Reklama

Spotkania

Pewne spotkania przychodzą nieoczekiwanie, a okazuje się, że czekaliśmy na nie już bardzo długo. I nie chodzi tutaj koniecznie o spotkanie romantyczne, spotkanie tej drugiej osoby, ale o spotkanie człowieka, który jest w jakiś sposób wyjątkowy. Takie spotkania są darem od losu, bo są znaczące i zostają w pamięci. Są jak powiew świeżego powietrza w zatłoczonym autobusie w upalny dzień.

Pewne spotkania przychodzą nieoczekiwanie, a okazuje się, że czekaliśmy na nie już bardzo długo. I nie chodzi tutaj koniecznie o spotkanie romantyczne, spotkanie tej drugiej osoby, ale o spotkanie człowieka, który jest w jakiś sposób wyjątkowy. Takie spotkania są darem od losu, bo są znaczące i zostają w pamięci. Są jak powiew świeżego powietrza w zatłoczonym autobusie w upalny dzień.

 

Maćka poznałam podczas imprezy organizowanej przez moją firmę z okazji jej 50-cio lecia . Najbardziej zaskakujące jest dla mnie to, że rozmawialiśmy ze sobą zaledwie kilka godzin, a tej nocy nie mogłam zasnąć. Męczyło mnie coś. Potrzebowałam trochę czasu na zrozumienie co to jest. Ale jak trafnie mowią Niemcy: czasami jeden dzień może przynieść więcej niż cały rok.

 

 

Maciek poraził mnie swoim optymizmem, aktywnością i przede wszystkim tym, że realizuje swoje marzenia. Jako Francuz przyjechał do Polski, do obcego kraju, i robi tu to, co zawsze chciał robić  – gotuje. Gotuje, bo to jego pasja. Organizuje w stolicy swoje własne wieczory kulinarne, które cieszą się dużę popularnością, a w przyszłości ma zamiar otworzyć własną restaurację. Nie, jak wiekszość ludzi – pogodził się z tym, że jego życie wygląda tak jak wygląda, że przekreślił sam siebie i ustawił się w kolejce ludzi „zwykłych”. Uderzyło mnie to, bo też zawsze taka byłam. Nie widziałam ograniczeń, nie przyjmowałam do wiadomości, że "się nie da". Od małego nauczył mnie tego sport. Zawsze miałam w życiu jakiś cel i dążyłam do jego realizacji. A sukcesy sportowe dały mi wiarę w to, że człowiek może osiągnać to, czego pragnie, jeśli naprawdę tego chce i uparcie dąży do celu. Przez te wszystkie lata żyłam z pasją, z entuzjazmem, można powiedzieć, ze chłonęłam świat i życie. I to spotkanie zmusiło mnie do refleksji nad tym jaka byłam i jaka jestem teraz. To kilkugodzinne spotkanie uzmysłowiło mi, że chyba coś po drodze zgubiłam. Coś cennego dla mnie samej.

Reklama

 

 

Nie potrafię powiedzieć w którym momencie to sie stało. Od jakiegoś czasu wtopiłam się w codzienność i szłam posłusznie drogą, którą prowadziło mnie życie. Bez zadawania sobie pytań. Po kolei nieświadomie rezygnowałam z kolejnych planów i marzeń, akceptując to, że jest tak jak jest. Akceptując to, że człowiekowi rzadko udaje się zrealizować marzenia i wmawiając sobie, że takie życie mi odpowiada. Dopiero to krótkie spotkanie uświadomiło mi, że znajduję się w stagnacji i że życiu nie mozna się tak poprostu poddać, nie można mu się dać. W życiu trzeba cały czas walczyć o siebie. Codziennie. Bo jak tylko na chwilę odpuścimy, to życie odpłaci nam się tym samym: odpuści sobie nas. Nie możemy pozwolić, aby codzienność zgasiła nasz entuzjazm, zabrała naszą swieżość i młodzieńczą ciekawość świata. To my decydujemy o tym jakimi ludźmi jesteśmy. Jak to powiedział gen. Rozwadowski: „Pokonanym jest tylko ten, kto sam się uzna za pokonanego”.

 

 

Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale na pewno wiem, że się nie poddam i jestem wdzięczna losowi za to spotkanie, za to, że na ten jeden dzień skrzyżował nasze odległe drogi. Za te kilka godzin, które pozwoliło mi wyrwać się z letargu i z niewiary. Za to, że pozwolił, chociaż na chwilę, spotkać mi człowieka, który mnie w jakiś sposób wzbogacił. Takie spotkania to cenny prezent jaki robi nam czasami dobry los.

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy