Reklama

Anna Sawińska: Koreanki tkwią w patriarchalnym systemie

Podział obowiązków domowych w Korei nie istnieje. Po powrocie z pracy mężczyzna kładzie się na wersalce do góry brzuchem, pyta, jakie danie zje na kolację i ogląda telewizję. Kobiety zostają same ze wszystkimi obowiązkami domowymi. Mężczyźni tłumaczą się zmęczeniem, choć ich partnerki najczęściej także pracują w tygodniu — mówi Anna Sawińska, autorka książki "Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej", w której przedstawia świat koreańskich kobiet od podszewki. W 2002 roku zamieszkała w Seulu, gdzie studiowała handel międzynarodowy i przez wiele lat pracowała dla koreańskich korporacji.

Sara Przepióra, Interia: Wspomina pani w książce o systemie patriarchalnym hojeok i jego wpływie na koreańskie społeczeństwo. Czy nadal odgrywa tak ważną rolę w kształtowaniu świadomości Koreańczyków?

Anna Sawińska: - System patriarchalny hojeok, wywodzący się z tradycji chińskiego konfucjanizmu, został ukonstytuowany prawnie w Korei Południowej w 1953 roku, ale tak naprawdę funkcjonował już wcześniej, sytuując na czele rodziny mężczyznę, a pod nim podporządkowanych mu jej członków. Trybunał Konstytucyjny uznał go za niezgodny z konstytucją w 2005 roku. Trzy lata później usunięto go na dobre z systemu prawnego. Wciąż jednak funkcjonuje w kulturze i tradycji koreańskiej, przynajmniej w powszechnej świadomości społeczeństwa.

- System hojeok to tak naprawdę rejestr rodzinny. Zapisywało się w nim głowę rodziny, którym był najczęściej najstarszy mężczyzna. Człowiek ten mógł podejmować wszelkie decyzje za najbliższych krewnych. Na wprowadzeniu tego systemu do prawa ucierpiały głównie kobiety. Hierarchia konfucjańska od dawna podporządkowywała je mężczyznom. Wraz z wprowadzeniem systemu hojeok, mężowie, bracia i ojcowie zaczęli podejmować za nie wszelkie decyzje.

Reklama

- Patriarchat w Korei wciąż ma się dobrze. Objawia się on na przykład w sposobie dziedziczenia spadku przez dzieci zmarłego. Obecnie kobietom należy się on w świetle prawa tak samo, jak mężczyznom. Jednak niepisane zasady wskazują, że to najstarszy brat dziedziczy spadek po rodzicach, po czym dzieli się nim z resztą rodzeństwa. Najczęściej rozdziela majątek między braci, pozostawiając siostry bez grosza. W świadomości Koreańczyków cały czas pokutuje przeświadczenie, że kobiety mają za mężczyzną podążać. Zamężne kobiety należą już do rodziny swojego męża, stąd logiczne, że spadek im się nie należy.

Czy kobiety walczą o spadek, jeśli brat się z nimi nie podzieli?

- Gdy Koreanka bierze ślub, przepisywana jest do rejestru rodzinnego swojego męża i nie jest już w tej samej linii, co jej bracia. W domyśle ma dziedziczyć poprzez swojego męża po jego rodzinie - tak rozumiana jest w Korei sprawiedliwość dotycząca spadkobierców. Są jednak kobiety, które domagają się prawnie należnego spadku, sądząc się i wojując ze swoimi braćmi. Nie jest to jednak częste, ponieważ więzy rodzinne w Korei są bardzo istotne i ważniejsze niż pieniądze. Wszelkie próby wystąpienia przeciwko nim są źle postrzeganie przez resztę społeczeństwa. Nikt nie pomyśli dobrze o kobiecie, która sądzi się z własną rodziną.

Pierwsza z bohaterek książki mówi, że nikt nie chce złej krwi w swojej rodzinie, odnosząc się do poszukiwania męża pomimo niepełnosprawności. Co miała na myśli?

- Niepełnosprawność w Korei to wciąż powód do wstydu. Powszechnie myśli się, że osoba niepełnosprawna fizycznie, a tym bardziej psychicznie, jest dowodem na to, że w rodzinie krąży zła krew. Z tego powodu takiego krewnego najczęściej się ukrywa, ogranicza się jego interakcje społeczne. W Korei na ulicach nie widać zbyt wielu osób z niepełnosprawnościami, spędzają one najczęściej czas w domach.

- Myślę, że takie postrzeganie niepełnosprawności związane jest bezpośrednio ze sposobem, w jaki Koreańczycy dobierają się w pary. Niepełnosprawny krewny mógłby zaprzepaścić pozostałym członkom rodziny szansę na wzięcie ślubu i stworzenie rodziny. Potencjalni kandydaci nie mogą się o nim dowiedzieć. Istnieje bowiem obawa, że potomek spłodzony z tego związku, może być również niepełnosprawny. Widzę jednak, że stygmatyzacja osób z niepełnosprawnościami powoli ustępuje zrozumieniu i akceptacji wraz ze zmianą pokoleniową.

Jak Korea zmienia się w tym kontekście?

- Po przeprowadzce do Korei 20 lat temu nie widywałam na ulicach zbyt wielu osób z niepełnosprawnościami. W przestrzeni miejskiej brakowało też dla nich udogodnień. Teraz widzi się znacznie więcej osób niepełnosprawnych na ulicach, powstało dla nich więcej przystosowanych środków transportu: metro, komunikacja miejska czy nawet taksówki. Społeczeństwo zaczyna myśleć o ludziach z niepełnosprawnościami. Pozostaje kwestia ich odpowiedniej integracji z otoczeniem, której przez długie lata brakowało.

- Wciąż dużym problemem są zaburzenia i choroby psychiczne. Wielu Koreańczyków zmaga się z depresją, ale rzadko kto konsultuje się w tej sprawie z psychologiem czy psychiatrą. Jeśli ktoś z otoczenia zmagającej się z zaburzeniem psychicznym osoby dowiedziałby się o tym, to konsekwencje społeczne byłyby naprawdę poważne.

Konsekwencje społeczne?

- Ludzie zobrazowaliby sobie chorobę psychiczną w negatywny sposób, przestaliby na danej osobie polegać. Dla przykładu przyznając się do zdiagnozowanej depresji i przyjmowania leków w pracy, Koreańczyk skazałby się na alienację. Zostałby prawdopodobnie pominięty podczas przyznawania awansów czy udziału w projektach. Takie podejście wynika też ze względu na chęć niesienia pomocy, nienadwyrężania psychiki pracownika.

- Osobie z zaburzeniami psychicznymi nie jest także łatwo w życiu towarzyskim. Ludzie z jej otoczenia obawiają się o jej stabilność emocjonalną lub nawet możliwość zarażenia się taką przypadłością. Wiedza o zdrowiu psychicznym nie jest jeszcze w Korei w pełni wykształcona. Z tego powodu choroba psychiczna jest kolejnym powodem do wstydu.

Rząd robi coś z tą niewiedzą?

- Organizuje programy edukacyjne i próbuje uświadamiać społeczeństwo, że zdrowie psychiczne jest równie ważne, co fizyczne. Wspiera także pracę psychologów i psychiatrów, ale ich profesje wciąż stanowią tabu w społeczeństwie. Koreańczycy nie chcą przecierać tych szlaków. Potrzeba więc odważnych ludzi, którzy udowodniliby, że zaburzenie psychiczne, to kondycja umysłu, która może ulec poprawie, jeśli się nad nią pracuje, leczy.

- Trudno się dziwić, że samobójstwa są tak dużym problemem w Korei. Ostatnio przeprowadzone badania szczęścia wśród dzieci wykazały, że kraj jest na szarym końcu międzynarodowego rankingu. Najmłodsi Koreańczycy są zestresowani, przez co samobójstwa wśród tej grupy wiekowej rosną zastraszająco szybko. Ogólnie społeczeństwo koreańskie jest nieszczęśliwe i przepracowane.

Koreańczycy nie odpoczywają od codziennych obowiązków?

- Koreańczycy chcą przeznaczać swój czas na odpoczynek, ale zwyczajnie nie mogą. Zmuszeni są pracować do późnych godzin, wynajdując sobie zajęcia i starając się spełnić wszelkie oczekiwania menedżerów. Poza tym w większości korporacji nie można wziąć dwóch tygodni urlopu ciągiem. Maksymalny czas wypoczynku to pięć dni.

- Ludzie odpoczywają tylko przez tydzień w ciągu całego roku, a za resztę niewykorzystanych dni wypłacane są im ekwiwalenty pieniężne. Dłuższe urlopy mogą przekreślić szanse na awans lub oddelegowanie do pracy za granicę. Praca w korporacji to względnie bezpieczna posada za dobre pieniądze, ale trzeba poświęcić dla niej swoje życie prywatne.

Wśród przeplatających się w pani książce historii kobiet wybrzmiewa smutna prawda: w Korei przez lata to chłopcy byli pożądaną przez rodziców płcią. Jak jest obecnie?

- Współcześni rodzice preferują dziewczynki. Tradycyjny system, w którym najstarszy syn miał opiekować się rodzicami na starość, wiotczeje. Przyczynia się do tego trudna sytuacja, w jakiej postawieni są młodzi Koreańczycy. Ceny mieszkań rosną w zatrważającym tempie. Klasa średnia, składająca się z osób pracujących dla dużych korporacji, nie ma wystarczających środków finansowych na kupno własnego mieszkania. Musi opłacić dzieciom szkołę, dodatkowe zajęcia i wyżywić rodzinę.

- Koreańczykom brakuje pieniędzy, żeby opiekować się rodzicami. Seniorzy coraz częściej sami muszą martwić się o swoją przyszłość i życie na emeryturze. Dlatego coraz więcej par chce mieć dziewczynki, ponieważ one chętniej zajmują się rodzicami na stare lata - odwiedzają ich, gotują posiłki, nie unikają dłuższych rozmów i dotrzymują im towarzystwa.

Czyli Korea nie ma już problemu z aborcją selektywną?

- Aborcja selektywna była rzeczywiście ogromnym problemem w Korei w latach 80. Kobieta rodziła tak długo, aż powiła syna. Musiała zapewnić przez to godną starość oraz opiekę dla siebie i męża. Wraz z rozpowszechnieniem się technologii ultrasonografu zwiększyła się na masową skalę liczba dokonywanych aborcji na żeńskich płodach. Dziewczynka była bowiem problemem, którego rodzina nie chciała. Obecnie aborcje dokonywane są najczęściej ze względów osobistych.

Można ją wykonać legalnie?

- Zabieg nie jest w kraju legalny, ale za to powszechny. Korea działa na zasadzie ekstremalnych przeciwności i kontrastów, które świetnie ze sobą współgrają. Za wykonanie aborcji można pójść nawet do więzienia, ale z drugiej strony otwarcie oferuje ją wiele klinik ginekologicznych. Zabieg wykonywany jest w gabinetach lekarskich. Na wizytę można się umówić, ale nie jest ona zapisywana formalnie w dokumentacji pacjentki czy systemie konkretnej kliniki. Widnieje natomiast pod nazwą dowolnego zabiegu ginekologicznego, ukrywając tym samym prawdziwy cel wizyty. Aborcja odbywa się w sterylnych warunkach po godzinach pracy placówki, żeby nie było żadnych świadków.

Z drugiej strony pojawiły się niedawno próby kontroli ciężarnych Koreanek i ich zachowań. Czego dotyczyły wytyczne dla kobiet, popierane przez władze Seulu?

- Rzeczywiście, w 2021 roku Towarzystwo Położnictwa i Ginekologii, Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej oraz władze Seulu promowały na oficjalnych stronach wytyczne dotyczące wyglądu i zachowania kobiet w ciąży. Z dokumentów wynikało, że oczekująca na potomka Koreanka nie powinna zaniedbywać swoich obowiązków domowych. Argumentowano to tym, że sprzątanie i zajmowanie się domem pomoże jej zachować tężyznę fizyczną. Dokładnie opisano, jak należy sprzątać, żeby rozciągać kręgosłup czy pozbyć się opuchniętych kostek.

- Tuż przed porodem uwaga kobiety ma skupiać się na usprawnieniu funkcjonowania całej rodziny na czas jej pobytu w szpitalu. W tych obowiązkach wymieniono opróżnienie lodówki z przeterminowanych produktów oraz napełnienie jej posiłkami dla męża i dzieci. W przeciwnym radzie gospodyni może niepotrzebnie stresować się ich sytuacją, gdy nie będzie jej w domu.

- Niektóre Koreanki po porodzie nie kąpią się przez kilka dni. Wierzą, że wypocenie się jest dobre dla zdrowia, nie chcą się przeziębić. Organizacja zaleciła więc świeżo upieczonym matkom, żeby spinały rozczochrane włosy i dobrze się prezentowały w otoczeniu swojego męża. Wszystkie wytyczne spotkały się ze stanowczym sprzeciwem Koreanek. Wybuchł spory skandal, a informacje szybko usunięto ze stron internetowych. Ta sytuacja obrazuje, jak rząd i obywatele Korei myślą o roli kobiet w społeczeństwie.

Życie Koreanek widocznie dzieli się na sferę zawodowąrodzinną. Czy udaje się im się je połączyć?

- Jeszcze do niedawna Koreanki rzadko kiedy pracowały. To był obowiązek mężczyzn. Teraz przedstawicielki młodego pokolenia chcą być bardziej niezależne i często dochodzą do wniosku, że macierzyństwo nie pozwoli im na tę wolność. Wiele kobiet wybiera nieposiadanie dzieci, a co za tym idzie, nieposiadanie męża. W Korei małżeństwo zawiera się po to, żeby spłodzić potomka.

- Wybranie właściwego partnera to czysta kalkulacja. Rzadko zdarza się to z miłości i szczerego, płonącego w partnerach uczucia. Obecnie Koreanki częściej podążają ścieżką kariery, ale dzieje się to kosztem życia rodzinnego. Niektórym kobietom udaje się połączyć te dwa światy, ale to zależy przede wszystkim od ich zawodu. Jeśli pracują w korporacji, napotykają na wiele przeszkód, takie jak długie godziny pracy oraz brak możliwości zajęcia się dzieckiem.

- W znacznie lepszym położeniu są kobiety pracujące w wolnych zawodach lub prowadzące własne biznesy. Niektóre z nich mogą także liczyć na pomoc dziadków. Innym rozwiązaniem jest wyjście za mąż za cudzoziemca. Tylko taki mąż jest widziany przez Koreanki jako partner z prawdziwego zdarzenia, który uczestniczy czynnie w wychowaniu dziecka.

Koreańscy mężczyźni nie palą się do pomocy żonom?

- Podział obowiązków domowych w Korei nie istnieje. Po powrocie z pracy mężczyzna kładzie się na wersalce do góry brzuchem, pyta, jakie danie zje na kolację i przez resztę wieczoru ogląda telewizję. Kobiety zostają same ze wszystkimi obowiązkami domowymi, w tym opieką nad dziećmi, mężem oraz teściami. Mężczyźni tłumaczą się zmęczeniem, choć ich partnerki najczęściej także pracują w ciągu tygodnia. Odkurzenie podłogi lub umycie naczyń od czasu do czasu traktują jak męczące i niepotrzebne zajęcie, z którym przecież doskonale powinna sobie poradzić ich żona. Nie czują, żeby praca domowa była ich obowiązkiem. Mogą jedynie pomóc w zajęciach, które należą do jej zadań.

Czy w Korei Południowej można mówić o równości płci?

- Równość rozumiana jest tam w opaczny sposób. Podstawowe założenie jest takie, że do tej pory kobiecie nie pomagało się w wypełnianiu jej roli. Musiała sama nauczyć się jak być żoną, matką i gospodynią. Od niedawna rząd i społeczeństwo stara się jej w tym pomóc. W wypełnianiu podstawowych ról społecznych, które wieki temu narzucił na nie system. Rzadko kto dyskutuje o konieczności dania kobietom takich samych praw, możliwości i odpowiedzialności, jakie posiadają mężczyźni.

Jedna z bohaterek książki, prostytutka Yoona, decyduje się zeznać na policji, że została zgwałcona przez jednego z klientów. Policjanci reagują na jej wyznanie śmiechem. Jak wymiar sprawiedliwości podchodzi do problemu przestępstw seksualnych?

- Kobiety nieczęsto decydują się na zgłaszanie przestępstw seksualnych na policję, głównie ze względu na to, jak traktuje się ofiary. To na nich spoczywa obowiązek udowodnienia przed wymiarem sprawiedliwości, że zostały zgwałcone oraz sprzeciwiały się temu w sposób czynny, ciągły i głośny. Jeśli tego nie robiły, istnieje domniemanie, że na ten czyn pozwoliły, prowokując mężczyznę wyzywającym strojem lub zachowaniem. Z tego powodu wiele spraw w sądzie się umarza. Jedynie 10 proc. przypadków jest uznawanych za prawdziwy gwałt, czyli najgorszą kategorię przestępstwa seksualnego.

- Organizacje wspierające ofiary gwałtów w Korei wskazują na problem ogromnej niechęci w zgłaszaniu przestępstw seksualnych, czego powodem jest społeczny ostracyzm. Kobiety nie chcą opowiadać szczegółowo o tak trudnych dla nich chwilach, nie będąc przekonanymi, że mają w rozmówcy oparcie oraz zaufanie. Większość policjantów nie posiada kwalifikacji do tego rodzaju przesłuchań. Zeznania spotykają się z szyderstwem i nietaktownymi komentarzami ze strony służb mundurowych. Pozostaje też kwestia samego sądu i wyroku. Najczęściej sędziami są mężczyźni, którzy pobłażają oprawcom. Co roku zwiększa się liczba zgłaszanych przestępstw seksualnych, ale jest znacznie mniej wyroków skazujących.

Jaka jest skala przestępstw seksualnych w Korei Południowej?

- Z przeprowadzonych w 2015 roku badań wynika, że 80 proc. ankietowanych kobiet było molestowanych w miejscu zatrudnienia. Co ciekawe, w większości przypadków Koreanki są uciszane i zastraszane utratą pracy. W 2014 roku nagłośniono historię dziewczyny, która rozpoczynała karierę w Hansen - firmie produkującej meble. Pierwszego dnia dołączyła do kolacji firmowej, organizowanej dla nowych pracowników. Potem została zgwałcona w motelu przez przełożonego. Następnego dnia zgłosiła się z tym do kadr, które zaproponowały jej dwa rozwiązania: przyjęcie nagany, albo rozwiązanie umowy z natychmiastowym skutkiem.

- Dopiero w 2018 roku weszło w życie prawo, chroniące kobietę zgłaszająca molestowanie seksualne w miejscu pracy. Koreankom najczęściej proponuje się w takich przypadkach odszkodowania. Przestępca seksualny zostaje w firmie i nie są wyciągane wobec niego żadne konsekwencje.

Kontrowersji jest więcej. Czy to prawda, że w koreańskim prawie funkcjonuje zapis, który zmniejsza wyrok przestępcy seksualnego, jeśli dopuścił się zbrodni pod wpływem alkoholu?

- Prawnicy wykorzystują ten zapis w kodeksie, broniąc przestępców seksualnych. Tłumaczą, że kierował nimi alkohol i nie byli w pełni władz umysłowych. Tak też było w przypadku ośmioletniej Na-young, którą w 2018 roku zgwałcił 60-letni mężczyzna. Po wszystkim okaleczył ją, próbując zatrzeć ślady. Dziewczynka przeżyła. Mając okaleczone narządy wewnętrzne i krwawiąc, musiała zjawić się w sądzie oraz zeznawać w jego obecności.

- W trakcie przesłuchania sędzia zapytał jej, czy czuła alkohol. Ona zgodnie z prawdą potwierdziła ten szczegół. Prawnicy mężczyzny odpowiedzialnego za zbrodnię zasugerowali, żeby wykorzystać to w sprawie. Oprawca napisał 300 razy na kartce papieru: "Nie jestem typem chorego potwora, który gwałci ośmioletnią dziewczynkę. Byłem pod przemożnym wpływem alkoholu. On mnie zniszczył" W rezultacie wyrok dożywocia złagodzono na 12 lat pozbawienia wolności.


- Przestępca wyszedł z więzienia w 2020 roku i mieszka w sąsiedztwie swojej ofiary. Poprosił także o zapomogę socjalną, żeby móc za co utrzymać siebie i żonę. Tymczasem dorosła już dziewczyna jest kaleką trzeciego stopnia, musi nosić worek stomijny. Przypadek ten pokazał niedoskonałość zapisu prawnego i wywołał duże protesty, które miały wywrzeć nacisk na zmianę okrutnego w skutkach prawa. Były prezydent Moon Jae-in odrzucił jednak wniosek o unieważnienie kontrowersyjnego prawa, argumentując, że przestępca seksualny może nie chcieć popełnić straszliwego czynu, gdy jest pijany.

- Jednocześnie przy innej okazji wydał opinię, w której podkreślił, że osoba pod wpływem alkoholu, wsiadając do samochodu, robi to z zamiarem zabójstwa i tak powinna być traktowana.. Wychodzi więc na to, że pijani kierowcy są karani surowiej niż osoby dokonujące gwałtu w stanie nietrzeźwości.

Jak Koreanki walczą o swoje prawa?

- Kobiety w średnim wieku raczej nie walczą. Wiedzą, że nie mogą zmienić systemu. Starają się jednak głośno mówić o tym, co według nich powinno ulec zmianie. Kiedyś kobiety przyjmowały swój los bez sprzeciwów, teraz wreszcie nawet starsze pokolenia dostrzegają, że coś złego dzieje się w społeczeństwie. Próbują wychowywać swoje dzieci na bardziej świadomych ludzi, rozumiejących ideę partnerstwa.

- Młodsze pokolenie reprezentują niezależne kobiety. Coraz rzadziej wychodzą za koreańskich mężczyzn, decydując się na samotne życie lub partnerstwo u boku mężów pochodzących z zachodnich krajów. Wiedzą, że bycie singielką nie oznacza już porażki. Mogą się zrealizować zawodowo, zarabiać pieniądze i mieć wybór.

***

Zobacz także:

"Nie wpadnę w panikę ani nie wyleję łez". Co wiemy o Ołenie Zeleńskiej?

Polacy solidarni z Ukrainą. Jak pomóc?

Tak wygląda przestrzeń powietrzna nad Ukrainą. Przerażający widok


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Korea Południowa | patriarchat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy