skończyłam 18 lat Daniel poszedł do wojska. Chciałam z nim wtedy zerwać. Kiedy wyszedł na przepustkę po przysiędze kochalimy się , miał być to taki pożegnalny seks. Wtedy właśnie zaszłam w ciążę. Mój świat się zawalił. 2 klasa liceum , 18 lat, rodzice mnie zabiją co ja zrobię?? Na szczęście nasi rodzice przyjeli to w miarę spokojnie. Szkołę udało mi się skończyć bez większych problemów, z całkiem niezłym świadectwem, ale maturę odłożyłam na rok następny. I w tym miejscu chciałabym podziękować dwóm kobietom, dzięki którym zdałam maturę p. Błądek i p. Kijorze, które są nie tylko wspaniałymi pedagogami, nauczycielami ale i ludźmi. Nie tylko potrafią świetnie uczyć swoich przedmiotów, ale też przez cały czas mnie wspierały, i jako jedyne w moim otoczeniu zauważyły że coś się dzieje i doradzały mi jak dalej postąpić. Ciążę przeszłam spokojnie , poród był ciężki nie tylko jeśli chodzi o ból ale i o personel szpitala w którym rodziłam. Zapłaciliśmy 300 zł za poród rodzinny po czym nie wpuszczono mojego męża na salę, a mnie zwyzywano od gówniar, usłyszałam wręcz że po co ja się pcham do porodu jak ja przeć nie umiem, i jeśli uduszę dziecko to będzie to moja wina. Gdy wkońcu Oskarek wyszedł na świat lekarze zabrali mi go i usłyszałam tylko : dostaniesz go rano. Nie wiedziałam nic. W jakim jest stanie, ile waży ile ma centymetrów, czy jest zdrowy , nic... rano wezwała mnie pani pediatra która odbierała poród, powiedziała że Oskarek jest przyduszony z mojej winy bo ja nie chciałam go urodzić, nie chciałam mu pomóc, i żebym miała świadomość ze przeze mnie bedzie 3 dni leżał w inkubatorku. Poryczałam się. Nie wytrzymałąm. na szczęscie po 4 dniach puścili nas do domu. Na dowidzenia porozmawiałam sobie z ordynatorem odzdziału noworodków, całkiem fajnym lekarzem, który usłyszawszy moje przeżycia zrobił się czerwony ze złości i zapewnił mnie, że załatwi to z panią doktor.

Reklama

Pierwsze dni z maleństwem w domu były cudowne. Wykluczając kłotnie z Danielem i jego świetną mamą która prubowała mną żądzić, a gdy jej to nie wychodziło dostawałą ataku furii albo astmy.  Daniel się uspokoił. Czasem się jeszcze poszarpaliśmy ale już nie bił tak jak kiedyś. Po 6 tygodniach poszłam do ginekologa. Lekarz powiedział że wszystko jest ok i możemy znowu współżyć. Używaliśmy prezerwatyw, bo nie chciałam łykać tabletek zwłaszcza że karmiłam piersią. Kiedy spóźniała mi się miesiączka poszłam do ginekologa. Zrobiłam u niego test - wyszedł negatywny, zbadał mnie i zapewnił że nie jestem w ciąży. Dał mi jakieś tabletki na wywołanie miesiączki. Jak grzeczna pacjentka zażyłąm tak jak kazał. Nadrugi dzień zaczełam plamić. Ucieszyłam się że to miesiączka. Byłam sama z Oskarkiem ( miał wtedy 5 miesięcy) kiedy dostałam strasznych boleści. Kiedy wstałam zauważyłąm że leci ze mnie pełno krwi. Chwyciłam telefon rozebrałam się i wpadłam do wanny. Zadzwoniłam do Daniela zwijając się z bólu i jednocześnie prubując uspokoić przerażonego Oskarka. Daniel zerwał się z pracy, po drodze zgarnął swj siotrę żeby została z Oskariem jak bedziemy jechać do szpitala. Niestety było za późno. Z mojego ciała wyleciało całe łożysko z maleńkim płodem, moim dzieciątkiem o którego istnieniu nawet nie wiedziałam, w środku. Powstrzymałam się od płaczu. Daniel zabrał mnie do szpitala. Tam skwitowano mnie tylko w taki sposób że mogłabym się wziąść za naukę a nie za rodzenie dzieci. Na drugi dzień miałam łyżeczkowanie. 2 dni później byłam już w domu. Nikt nie zapytał jak się czuję. Wszyscy w okół udawali że nie ma tematu. Dziś mam 22 lata mam 2 dzieci (rok po poronieniu zaszałam w ciążę i w grudniu 2009 urodziła 2 synka Kubusia) , ale nigdy nie zapomnę tego co wtedy przeżyłam. Nie wybaczę lekarzowi że popełnił taki błąd i nie rozpoznał ciąży, a sobie, że nie uważaliśmy bardziej, że nie sprawdzaliśmy każdej prezerwatywy czy nie ma jakiegos uszkodzenia. Nie wybaczę sobie że nie poszłam do innego lekarza potwierdzić diagnozę. Może wtedy moje dzieciątko by żyło.  Z Danielem układa nam się różnie , ale udało nam się dogadać, nie sprawdza mnie, nie kontroluje, ja jego też nie. Ufamy sobie ale ciągle pracujemy nad naszym małżeństwem. Daniel pracuje jako kucharz i całymi dniami go nie ma w domu, na mojej głowie została opieka nad chłopakami (starszy chodzi obecnie do przedszkola, młodszy ma astmę wczesnodziecięcą i narazie czuje się spokojniejsza gdy jest ze mną w domu) i zajmowanie się domem. Nie jest łatwo zwłaszcza że chłopaki strasznie się biją i mam nieraz momenty załamania. Ale wtedy Daniel mnie wspiera i gdy ma wolne zabiera gdzieś dzieci żebym mogła oddychnąć. Oprócz tego zaczynam szkołę policealną 2 letnią na technika administracji. mam nadzieję że pozwoli mi to znaleść lepszą prace w przyszłości. Jesli mi się uda to kto wie?? Może postaramy się o córeczkę??  Ale to za jakiś czas. Narazie skupiam się na wychowywaniu moich synków i uzupełnieniu mojego wykształcenia. Co będzie dalej? Tego nie wie nikt....

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama