Dziewczyna, której nikt nie widział, cz.1 (kryminał, fragmenty)
Zadzwonił budzik. Na zegarku czwarta trzydzieści. Sprzedawczyni wstała, choć tego dnia wolałaby dłużej pospać, bo odkąd zmieniła leki na korzonki jest gorzej, a miało być lepiej. Zwykle wychodziła po piątej do kiosku. Otwierała skrzynkę na gazety, wyjmowała świeżą prasę, rozkładała, zdejmowała kraty i siadała na taborecie. Pstryknęła włącznik czajnika, robiła sobie gorącą herbatę, którą słodziła dwiema łyżeczkami cukru. Mieszała głośno, bo ma czym mieszać i co mieszać. Jak przyjdzie bieda to i mieszać nie będzie, bo nie będzie co i czym. Więc mieszała. Kiosk prowadziła z mężem ponad dwadzieścia lat. Nie był może dochodowy to interes, ale na życie wystarczało. Z handlu starczyło na czerwonego malucha, którego wymienili na mazdę w następnym ustroju. Mazda służyła im do dziś.
Kobieta poprawiła poduszkę pod pupą, bo ją uwierała, przestawiła herbatę i tak rozpoczęła kolejny dzień pracy. Ludzie podchodzili, pukali do małego przesuwanego okienka, prosząc o bilety i papierosy najczęściej. Na drugim miejscu sprzedawały się gazety codzienne, krzyżówki, su doku i gazety z plotkami. Czasami poszedł jakiś dezodorant, maszynka do golenia. Nieźle schodziły batoniki i rajstopy z klinem, kupowane przez starsze panie z pobliskiego osiedla. Na rajstopy z klinem zapotrzebowanie było, bo do lekarza takie ubrać należy, do kościoła i na cmentarz, żeby cię nie podwiało. Beżowe, znaczy się cieliste lub czarne warto było zamawiać z hurtowni, żeby dostarczyli. Inne nie szły. Kto widział babcię w czerwónych albo filutowych pończochach? Nie, to się nie sprzedaje.
Kiosk ich był czerwony. Oboje z mężem lubili ten kolor. Z boku na wietrze, powiewała przymocowana do bocznej kraty, witrynka z dzisiejszym numerem pomorskiej. Na pierwszej stronie, śmiało się do przechodniów czarno-białe zdjęcie młodej dziewczyny, przyciągając potencjalnych czytelników. Zdjęcie zwróciło też uwagę mężczyzny, który przechodząc obok niego przystanął, zrobił krok do tyłu, popatrzył raz jeszcze i kupił gazetę. Złożył ja w pół, schował do teczki i ruszył w stronę swojego mieszkania.
Mieszkał na pierwszym piętrze w sąsiednim bloku. Po drodze zrobił jeszcze drobne zakupy, mleko, bułki, masło. Zmęczony po pracy, nalał mleko do szklanki jak miał w zwyczaju i zaległ na kanapie. Włączył telewizor i sięgnął po gazetę.
„Dziewczyna, której nikt nie widział”- krzyczał nagłówek na pierwszej stronie, a tuż pod nim apel o pomoc:
Ktokolwiek widział Weronikę Zawadzką, kto coś wie w tej sprawie, proszony jest o kontakt pod numerem telefonu 52 …… albo 997 lub o zgłoszenie się do najbliższego komisariatu. Za pomoc w odnalezieniu Weroniki Zawadzkiej została wyznaczona nagroda.
Zrozpaczeni Rodzice, brat i siostra
Mężczyzna odłożył gazetę na stół, ściszył telewizor, poprawił poduszkę na kanapie i przykrył się kocem. Był po nocce, więc może dziś zaśnie szybko.
- No nie, znowu świeci – burknął zdenerwowany, odwrócił się tyłem do okna i wziął głęboki oddech. – No to śpimy wreszcie – pomyślał.