Olga Boznańska. Portrecistka ludzkich emocji. Nie bała się pokazywać "niewygodnej prawdy"
"Czasami bywa interesująca twarz kobieca, ale cóż, przychodzi pozować tak nasmarowana, że muszę prosić o umycie się, bo, powiadam, jak ja mam malować panią, pani się już sama namalowała!". Z takiego założenia wychodziła jedna z najważniejszych artystek przełomu XIX i XX wieku. Olga Boznańska - portrecistka ludzkich emocji, która tworzyła obrazy tak smutne, że aż zachwycające.

Spis treści:
- Artystyczny konflikt
- "Cóż ja zrobię, że smutne"
- Kraków: trudna miłość
- Kameralnie, czyli z wizytą u Boznańskiej
- Upór, talent, własny styl
"Uczciwe i pańskie" - tak mawiała o swoich obrazach jedna z najważniejszych polskich malarek. Olga Boznańska była wyrazista i konsekwentna nie tylko w swojej sztuce, ale i obranej przez siebie życiowej drodze. Uparła się, że zostanie malarką i wszystko podporządkowała właśnie temu. W malarstwie raziły ją mocne, zdecydowane kolory - zamiast nich wybierała te, które były "formą zatracone w rozmgleniu". W swoim malarstwie preferowała też tajemniczość i to, co niewypowiedziane wprost.
Artystyczny konflikt
Krytykowała Jacka Malczewskiego, o którym mówiła: "To wielki poeta imaginator, ale nie malarz". Artysta odwdzięczał się wypowiedziami w podobnym tonie, z których najsłynniejsza brzmiała, że malarstwo Boznańskiej jest "zakopcone sadzą". Artystów, którzy - delikatnie mówiąc- nie przepadali za sobą również prywatnie, różniło również podejście do kwestii autoportretu.
Boznańska, malując swoje autoportrety, nie upiększała się i była bardzo surowa, jeśli chodzi o przedstawianie samej siebie. Uwieczniała swoją opuchniętą twarz czy podkrążone oczy.
- W przeciwieństwie do Jacka Malczewskiego, który w całej swojej twórczości nie zmieniał twarzy, nie dokumentował upływu czasu. Co więcej, chociaż był niski w rzeczywistości, na autoportretach przedstawiał się jako wysokiego, pewnego siebie artystę. Boznańska wobec siebie nie stosowała żadnego retuszu - mówi w rozmowie z Interią Urszula Kozakowska-Zaucha, historyczka sztuki, kustosz w Muzeum Narodowym w Krakowie, kuratorka wystaw związanych głównie ze sztuką Młodej Polski, w tym Olgi Boznańskiej.
- Jej portrety nie są wygładzone, a niesłychanie wyważone kolorystycznie. To zupełne przeciwieństwo tego, co proponował Malczewski.

"Cóż ja zrobię, że smutne"
Do artystki nie bez powodu przylgnęło określenie "malarka ludzkich dusz". Tworzyła głównie portrety, a wspólnym mianownikiem dla wszystkich był emanujący z nich smutek. W liście do przyjaciółki pisała:
Cóż ja zrobię, że smutne. Jak podkład smutny, to wszystko, co na nim wyrośnie, smutnym musi być
Niepowtarzalny styl przyniósł artystce międzynarodowe uznanie zarówno w Paryżu, jak i Monachium. Wśród najbardziej znanych dzieł znajdują się "Dziewczynka z chryzantemami" i "Portret Paula Nauena". Boznańska niczym wytrawny psycholog potrafiła uchwycić to, co w ludzkiej duszy gra - bez zbędnego moralizowania, twórczych popisów i wielkich narracji.
- Czasami była to niewygodna prawda. Zdarzało się, jak głoszą niektóre historie, że model czy modelka nie odbierali prac z pracowni. Nie zgadzali się z tym, co zaproponowała im Boznańska. Było to tak prawdziwe, że nie zawsze cieszyło się aprobatą portretowanych. Jednak tę niewygodną prawdę artystka stosowała również w przypadku swoich autoportretów - kontynuuje Urszula Kozakowska-Zaucha. - Postacie na obrazach Boznańskiej przyciągają nas oczami. Uwagę zwracają również detale wkomponowane w wyciszony kolorystycznie obraz. Gdzieniegdzie pojawia się błysk złota czy niebieskiego kamienia. To również celowy zabieg artystyczny. Boznańska starała się niektórych modeli przebierać, a portretowane przez nią starsze panie często mają koronkowe ubrania i narzutki. To wszystko pomagało jej w odpowiednim uchwyceniu światła, aby ładnie się załamywało, wręcz migotało na danym portrecie.

Max Goth w 1913 roku zachwycał się, że "Boznańska nie maluje oczy, tylko spojrzenie, nie maluje ust, ale uśmiech lub łkanie, jakie je wykrzywia, skurcz okrucieństwa lub wyraz twarzy naiwnej i szczerej". Efekt ten był wielokrotnie okupiony ciężką pracą, nie tylko artystki. Malarstwu oddawała się całkowicie, więc portretowana osoba musiała czasami spędzać w pracowni wiele godzin.
Co ciekawe, jako mała dziewczynka uwielbiała malować zakonnice.
- Zakonnice pojawiają się na wczesnych rysunkach z dzieciństwa, a potem w pracach malarskich. Kilka zdjęć zakonnic znajduje się w albumie rodzinnym, więc artystka musiała mieć w rodzinie zakonnicę. Przypuszczam, że wobec tego była oswojona z budzącym lęk wśród dzieci tematem - mówi Kozakowska-Zaucha.
Zobacz również:
Kolejnym interesującym wątkiem w jej twórczości jest to, że Boznańską "mało obchodził los jej obrazów".
- Obrazy stawiała po kątach. Niektóre przedmioty i dzieła, gdy przyjechały do Muzeum Narodowego w Krakowie jakieś 50-60 lat temu, faktycznie miały krawędzie nadgryzione przez myszy. Dotyczyło to zwłaszcza szkicowników i kilku szkatułek. Jest też druga strona medalu. Zachował się list z okresu monachijskiego, kiedy namalowała portret i starała się go właściwie go oprawić. Radziła się w tej sprawie ojca, więc jakaś troska o dzieła jednak istniała - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Kraków: trudna miłość
Olga Boznańska, chociaż na portretach uwieczniała głównie smutek, najszczęśliwsza była w Monachium i Paryżu. Z Krakowem łączyła ją relacja dość skomplikowana. Chociaż lubiła do niego wracać, to tym chętniej go opuszczała. Nikt nie potrafił jej przekonać do powrotu do Polski na stałe, ponieważ gdy tylko tu przyjeżdżała jak najszybciej chciała wracać do stolicy Francji. W tym mieście mogła rozwijać się i swobodnie tworzyć.
Kraków był dla niej jednak jednym z najważniejszych miejsc na ziemi. Z jednej strony tęskniła za nim, a z drugiej był adresatem jej licznych pretensji i żali. W listach nie omieszkała wspominać o "prowincjonalnej i zatęchłej atmosferze". Nie gryząc się w język pisała też, że to miasto, które "powoli zdziera całą energię i indywidualność każdego człowieka, który tam przebywa".

- W jednym z listów do taty pisała nawet, że Kraków jest niczym pasożyt i wysysa z niej całą energię. Gdy pod koniec życia doskwierała jej demencja i inne choroby, na wspomnienie Krakowa następował spokój, a jej twarz rozjaśniał uśmiech. Mimo wszystko był ważnym miejscem w jej życiu. Łączyła ją z Krakowem trudna miłość, ale tak to z miłościami bywa - mówi Urszula Kozakowska-Zaucha.
Pomimo tego, to właśnie temu miastu postanowiła przekazać w darze swoją spuściznę.
Kameralnie, czyli z wizytą u Boznańskiej
Kraków nigdy o Boznańskiej nie miał zamiaru zapominać, chociażby poprzez organizację wystaw. Muzeum Narodowe w Krakowie tym razem zdecydowało się zaprezentować ją w bardziej nastrojowym anturażu. W gmachu głównym trwa wystawa "Boznańska. Kameralnie" złożona z ponad 60 obrazów, szkiców, szkicowników i osobistych przedmiotów, wśród których znalazły się książki, malarski fartuch, suknie, dokumenty czy broszki. Dzięki temu goście mają szansę nie tylko stanąć oko w oko z bohaterami i bohaterkami obrazów artystki, ale i niejako zajrzeć do pracowni. To wszystko składa się na bardzo osobistą opowieść o codzienności portrecistki. Wizyta u słynnej artystki to jednak nie maraton, a idealny moment, by chociaż na moment się zatrzymać. Bo tutaj, dzięki prezentowanym portretom możemy próbować odczytać emocje przedstawionych osób, a dzięki samej wystawie zajrzeć w głąb duszy artystki.

- Przez nią nie da się tak po prostu "przebiec". W końcu przychodzimy w odwiedziny. Dlatego też przygotowaliśmy miejsca, w których można usiąść i w ciszy oglądać dzieła. To, jak i wyciszone kolorystycznie wnętrza to klucz do tytułowej kameralności. Dlatego nie zapraszamy na wystawę dzieł Boznańskiej, a na wizytę do Boznańskiej - wyjaśnia Urszula Kozakowska-Zaucha. - Zwłaszcza, że w tej przestrzeni otaczają nas również ważne dla niej przedmioty. Jej marzeniem i wolą było, by trafiły właśnie do muzeum znajdującego się w jej rodzinnym mieście.
Upór, talent, własny styl
Boznańska przez krytyków była uznawana za największą polską malarkę, a do tego jedną z najlepszych w Europie. W malowaniu była realistką, tworzyła dzieła - przekładając na współczesny język - "bez retuszu".

- Olga Boznańska to artystka, która staje w rzędzie najważniejszych polskich artystów takich jak Wyspiański, Matejko, Malczewski. Ważne, by spojrzeć na artystkę jako kobietę, która w XIX-wiecznym Krakowie postanowiła zostać malarką i zrobiła wszystko, by osiągnąć poziom europejski. Boznańska jest przykładem niesłychanej konsekwencji w realizowaniu własnych marzeń, a to na przełomie XIX i XX wieku dla kobiet nie było łatwe. Poświęciła naprawdę sporo, chociażby życie osobiste - nie była matką i żoną. Marzyła o byciu artystką i wszystko zostało tym planom podporządkowane. Najpierw wyjechała z Krakowa do Monachium, a następnie do Paryża, gdzie rozwinęła skrzydła. Przez całe życie pozostała konsekwentna w tym swoim malowaniu i wypracowała w Paryżu charakterystyczny styl. Pomimo tego, że dookoła niej zmieniały się malarskie style, ona w swojej twórczości - i nie tylko - konsekwentnie pozostawała sobą - podsumowuje Urszula Kozakowska-Zaucha, kuratorka wystawy "Boznańska. Kameralnie".
Źródło:
- Interia,
- mnk.pl/wystawy/boznanska-kameralnie,
- Marcin Samlicki: Olga Boznańska. Część 1 (teologiapolityczna.pl/marcin-samlicki-olga-boznanska-czesc-1)









