Reklama

Kobiety, które zamieniły klawiatury na heble

Kobieta za kierownicą dużego, miejskiego autobusu, kobieta w wojskowym mundurze, kobieta zajmująca się programowaniem. Dziś taki widok nikogo już nie dziwi. A czy kobietę sprawnie operującą dłutem, brzeszczotem, wiertarką, piłą i śrubokrętem należy traktować w kategoriach "egzotyki"? Okazuje się, że nic bardziej mylnego...

Warszawski Mokotów. To właśnie tutaj znajduje się popularny Mordor. Tak potocznie nazywane jest skupisko biurowców, w których swoje siedziby mają korporacje z całego świata. Na skrzyżowaniach kilku ulic od poniedziałku do piątku z autobusów i tramwajów wylewa się morze ludzi, o których zwykło się mówić "białe kołnierzyki" lub... orkowie. Każdy gdzieś się spieszy, gna przed siebie na złamanie karku. Spotkania z ważnymi klientami, prezentacje, słupki, tabelki, wykresy, budżety, kwartalne plany do wyrobienia - tym oddycha Mordor. Po całodniowej "orce" przychodzi potrzeba resetu. Każdy szuka najlepszego dla siebie sposobu na odstresowanie się. Jedni wybierają siłownie, drudzy spotkanie towarzyskie w pubie, jeszcze inni spragnieni są jakiejś ciekawszej alternatywy.

Zaledwie kilka kilometrów dalej, na Dolnym Mokotowie, w samym środku betonowej dżungli stoi drewniany dom. Widok to wyjątkowy, bo zupełnie niepasujący do architektury nowoczesnej Warszawy. Nie mniej wyjątkowe jest to, co dzieje się za drzwiami tej urokliwej chaty z bali. Chaty, którą dzięki kreatywności dwojga ludzi zaadaptowano na stolarnię.

Reklama

Wióry Lecą

- To był splot okoliczności. Bawiliśmy się dziećmi w domu drewnem. Jako że mamy same córki, to pomyślałam, że to może być fajne dla kobiet. Zwykły impuls. Założyłam wydarzenie na portalu społecznościowym i zaczęły się zgłaszać najpierw dziesiątki, a później setki obcych mi kobiet. Dziewczyny zaczęły nas namawiać, żeby zrobić coś więcej. To potoczyło się lawinowo - mówi Katarzyna Sawko, współwłaścicielka warszawskiej stolarni "Wióry Lecą".

Drewniany dom, w którym Katarzyna wraz ze swoim partnerem Michałem prowadzą warsztaty, przez kilkanaście lat stał zamknięty na cztery spusty. Oboje mieli na niego oko. - Zastanawialiśmy się, dlaczego ten dom jest pusty. Zgłosiliśmy się do właściciela i zapytaliśmy, czy byłaby możliwość wynajęcia. Zgodził się. To dla nas wymarzone miejsce na tego typu działalność - dodaje Sawko.

Początkowo na warsztaty stolarskie do "Wióry Lecą" zgłaszały się wyłącznie kobiety, choć stolarka to przecież typowo męskie zajęcie. Dziś ten trend nieco się zmienia, bo przybywa również panów, którzy oddają się heblowaniu, przycinaniu i wierceniu. Nie zapomniano także o najmłodszych. Wśród uczestników warsztatów nie brakuje matek z dziećmi.

- Prowadzimy zajęcia dla wszystkich. Zaczęliśmy od ukierunkowania się na kobiety, ale teraz około 20 proc. naszych klientów to mężczyźni. Uczymy stolarki od podstaw - rozpoznawania gatunków drewna, technik stolarskich, połączeń drewna, projektowania mebli. W czasie trwania takiego kursu powstaje zazwyczaj jakiś fajny projekt - mówi Michał Malikowski.

Byle nie klikać

Motywacja osób przychodzących na warsztaty jest bardzo różna. Jedni chcą podszkolić swoje umiejętności, inni szukają miejsca i zajęcia, dzięki którym będą mogli odpocząć. Jednak najczęściej powtarzający się argument to: wszystko, byle nie klikać.

Michał Malikowski, partner Katarzyny, zna się na swoich fachu. Kiedyś budował jachty, pracował także przy scenografii w Teatrze Wielkim. Z wykształcenia jest... skrzypkiem. Katarzyna sztukę obchodzenia się z drewnem opanowała w swojej stolarni. Wcześniej wiele lat uczyła języka francuskiego.

- Mam w sobie społecznikowskiego ducha, więc trudno mi wytrzymać bez ludzi. Pracowałam w organizacjach pozarządowych, zajmowałam się projektami kulturalnymi i społecznymi. Jeszcze przed uruchomieniem "Wióry Lecą" dużo pracowałam wirtualnie. Efekty tej pracy były bardzo abstrakcyjne. Brakowało mi bezpośredniego kontaktu na froncie z ludźmi. Zatem nosiłam się z zamiarem, żeby coś sobie urozmaicić. To wszystko potoczyło się tak szybko, że właściwie decyzja podjęła się sama - tłumaczy Katarzyna Sawko.

Warto zaryzykować

Oboje nie mieli pewności, czy pomysł faktycznie się przyjmie i czy stolarnia w środku Warszawy nie będzie tylko chwilową modą. Czas pokazał, że trafili w dziesiątkę. Kursanci cenią sobie luźną atmosferę podczas warsztatów i ciekawy sposób ich prowadzenia. W "Wióry Lecą" zajęcia odbywają się od rana do wieczora, a chętnych cały czas przybywa.

- Obawialiśmy się, że to może być wyłącznie sezonowy zryw, co w Warszawie najczęściej ma miejsce. Coś powstaje, jest przez chwilę, ale później klienci próbują znowu czegoś innego i biznes pada. Powiedzieliśmy sobie ryzyk - fizyk. Jeśli się nie uda, to wrócimy do swojego poprzedniego życia, w sensie zajmiemy się tym, czym zajmowaliśmy się dotychczas. Nikt z naszych znajomych w Warszawie z głodu nie umarł, więc stwierdziliśmy, że jakoś sobie damy radę, że warto chyba zaryzykować. No i okazało się, że było warto - kończy z uśmiechem Katarzyna Sawko.

Łukasz Piątek

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy