Reklama

Czy prawda jest tylko jedna?

Lena powoli szła w kierunku domu. Po drodze zamierzała jeszcze kupić produkty na wieczorną kolację. Kolację z Michałem. Tym Michałem, na którego tak długo czekała, którego pragnęła i kochała. – Zrobię jego ulubione naleśniki z czekoladą – pomyślała. Weszła do marketu, wzięła koszyk i ruszyła po składniki. Gdy zastanawiała się, jakie wino kupić, cichym krokiem podeszła do niej młoda kobieta, z wyglądu przypominająca Cygankę, która szepnęła : Uważaj na niego! On jest bardziej niebezpieczny niż myślisz! Musisz uciekać! Teraz! Po chwili nieznajoma odeszła, a raczej uciekła, biorąc pod uwagę tempo z jakim się oddalała. Lena była zdezorientowana. Jeszcze nigdy nie spotkała jej taka sytuacja. – Muszę uważać?  Na kogo? Dlaczego? Coś mi grozi? – myślała. – Nie, to niemożliwe. To pomyłka. Ta kobieta to wariatka. Z wolna uspokajała się. Nie wiedzieć czemu jej serce przeszył nagły strach, który nie miał żadnej racjonalnej przyczyny. – Jestem bezpieczne, nic mi nie grozi – próbowała się uspokajać. Kilka minut później, jak gdyby nigdy nic, udała się do kasy, zapłaciła i ruszyła w stronę wyjścia.

Reklama

         - Było pyszne, kochanie. Dziękuję. – szepnął uradowany Michał. – Jesteś cudowna – dodał.  – Cała przyjemność po mojej stronie – powiedziała z uśmiechem Lenka. Miała nadzieję, że po tym nieudanym incydencie w sklepie kolacja z ukochanym poprawi jej humor i tak rzeczywiście było. Michał jak nikt inny umiał rozluźnić atmosferę. Byli razem od 3 miesięcy, ale ona wciąż nie mogła uwierzyć, że to się dzieje. On był najprzystojniejszym mężczyzną jakiego znała i jej pierwszym chłopakiem. Ona uważała siebie za szarą myszkę, nie dawała żadnych szans ich związkowi. Tylko że Michał był uparty. Zdobywał jej serce powoli, lecz skutecznie. Mimo że miał przyczepioną etykietkę łamacza kobiecych serc Lena nie potrafiła mu się oprzeć, choć co chwila zadawała mu pytanie : dlaczego ja? A on niezmiennie opowiadał : bo cię kocham i wiem, że jesteś warta mojego trudu. Nikt nie wierzył, że im się uda, a jednak ona czuła, ze wbrew wszystkim mają szansę zbudować coś trwałego. Czasami tylko dopadało ją uczucie dziwnego lęku. Sama przed sobą bała się przyznać, że boi się Michała. On miał wszystko – pieniądze, możliwości, popularność, a w dodatku zdobył jej serce. Czym miałaby się przed nim bronić? Niekiedy obawiała się, ze w jego rękach stanie się tylko zabawką, że nie umiałby niczego mu odmówić. Słyszała wiele plotek o tym jak swoje poprzednie partnerki prosił o pomoc w załatwieniu interesów, choć nie wiedziała jak ta pomoc i interesy wyglądają. A Michał zawsze ucinał : to tylko plotki, nie wierz w to, co mówią, bo jestem z tobą szczery. Lena nie miała żadnego powodu, by go podejrzewać. A jednak, gdy siedziała tego wieczoru tuż obok niego, patrząc mu prosto w oczy, znowu dotknęło ją uczucie tej dziwnej niepewności. A co gorsza przypomniały jej się słowa Cyganki. Przeraziła ją myśl, że kobieta ostrzegała ją właśnie przed Michałem. Żaden inny mężczyzna nie miał aż takiego wpływu na jej uczucia i wybory. Wychowywała się i dorastała w otoczeniu mamy, babć i ciotek. Teraz też obracała się prawie wyłącznie w żeńskim towarzystwie. Wstydziła się swoich podejrzeń co do ukochanego.             – Kocham cię – wyszeptała. On spojrzał na nią tymi niezwykłymi oczami o barwie świeżo skoszonej trawy. – Wiesz, że ja ciebie też – odrzekł. – To niemożliwe, żeby kłamał. To tylko moja wybujała fantazja. Naczytałam się za dużo kryminałów – myślała. Kilka godzin później spała już , a Michał tulił się do jej pleców.

         Następnego ranka obudziła się z potwornym bólem głowy. Niechętnie wstała z łóżka, wzięła prysznic, ubrała się i szybkim krokiem wybiegła z domu. Była już spóźniona. Pośpiesznie pokonywała kolejne metry, gdy nagle ogarnęła ją słabość. Lena zawadziła o wystający z  ziemi korzeń i upadła na twarz. Poczuła, że ma otarte dłonie, piekła ją broda, a w ustach czuła suchość. Zawartość jej torebki rozsypała się dookoła. Usłyszała, jak świadkowie  tego upadku podbiegają do niej i pytają, czy nic się nie stało. Czuła się jak ostatnia niezdara. – Czemu takie rzeczy przytrafiają się właśnie mi? – wyrzucała sobie. Bała się, że jeszcze chwila, a zacznie przy tych ludziach płakać. Zmusiła się, by to uczucie stłamsić w zarodku.   – Wszystko w porządku. Nic mi nie jest, naprawdę. Poradzę sobie. – wydukała z trudem. –Pomogę pani – usłyszała głęboki męski głos. – Potrzebuje pani lekarza?   - Nie. – powiedziałam. – W takim razie odwiozę panią do domu – mężczyzna nie dawał za wygraną. Lena czując, że nie ma innego wyjścia, zgodziła się. Poczuła jak silne dłonie podnoszą ją z ziemi. Ledwo stała na nogach, więc nieznajomy wziął ją na ręce i zaniósł do stojącego nieopodal samochodu. Otworzył drzwi i położył ją na tylnym siedzeniu auta. Dziewczyna poczuła dziwną senność, z ulgą zamknęła więc oczy. – Niech pani odpocznie, zaraz odwiozę panią do domu – powiedział mężczyzna. Zdążyła zauważyć, że ma niezwykle ciemne włosy i silnie rozwiniętą muskulaturę. Była tak słaba, iż nie potrafiła nawet mówić. Czuła dziwny ucisk w gardle. Tymczasem jej wybawca uruchomił silnik i wyjechał na ulicę. – Nie podałam mu adresu – niepokoiła się Lena, jednak tajemniczy mężczyzna nawet o to nie zapytał, a ona nie miała już siły na nic, oprócz snu.

         Ciemność. Chłód. Ból. To jedyne, co czuła. Jej świadomość otulało przenikliwe zimno. Całe ciało drżało. Włożyła ogromny wysiłek, by otworzyć powieki i zobaczyć, gdzie się znajduje. Leżała na ziemi, pod sobą nie miała nic, oprócz cienkiego koca. W pomieszczeniu panowała całkowita ciemność, jedynie przez niewielkie okienko w ścianie docierało światło Księżyca. Powoli usiadła. Kręciło jej się w głowie. Czuła potworne mdłości. Była głodna, zziębnięta i przerażona. Z wolna przypominały jej się wydarzenia sprzed kilku godzin. Zaspałam. Wyszłam z domu. Spieszyłam się. Korzeń. Upadek. Mężczyzna. Samochód… Nie pamiętała nic więcej. Ani drogi, ani tego jak znalazła się w tym ciasnym, wilgotnym miejscu. Miał czarną dziurę. Dopiero po chwili spostrzegła, że ktoś obok niej stoi. – Lepiej się czujesz? – zapytała osoba. Lena zauważyła, że słowa te wypowiedziała wysoka, piękna blondynka. Jej uroda była widoczna nawet pomimo tych przenikliwych ciemności. – Hej, słyszysz mnie? – kobieta ponowiła pytanie. Odnosiła się dziewczyny z przyjaźnią, w jej głosie nie można było wyczuć pogardy, wyższości ani brutalności. – Gdzie jestem? – wyszeptała Lena. Mówiła z wyraźnym trudem. – Nie mogę ci powiedzieć. Dowiesz się w swoim czasie. Przyniosę ci coś do jedzenia. – odrzekła blondynka. – Zaczekaj. Wypuścicie mnie? – zapytała Lena. Głos wciąż odmawiał jej posłuszeństwa. Jednocześnie miała dziwne wrażenie, że zna stojącą przed nią kobietę. To uczucie pojawiło się niedawno, ale było tak silne, że zmusiła swoją pamięć do wytężonej pracy. – Muszę sobie przypomnieć. To moja jedyna szansa. – myślała gorączkowo. Tymczasem kobieta opuściła pomieszczenie, nie odpowiadając na jej ostatnie pytanie.

Mięso było twarde, chleb twardy, a woda zimna i z metalicznym posmakiem. Mimo to Lena zjadła i wypiła wszystko co jej dano. Ból głowy odrobinę zelżał, wciąż jednak dokuczało jej przenikliwe zimno, od którego trzęsła się jak w febrze. Równie uciążliwe były liczne siniaki i otarcia na ciele. Domyśliła się, że została pobita. Widoczne podano jej jakieś środki na sen, by nic nie pamiętała. Poczuła dotkliwe ukłucia płynące z boku. Mam pewnie złamane żebro – podejrzewała. Chciała spać i już nigdy się nie obudzić, jednak strach ogarniający całe ciało i wdzierający się w zakamarki duszy nie pozwalał jej na to. Straciła rachubę czasu. Bez zegarka nie potrafiła powiedzieć, która jest godzina, nie potrafiła nawet określić pory dnia. Zapadła w swego rodzaju letarg, próbując odsunąć od siebie lęk. W jej umyśle dominowała teraz jedna myśl – Michał. Tylko on mógł jej pomóc. Na pewno zauważy, że zniknęła. Zacznie jej szukać. Poczuła jak uczucie miłości zaczyna stanowić barierę dla panującego w pomieszczeniu ziąbu. Nic dziwnego, kochała Michała całym sercem. Pogrążając się w myślach i tym razem dopiero po chwili spostrzegła, że do pokoju weszła Blondynka. Lena spojrzała na nią z nadzieją w oczach. – Zamknęli mnie tutaj. I ta kobieta też bierze udział w tym ,,spisku’’. Ale mimo to nie boję się jej, ufam, że dobrze mi życzy. – szeptała w myślach. – Chcę ci pomóc – zaczęła nieznajoma. – Mamy niewiele czasu. Nie powinnam siedzieć u ciebie tak długo jakbym chciała. Boisz się mnie? – zapytała. – Nie odpowiadaj, nie mamy czasu. Musisz mnie wysłuchać. Potem złoże ci propozycję i ty sama podejmiesz decyzję. Skup się! To bardzo ważne. Jesteś gotowa? – piękna blondynka mówiła tak cicho, że Lena poważnie zaczęła się zastanawiać, czy ktoś ich nie podsłuchuje za drzwiami, ale widząc zniecierpliwienie na twarzy siedzącej naprzeciwko niej kobiety, potulnie skinęła głową. Blondynka westchnęła, po czym zaczęła opowiadać…

Przede wszystkim przepraszam za to, że musimy rozmawiać w tak ubogich warunkach. Wiem, ze jest ci zimno, no i pewnie boli cię głowa, ale to wszystko nie ode mnie zależy, rozumiesz? Ja sam jestem jedynie małym pionkiem w tej grze, do której obie zostałyśmy wplątane. Sprawa wygląda tak: jest grupa nadzianych facetów, obrzydliwie bogatych, która między sobą załatwia pewne ,,interesy’’. W pewnym momencie zwykłe umowy przestały ich ekscytować, ile można rozprawiać o warunkach sprzedaży akcji czy udziałów? Nieważne. Więc faceci ci, nazwijmy ich Kokosami,  spotkali się i ustalili zasady nowej gry, która zyskała kryptonim NLP, czyli Nowa Lepsza Panienka. W zamian za korzystne zapisy w umowach mieli dostarczać sobie wysokogatunkowy towar w postaci nowych kobiet. Zapytasz pewnie, czemu nie mogli korzystać z agencji towarzyskiej? Odpowiedź jest prosta – to nie w ich stylu. Prostytutka mogłaby ich zaszantażować, a oni tego nie chcą. Pośrednicy wybierają więc dziewczyny, które nie będą potrafiły się oprzeć ich sile. Kokosy je niszczą, rozumiesz? Oni nie cofną się przed niczym . Te dziewczyny są gdzieś wywożone, wykorzystywane, a potem upokorzone wracają do domu. One nie mogą się nikomu zwierzyć. Nikt nie da wiary ich słowom. Są bezbronne. Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego, co wiem. To jest niebezpieczne. Dla ciebie, dla mnie, dla moich… partnerów. Teraz dochodzę do najważniejszego punktu. Za 2 dni wywiozą cię do Moskwy. Zostałaś wybrana. Tam na górze jeszcze nic o tobie nie wiedzą. Masz szansę, by wyjść z tego cało. Musisz zachować w tajemnicy to, co ci powiedziałam. Nie zdajesz sobie sprawy jak się narażam. Zanim się tu pojawiłaś zaproponowałam taką pomocą tylko jednej dziewczynie, ale ona z niej nie skorzystała. Wolała inną drogę. Albo zwyczajnie mi nie uwierzyła. Muszę ci teraz powiedzieć coś, co pewnie tobą wstrząśnie. Pewnie będziesz w szoku. No cóż… Miejmy to za sobą. Jesteś tu, bo ktoś wydał na ciebie zlecenie. Domyślasz się kto? To wyda ci się nieprawdopodobne, ale twoje przypuszczenia są słuszne. W ten proceder zaangażowany jest także twój chłopak Michał. Nie wierzysz mi? No cóż, to twój wybór. Widzę ból w twoich oczach. Uwierz mi, ja też nie mogłam w to uwierzyć. Ja jestem…. jego siostrą. Przyrodnią. Widziałyśmy się ze 2, 3 razy. Pamiętasz? Pewnie nie, miałam wtedy dużą nadwagę, okulary i ciemne włosy. Musiałam zmienić swój wizerunek, by móc… brać w tym udział. Robię to od 3 lat. Mam już dość. Pomóż mi, a ja pomogę tobie. Jest jeden sposób, byśmy mogły się z tego wyplątać. Michał musi umrzeć. Nie ma innego wyjścia. To on pociąga za wszystkie sznurki, gdy odejdzie to wszystko się skończy. Jeżeli zrobisz o co cię proszę, umożliwię ci powrót do normalnego życia. Obie zapomnimy o tym, co się tu wydarzyło. Nie próbuj mnie tylko oszukiwać. Mimo wszystko mam nad tobą władzę i jednym ruchem mogę przyspieszyć twój wyjazd do Moskwy. Już wkrótce pojawi się tu Michał. Być może przyjdzie cię zobaczyć, prosić, wyjaśniać, tego nie wiem. Nie jesteś jego pierwszą dziewczyną, która tu trafiła. Nie pozwól zamydlić sobie oczu. Nasza umowa jest prosta : pomogę ci się stąd wydostać, a ty w zamian spełnisz to, o co cię proszę.

Lena była tak zszokowana, że wyjąkała tylko: Co masz na myśli?

Blondynka uśmiechnęła się. – Powiedziałam ci już. Jest sposób, ale ja nie zamierzam ryzykować więzieniem, by usunąć własnego brata. Nie chcę i nie potrafię. W takim razie pozostaje tylko jedna osoba, która może to zrobić. Ty go zabijesz. – z tymi słowami wyszła z pokoju, na odchodnym  mówiąc – zastanów się, daję ci tylko godzinę.

Lena oparła głowę na kolana. Z jej oczy wytrysnęły potoki łez. Nie potrafiła rozsądnie myśleć. Świat runął . Nie było już nic, co jej pozostało. Michał ją oszukał, jednak nie potrafiła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Mimo że blondynka przedstawiła się jako siostra Michała, Lena nie mogła sobie przypomnieć ich rzekomych spotkań. Uporczywie powracała myśl, że niedługo jakiś obcy Rosjanin będzie dotykać jej ciała. Chyba że… zabije. Nie, to jakiś ponury żart. Nigdy w życiu tego nie zrobię. Ufam Michałowi. Znajdzie mnie.          Mimo bezgranicznej miłości do niego, nie wierzyła w 100 procentach w jego uczciwość. Czy możliwe, że jest przestępcą? Od kiedy byli razem nawiedzały ją nocne koszmary, sny, które nasycone były krwią i okrucieństwem. Czyżby jej podświadomość wysyłała znaki, podpowiadała to, czego na co dzień nie widzi? Po tym jak zniszczono jej bezpieczny świat, który znała i oswoiła, przestała odczuwać zimno i ból. Ciałem wstrząsały dreszcze gniewu. Była wściekła. Wiedziała, że nie zgodzi się na propozycję blondynki. Nie widziała żadnego powodu, by wierzyć jej, a nie Michałowi. - To szaleństwo. Jak mogłabym go zabić? – pytała się w myślach. Siedziała w odrętwieniu. Nabrała pewności, że nie będzie już potrafiła nikomu zaufać. Zamknęła oczy. Pragnęła umrzeć. Zniknąć. Rozpłynąć się. Już, teraz, natychmiast. Zmęczenie sprawiło, że znów zapadła w sen.

- Lenka, obudź się! Proszę cię, spójrz na mnie. Wiem, że dasz radę.

Głos docierał z bardzo daleko, jednak dziewczyna zmusiła się, by otworzyć oczy. Ten głos… Był tak piękny, tak znajomy. Tak jej bliski. – Może jestem już w niebie – rozważała. Spojrzała na osobę, która trzymała ją w ramionach. – Michał – wyszeptała. Nie wierzyła własnym oczom. Blondynka ostrzegała ją, mówiła o prawdopodobnych odwiedzinach. A mimo to Lenka nie brała tego pod uwagę. Ponownie zerknęła na Michała i zapytała : jak mnie tu znalazłeś? Michał sprawiał wrażenie całkowicie zaskoczonego tym pytaniem. – Przecież zostawiłaś mi karteczkę z adresem – powiedział. – Nieprawda – wyszeptała. – To podstęp. Teraz już była tego całkowicie pewna. Tylko kto jest kłamcą, a kto ofiarą?  Tego nie potrafiła zrozumieć. Gdy doszła odrobinę do siebie spostrzegła, że Michał nakrył ją swoją kurtką. Tak bardzo chciała, by wszystko jej wyjaśnił, nie zdążyła go jednak o nic zapytać, do bo środka wpadł uzbrojony mężczyzna. – Pod ścianę! Nie ruszać się, bo zabiję! – krzyczał. Lena poczuła, ze każdy jej mięsień jest napięty niczym struna. Oddychała nierówno. Nie mogła logicznie myśleć. Rozglądając się po pomieszczeniu spostrzegła, że obok jej talerza leży… pistolet, którego wcześniej na pewno tu nie było. Kto go przyniósł? Blondynka? Michał? Ktoś trzeci? Podejrzewała, ze mężczyzna z bronią jest tym samym, który pomógł jej, gdy upadła. Wydawało jej się, że od tego wydarzenia minęły już całe wieki. Ten upadek był ostatnią normalną rzeczą, która wiązała ją z tamtym światem. Niewiele myśląc rzuciła się, by chwycić leżącą broń. – Co robisz, dziwko?! Zaraz cię zabiję !- mężczyzna był wściekły. Ona miała to w nosie. Drżącymi rękoma złapała pistolet i wymierzyła go w stojącego naprzeciwko niej wroga. Michał patrzył na nią z przerażeniem w oczach, nie mógł jednak nic powiedzieć, rozwój wydarzeń zszokował go, odbierając mu głos. Tymczasem Lena próbowała się uspokoić. W powietrzu czuła już zapach śmierci. Atmosfera stała się tak gęsta, że otuliła ich wszystkich niczym gruby koc. Czas stanął w miejscu. Lenka podjęła decyzję. -Jeśli ja go nie zabiję, on zabiję nas – myślała. Wycelowała we wroga, czując, że sama jest na jego muszce. – Spokojnie, oddychaj głęboko – nakazywała sobie. Nagle do pomieszczenia wpadła znana jej blondynka. – Na co czekasz, idioto! – wrzasnęła. Teraz, pomyślała Lena. Nie mam ani chwili. Tylko jeden strzał. I będzie po wszystkim. Nacisnęła spust…. Nie wydarzyło się absolutnie nic. Przerażona zwróciła się w stronę Michała, podświadomie szukając u niego pomocy. Nigdy nie strzelała, nie miała pojęcia jak posługiwać się bronią. Spojrzała na Michała i … pistolet wystrzelił. Nie mogła nic zrobić. Patrzyła tylko jak mężczyzna, którego kocha, patrzy przed siebie pustym wzrokiem, z którego wyzierało przerażenie. Na ustach zastygł wyraz bezgranicznego zdziwienia. – Nie, nie – gorączkowo prosiła dziewczyna. Blondynka spojrzała na nią z wyrazem satysfakcji. – Nie tak to zaplanowałam, ale i tak się spisałaś. A tak przy okazji – nie jestem jego siostrą. Michał był moim chłopakiem, który zniszczył mi życie. Musiałam się na nim zemścić. Chciałam zabrać mu ciebie, ale to byłoby za niską karą. Ta bajeczka, którą ci opowiedziałam… No cóż, trochę poniosła mnie fantazja, ale on nie brał w tym udziału, choć ten proceder prawdopodobnie istnieje, tyle że w nieco innej postaci. To już nieważne. Nie martw się, nie zrobiłaś nic złego. Michał prędzej czy później skrzywdziłby kolejne kobiety…. Wiem, ze jesteś grzeczną dziewczynką, ale nigdy nie jest za późno na zmianę.

Lena patrzyła na krwawa plamę na piersi ukochanego. Nie oddychał. Nie ruszał się. Z przerażeniem patrzyła na jego bladą twarz i zamknięte oczy. Stała jak zamurowana, mimo że jej serce wyrywało się ku ukochanemu. – Chyba nigdy się nie dowiem prawdy. Czy ona w ogóle istnieje? – przeszło jej przez myśl. – Nigdy sobie nie wybaczę. On na to nie zasługiwał, kimkolwiek był i cokolwiek zrobił. A ja jestem… zabójczynią  – z oczu Leny popłynęły łzy. – Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu – załkała jeszcze, po czym osuwając się powoli na ziemię zemdlała, ukrywając się w tak dobrze jej znanej ciemności…

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy