Reklama

Została naprawdę sama

Violetta Villas (72) mówiła o nim "mój braciszek, mój Rysio". Kochała go najmocniej z całej trójki rodzeństwa.

Kiedy jako 17-letnia dziewczyna opuściła rodzinny dom, właśnie za nim tęskniła najbardziej. Był jej oczkiem w głowie. Dziś, kilkanaście dni po pogrzebie Ryszarda Cieślaka, ciągle nie może się pogodzić z tym, że odszedł, że nie zdążyła się pogodzić z nim.

W dzieciństwie byli nierozłączni

Ryszard Cieślak mieszkał z żoną na parterze jednej z kamienic w centrum Lewina Kłodzkiego. Zaledwie dwa kilometry od domu, w którym się wychował, a który od 12 lat należy do Violetty Villas. Był towarzyski. Gości podejmował zawsze ciastem i herbatą. Pytany o Violettę, długo dobierał słowa.

- Kiedyś świetnie się rozumieliśmy z Violetką. W dzieciństwie byliśmy nierozłączni. Gdy została gwiazdą, bardzo mi pomagała. Kiedy jeździła na koncerty, zostawiała pod moją opieką syna - wspominał.

Reklama

Ostatnio Ryszard Cieślak bardzo chorował. Chemioterapia niszczyła jego organizm, ale nie pozbawiła radości. Cieszył się każdą chwilą. Myślał, że kiedy poczuje się lepiej, pójdzie do Violetty i wyciągnie do niej rękę na zgodę, że - jak za dawnych lat - siądą razem na ganku przed domem i będą po prostu z sobą rozmawiać. Bo przecież z trójki rodzeństwa została mu już tylko ona! Niestety, nie udało się.

Kiedy w styczniu 2006 roku zmarła na raka ich siostra, Wanda Mulawa, gwiazda żałowała, że nie zdążyła się z nią pożegnać. Obiecała sobie, że pojedna się z bratem. Ale kiedy Ryszard trzy lata temu odwiedził ją w szpitalu, nie była na to gotowa. Nie mogła mu wybaczyć, że stanął po stronie jej syna Krzysztofa w sporze z Elżbietą Budzyńską, przyjaciółką, którą uczyniła swoją jedyną spadkobierczynią.

Konflikt pomiędzy Villas i jej młodszym bratem rozpoczął się 12 lat temu, kiedy postanowiła sprzedać swój dom w podwarszawskiej Magdalence i osiedlić się w rodzinnym Lewinie Kłodzkim. - Violetka odkupiła od nas naszą część domu i zażądała, żebyśmy się wyprowadzili - opowiadał pan Ryszard. - Mówiła, że potrzebuje miejsca dla zwierząt. Potem nie mogłem patrzeć, co moja siostra zrobiła z domem.

Do tego Budzyńska zaczęła mącić w rodzinie. Skłóciła mnie z siostrą. A przecież wcześniej, zanim przyjechała do Lewina, utrzymywaliśmy bardzo dobre relacje. Takie, jakie zwykle utrzymuje brat z siostrą - mówił brat Villas.

Zabrakło tego jednego, ostatniego gestu

Pan Ryszard starał się jednak spór załagodzić. I dlatego pierwszy raz o pojednaniu z siostrą pomyślał, gdy zmarła ich siostra Wanda. Trzy lata później poszedł do szpitala, w którym leżała Villas. Niestety, również bez efektu.

Dzisiaj Violetta Villas bardzo żałuje, że nie zdążyła przytulić brata przed jego śmiercią. Długo płakała, kiedy dowiedziała się, że odszedł. Zdała sobie sprawę, że straciła człowieka, który bardzo ją kochał i pragnął jej dobra. Nie poszła na pogrzeb Ryszarda, bo bała się, że wraz z nią na cmentarzu pojawią się fotoreporterzy mogący zakłócić powagę ceremonii. Ale wkrótce odwiedzi grób brata. I poprosi go o wybaczenie...

AS

Życie na gorąco 01/2011

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy