Reklama

-90% promocja, Babilon funduje

W dzisiejszym niesamowicie wygodnym świecie to nie klient szuka okazji, to ona szuka klienta.

W dzisiejszym niesamowicie wygodnym świecie to nie klient szuka okazji, to ona szuka klienta.

Zalała mnie fala gruponowa. Podmywała mnie już od wakacji ale dopiero miesiąc temu zdałam sobie sprawę z faktu, że mi to najmniejszej przyjemności nie sprawia. Ostatnio o 3:20 obudził mnie zestaw pościeli z 60% zniżką, gupo-los ze mnie zakpił.  To był właśnie ten moment, w którym zdecydowałam się podjąć wyzwanie i zawalczyć z gruponowym spamem. Myślę, że gdyby nie postęp technologiczny, zwany dalej smartfonem, problem byłby uśpiony jeszcze przez kilka kolejnych miesięcy. Teraz jako technicznie rozwinięta jednostka stwierdzam, że zdecydowana większa część maili, otrzymywanych na skrzynkę prywatną to spam, na który sama  z uśmiechem na ustach wyraziłam zgodę. Pisze do mnie Rynek Pracy, bo 6 lat temu potrzebowałam jakiegoś raportu. Pisze do mnie Pracuj.pl bo może akurat jakaś ciekawa oferta się trafi, nic, że ustawienia wyszukiwania mam tak dobrze dobrane, że cały czas proponują mi pracę kierowcy zawodowego kat. D. Ostatnio dokładnie w tym samym czasie zaczęły do mnie pisać Kebab King i Hit Casino, wytłumaczyć tego nie potrafię ale najwyraźniej bawiłam się przednio.


Jeden mail dziennie od jednej instytucji mogę przeboleć, nadam tylko status ad-kosz i po sprawie, ale grupon niczym pantofelek rozmnażający się na moich oczach, na mojej skrzynce i przeradzający się w gruponicusa, snupera, małą cenkę, okazika i inne podobnie brzmiące twory to za wiele. A przecież jak gwarantują twórcy pojemność skrzynki na gmailu ciągle rośnie.

Z okazji gruponowych skorzystałam cztery razy.
Raz w restauracji tajskiej. Wrażenia niezapomniane. Posadzono mnie w najciemniejszym i najmniej dogodnym miejscu sali dla tzw. gruponowiczów i uraczono rybą tak niesmaczną, że po dziś dzień wszelkie porównanie typu „niedobre jak…” kończę wspomnieniem o tym posiłku.
Dwa razy byłam w teatrze i choć sztuki faktycznie były udane to miejsca oferowane przez grupon już nie do końca. W obu przypadkach, na drugim akcie wylądowałam na schodach więc jakby się zastanowić wejściówki wyszłyby znacznie taniej.
No i w końcu ten czwarty raz. Znów postawiłam na jedzenie, tym razem, oferta kuchni japońskiej z wyłączeniem sushi. Czy smakowało? Owszem. Czy tam wrócę? Na pewno, tym bardziej, że dla każdego kto polubi restaurację na facebooku przewidziany jest stały 50% rabat.

Życzę wszystkim udanych zakupów.

Reklama


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy