Reklama

Cesarzowa, która zmieniła Chiny

Średniowieczne Chiny przekształciła w państwo na miarę XX wieku. Wprowadziła elektryczność, linie kolejowe, telegrafy i telefony, zachodnią medycynę, zbudowała flotę i zmodernizowała armię, nawiązała nowoczesne stosunki dyplomatyczne, rozwinęła handel zagraniczny. Ale historia nie doceniła jej zasług. Jeszcze do niedawana mit zacofanej Cixi, kolejnej kobiety, która nie powinna się była mieszać do polityki, był obowiązującą wersją wydarzeń. Dziś wiemy, że była zręczną władczynią, która wprowadziła niezwykłe reformy, minimalizując koszty.

Wszystko dzięki Jung Chang, autorce słynnych Dzikich łabędzi a także biografii Mao. Za swoje książki Chang  trafiła na oficjalną listę wrogów Chin, ale to nie zniechęciło jej do poszukiwania prawdy. W pracy nad biografią Cixi korzystała z liczącego 12 milionów dokumentów Pierwszego Archiwum Historycznego Chin. Ogromnej większości cytowanych w tej książce źródeł nie widział i nie używał dotąd nikt spoza Państwa Środka. Specjalnie dla Styl.pl opowiada o niezwykłej kobiecie, która zmieniła Chiny.

Izabela Grelowska, Styl.pl: Do tej pory Cixi była opisywana jako władczyni konserwatywna, która doprowadziła kraj do zacofania, a wręcz jest odpowiedzialna za wszelkie nieszczęścia chińskiego narodu.  Jak to możliwe, że była do tego stopnia niezrozumiana?

Reklama

Jung Chang: - Jej wizerunek był zniekształcany przez niemal sto lat, miała okropną reputację. Ja również nie zdawałam sobie sprawy z jej prawdziwej roli, dopóki 20 lat temu nie zaczęłam pisać książki na temat Mao. Dowiedziałam się, że to ona zakazała wiązania stóp. Wcześniej byłam pewna, że to rządy komunistyczne wprowadziły ten zakaz, bo tak głosiła propaganda. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego taka konserwatywna i zacofana władczyni wprowadziła zmianę zwyczaju utrwalonego przez tradycję. Zaczęłam stawiać pytania, zagłębiłam się w archiwach i zdałam sobie sprawę, że to ona rozpoczęła przemiany w 1861, kiedy przejęła władzę, to ona zmodernizowała Chiny. I to  właśnie w okresie jej rządów pojawiło się sporo możliwości i wolność  w wielu obszarach. To wszystko stało w sprzeczności z powszechnymi wyobrażeniami na jej temat. Kiedy zajęłam się tym tematem, zrozumiałam, że opinie o niej są fałszywe, a  ona była zupełnie inna.

Jak doszło do takiego wypaczenia  wizerunku cesarzowej wdowy? Czy stało się to po jej rządach czy już w czasie jej panowania?

- Myślę, że historia została zafałszowana później. I stało się tak z dwóch powodów. Po pierwsze Cixi była kobietą. A proszę zwrócić uwagę, że kobiety-władcy niemal zawsze miały złą prasę.  Jako kobieta nie miała również możliwości utrzymywania szerokich kontaktów zagranicznych. Wszystko, co o niej wiedziano, przechodziło przez pośredników. To ułatwiało zafałszowanie wizerunku.

- Spore znaczenie miało również to, że wkrótce (3 lata) po jej panowaniu Chiny stały się republiką i to właśnie republikanom zależało na przedstawieniu cesarzowej wdowy w złym świetle, a także na przypisaniu sobie wielu z jej zasług. Ich wizja była prosta: Cixi była okropnym władcą i doprowadziła Chiny do ruiny, a następnie nastały czasy republiki, która musiała wszystko naprawiać.

Jaka była sytuacja kobiet w społeczeństwie chińskim w okresie, kiedy Cixi obejmowała władzę?

- W tym czasie kobiety były zmuszane pozostawać w domach, nie mogły korzystać z edukacji na równi z mężczyznami, generalnie nie mogły stawać z mężczyznami twarzą w twarz.

- Nawet cesarzowa wdowa, mimo że była władczynią sprawującą realną władzę i to władzę absolutną, była zmuszona  rządzić nie tylko zza tronu, ale również zza zasłony stojącej za tronem.  Nie mogła być widziana przez stojących po drugiej stronie urzędników. Nigdy nie była też prawowitym władcą - sprawowała władzę w imieniu synów, najpierw swojego, a później adoptowanego . Kiedy jej syn dorósł musiała przejść na emeryturę. Później powróciła do władzy i rządziła zza tronu adoptowanego syna.

- Sprawowała więc rządy nad Chinami w czasie panowania dwóch cesarzy i mimo że obaj byli niekompetentni, słabi i niezbyt mądrzy (w przeciwieństwie do niej, miała wszelkie niezbędne cechy), to mandat należał właśnie do nich.

- Spójrzmy też na jej drogę do władzy. Kiedy miała 16 lat, jak tysiące dziewcząt z całego kraju została zaprezentowana władcy, który wybrał ją na konkubinę  i to bardzo niskiej rangi. Jej pozycja poprawiła się, kiedy urodziła cesarzowi  jedynego syna. Została wtedy w haremie kobietą nr 2 tuż po cesarzowej. Rzeczywistą władzę uzyskała po śmierci męża. Jej syn, spadkobierca, miał wtedy 5 lat. Aby objąć regencję i przejąć władze, Cixi musiała dokonać przewrotu pałacowego i obalić regentów ustanowionych przez cesarza.

To, co wydaje się naprawdę niezwykłe, to jej współpraca z żoną cesarza, ich przyjaźń i umiejętność dzielenia się władzą.

- Kiedy prowadziłam moje badania, byłam naprawdę zadziwiona ich przyjaźnią. Zazwyczaj wyobrażamy sobie, że kobiety w haremach walczą o przywileje i względy władcy, że są skłonne do różnych podłości względem siebie i nieustannie knują intrygi. W tym przypadku było zupełnie inaczej. Te dwie kobiety były najlepszymi przyjaciółkami. Były wspólniczkami i bez pomocy cesarzowej Cixi z pewnością nie uzyskałaby władzy, chyba że udałoby się jej znaleźć innego sojusznika, bo sojusznicy byli jej niewątpliwie potrzebni.  

- To były młode kobiety: jedna miała 25, druga 26 lat. Rzuciły wyzwanie potężnym, doświadczonym i znacznie od siebie starszym regentom. Stawka była wysoka.  Gdyby przewrót się nie powiódł, czekałaby je okrutna śmierć od tysiąca ran, czyli powolne nacinanie ciała, aż do śmierci.  To, że te dwie młode dziewczyny zwyciężyły, również uważam za zdumiewające.  Podobnie jak to, że udało im się uniknąć konfliktów i zgodnie rządziły przez 20 lat aż do śmierci cesarzowej.

Obraz Cixi jaki pani przedstawia nie jest jednoznaczny. Czasami cesarzowa płacze, ale bywa że osoby, które z nią rozmawiają są śmiertelnie wystraszone. Jaka była Cixi? To okrutna władczyni czy delikatna wyrozumiała kobieta?

- Miała wiele twarzy, jej charakter nie był jednowymiarowy. Była kobietą, miała swoje uczucia i miała swoje mocne strony. Była też politykiem, rządziła 1/3 populacji świata i to nie z nadania, ale zza czyichś pleców. Musiała umieć manipulować, musiała być bezwzględna i musimy pamiętać, że miała krew na rękach.

- Ale była też sprawiedliwa, zrobiła wiele dobrego dla kraju. Zyskała lojalność ludzi, w znacznie większym stopniu niż wrogość. To złożony obraz.

Uważała, że bycie kobietą ogranicza jej władzę, czy też miała poczucie władzy absolutnej?

- Myślę, że nigdy nie postrzegała swojej władzy jako absolutnej, ponieważ nigdy była prawowitym władcą. Jednym z symboli, które mogą o tym świadczyć był fakt, że nigdy nie weszła do Zakazanego Miasta od frontu. Mimo że w praktyce sprawowała władzę najwyższą, nie postawiła stopy w  tej części pałacu, do której nie było wolno wchodzić kobietom.

- Nie chciała się posuwać za daleko, by nie stracić władzy zdobytej  z takim trudem. Przeciwnie - starała się na nią zasłużyć. Bardziej przypominała współczesnego polityka niż średniowiecznego władcę, który automatycznie dziedziczy mandat przy urodzeniu.  Ona musiała na to zapracować.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę jakie zmiany wprowadziła to okaże się, że było łatwiej zbudować kolej, zrestrukturyzować edukację, politykę zagraniczną, wprowadzić elektryfikację i telegraf, zbudować flotę, niż wejść do niedozwolonej dla kobiet części pałacu?

- Myślę, że dokonywała wyboru. Ważyła te sprawy. Zdawała sobie sprawę z tego, jak wprowadzenie takich zmian, np. budowa kolei  może wpłynąć na rozwój ekonomiczny Chin. Wkroczenie frontowym wejściem do Zakazanego Miasta byłoby jedynie zaspokojeniem próżności i może jeszcze ciekawości. Coś by pokazała, ale to nie zwalczyłoby to biedy i nie pomogłoby krajowi.

 Poświęciła symbol dla konkretu?

- Tak i to nie tylko w tej sprawie. Marzyła o podróżach, o odwiedzeniu Ameryki. Nigdy tego nie zrobiła. Nawet podróżowanie po Chinach było dla niej, jako dla kobiety, trudne.

- Potrafiła iść na kompromis. Odpuszczała, kiedy wiedziała, że straty będą większe niż zyski, ale kiedy przewidywała korzyści, potrafiła stawiać na swoim. To jeden z powodów, dla których jej rządy były tak pokojowe. Nie posuwała się do drastycznych środków, żeby przepchnąć swoje reformy. A były to niezwykłe reformy. Całkowicie zacofany kraj zmodernizowała na tyle, na ile było to możliwe w przeciągu kilku dekad. Przeciwstawiała się potężnym siłom konserwatywnym, nie doprowadzając przy tym do rozlewu krwi, co również jest niesamowitym osiągnięciem. W swej istocie jej reformy były całkowitym przełomem, ale ona dbała o to, by nie były drastyczne w formie.

Chociaż wprowadziła tak szeroko zakrojone reformy, to styl sprawowania władzy nie zmienił się. Urzędnicy rozmawiali z cesarzową, leżąc przed nią plackiem.

- Myślę, że tego rodzaju etykieta dworska była jej potrzebna, bo jej tron, był tronem mniejszości. Była Mandżurką, a Mandżurowie stanowili zaledwie 1 procent chińskiej populacji.

- Wielu Hanów uważało, że należy się pozbyć obcokrajowców za jakich uważali Mandżurów. Jednym ze źródeł utrzymywania  średniowiecznych tradycji  dworskich była chęć podkreślenia autorytetu władzy. To było okazywanie, że jest się imperatorem. Rozumiała także, że sama etykieta nie wystarczy, by utrzymać władzę i dlatego rozpoczęła reformy. Jej marzeniem było  przekształcenie Chin w monarchię konstytucyjną i jednoczesne zachowanie tronu. Oczywiście to okazało się niemożliwe, gdyż był to tron mniejszości.

Jej adoptowany syn nazywał ją ojcem. Dlaczego?

- Chciała tego, sama kazała się tak nazywać. W tych czasach kobietom nie było wolno nawet interesować się polityką. Ona sprawowała władzę w imieniu syna. Z całą pewnością w polityce chciała działać i być traktowana jak mężczyzna. Była też nazywana Starym Buddą, w języku chińskim to bezsprzecznie męskie określenie.

A jak było po niej? Jaki był jej wpływ?

- Przed śmiercią wyznaczyła na swego następcę dwulatka (Puyi). To umożliwiało jej powrót do władzy gdyby wyzdrowiała. W razie gdyby tak się nie stało, władzę przejąłby ojciec dziecka, który stałby się w takiej sytuacji regentem.

- Tuż przed samą śmiercią zamordowała swojego adoptowanego syna cesarza Guangxu, bo wiedziała że jeśli ona umrze, a on zostanie przy władzy, Chiny zostaną wchłonięte przez Japonię. Trzy godziny przed śmiercią podpisała ostatni dekret, w którym przekazała władzę w najważniejszych kwestiach  nie regentowi, a kobiecie i to słabej kobiecie - Longyu,  wdowie po adoptowanym synu. Postąpiła tak, ponieważ zdawała sobie sprawę, że przy republikanach wprowadzenie monarchii konstytucyjnej może się nie udać. Wiedziała, że jeśli na władzę będzie sprawował mężczyzna, Mandżur, nastąpi wyniszczająca walka, wojna domowa, w której może dojść do masakry Mandżurów. Aby zapobiec takiej sytuacji widziała jedyne wyjście - oddanie tronu przez Mandżurów. Chciała więc przekazać władzę takiej osobie, co do której miałaby pewność, że w razie powstania podda się i nie dopuści do masakry.

- Tak się też stało. Trzy lata później wybuchło powstanie  republikanów i mandżurscy mężczyźni, z regentem włącznie,  chcieli walczyć do końca, ale kobieta - nowa cesarzowa wdowa, którą wyznaczyła Cixi do podjęcia ostatecznej decyzji, poddała tron, co zaoszczędziło Chinom kolejnej krwawej rozprawy.

Czy pani książkę można kupić w Chinach?

- Nie, w Chinach jest ona zakazana. Przetłumaczyłam ją na chiński i jest ona osiągalna w Hongkongu i na Tajwanie, ale na większości terytorium Chin jest zakazana, jak inne moje książki.

Dlaczego?

- Myślę, że książka została zakazana głównie ze względu na to, że to ja jestem jej autorką.  Przyczyną są przede wszystkim inne książki, które napisałam: Dzikie Łabędzie i Mao. Mao wciąż jest w Chinach czczony. Jego portret wciąż wisi na placu Tian'anmen, jego szczątki wciąż znajdują się w mauzoleum w samym centrum Pekinu, aby ludzie mogli oddawać mu cześć. Jego twarz jest na każdym chińskim banknocie. Pekin chce zachować mit Mao. Podobnie jak chce zachować oficjalna wersję historii dotyczącej cesarzowej wdowy.

Zakazane książki często doskonale radzą sobie w drugim obiegu, tak było w komunistycznej Polsce. Czy ludzie w Chinach mają jakikolwiek  dostęp do twoich książek?

- W Chinach jeszcze kilka lat temu było podobnie. Tak było jeszcze w czasach, kiedy ukazała się moja książka o Mao. Ludzie skanowali ją i zamieszczali w internecie, aby inni mogli ją ściągnąć. Było tyle pobrań i nielegalnych kopii, że książka mimo zakazu miała ogromny wpływ. Ale w ciągu ostatnich lat reżim usprawnił swoje metody kontroli, a kary zostały znacznie zaostrzone. Internet podlega całkowitej inwigilacji. Kiedy wyszła moja książka o Mao, w internecie pojawiły się tysiące komentarzy, wpisów na blogach, książkę można było ściągnąć. Teraz nie znajdzie się kompletnie nic. Użytkownicy logują się pod prawdziwymi nazwiskami, podając numer dowodu osobistego i władze wiedzą dokładnie, co i kto powiedział.


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Izabela Grelowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy