Reklama

Mocy przybywaj!

Otwarta na oścież szafa, kwaśna mina jej wlaścicielki i rozpacz w łamiącym się głosie: "nie mam się w co ubrać".

Otwarta na oścież szafa, kwaśna mina jej wlaścicielki i rozpacz w łamiącym się głosie: "nie mam się w co ubrać".

> Otwarta na ościez szafa, kwaśna mina jej właścicielki i rozpacz w łamiącym się głosie: "nie mam się w co ubrać".
>
>
> Otwarta na oścież szafa, kwaśna mina jej właścicielki i rozpacz w łamiącym się głosie: „nie mam się w co ubrać”. Śmiem twierdzić, że z powyższą scenką identyfikuje się niejdena kobieta. Nie będę oszukiwać, że ja swą obecność w niej potwierdzam z ręką na sercu. Taka moja natura kobieca, że czasem mam potrzebę chwili użalania się nad swym modowym lookiem, że … szafa pusta, że … nie mam co na siebie włożyć … Narzekanie jednak jest jednak jak czkawka, pojawia się nie wiadomo kiedy, nie wiadomo skąd, równie szybko, jak się pojawia, mija. A potem sama przed sobą przyznać muszę, że szafa wcale nie jest taka pusta. Jest pełna modowych skarbów. A narzekanie wiąże się nie z kwestią „pełności” szafy, a raczej z przejściową niemocą, brakiem „mocy twórczej”.
>
>
>
> Moda w moim rozumieniu to pewien rodzaj sztuki, wyczucia smaku i przedstawianie innym swojego stylu, osobowości lub nawet nastroju. Kreujemy swój wizerunek co dnia i nieważne, czy jest to nasze świadome działanie, czy też nie (zdarzają się wszak przypadki, którym wszystko jedno, co mają na grzbiecie). Chcąc, nie chcąc, moda – codzienny look wiele mówi o naszym stosunku do kreowanych przez projektantów trendów, wskazuje na zainteresowanie nimi lub jego brak. Ujawnia sposób postrzegania rzeczywistości. Obnaża przynależność do subkultur, klas czy też warstw społecznych. Nietrudno znaleźć prawdę w powiedzeniu „jak cie widzą, tak cię piszą”.
>
>
>
> We wspomnianej wcześniej „mocy twórczej” – uważam tkwi tajemnica i kwintesencja mody! Nie każdy może pozwolić sobie na markowe ubrania znanych projektantów mody, czy też garnitury szyte na miarę, ale …
>
>
>
> Moje dzieciństwo przypadło na dość szare (w Polsce) lata 80-te. Trzeba było wykazać się nie lada pomysłowością, aby zrobić – uszyć coś z niczego. Rynek nie oferował dobrych jakościowo materiałów, a i na kolory, można było odnieść wrażenie, istnieje reglamentacja. Do dziś pamiętam jednak moją bluzę w kolorze wypłowiałej zieleni, którą mama „ożywiła” przyozdabiając ją aplikacją. Aplikacja wycięta z pościeli, przedstawiała drzewo na tle tęczy. Na drzewie zaś mieniły się owoce w postaci różnobarwnych migocących cekinków. Byłam bardzo dumna, że się wyróżniam. To wtedy właśnie zrozumiałam, na czym polega moda. Polega ona na chęci wyróżnienia się z tłumu, odróżnienia od innych, przemyceniu do ubioru swego „ja”, nadaniu ubraniom, dodatkom duszy, cząstki siebie. Tak rozumiem modę. Rozumiem, że jest to chęć tchnięcia ducha, ożywienia przedmiotów użytkowych, w tym przypadku ubrań. Chęć przeciwdziałania nudzie i jednakowości, nijakości. Żywię głęboką nadzieję, że czasy wszechobecnej szarzyzny mamy już za sobą. Potwierdzeniem tego wydaje się być ulica. Mamy kryzys, który niepodważalnie kojarzy się ze stagnacją, niepokojem, w skrajnych przypadkach biedą. A tymczasem ulica coraz częściej i intensywniej tryska kolorami. Bardzo mnie to cieszy. Wokół panoszą się trendy na soczyste barwy, a mój strach przed powrotem siermiężnych czasów jakby maleje. Cieszy mnie kolor rozumiany dosłownie i w przenośni. Rozumiany dosłownie – wiadomo. Mówiąc o kolorze w przenośni, mam na myśli „moc twórczą”.
>
>
>
> Owa moc twórcza, czyli śledzenie trendów, czerpanie z prac wielkich projektantów, ale nie ślepe naśladownictwo. Najważniejsze, by wyłuskać, z tego co oferuje świat mody, małą perełkę. Coś, z czym można się identyfikować. Bycie modnym to przecież ubranym przez duże U, ale w żadnym przypadku bycie przebranym. Nie można wymagać, by każdy wziął do ręki igłę, nitkę i szył, ale byłoby wspaniale, by choć trochę kombinował zestawiał, dał się ponosić fantazji ...
>
>
>
> Dla jednych moda to głównie wyroby odzieżowe dla innych dzieła sztuki użytkowej. Ja zaliczam się chyba do tej drugiej grupy. Myślę tak, ponieważ przede wszystkim stawiam na jakość, nie ilość, a mimo tego moja szafa pęka w szwach. Nawet jeśli coś mnie zachwyci bez reszty, sprawdzam metkę. Nie, nie chodzi o markę ;) chodzi o skład materiału, Z jakich włókien się składa, jaka jest jakość ściegu, wykroju, czy jest poszewka. Lubię rzeczy stylowe, ujawniające kunszt krawiecki, jakościowo dobre, bo wystarczają na dłużej. Może nawet ktoś je po mnie kiedyś odziedziczy? Będzie je traktował jak małe dzieła sztuki. Tak, jak ja traktuję ubrania, dodatki, które mam od mojej mamy, ba – nawet od mojej babci. Sukienka, w której byłam na studniówce. Gdybym kupiła ją w sklepie w pośpiechu, może bym jej teraz nie pamiętała. Ja do swojej doszyłam haftowany przeze mnie przez kilka tygodni kołnierzyk – jestem z tego dumna, a sukienka zyskała wartość sentymentalną. Mam ja do dziś i proszę … znów witamy na szczytach haftowane kołnierzyki! Moda jak fortuna, kołem się toczy.
>
>
>
> Nie każdy ma takie samo podejście do mody, każdy ma inny styl i to jest fajne, jeśli tylko choć przez chwilę zastanowi się, co włożyć, co ze sobą zestawić, jak wyrazić siebie, swoje podejście do życia. Ostatnio koleżanka powiedziała mi, że lubi kupować „porządnych” torebek, ponieważ one nie zużywają się. Żyje szybko i szybko się jej nudzą, a nie są zniszczone, więc nie ma sumienia się ich pozbyć. Woli zmieniać je jak rękawiczki. Żyje w pośpiechu, więc traktuje je jak wyroby, przedmioty ulotne, na chwilę. Dla niej cudem byłyby takie kilkurazowego użytku, potem recykling i nowa kolejna i następna, następna. Ja jestem nieco staroświecka, jedną nogą w poprzedniej epoce. Wolę coś innego, coś co bardziej przypomina klejnot, poleruję czyszczę, impregnuję. Kiedy mi się opatrzy, chowam na dno szafy. Dzięki temu po latach wyciągam skarby, które czasem należały do pań z mojej rodziny kilka pokoleń wstecz.
>
>
>
> Cudownie jest sobie wtedy usiąść i fantazjować, zestawiać rzeczy nowoczesne z tymi, które już mają duszę, tchnąć w nie drugie życie. Cudownie jest dać ponieść się mocy twórczej w stosunku do żakietów, koszul, chust, sukienek, torebek … Równie cudownie jest zajrzeć do zakamarków marynarek, kieszeni spodni, wnętrza torebek, przeglądać znalezione tam stare bileciki, listki, notesiki, ale … to już zupełnie inna historia.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy