Reklama

Chłopak z chóru marynarzy

Co robi Bond na emeryturze?

Gdy mówił w siedmiu filmach o przygodach legendarnego agenta 007 - "My name is Bond. James Bond", paraliżował z zachwytu nie tylko damską część widowni. Choć niewiele brakowało, by Sean Conery (81) nigdy Bonda nie zagrał.

Twórca postaci, Ian Fleming bowiem, gdy specjaliści od castingu do pierwszej ekranizacji - "Dr No" - wybrali szkockiego aktora, nie krył niezadowolenia, uważając go za zbyt mało wyrafinowanego.

Connery do dziś ma na koncie prawie 90 ról, ostatni film nakręcił w 2003 roku, tuż przed operacją zaćmy. Obecnie z poślubiona w 1975 roku marokańsko-francuską pisarką i malarką Micheline Roquebrune mieszka na Bahamach, gdzie przez większość czasu oddaje się swojej największej pasji - grze w golfa.

Reklama

Korzenie

Urodził się w 1930 roku w robotniczej dzielnicy Edynburga - Fountainbridge. Jego ojciec, Joseph, był pracownikiem fabryki i kierowcą ciężarówek. Jego matka, Euphemia, dorabiała jako sprzątaczka.

Dziadkowie Seana wyemigrowali do Szkocji z Irlandii w XIX wieku. Ma dwóch młodszych braci. Jeden z nich, Neil, również chciał zostać aktorem, ale po dwóch filmach zajął się biznesem.

Początki

Rodzina Connery’ego ledwo wiązała koniec z końcem. W wieku 9 lat zaczął pracować jako rozwoziciel mleka. W wieku 13 lat zakończył swoją edukację i znalazł zatrudnienie w hucie. 3 lata później zaciągnął się do marynarki. Tu występował w żołnierskim chórze marynarzy.

Ze służby wojskowej musiał zrezygnować z powodu przewlekłych problemów żołądkowych. Po powrocie do Edynburga imał się różnych zajęć - był ochroniarzem, murarzem, modelem pozującym do aktów studentom, polerował trumny. W wolnych chwilach grał w piłkę i zajmował się kulturystyką. Gdy pracował jako pomocnik w King’s Theatre, zainteresował się aktorstwem i za cel postawił sobie odniesienie sukcesu w tej branży.

Agent z wadami

Connery w roli Jamesa Bonda we wszystkich 7 filmach grał... w peruce, bo zaczął łysieć w wieku 21 lat. Ale to nie jedyna niedoskonałość bożyszcza kobiet. Charakterystyczne "s", które brane jest za szkocki akcent aktora, w rzeczywistości jest wadą wymowy.

RB

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy