Reklama

Ostatnia notka sentymentalna

 

Lipiec był piękny w tym roku, był piękny w Polsce i w Szkocji gdzie mieszkam również...W Szkocji było wyjątkowo ciepło, aż silne lipcowe słońce spaliło soczystą szkocką trawę, było duszno również... Ludzkie ciała zostały rozpalone do granic wytrzymałości, były rozpalone przez całe dnie, błyszczały się spocone plecy, zroszone czoła..każdy wysuwał niezręcznie...niepewnie...  swoje ciało na piekące lipcowe słońce..ludzkie ciała na ławkach, w parkch czy na schodach narodowego muzeum w centrum miasta...ludzkie ciała były widoczne wszędzie... ludzkie ciała chwytające każdy promień lipcowego słońca...

Reklama

 

 

Mój Lipiec jest raczej jak wysuszona trawa lub  spalona czerwona skóra. Mój Lipiec przynosi zawsze cierpienie. W Lipcu zawsze mam złamane serce...dlaczego? Życie pisze mój lipcowy scenariusz, scenariusz lipcowego złamanego serca!

 

 

To w Lipcu jakaś siła odebrała mi Jakuba... mojego Kubę, którego tak kocham...nadal ...Mojego Kubę, z którym nie miałam szans i czasu, aby się nacieszyć-rozpocząć z nim życie. Nie dane nam było żyć ze sobą ...bo przez długi czas nie byliśmy w stanie się odnaleść w codziennej pogoni... gdzieś się zawsze mijaliśmy. Kiedy już byliśmy razem, jakaś złowieszcza moc mi go odebrała....wyrwała bezwiednie,  w taki sam sposób, jak mi go podarowała...i to stało się w Lipcu.

 

 

Piękny – duszny lipcowy wieczór...wcześniej zadzwonił (nie zdąrzyłam odebrać telefonu), zostawił wiadomość na sekretarce,  że jest już w drodze, że będzie, ze mnie kocha i nie może się doczekać kiedy mnie zobaczy – ja czułam to samo, też go kocham, tęsknię i nie mogłam się doczekać, kiedy go zobaczę tego wieczoru...Czekałam na niego w domu, ubrałam śliczną letnia sukienkę...czekałam z kolacją... ale czas upływał, robiło się póżno, coraz póżniej, a jego nadal nie było...Zaczęłam się denerwować, zaczęłam dzwonić na jego komórke, dzwoniłam natarczywie, ale ...jego telefon milczał, jakby nigdy nie istniał, nie było sygnału, nie odzywała się automatyczna sekretarka...on się nie odzywał również, była prawie północ, kiedy ktoś zapukał do drzwi...Poderwałam się gwałtownie... Otworzyłam drzwi z rozmachem, ale to nie był Jakub, to była policja...miałam pustke w głowie, mętlik. Spytałam się o co chodzi, a jeden z oficerów, powiedział tylko, że musze iść z nimi, bo ktoś musi zidetyfikować osobę...ciało?...(Jakuba brat był w Stanach, rodzice zginęli jakiś czas temu, babcia nie żyła od lat, więc zostałam tylko ja?...)..oparłam się o ścianę, czas się zatrzymał, serce przestało bić, pustka...pustka...pustka...kiedy przekroczyłam próg kostnicy w podziemiach jakiegoś szpitala. Kiedy zobaczyłam zieloną laminowanom podłogę i białe lodowate kafelki na ścianach, szare mrugające światło, poczułam strach, strach...weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, czarny podłóżny worek leżal na metalowym stole,  odsłonili jego twarz...wygładał jak by spał..miał kilka siniaków, delikatnie otartą twarz na prawej skroni, ale wyglądał jak by spał... był taki spokojny...miał zamknięte oczy...śpi?...i wtedy uświadomiłam sobie, że już nigdy nie zobaczę jego niebieskich oczu...chciałam powiedzieć, że nie znam tego człowieka, który leży tam, w tym czarnym worku, w tej czarnej próżni. Chciałam zaprzeczyć, żeby mieć chociaż odrobinę nadzieji, że mój Jakub właśnie na mnie czeka w domu, że już przyjechał,  a ja niewiadomo dlaczego patrzę się na obcego człowieka zamiast być z moim meżczyzną, ale tak się nie stało, bo tam na tym stole łeżał on , taki  sam...taki kurwa sam!...

 

 

Nie pamiętaj po tym juz nic...pustka, pustka, pustka...nie pamiętam pogrzebu...bo nie chcę pamiętać, wyrzuciłam  to wspomnienie kompletnie...to przestało istnieć w mojej pamięci!

 

 

Ranek...stałam w łazience i patrzyłam sie w lustro - widziałam jak on stoi za mna i mówi, żebym sie pośpieszyła, bo on też chce umyć zęby...Południe - pije kawę w kuchni i widzę go, jak kręci się, szuka czegoś w szafkach, obiera  warzywa, wrzuca coś do garnków- tak jak zawsze...przygotowuje obiad...Wieczór - siedzę na sofie i odsłuchuję kilkakrotnie z rzędu  jego ostatnią wiadomość, która zostawił mi na sekretarce..on nie żył, ale jego głos nadal istniał, on był, był...przecież go słyszę do jasnej cholery!...słyszę jego głos !!!...

 

 

Z tęsknoty za nim i braku jego osoby, jego zapachu, zaczęłam układać, przekładać jego rzeczy, koszulki, spodnie, swetry – każda rzecz pachniała nim...spałam w jego koszulkach, nosiłam jego swetry...śnił mi się każdej nocy... rozmawiałam z nim codziennie- rano, popołudniu, wieczorem...nie pozwalałam mu odejść...on nie chciał odejść również. Miałam złamane serce i chciałam umrzeć, tęskniła tak bardzo, tak strasznie, tak strasznie...jakiegoś wieczoru nie byłam już w stanie wytrzymać ciszy, która mnie otaczała ...postanowiłam odejść również...I zobaczyłam go, uśmiechał się do mnie ,  prawie złapałam go z rękę, ale on był coraz dale, dalej i dalej...nie byłam w stanie go dotknać czy chwycić jego ręki. Oddalał się, oddalał , aż w końcu zniknął ....wtedy się obudziłam, obudziłam się w szpitalu...odratowali mnie! Nie rozumiałam tego... dlaczego? Dlaczego nie mogę umrzeć...kurwa!.. ja nie chce żyć!....dlaczego?!!!!

 

 

Po szpitalu miałam wrażenie, że jestem żywym trupem, jestem tu ,  ale moja dusza, ciało, umysł nie żyją, są martwe...aż...Stałam w kuchni, patrzyłam się przez okno i nagle poczułam czyjąś lodowatą rękę na moim rameniu, to był strasznie zimny dotyk. Odwróciłam sie gwałtownie i to był on ... mój sąsiad...dziwna postać..w tych swoich dresach z początku lat 80-tych, w chińskich tanisówkach  zawsze noszonych bez skarpet...To on mnie znalazł w moim mieszkaniu, tego wieczoru...Pukał do mnie, w tą noc – chciał ode mnie papierosa (czesto po nie przychodził). Pukał i pukał, ale ja nie otwierałam,  więc złapał za klamkę , drzwi były otwarte, wszedł do środka i mnie znalazł...

 

 

Więc złapał mnie z ramie, miał lodowatą rękę...odwóciłam się i prawie jego osoba nie przyprawiła mnie o zawał serca...Chciał papierosa jak wtedy?... Pukał i pukał, ale nie otwierałam, więc znowu złapał za klamkę, drzwi były otwarte, więc wszedł do środka...

 

 

Kiedy wychodził, powiedział tylko wypuszczając sino-szary papierosowy dym :

 

 

- On mi kazał,  wtedy tu przyjść, ja nawet nie miałem chęci na fajkę, to on kazał mi wstać w środku nocy i przyjść tutaj...bo to nie twój czas, to nie twój czas, tak mi powiedział moja droga....

 

 

Te słowa zmieniły wszystko, bo to nie był mój czas, to nie był mój czas i teraz o tym wiem, a nawet gdybym bardzo chciała zobaczyć Jakuba , to ja mam aniola stróża, który na to nie pozwoli, bo to nie mój czas.

 

 

Codziennie borykam sie ze swoim życiem. Napotykam na swojej drodze mnóstwo nowych ludzi, życie się toczy, toczy, są porażki, złe i lepsze dni  – taki tam syf...Kiedy Jakub odszedł postanowiła być cynikiem i do wszystkiego podchodzić z dystansem, bo bałam sie i nadal sie boję,  że ktoś znowu mi złamie serce.

 

 

Po śmierci Jakuba, miałam kilku facetów, nic poważnego. Ostatnio była z jednym prawie 8 lat...8 lat martwicy, próżni, zero uczuć tylko jakieś iluzje...nas zwiazek własnie  chyli się ku kompletnemu upadkowi, tak naprawdę już sie skończył. Osiem lat, osiem bezwartościowych lat ...obecny/byly facet (trudno to nazwać) stwierdził, że złamałam mu serce... kurwa...Co za ironia losu...miałam złamane serce, teraz łamię serce komuś,  a po chwil ktoś to zrobi tobie również...ktoś złamie moje serce...

 

 

Od dawna (kurwa 8 lat) nic nie czułam i wszystko zmienił ...wszystko zmienił Wrocław i ciepła , duszna lipcow noc ...wszystko zmienił On...Jak to jest, że dwoje nieznajomych sobie ludzi nagle spotyka się w tym samym miescu, o tej samej porze?...Znajomość zaczęła sie szybko i  gwałtownie...a może my sie już wcześniej poznaliśmy w jakimś innym życiu-wymiarze ...Więc nasza ponowna znajomość zaczęła sie gwałtownie. Spędziliśmy cudowna noc, pełna namiętności i ...

 

 

Gdyby ta przygoda zakończyła by się w tym miejscu, gbyby on  wyszedł w tą pierwszą duszną lipcowa noc, powiedział „do widzenia” i zamknął za soba drzwi, było by po wszystkim... wszystko by się skończyło tak samo jak się zaczęło, ja bym miała wspaniałe wspomnienia i myślę, że on również... powinniśmy to zrobić bez sółw, bez zbędnych gestów … ale coś sie stało, zaczęliśmy rozmawiać tego poranka...Nie wiem dlaczego wspomniałam dlaczego jestem we Wrocławiu, ze probuje skończyć tą cholerna książkę (cholera piszę ją o kilka miesięcy zadługo), że jadę teraz odwiedzić moich rodziców i siostrę. Słowo do słowa i nie wiem kiedy umówiliśmy się, że on przyjedzie w sobotę w moje rodzinne okolice , że znowu sie zobaczymy…po co? Nie wiem, on chyba nie wiedział tego również... Z mojej strony , cholera , nie wiem dlaczego nie uslyszałam sygnału alarmowego cynika, który broni się murem dystansu,  mój system alarmowy został wyłączony, zagłuszony emocjami, podnieceniem , ekscytacją i ...głupotą, a może czymś innym...
Kiedy wyszedł z mojego pokoju, nie liczyłam, że przyjedzie, że przejedzie połowe polski żeby mnie ponownie zobaczyć, ale on przyjechał, on przyjechał…  I wszystko zaczęło się na nowo, najpierw długo rozmawialiśmy  o wszystkich (i o niczym...) , póżniej zaczęliśmy sie kochać, nasza następna noc była ponowie namiętna, duszna i ... Byliśmy nienasyceni sobą, pragnienie by być blisko siebie zniewoliło nas kompletnie... On zasnął, ja nie mogłam spać, nie byłam w stanie, bo myśli w mojej głowie zaczęły sie klębić, piętrzyć, mój alarm dopiero teraz zaczał chwilowo działać – postanowiłam wyjść z tego pokoju, z hotelu i wysłać mu wiadomość typu „bylo super, seks był świetny, dziekuję, ale musimy na tym skonczyć naszą znajomość, dziekuję”, czy coś w tym stylu, ale zostałam i to był błąd, Zostałam o jedną chwilę dłużej i sie zakochałam , żeby póżniej mieć złamane serce… Zostałam w pokoju, zostałam z nim … już bylam zakochana – jak dziewczynka, jak owieczka, jak baranek na stracenie – jak odjeżdżał do Wrocławia poprosiłam go żeby dał mi znać jak dojedzie do domu, oczywiście odezwał się – dojechał. Poprosila go żeby się zastanowił czy chce się spotkać jeszcze raz, byłam pewna, że powie tak, ale tak się nie stało… milczał, nie odzywał się, więc ja …jako stara desperatka odezwałam się pierwsza, napisał: „czemu milczysz? Czemu sie nie odzywasz?”.  Odpisał, że potrzebuje kilka dni , ale po kilku dniach też się nie odezwał. Zadzwoniłam, ale on nie odebrał telefonu… straszne? Nie , to było oczywiste, że ta znajomość nie ma żadnych szans, że to tylko uniesienie.

 

 

Kiedy wracałam  do Edinburgh przez Berlin (mogłam cholera przez Moskwę, ale...), czekając na jakiś pociąg, siedząc na ławeczce, napisałam wiadomość: „nie znam się na stosunkach miedzyludzkich, żaden specialista ze mnie w tej materii, ale co ci zależy powiedzieć dziewczynie , która jest oddalona o 2.5 tys km, że przysłowiowo było fajnie, ale to nie dla ciebie! – do tego nawet odwagi nie potrzeba...jest mi przykro. Kiedyś byłam cyniczna teraz jestem naiwna – powinnam wyjść z tego hotelu tak jak zamieżałam , nie zrobilam tego , bo wierze w ludzi. Szkoda, że tak sie to skończyło. Podeślę ci rozdział.. o tobie ... kiedyś... dałeś mi dobry materiał…trzymaj się ”. Po tym odpisał mi , że to co się stało między nami nie jest dla niego obojetnę, że miał wrażenie, że zna mnie nie wiadomo jak długo i że nie jest tym facetem, który skacze z kwiatek na kwiatek… odpisałam: „czlowieku złamałeś mi serce” – masakra!... czemu?... nie wiem...po co? nie wiem...Jestem żałosna, to napewno, ale teraz analizująć wszystko po czasie wiem , że to nie jest winna mojej naiwności, głupoty i niedojrzałości....Nie...Bo ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Wierzę , że ludzie są dobrzy z natury. Wierzę w milość jaką się obdarzyli  Mistrz i Małgorzata. Wierzę w żółte kwiaty trzymane przez Małgorzatę. Wierzę w miłość  Jakuba do kobiety w „Samotności w sieci” – chociaż nie lubię tej książki strasznie, ale wierzę w to trywialne uczucie jakim jest milość, w to uczucie które może zmienić wszystko, które może  zmienić nasze życie...

 

 

Życie pisze mój lipcowy scenariusz, scenariusz złamanego serca...Chcę tylko powiedzieć, że jeżeli jesteś tysiące kilometrów ode mnie to i tak czuję twoja osobe, twój zapach, nadal mnie dotykasz, jesteś blisko... Nie wiem czy kiedylkolwiek próbowałeś zasnąć ze złamanym sercem?...Jeżeli nie,  to spróbuj zasnąć w moim łóżku, ale dzisiaj w nocy spróbuję zasnąć bez ciebie, znajdę dzisiaj na to sposób...muszę!

 

 

Teraz nie bedę sie zastanawiać co zrobiłam żle,jest już za póżno, aby  płakać nad rozlanym mlekiem. To, że właśnie jesteś facetem, który skacze z kwiatka na kwiatek tego też nikt nie zmieni (może jedynie Ty sam ) i tego, że jesteś jak beztroski pasikonik, który nie zwraca uwagi na nikoga i na nic, to też  możesz zmienić tylko ty sam, ale to już nie jest  moja sprawa .

 

 

Oddałam się całkowicie chwili, oddałam się milości,  w która wierzę bezgranicznie. Pamiętam jak przy śniadaniu zaznaczyłeś, że ty nie lubisz trzymać kobiety za rękę (jakie to smutne i żałosne), że trzymasz tylko swojego synka za rękę (jakie to miłe), (...) trzymasz tylko swojego synka za rękę... Więc mój drogi pasikoniku,  powiem ci tylko tyle , że twój synek  dorośnie i to już niedługo. I on nie będzie chciał żebyś go trzymał za rękę i wtedy sie przekonasz, że nie masz nikogo kogo, kogo byś mógł trzymćc za rękę, będziesz sam… sam… będzies sam mój drogi pasikoniku i przeminie twój żywot szybko również, bo pasikoniki żyją krótko nierozumiejąc do końca i w pełni  radość z życia i miłości. Całuję cię mój pasikoniku, pasikoniku  z lipcowego scenariusza złamanego serca.

 

 

 

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy