Reklama

Nieśmiertelna miłość

"...żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. Potrafi znaleźć sobie drogę do wolności i zaskoczyć nas, pojawiając się, kiedy jesteśmy już cholernie pewni, że umarła, albo, że przynajmniej leży bezpiecznie schowana pod stertami innych spraw... " — Jonathan Carroll "Poza ciszą"

"...żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. Potrafi znaleźć sobie drogę do wolności i zaskoczyć nas, pojawiając się, kiedy jesteśmy już cholernie pewni, że umarła, albo, że przynajmniej leży bezpiecznie schowana pod stertami innych spraw... "

 — Jonathan Carroll
"Poza ciszą"

Szła za nim jak opętana. Nie wiedziała kim jest,ale była pewna,że kiedyś go spotkała. Gdyby tylko zdjął kaptur... Nie dane jej było dostrzec całej twarzy. W świetle księżyca zdołała tylko spostrzec kontur dużych, gładkich ust, lekko wystające kości policzkowe i kilkudniowy zarost. Na pewno gdzieś go widziałam...Weronika rozmyślała nad tym całą drogę,podąrzając nieustannie za tajemniczym mężczyzną . Po kilkunastu minutach dotarło do niej jak idiotycznie to musi wyglądać,więc potsanowiła przejść na druga stronę ulicy.Wtedy mężczyzna odwrócił się i rozpoznała w nim Adama,jej chłopaka z czasów liceum. Uśmiechnęła się szeroko, lecz on nie odwzajemnił uśmiechu..Spojrzał na nią zaskoczonym wzrokiem i podjął dalszy marsz. Weronika stała chwilę w osłupieniu nie mogąc wydobyć z siebie żadnego odgłosu. Mogła przecież zawołać go albo przypomnieć kim jest, lecz fala gorąca jaka ją ogarnęła stłumiła wszelkie dźwięki.Pośpiesznie odwróciła się na pięcie i pobiegła w drugą stronę. Czemu mnie nie rozpoznał.. Przecież wiele się nie zmieniłam w ciągu tych pięciu lat..

Reklama

Weronika siedziała przy kominku i rozgrzewała zmarznięte dłonie. Nie rozpoznał mnie? To niemożliwe...Na pewno wiedział kim jestem, ale czemu tak zareagował...Nie mam nawet jego numeru telefonu,po tym jak zerwaliśmy kontakt się urwał i więcej go nie zobaczyłam...aż do dziś. Różne myśli przechodziły przez głowę dziewczyny, ale nie zdołała pojąć tego co się wydarzyło. Nigdy go nie skrzywdziła, a zerwanie spowodowane było jej zagranicznymi studiami. Nie mógł być na nią zły...a może? Może nie mógł jej do końca wybaczyć wyjazdu..Aj czcze gadanie. Jak co wieczór zrobiła herbaty, zapaliła lampkę i czytała książkę. Ciszę i spokój przerywały co raz nawracające wspomnienia z liceum i ukryte gdzieś głęboko uczucie do Adama. Czy to możliwe by dalej była w nim zakochana? I co z tego, skoro nawet nie chce z nią porozmawiać. Weronika podeszła do kalendarza i pozapisywała ważne wizyty i spotkania, wtedy spostrzegła,że wielkim krokiem zbliżają się Walentynki. Będą to pierwsze Walentynki,które spędzi sama. Może to nie taki zły pomysł..Zrobię pizzę, kupię wino, obejrze dobry,stary film i miło spędzę ten dzień. Weronika próbowała odbić myślami,lecz nawracający obraz przystojnego Adama mącił jej w głowie. Muszę go odnaleźć, bo oszaleję !

Mówi się,że 14 luty to dzień magiczny. Dzieją się rzeczy niesłychane, ludzie zakochują się w osobach,których nawet dobrze nie znają,a ich związki potrafią przetrwać nawet do śmierci. Może to sprawka Amora, a może po prostu mają szczęście. Weronika zastanawiała się nad tym dłuższą chwilę, po czym ubrała się w obcisłą,małą czarną, rozpuściła lekko pofalowane blond włosy i udała się na spotkanie z przyjaciółką. Miała cały dzień spędzić w towarzystwie laptopa i wina, ale najwyraźniej nie dane jej było leniuchować. Weszła do kawiarni i zajęła stolik w samym rogu, aby móc bacznie obserwować towarzystwo. Była to jej ulubiona kawiarnia. Przychodziła tu dosyć często zwyczajnie popatrzeć na ludzi,ich zwyczaje i rozmyślała nad swoim udanym życiem oraz karierą zawodową. Mimo młodego wieku osiagnęła wiele, a wszystko zawdzięczała swojej pracy i nie da się ukryć, ale też osobistemu urokowi osobistemu. Czekając na przyjaciółkę spostrzegła Adama wchodzącego do tej samej kawiarni. Znowu poczuła uderzenie gorąca. Tym razem dostrzegł ją od razu i przysiadł się. Jego ciemna karnacja w połączeniu z lekkim zarostem i piwnymi oczami przyciągała uwagę niejednej kobiety.

- Weronika..nie wierzę...Tyle lat !

- Adam... Myślałam o Tobie. - czuła się dosyć dziwnie,ponieważ nie wiedziała czy to nagły zanik pamięci czy może rzeczywiście jej nie rozpoznał wtedy na ulicy.

- Ja o Tobię myślę od pięciu lat ! Chciałem się z Tobą skontaktować,ale nie mam Twojego numeru, a chyba stary e-mail jest nieaktualny.

- Rzeczywiście trochę się zmieniło... Odkąd wróciłam zaczęłam całkiem nowe życie.

- Ślicznie wyglądasz... Oj, przepraszam ! Ja tak się dosiadłem,a Ty na pewno na kogoś czekasz !

- Na przyjaciółkę,ale się spóźnia...Chyba nie przyjdzie. Pracuje w szpitalu, więc pewnie coś ją zatrzymało. Dotrzymaj mi towarzystwa jeśli możesz. - Weronika starała się ukryć swoje podniecenie i wielki entuzjazm, ale coraz bardziej miała ochotę wykrzyczeć z siebie wszystko.

- Wiesz... Parę dni temu wydawało mi się,że widziałem Cię, ale aby nie zbłaźnić się przed jakąś kobietą odszedłem. To byłaś Ty?

-Tak ! Powiem szczerze,że trochę zszokowała mnie Twoja reakcja, ale teraz już wiemu czemu tak bezczelnie odszedłeś! - Śmiech jaki wydali obydwoje odbił się echem w sali i patrząc sobie głęboko w oczy wiedzieli,iż ten walentynkowy dzień nie skończy się tylko na miłej pogawędce.

Gdy tylko otrzymała telefon od Magdy z anulowanym spotkaniem, zaprosiła Adama do domu na wino i film. Jak można się domyśleć był to tylko pretekst, a pocałunkom i pieszczotom nie było końca. Spotykali się jeszcze przez kilka miesiecy, aby dokładniej poznać się na nowo, po czym zaręczyli się. Takiej okazji nie można było przepuścić.

Miłość jest czymś wspaniałym.. Czymś czego nie może w życiu zabraknąć,ponieważ byłoby ono puste i bez wyrazu. Jak pisał ksiądz Jan Twardowski:

"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie."

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy