Reklama

Świętują srebrne wesele

Recepta na długoletni związek? To proste: wystarczy, że małżonkowie bardzo się kochają. I jeszcze coś – nie chcą się rozstać.

Ten rok z całą pewnością jest ważny w ich życiu. Może jednym z najważniejszych. Z kilku powodów. Prywatnie - we wrześniu będą świętować ćwierćwiecze małżeństwa. W październiku - jak co roku, od 25 lat, powrót Roberta do życia. Zawodowo - 20-lecie istnienia Wilków.

Wystarczyło jej jedno spojrzenie

Po drodze zaś wydarzyło się sporo ciekawych rzeczy. Trasa z okazji jubileuszu zespołu. Cieszą się z niej, bo to świetna okazja do bezpośrednich spotkań z fanami. Reedycja pierwszej płyty. Ostatnio pan Robert był niesłychanie zajęty, bo kompletował wykonawców do 3. edycji "Bitwy na głosy", w której będzie jednym z bohaterów. No i proza, a może esencja życia - synowie Moniki i Roberta Gawlińskich, rówieśnicy Wilków - bliźniacy Beniamin i Samuel niepostrzeżenie stali się dorośli, studiują, odnoszą sukcesy, i, jak przyznają rodzice, są najważniejszym i najdoskonalszym ich osiągnięciem.

Reklama

Ale nie byłoby o czym pisać i nie byłoby małżonków Gawlińskich, którzy dziś mogą pochwalić się jednym z najdłuższych staży małżeńskich w polskim show-biznesie, gdyby nie 28 sierpnia 1984 roku. To wtedy, po raz pierwszy, w warszawskim klubie studenckim Stodoła skrzyżowały się ich spojrzenia.

On wychodził po próbie i szedł do klubu Park, by zagrać koncert z zespołem Madame, ona biegła po coś do picia. On zepsuty powodzeniem - jak mówi - obciął ją spojrzeniem, ona miała 17 lat. Ale wystarczyło jej jedno spojrzenie na Roberta, by przeszła jej przez głowę taka oto szalona myśl: to jest mężczyzna mojego życia. - Potem się dowiedziałam, że to jest ten facet, którego piosenek słuchałam przez ostatni miesiąc - mówiła.

Wiele zawdzięcza dziadkowi

Robert Gawliński, trudno uwierzyć, że w przyszłym roku skończy 50 lat, wciąż ma urok chłopca. Urodził się i wychował na warszawskim Grochowie. Miał 5 lat, gdy już występował w zespołach przy grochowskim i praskim Domu Kultury. - Teksty piosenek pisała dla mnie poetka i autorka książek dla dzieci Wanda Chotomska. Muzykę komponowała Teresa Niewiarowska. Akompaniowała mi też podczas występów. To było coś - wspominał.

Gdy miał 7 lat, rodzice rozstali się. Wychowywała go mama. Mnóstwo czasu spędzał z dziadkiem. - To dziadek pierwszy opowiedział mi o rycerstwie. Pokazał mi "Krzyżaków". Miałem wtedy 5 lat, dziadek myślał, że nie dam rady obejrzeć całego filmu. A ja chciałem go zobaczyć jeszcze drugi i trzeci raz. Nigdy nie zapomnę, jak ze łzami w oczach kupował nam bilety - opowiadał. Dziadek też kupił mu pierwszą gitarę. - Przyprowadził mi swojego przyjaciela - koncertmistrza, który uczył mnie grać flamenco. Marzyłem, żeby umieć zagrać kilka akordów, coś Niemena i przyszpanować przed dziewczyną - śmieje się.

Przyznaje, że mama nie miała z nim łatwego życia. Trzy razy szkoła z niego rezygnowała. Ale ostatecznie skończył LO im. M. Kopernika. W którymś momencie chciał nawet studiować na politechnice, z czego najbardziej ucieszyłby się jego ojciec, który marzył, by Robert przejął po nim firmę budowlaną. Ostatecznie zawiódł nadzieje ojca, bo nie podszedł do matury. Zbyt pochłonęła go muzyka. Na nasze szczęście.

Zakochałem się. Zakochałem się w tobie

Powróćmy do Moniki i Roberta. Od 6 miesięcy byli parą. On wyjechał w dwutygodniową trasę. Nie dawał znaku życia. Ona była pewna, że o niej. zapomniał Tymczasem: - Któregoś dnia poczułem nagły przypływ tęsknoty za tą smarkulą. Sam byłem tym zdziwiony. Po powrocie do Warszawy od razu poszedłem do Moniki - wspominał. "Wiesz, zakochałem się" - wyznał. Pod nią ugięły się nogi. Tak jak przypuszczała spotkał inną. Ale usłyszała: - Zakochałem się w tobie. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wyznaczyli datę ślubu. I nagle dowiedział się, że ma raka!

Wspominał to tak: - Na tydzień przed moim ślubem byłem na imprezie u Fiolki Najdenowicz. Wyszliśmy z kumplem po piwo. Kiedy wracaliśmy, przyczepił się do nas jakiś facet (...). Zaczaił się na nas na klatce. Dostałem gazrurką w głowę. Zalałem się krwią. Pojechaliśmy do szpitala. Po prześwietleniu zblazowana pani doktor spytała, ile mam lat. Zapewniłem ją, że jestem pełnoletni. Zakomunikowała mi, że czaszkę mam całą, ale że mam nowotwór. Po takiej wiadomości wróciłem na imprezę i po prostu się zalałem...

Ślub wzięli w wyznaczonym terminie

Pomimo że świat im się zawalił, Monika nie miała wątpliwości, że chce z nim być. On uważał, że nie ma prawa niszczyć jej życia, za chwilę przecież może zostać wdową. Ślub wzięli zgodnie z planem, 24 września 1987 roku. - Po ślubie zrobiliśmy kilkutygodniową balangę. Nie wiedziałem, czy przeżyję operację, postanowiłem się przynajmniej dobrze bawić - mówił. Operację miał w październiku. Nie powiedział o tym mamie. Dowiedziała się przypadkiem, po kilku latach. Dziś też nie chce o tym mówić. Żyje drugim życiem. Boi się cierpienia, bo wie, co to znaczy.

Synowie, bliźniacy Emanuel i Beniamin, urodzili się 3 grudnia 1992 roku. - Byłem w szpitalu. Trzymałem Monikę za rękę. Widziałem, jak chłopaki przychodzą na świat. Myślałem: "Rany boskie, ile kasy będzie trzeba! Wszystko podwójne! Odpowiedzialność też!" - mówił. Jakim był ojcem? Przyznaje, że do rodzicielstwa długo dojrzewał. Przełomem był dzień, gdy Beniamin z powodu alergii zaczął się dusić. Był bezradny, że nie zdąży dojechać z nim do szpitala. Tego dnia poczuł odpowiedzialność za czyjeś życie. Lekarz zalecił im wyjazd z Warszawy. Posłuchali. W Młynarzach pod Wyszkowem spędzili 4 lata. - Strasznie się o nich boję, bo świat jest okrutny. Oni są szarmanccy, grzeczni, ułożeni. Nie kłamią, wychowaliśmy synów na rycerzy, by potrafili walczyć o dobro i honor - wyznaje.

Mądry, wyrozumiały mężczyzna i taka sama kobieta

Jak wypada małżeński bilans? Nie ukrywają, że były wzloty i upadki. Uzależnienie Roberta od używek. - Jak mi odbiło, potrafiłem zupełnie nie znanych mi ludzi z ulicy zaprosić do pubu i balować z nimi do rana. Przeżyli niejeden kryzys. Były awantury i rozstania. - Kiedyś znikałem. Krzywdziłem - wyznawał.

Czasy wypaczeń mają dawno za sobą. Nigdy nie pomyśleli o rozwodzie. Potrafili sobie różne sprawy wybaczyć. - My się po prostu kochamy. Recepta na związek? Miłość, która trwa wiecznie, mądry, wyrozumiały mężczyzna i taka sama kobieta - mówią.

Dziś są szczęśliwi w Józefowie. Na starość widzą się w Grecji. Pomieszukują tam zresztą od kilku lat przez parę miesięcy w roku. Dlaczego właśnie tam? - Bo jest ciepło i nie pada. Wieś grecka jest dla mnie rajem na ziemi. Mam słabość do prostego życia i nieskomplikowanych sytuacji - mówi muzyk.

IJ

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: małżeństwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama