Reklama

"Wewnętrzna siła"

"Wielkość przychodzi do tych,którzy rozwijają w sobie prawdziwe pragnienie osiągania wielkich celów" ...wnioski wyciągnięte z historii Toma Dempseya.

"Wielkość przychodzi do tych,którzy rozwijają w sobie prawdziwe pragnienie osiągania wielkich celów"

  ...wnioski wyciągnięte z historii Toma Dempseya.

Do przelania moich przemyśleń na kartkę papieru tudzież  komputer zainspirowały mnie obserwacje poczynione w kręgu moich znajomych,rodziny i podopiecznych oraz moje osobiste przeżycia.Uczę sztuki kierowania pojazdem(  jestem instruktorem nauki jazdy), ludzi w różnych przedziałach wiekowych.

Specyfika mojego zawodu polega na przekazaniu wiedzy, ale również po trochę na psychologi...na kurs przychodzą ludzie z różnymi życiorysami, problemami z różnym poglądem na życie i otaczający nas świat.Są tacy , których sama podziwiam i widzę w nich cząsteczkę siebie , tzw wewnętrzną siłę, są też tacy, którzy z góry sami skazują się na niepowodzenia,są zrezygnowani i wrogo nastawieni do życia a nawet ludzi z różnych powodów...Wtedy staram się im wytłumaczyć ,że nasze życie zależy tylko i wyłącznie od nas samych,a żeby moje słowa nie były nic nie znaczącymi frazesami przytaczam im historię  mojego życia...

Reklama

Nic orginalnego ,ale ja jestem z siebie dumna:)

Moje dzieciństwo było normalne do momentu ,śmierci mojego ojca.Od tego dnia zaczął się w moim życiu spektakl pt; "Koszmar nocy letniej".Brak męskiego oparcia,pomocy ze strony rodziny i cakowite zobojętnienie społeczeństwa doprowadził moją mamę do załamania nerwowego i choroby alkoholowej. Było ciężko,biednie i źle...do tego stopnia że z wzorowej uczennicy spadłam na dolne partie tabeli i zamiast do wymarzeonego liceum poszłam do szkoły zawodowej.Mamie nie bardzo zależało na mojej dalszej edukacji( było to jedynie marzenie mojego taty),więc jako zbuntowana nastolatka bez jakiegokolwiek nadzoru sama zaczęłam kierować swoim życiem.W wieku niespełna osiemnastu lat zaszłam w ciążę(oczywiście z wielkiej miłości),bez szkoły,pieniędzy , perspektyw ...jednym słowem czarna dziura!

Sąsiedzi,rodzina i znajomi już na początku wydali na mnie wyrok , który brzmiał " zmarnowała sobie życie" a nawet że "skończy jak matka"!!!

Ale mój tata nie odpuszczał, przynajmniej ja tak uważam i przez mojego Anioła Stróża dał mi siłę walki.Zapisałam się do Liceum Wieczorowego,znaleźliśmy pracę( ja i ojciec dziecka) był pot, łzy i nieprzespane noce,ale Julka była tego warta a ja niechciałam żeby miała takie życie jak ja!

Było bardzo ciężko, często brakowało nam pieniędzy na mleko czy pieluchy,chodziliśmy zmęczeni, i niejednokrotnie zrezygnowani, ale się nie poddaliśmy.Po maturze wzieliśmy ślub, a mąż pracował na dwa etety żebym mogła uczyć się dalej.

Dzisiaj oboje jesteśmy po kilku szkołach, kilku kursach zawodowych,mąż włada biegle dwoma językami,mamy ciepły rodzinny dom,dwie piękne córki i rozpieszczonego do granic możliwości ,niby groźnego psa!

Zamiłowanie do nauki odziedziczyłam ewidentnie po tacie i wpajam to teraz swoim córkom,narazie zasiałam zairno a co z tego wyrośnie zobaczymy...?

Jestem z siebie dumna! Może to zabrzmi mało skromnie ,więc z góry przepraszam...Uważam że ludzie tacy jak ja  czyli  z rodzin z problemami,patologicznych i innych science fiction tym bardziej powinni pragnąć się wybić i pokierować swoje życie na nowe lepsze tory.Nie można braku chęci i lenistwa usprawiedliwiać biedą czy pochodzeniem!A jeżeli czegoś pragniemy nie ma przeszkody, której nie dałoby się pokonać...trzeba tylko uwierzyć w swoją wewnętrzną siłę !

A ci, którzy dawno temu mówili mi że zmarnowałam sobie życie, dzisiaj uprzejmie mi się kłaniają , widząc jak bardzo się mylili...! A moją dewizą , a być może od dzisiaj waszą jest cytat...

"Próbując nie masz nic do stracenia, a wygrać możesz wszystko"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy