Reklama

Paść ofiarą Amora.

Uwodzić, zauroczyć, zainteresować, rozkochać. Potrafię swoją wiedzę na te tematy przekazywać innym i aranżować owocne spotkania, bo sama wiele lat temu padłam ofiarą Amora.

Uwodzić, zauroczyć, zainteresować, rozkochać. 
Potrafię swoją wiedzę na te tematy przekazywać innym i aranżować owocne spotkania, bo sama wiele lat temu padłam ofiarą Amora.

Małżeństwo, czyli związek między dwiema osobami będący instytucją społeczną ma długą historię. To związek założony przez dwie osoby, z wielu przyczyn... Dawniej większość małżeństw była aranżowana przez rodziny. Rodzice wybierali małżonka swojemu dziecko. Na ogół nie miało to nic wspólnego z miłością - uczucia i wygląd nie miały znaczenia, liczył się posag wybranki/-ka. Cały "obrządek" dział się za pomocą swata. Małżeństwo z miłości jest stosunkowo nowym wynalazkiem- liczy ok. 200lat. W dzisiejszych czasach kojarzenie par przechodzi renesans świetności. Powstają portale randkowe, biura matrymonialne, mające na celu kojarzenie par. Lecz okazuje się, że tradycyjne metody pomagania Amorowi nie poszły w zapomnienie. Dla wielu samotnych główne znaczenie przy wyborze partnera ma pokrewieństwo dusz- zbieżność charakterów, inteligencja. Z początku nie interesowałam się tym tematem. Był mi obojętny. Lecz od czasu obejrzenia serialu w którym główną rolę grała właścicielka biura matrymonialnego, ten temat stał się wyjątkowo bliski mojemu sercu. Zbliżył mnie do przeżyć i losów bohaterów serialu. Może dlatego, że sama byłam singielką. Byłam po kilku nieudanych związkach, w których zostałam zraniona lub po prostu wybranek okazał się nie dojrzały. Nie zdawałam sobie sprawy, że wkrótce ktoś zechce mnie wyswatać. Wszystko działo się do czasu, gdy mój świat nieoczekiwanie nie zawirował... Moje znajome z 2-roku administracji urządziły mi imprezę u nas na stancji, by poprawić mi humor po kolejnym rozstaniu. Miałam za zadanie przygotowanie napojów i przywitanie wszystkich gości podczas gdy moje współlokatorki przygotowywały poczęstunek. Impreza się rozkręciła. Gdy przywitałam tego  blondyna z 5 roku budownictwa z butelką czerwonego wina w dłoniach, początkowo nie zwróciłam na niego uwagi. "On jest dużo starszy i o czym będzie rozmawiać z taką smarkulą jak ja"- pomyślałam. Ot, myśli zdesperowanej singielki. Zauroczył mnie dopiero gdy poprosił mnie do tańca. Tańczył doskonale! Dotrzymywał mi towarzystwa przez cały wieczór, na nikogo innego nie zwracałam uwagi. Po rozmowie z nim okazało się, że poznaliśmy się kilka lat wcześniej w domu moich rodziców. Przyjechał z rodzeństwem by oglądać nasz nowy traktor i spytać rodziców o jego recenzje. On zapamiętał mnie jako niesympatyczną i nadętą młodą dziewczynę. Miałam wtedy jedynie 14 lat. Po tej imprezie często się spotykaliśmy. Wkrótce zostaliśmy parą. On mi imponował swoją inteligencją. Teraz jest moim mężem i ojcem mojego rocznego syna. Koleżanki cały czas wspominają mi, że chciały mnie zeswatać: "Analizowałyśmy towarzystwo. Listę gości utworzyłyśmy w sposób nieprzypadkowy. Kolejność serwetek z imionami także. Dbałyśmy, żeby ta impreza była jedną z tych. w których 'sąsiedzi walą do drzwi'. Gdy atmosfera siadała, podkręcałyśmy ją tak jak głośniki by głośniej płynęła z nich muzyka. Zgodnie z ich przewidywaniami ja i Sylwek wpadliśmy sobie w oko. Tak zatraciliśmy się w tańcu, że teraz już jesteśmy małżeństwem. Gdy poznałam Sylwka, także zabawiłam się w Asystentkę Erosa. Wyswatałam mojego brata z moją stylistką paznokci. Lada chwila urodzi im się potomek. Wiem, że miłości czasem trzeba pomóc. Sprzyja temu atmosfera panująca na prywatkach, rodzinnych spotkaniach. Tworzy doskonałe okazje do poznawania ludzi. Zdaję sobie sprawę, że najfajniejszy klimat panuje wśród towarzystwa w którym jest sporo singli. Wtedy mamy najwięcej tematów do rozmów, nie jesteśmy skrępowani tylko bardziej otwarci i przyjaźni. Nie zapominam o zasadzie "przez żołądek do serca". Gdy znamy samotną parę spróbujmy ich skojarzyć, może uszczęśliwimy dwoje ludzi spełniając dobry uczynek. To tak jak upiec, dwie pieczenie na jednym ogniu;-)

Reklama

Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy