Bogactwo ma dla mnie zły posmak
Będąc w Polsce nigdy nie miałam okazji poczuć jak pieniądze zmieniają ludzi. Nie znałam osobiście zwycięzców Lotto czy ludzi, którzy odziedziczyli lub dorobili się wielkich fortun. Wszystko zmieniło się wraz z przylotem na Cypr. Blichtr na pokaz, popisywanie się faktem posiadania dużych, naprawdę dużych fortun jest na porządku dziennym. Moja niechęć do "tego świata" wzmogła się w dniu, gdy zaczęłam pracę w ekskluzywnym hotelu jako kelnerka. I wtedy się zaczęło. Początkowo moją niechęć tłumaczyłam sobie: może gdzieś w środku, jakaś część mnie im zazdrości? Ale szybko pozbyłam się tej myśli. Zaczęłam im współczuć, bo kasa kasą ale w tym posiadaniu kasy trzeba mieć też klasę.
Sytuacja B jak Bugatti:
- nigdy nie słyszałam wcześniej o Bugatti. I nie wiem, jak ma na imię, kim jest i co robi pan X, który zajechał przed drzwi frontowe hotelu. Bugatti to jedno z najdroższych aut na świecie - cena ok miliona euro. Czy pana X faktycznie na niego stać czy rekompensuje sobie jakieś braki? Chciałabym przeniknąć do jego głowy i sprawdzić, co czuje gdy mknie 60km na godzinę autem, który może poruszać się z prędkością maksymalną 407,8 km/h. Gdzie on to chce rozpędzać? Na maleńkim Cyprze? Na tej wioseczce? Chce robić wrażenie na kobietach? Czy po prostu już mu się skończyły pomysły na wydawanie kasy?
Sytuacja R jak Rosjanie:
- pół hotelu to goście z kraju, który za kilka lat przejmie całą grecką część Cypru, bo Cypr się pomału wyprzedaje tym co płacą a póki co płacą i to zawrotne sumy Rosjanie. Większość niewyedukowana, niemówiąca po angielsku. Dorobkiewicze szybko zapomnieli, że całkiem jeszcze niedawno żyli w biedzie, dziś panoszą się, bo mają Member Card (jeśli rocznie zostawisz w tym hotelu minimum 2000 euro dostajesz program lojalnościowy - mając tę kartę dostajesz upust za upustem). Przychodzi czas płacenia za rachunek, zaczyna się ruski jarmark. Jedna kelnerka słucha kilku panów na poziomie licytujących się, kto będzie miał gest i zapłaci. Machają kartami wprowadzając obsługę w zakłopotanie. Aż ma się ochotę uciec, ale trzeba stać i się uśmiechać (znajoma ostatnimi czasy odebrała zamówienie od klienta z kraju na R. Powiedział co wiedział i na koniec dodał, żeby przyniosła to migiem. W odpowiedzi usłyszał, że to nie McDonalds - a często mają "Mcdonaldsowe" oczekiwania).
Sytuacja W jak wesele:
- nigdy nie zrozumię cypryjskiego zwyczaju zapraszania każdego kto się nawinie na tutejsze wesela. Sąsiadów, pana ze sklepu, rodzice Państwa Młodych zapraszają swoich znajomych, których dzieci w życiu na oczy nie widziały. A wszystko w jednym celu: KOPERTA. Typowe cypryjskie wesele to od 1000 do 2000 gości. Wyprawiają je w 5-gwiazdkowych hotelach, gdzie atmosfera na weselu bardziej przypomina wieczorek zapoznawczy niż prawdziwą zabawę. Nikt praktycznie nikogo nie zna. Horendalne sumy jedzenia - wszystko tylko po to, by pokazać się, że nie jestem gorszy od innych. POKAZOWKA!
Sytuacja D:
- D jak dolary. Do dziś zastanawiam się, czemu wybrali to miejsce? Para: piękna Rosjanka, zaniedbany Rosjanin. Palili shiszę, pili whisky Chivas Regal. On zamówił espresso i swoje ulubione czekoladki. Byli mili, dałam kilka więcej - ucieszył się. Odchodząc rzuciła mi pogardliwe spojrzenie. Znalazłam napiwek - 10 dolarów. Zasypane popiołem i petami w popielniczce. Złapałam jeszcze raz jej wzrok. I to dlatego, że przyniosłam nadprogramowe łakocie?
Sytuacja I jak Idol - raczej były idol:
- Amerykański aktor. Połączenie niskiego stolika w hotelowym lobby + amerykański aktor, którego znam z kin = dla mnie panika. Pytam: Would you like something to drink? I w tym samym czasie marzę, by powiedział, że nie. Otwiera usta, patrzy na mnie a ja tylko powtarzam w myślach: tylko nie kawę, tylko nie herbatę, nic gorącego, a co będzie jak rozleję? Pan Amerykański Idol czyta chyba w moich myślach, prosi o wino. Uff - tym razem nie napiszą na Pudelku: "Polska kelnerka poparzyła kawą znanego ....... ......., który odpoczywał na urlopie na południu Cypru".
Sytuacji znajdzie się aż do litery W. Ale może starczy...