Reklama

Czy jeszcze jestem silna?

Kobieta - już dawno nie słaba płeć. Dziś dźwigamy na swoich barkach odpowiedzialne stanowiska, kredyt hipoteczny, wywiadówki i przymus bycia piękną i wiecznie młodą. Dzisiaj musimy być silne, zwłaszcza, jeśli żyjemy we dwie... Ja i moja Córka.

Kobieta - już dawno nie słaba płeć. Dziś dźwigamy na swoich barkach odpowiedzialne stanowiska, kredyt hipoteczny, wywiadówki i przymus bycia piękną i wiecznie młodą. Dzisiaj musimy być silne, zwłaszcza, jeśli żyjemy we dwie... Ja i moja Córka.

W styczniu zauważyłam, że dzieje się ze mną coś złego: bez przerwy odczuwałąm zmęczenie, na przemian ze zniechęceniem. Mogłąm całymi dniami siedzieć w piżamie przed telewizorem i gapić się bezmyślnie w zmieniające się obrazki. Od czasu do czasu też zdarzało mi się warczeć - to był mój nowy sposób komunikowania się ze światem. Kiedy to do mnie do tarło wyszukałam numer do psychiatry i umówiłam się na wizytę. Diagnoza brzmiała: depresja. Dostałam receptę i przykazania, jak brać leki. Umówiłam się na kolejną wizytę.

Na kolejnej wizycie powiedziałam, że nie odczuwam poprawy. Dostałam kolejną receptę i nowe pigułki. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Byłam bliska rezygnacji: nie pomagały różowe pigułki na szajbę, ani te złote, na lęki. Świat stawał się cora bardziej mroczny, ludzie dookoła upierdliwi, a pracę miałam ochotę rzucić. I pewnie bym to zrobiła, ale nade mną wisi kredyt, który trzeba spłacać.

Reklama

Pamiętam tamten wieczór. Zwyczajny, podobny do poprzedniego. Kładłam się do łóżka, zamykając za sobą pracowity dzień. Kładłam się sama, bo nie ma nikogo, kto chciałby się kłaść obok mnie i przy mnie się budzić.  A jednak nie było jak zwykle. Tamtego wieczora coś pękło. W mgnieniu oka wszystko stało się obojętne: los Młodej, gdyby mnie zabrakło, niespłacony kredyt i rozpoczęte projekty, których nie ma kto przejąć.  Gdybym wtedy miała więcej pigułek... nie pisałabym teraz tych słów.

Ludzie mówią: oznaka słabości. Dla mnie - bezsilności i desperacji. W tamtej chwili wydawało mi się, że nie mam nic do stracenia, bo i tak nie jestem w stanie podołać wszystkiemu.

Nie połknęłam pigułek. Ale i przestałam walczyć. Przestałam wychodzić z domu, nie zarabiam pieniędzy. Żyjemy z oszczędności. Tamtego wieczora poczułam, jak jestem słaba i krucha. Zrobiłam krok wstecz. Nie walczę, nie brnę do przodu. Śiwat biegnie sobie gdzieś obok, ja do niedawna, nawet się mu nie przyglądałam. Dopiero teraz powoli otwieram oko...

 Ledwo wstaję z łóżka. Ale codziennie piekę chleb i stawiam przed Młodą talerz z gorącą zupą, gdy wraca ze szkoły. Chodzę bez makijarzu, ale moje spojrzenie stało się jaśniejsze. Nie biorę udziału w wyścigu szczurów... Przez życie mogę iść powoli - i tak dojdę tam, gdzie my wszyscy. W głowie spokojnie układam plan na przyszłość.

 Czy jeszcze jestem silna?

Wbrew pozorom bardziej, niż byłam przed tym pamiętnym wieczorem. Dziś jestem silna siłą spokoju.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy