Reklama

A wszystko to wina bajek

Kultura masowa (którą jesteśmy karmieni ze wszech stron) od kilku lat coraz częściej i bardziej wpaja nam, że bycie singlem nie tylko jest trendy, ale też jest najlepszym rozwiązaniem dla osób pragnących wiecznej wolności i niezależności. W co drugiej prasie kobiecej można przeczytać o tym, jak cudownie nie musieć się tłumaczyć z wyjść, telefonów czy szalonych wybryków.

Kultura masowa (którą jesteśmy karmieni  ze wszech stron) od kilku lat coraz częściej i bardziej wpaja nam, że bycie singlem nie tylko jest trendy, ale też jest najlepszym rozwiązaniem dla osób pragnących wiecznej wolności i niezależności.  W co drugiej prasie kobiecej można przeczytać o tym, jak cudownie nie musieć się tłumaczyć z wyjść, telefonów czy szalonych wybryków.


Sprawa zaspokajania potrzeb seksualnych też nie stanowi jakiegokolwiek problemu: wolny, niezobowiązujący seks jest dziś rzeczą tak normalną jak 200lat temu trzymanie dziewictwa do ślubu, bo kto z nas nie zna zjawiska ‘przyjaciela z bonusem’? Patrząc z tej perspektywy bycie singlem wydaje nam się rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem – ale czy to prawda? Czy sami sobie nie mydlimy oczu takimi hasłami, bo tak jest lepiej? Czy potrzeba fizyczności to też potrzeba bycia?  Czy przygodny seks rzeczywiście coraz częściej wiąże się z chwilową przyjemnością i zaspakajaniem potrzeby seksualnej a nie z zaangażowaniem i wannami łez jednej ze stron? Dlaczego godzimy się na taki układ? Czy taki układ jest bezpieczny, bez zagrożenia zaangażowania jednej ze stron? Niekoniecznie.Osoby które tkwią w takich układach,a które znam osobiście nierzadko żywią uczucie do drugiej strony. Godząc się na ‘friends with benefits’ wychodzą z założenia, że jeśli nie mogą mieć ‘GO’ na zawsze, to muszę korzystać choć z posiadania ‘GO’ momentami.

Reklama


Co czwarty dorosły Polak i Polka żyje w samotności. Dlaczego tak się dzieje?


Co za tym idzie? Dlaczego sami skazujemy się na duchowy masochizm? A może taki układ rzeczywiście nam odpowiada?  Skąd ta moda na singlowanie? Czy dzisiejszy świat naprawdę jest wrogiem monogamii i stałych związków?  Gdzie ci mężczyźni, na miarę czasów jak śpiewała Danuta Rinn? Żyjemy wciąż szybciej, rewolucje dosięgają prawie każdej dziedziny naszego życia, zatem rewolucja w miłości prędzej czy później również nastąpić musiała.
Od razu zapowiadam, że artykuł ten nie wniesie nic nowego, czego byście nie wiedzieli o matrymonialnej mieliźnie . Nie ma nauczyć, a skłonić do przemyśleń.  Singiel to nadal w przewadze osoba między 25. a 40. rokiem życia, niezależna finansowo, żyje w wielkim mieście, nie ma dzieci i nie ma stałego związku. Single żyją sami nie z przyczyn losowych, tylko z wyboru. Powodów jest mnóstwo. Czekają na idealną miłość jak na „grom z jasnego nieba”. Chcą, żeby partner był na podobnym poziomie intelektualnym, miał to samo poczucie humoru, był niezależny finansowo i atrakcyjny fizycznie. Większość z nas ma takie wymagania. Problem w tym, że dużo singielek ma wysoki status ekonomiczny, są świetnie wykształcone i samodzielne. Mała jest szansa, aby wielkomiejskie singielki zdecydowały się na stały związek z mężczyzną dużo młodszym, mniej zamożnym albo gorzej wykształconym. A dla mężczyzny singla kobieta idealna to osoba ciepła, wrażliwa i rodzinna, bo chce móc się czasem wypłakać na jej ramieniu i potrzebuje dużo miłości.

Wielu moich znajomych mimo dobrej pozycji finansowej, zawodowej, mimo ich niepodważalnej atrakcyjności nadal w rubrykę ‘status związku’ na Facebooku wpisują „WOLNY” Dlaczego?


Zosia  29lat, wizażystka
W swoim życiu miałam jeden poważny związek i choć rozpoczął się 7 lat temu a skończył dokładnie rok później, to do dziś to wszystko we mnie tkwi. To nie jest tak, ze po tamtym rozstaniu nigdy nie byłam w innym związku, nie czułam motyli, nie spałam z facetem..bo wszystko to było… tylko.. każdy kolejny okazywał się ‘nie tym’. Problem Zosi nie tkwi w uczuciach, problem tkwi w psychice. Każdego kolejnego faceta próbowała przyrównać do tego, który odszedł. którego tak strasznie kochała, a  który zdradził. I mimo, że zranił to Zosia, przez długi czas gdy dzwonił telefon miała nadzieję, ze na wyświetlaczu zobaczy imię DAREK a  w słuchawce usłyszy PRZEPRASZAM na które odpowiedziałaby MOŻESZ WRÓCIĆ, TWOJE RZECZY NADAL SĄ W SZAFIE. Nie zadzwonił, nie przeprosił, nie wrócił. Dziś w każdym facecie Zosia szuka cząstki Pana D. jedni nie są podobni zewnętrznie, drugich charakter w najmniejszym stopniu nie przypomina pana eks. To uczucie wygasło dawno temu, i nie uczucie miłości i tęsknoty jest sprawcą jej zachowania a fakt, iż największe chwile uniesień i pierwsze prawdziwe uczucie narodziło się właśnie z tym mężczyzną. Dopóki psychika Zosi nie zresetuje całkowicie, dopóki nie zacznie na nowo budować obrazu uczucia, mężczyzny i związku,  ten scenariusz będzie się powtarzał. Zapytana o marzenia odpowiada: „Chciałabym jeszcze kiedyś spotkać kogoś takiego jak Darek, albo nie.. kogoś zupełnie innego od Darka, który dałby mi tyle szczęścia co dał on. Skąd tylko wziąć takiego faceta, gdy każdy kolejny albo okazuje się idiotą,albo pragnie kobiety ściągniętej z okładki erotycznego pisma sam ni  trochę nie dbając o siebie?  Bo singlowanie jest fajne tylko do czasu. Długie jesienne wieczory to zdecydowanie nie jest dobra strona bycia wolnym.

Katarzyna, 27 lat
Kiedy Kasia ustawiła na Facebooku status „rozwiedziona”, większość znajomych myślała, że to tylko żart. Katarzyna, rocznik’85, szczuplutka, z blond kucykiem, na zdjęciach wygląda jak gimnazjalistka. Jej małżeństwo skończyło się przed rokiem, po trzech latach. – Jeśli chcesz krwawych kawałków, u mnie ich nie znajdziesz – uprzedza, zanim opowie krótką historię swojego związku. Byłego męża nazywa „eks”, wciąż się lubią, widują się u wspólnych znajomych. A miesiąc temu Emil pomagał jej w naprawie samochodu, poza tym on ma dziewczynę, o którą Kasia nie jest zazdrosna. Zero traumy. – Uczucie wyparowało, ale to fajny człowiek – wzrusza ramionami.
.” Po co był ślub? – Pospieszyliśmy się. A przecież lepiej się rozstać teraz, póki jesteśmy młodzi, niż za dwadzieścia lat. Choć początki znajomości nie były specjalnie romantyczne, Kasia wspomina je z sentymentem – Rzadko się kłóciliśmy. Zresztą tak zostało. Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że jesteśmy jak bliźnięta. Nawet fizycznie: niewysocy i blond. Oboje też urodziliśmy się w maju. Był okres, gdy w jego i mojej rodzinie sypnęły się śluby. Co sobota gdzieś się bawiliśmy. Pewnego dnia Emil rzucił: „Może też powinniśmy się ochajtać?”. Pomysł mi się spodobał, rodzice byli za. Szybko poszło. Jak wspomniałam, Emil jest szczęśliwie zakochany, kibicuję im. Ja jednak od momentu rozwodu nie miałam faceta; i to nie to, że mam jakiś uraz, nie… po prostu w moim mieście nie potrafię znaleźć nikogo, kogo mogłabym pokochać, z kim związać się na stałę. Coaraz częściej myślę o tym, że by znaleźć faceta na resztę życia muszę definitywnie zmienić towarzystwo a najlepiej miasto. Poszukiwań partnera nie ułatwia jej także noszona z sentymentem obrączka przyczepiona do złotego łańcuszka, choć tak naprawdę nie o obrączkę Kasi a o jej przeszłość się rozchodzi. Jak sama twierdzi, mimo, że coraz częściej słyszymy od mężczyzn jacy są nowatorscy, niezależni i anarchicznie nastawieni do instytucji małżeństwa rozwódki nie działają na nich zachęcająco – Zdarzyło mi się usłyszeć od trzydziestoparoletniego mężczyzny (którego nawet przez moment brałam jako potencjalnego partnera na całe życie), że mój stan cywilny nie jest dla niego przeszkodą, ale boi się powiedzieć  o tym mamie.. wtedy wiedziałam już, że nie mam ochoty spędzić z tym człowiekiem ani minuty dłużej.. Osobiście nie twierdzę, że bycie singlem jest złe, ale ja chyba swój moment na singlowanie miałam wtedy, kiedy weszłam w związek małżeński.. małżeństwem byliśmy tylko na papierze, tak naprawdę każde z nas chciało być nadal wolnym.. dziś szczerze chciałabym mieć w domu mężczyznę, z którym związałabym się na długie lata i na którego ramię będę zawsze mogła liczyć… tylko skąd takiego wziąć? Niestety coraz częściej mam wrażenie, ze otaczają mnie sami niedojrzali chłopcy… szkoda.

Iwona
Znajoma, dojrzała już kobieta Pani Iwona o miłości mówi tak: Opowiem Ci najkrótszą bejkę  jaką kiedykolwiek słyszałam: Była sobie raz młoda dziewczyna, która zapytała pewnego chłopca, czy chciałby ją poślubić. Chłopiec odpowiedział: Nie! I dziewczyna żyła sobie szczęśliwie, bez prania, gotowania, prasowania… Często spotykała się z przyjaciółmi, spała z kim chciała, zarabiała na siebie i wydawała pieniądze, na co chciała…. *KONIEC* Problem jest w tym, że nikt nigdy w dzieciństwie nam nie opowiadał takich bajek. Za to wsadzili nas w gówno po uszy z tym cholernym księciem z bajki!! 
Dlaczego jest tak wiele samotnych kobiet? Najprościej mogłabym odpowiedzieć, że mężczyźni nie zabiegają o kobiety i nie są zainteresowani związkami. Ale to jest tylko część prawdy. Tak naprawdę to spotykam również wielu samotnych mężczyzn, którzy pragną bliskości, ale nie są gotowi i otwarci na budowanie często już kolejnego związku. 


Adam,38lat  manager
Mam 38 lat i jestem singlem. Nie z wyboru. Niczego nigdy bardziej w życiu nie pragnąłem niż założenia rodziny i nic w moim życiu mi bardziej nie wyszło niż to. Mam dobre wykształcenie, pieniądze, ładne auto, kilka mieszkań. Do niedawna miałem ciepłą dyrektorską posadę w międzynarodowym koncernie i pensję kilkanaście razy przekraczającą średnią krajową.  Kilka miesięcy temu, ku zdziwieniu współpracowników, odszedłem z firmy, wróciłem z Poznania do Wrocławia.
Dlaczego wróciłeś? – pytają. Czułem się samotny z dala od przyjaciół, których znałem jeszcze z czasów podstawówki, liceum, studiów. Wróciłem z kilkuletniej ‘tułaczki’ do miejsca, gdzie czuję się trochę szczęśliwszy (przez kilka lat pracowałem w Londynie). Dlaczego tylko ‘trochę’? Znajomych zostało kilku, prawdziwych przyjaciół jeszcze mniej. Zajęci są swoimi sprawami: żonami, mężami, dziećmi. Tutaj czuję się też samotny. Zakochać się, założyć rodzinę jest tak samo trudno tutaj jak tam, skąd wróciłem. Efekt jest taki, że nie mam pracy, do zakochania nie jest ‘jeden krok’. Zostawić menedżerowanie w handlu zagranicznym i zająć się malowaniem, sztuką makijażu? Jako dziecko pięknie malowałem. Kochałem to robić. Ale jak to? Posadę dyrektora chcesz zamienić na kurs makijażu i malowanie obrazków? – pytają znajomi. Nie wiem, co im odpowiedzieć…Chciałbym robić to, co lubię. Z drugiej strony przyzwyczaiłem się do wysokiego standardu życia. To jak przesiąść się z mercedesa do kilkunastoletniego fiata.  Oddałbym wszystkie dobra materialne za możliwość niebycia singlem. Jestem nim, bo los spłatał mi figla. Podobno im bardziej się czegoś pragnie, to tym piękniej się to nie spełnia. A może jestem za bardzo wymagający? Lubię w życiu dokonywać dobrych, a może nawet perfekcyjnych wyborów. Partnerki, z którymi się spotykałem, nie chcą ze mną rozmawiać, bo jestem ‘za fajny’ na przyjaciela. Tak, to ja zdecydowałem, że przyjaźń to najwięcej, co mogę im zaoferować. Liczyły na coś więcej, ja wciąż szukałem ideału. Cenię jakość, zadowolenie, satysfakcję. Uwielbiam fajne ciuchy, piękne wnętrza, muzykę, dobre auta. Pustka, jaka jest w moim życiu, sprawia, że nawet nie potrafię się już z nich cieszyć jak dawniej. Coraz częściej myślę, że zmarnowałem swój czas.

Zjawisko singla dotyka również mnie. Sama jestem kobietą wolną, nie będącą w żadnym mniej lub bardziej poważnym związku. Myśląc o swoich doświadczeniach z facetami dochodzę, do wniosku, że pomimo młodego wieku przeżyłam już chyba wszystko, co możliwe, a bynajmniej dużą tego część. Przez moje życie z podaniem o miłość przewinęli się kawalerowie sporo ode mnie młodsi, którzy zapewniali o szybkim zatarciu różnicy wieku; byli też Ci sporo starsi, którzy koniecznie chcieli namówić mnie na dziecko gwarantując przy tym rodzinną sielankę, wieczną miłość i romantyczne wieczory przy kominku we wspólnym domu za miastem. Swoje pięć groszy do moich matrymonialnych anonsów dorzucali wdowcy, rozwodnicy, panowie będący w związkach małżeńskich. Zdarzali się młodzi, którzy zapewniali o swym ogromnym uczuciu, obiecywali miłość, wierność i  uczciwość prosząc o wejście w poważny związek, byli też tacy, którzy pomimo swego dorosłego wieku nie mogąc pogodzić się z ilością świeczek na torcie za wszelką cenę próbowali utrzymać w sobie małego chłopca, dla którego w życiu najważniejsza jest zabawa i jak najlepszy wynik w FIFA.  Byli tacy, którzy po tygodniu znajomości potrafili powiedzieć mi wszystko to, na co miesiącami wyczekiwałam od innych.

Romantycy, laicy, Ci, którzy oczekiwali jedynie seksu.. Z natury mam tak, że bardziej doceniam to,c o przychodzi mi z trudem..tak więc podczas, gdy bezpośredni panowie głosili swe poematy i wyznawali uczucia, , wówczas byłam gotowa oddać wszystko, by autorem tych słów był zupełnie ktoś inny.  Sprawy nie ułatwia mi także środowisko, w którym się obracam na co dzień. Artyści to chyba najgorszy gatunek kandydatów do partnerstwa – nikt nie jest w stanie ich zrozumieć,  gdyż najczęściej oni sami nie wiedzą o co im chodzi. W pewnym stopniu sama jestem artystą, więc wiem doskonale w czym rzecz. Reasumując.. gdyby z każdego z wymienionych wyjąć małą cząstkę tego, co najlepsze mogłabym ulepić faceta idealnego – takiego z pasją, której będzie się poświęcał, takiego, który czasami będzie potrzebował 5min. odpoczynku od swojej kobiety, takiego, który nie zamknie ani siebie ani mnie w 4 ścianach i każe smażyć schabowe a sam zatopi się w kanapie przed telewizorem, takiego, który będzie miał jasno wyznaczone cele ale w tym wszystkim nie zatraci szaleństwa i spontaniczności, a  w końcu takiego, który będzie potrafił kochać, zrozumieć, kiedy trzeba przytulić, sprowadzić na ziemię, bądź po prostu się zamknąć.Tylko czy to realne? Czy istnieje glina o takich właściwościach?

Czekanie na księcia z bajki, to mój główny problem, z którym nie potrafię sobie poradzić

Zaraz po tym jest jeszcze inne zjawisko, a mianowicie maksymalnie szybki czas zauroczenia. Poznając faceta potrafię po dwóch dniach oszaleć na jego punkcie, przez trzy tygodnie wściekać się, że on nie decyduje się na żaden ruch, po czym w momencie, kiedy ON  zaczyna wkraczać do akcji ja zdążam zauważyć jego czterysta siedem wad, które mnie od niego odciągają. Z pewnością zabrakłoby mi palców, gdybym miała na nich wyliczać mężczyzn, których to dotyczyło (swoją drogą chyba i tak jestem w lepszej sytuacji, niż mój znajomy, który niedawno wyznał , że każda dziewczyna kręci go do momentu, kiedy nie pójdzie z nią do łóżka-później mogą się rozejść bez słowa i już nigdy nie spotkać, to nie stanowi dla niego problemu). Wielu z nich później dowiadywało się o tym i oboje potrafiliśmy z tego żartować zastanawiając się równocześnie ilu było takich, którzy nie powiedzieli głośno o swoim uczuciu? O ilu uniesieniach, podlotach i nieprzespanych nocach nie mieliśmy pojęcia? Ile przez brak odwagi stracili inni, a  ile my sami?
Nie wiem czy już dziś chciałabym wejść w poważny wieloletni (a może i na całe życie) związek. Chyba jestem jeszcze na to za młoda. Młodość musi przecież się wyszumieć. Tak mówię dziś, nie wiem co powiem, kiedy dopadnie mnie uczucie. Póki co jednak nie przepuszczam obojętnie fajnych znajomości i ciekawych krótkotrwałych romansów. Uwielbiam flirtować , ale wszystko w granicach rozsądku. Jeśli w życiu każdego człowieka jest przeznaczony czas na singlowanie, to u mnie chyba teraz jest na niego idealny moment, a horoskopy i tak czytam co miesiąc i co miesiąc czekam na tego, którego mi wróżą właśnie w najbliższych dniach! ;)

Niektórzy na słowo ‘singiel’ reagują białą gorączką, nie podoba im się kolejne przypodobanie do wzorców zachodnich. ‘Kiedyś to była stara panna, dziś już mówi się singiel’- słyszymy niejednokrotnie. Osobiście uważam, że stare panny i kawalerów spotykamy jeszcze na polskiej wsi lub w małych miejscowościach. Żyją w pojedynkę z powodów niezależnych od nich samych. Często są niezbyt atrakcyjni fizycznie, zbyt biedni, żeby znaleźć stałego partnera. A presja w mniejszych miastach lub na wsi do życia w parze jest nadal bardzo silna. Sami o sobie mówią „starzy kawalerowie” i „stare panny”, a nie „single”.

Większość czuje się gorsza od tych, którzy mają rodziny. Nie chcą żyć w pojedynkę. Na wschodzie kraju jest kilka wsi starych kawalerów, którzy nie mają kogo wybrać na żony, bo kobiety uciekły do miasta. A moi single mają wybór, tylko są wybredni. Jeden z rozmówców powiedział, że szukanie odpowiedniej kandydatki to jak wyprawa po dżinsy do galerii handlowej: przymierzasz spodnie, leżą super, ale przecież w galerii jest jeszcze kilkadziesiąt innych sklepów! Może gdzieś będzie jakaś zniżka, okazja? A takich galerii w dużym mieście jest kilka. A wielkich miast też wiele – może więc lepiej szukać dalej? Singiel chodzi z randki na randkę jak od sklepu do sklepu i powtarza: to jeszcze nie to. To smutne, bo często ewentualnego partnera traktuje jak towar w sklepie…

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy