Reklama

Magda Stachula: Nie oceniam, tylko obserwuję

Magda Stachula, autorka książki "Idealna" /szarareneta /Wydawnictwo Znak

Jest dla mnie bardzo ważne, jak czytelnicy odbierają książkę. Niezwykłe, jak otwierają mi wiele nowych sposobów patrzenia na nią. Każdy odbiera ją na swój sposób i właściwie kiedy wypuścisz ją z rąk, ona zaczyna żyć swoim życiem – mówi Magda Stachula, autorka trillera „Idealna”.


Mówi się, że to autorka pierwszego w Polsce thrillera z gatunku domestic noir. W marcu wysłała swoją debiutancką książkę do wydawnictwa Znak. "Idealna" ukazała się w księgarniach 17 sierpnia. Mówi, że warto podążać za marzeniami i sprawia, że czytelnik nie może oderwać się od jej powieści aż do ostatniej strony.

Agnieszka Łopatowska, Styl.pl: Jak trafiłaś, a wraz z tobą bohaterka twojej książki, do tramwaju smarującego szyny w czeskiej Pradze?

Magda Stachula: - Często wchodzę na strony z kamerami monitoringu miejskiego i obserwuję, co się dzieje w odległych zakątkach świata - w Nowym Jorku, w Tokio... Obraz z większości kamer jest statyczny - na jakąś ulicę, most, przemieszczają się w nim autobusy, tramwaje, ludzie, ale po jakimś czasie staje się to nudne. Kiedy odkryłam mazaci tramwaj w Pradze, byłam pod wrażeniem. Kamera umiejscowiona w ostatnim wagoniku - to było coś wspaniałego! Czułam się jak jego pasażerka, mogłam przemierzać wąskie praskie uliczki o dowolnej porze dnia, kiedy miałam na to ochotę. Pomyślałam, że to świetny motyw na książkę i że muszę to wykorzystać. Obdarzyłam moją bohaterkę Anitę zamiłowaniem do monitoringu i zaczęłam budować wokół tego fabułę.

Reklama

Pracowałaś wcześniej w firmie, która zajmowała się monitoringiem.

- Stąd wiedziałam, że kamery montuje się w miejscach mało spotykanych. Ta branża była mi bliska i wykorzystałam to w mojej debiutanckiej książce.

Opowiesz nam o swoich bohaterach?

- Anita jest wiodąca bohaterką i na pewno nie idealną. Jest także jej mąż Adam. Spotykamy ich w momencie, kiedy przeżywają kryzys małżeński. Kompletnie im się nie układa, ponieważ w ich idealnym życiu nie ma tego, co chcą najbardziej - dziecka. Każde z nich inaczej sobie radzi z tym problemem. Widzimy tę wyraźną rysę na ich dotychczas udanym związku i z każdym rozdziałem obserwujemy powolny rozpad ich więzi. A potem jeszcze w ich historii dużo namiesza tajemnicza Marta. Może nie zdradzajmy zbyt wielu szczegółów.

- Dodam, że moim ulubionym bohaterem jest artysta Eryk. Może początkowo wydawać się niezwiązany z całą historią, jednak na końcu widzimy, że wszystko miało swój sens. Mam nadzieję, że ta postać też zadziwi niektórych czytelników. Kiedy go tworzyłam, wyobrażałam sobie wokalistę Redfoo - jego energiczny chód i swobodny sposób bycia. Moja siostra, kiedy czytała książkę jeszcze zanim wysłałam ją do wydawnictwa, powiedziała mi: "Wiesz, ten Eryk kojarzy mi się z Redfoo". Nie spędzamy ze sobą tyle czasu, żeby znała moje zamiary. Bardzo się ucieszyłam, że skojarzyła te dwie postacie, to było bardzo miłe.

Jesteś mamą dwójki dzieci - łatwo było ci się wczuć w postać, która jest już praktycznie na granicy obłędu z powodu tego, że nie może mieć dzieci? Miałaś przykłady, z których czerpałaś, czy masz tak głęboka empatię, dzięki której to się udało?

- Użyłam wyobraźni, ale czerpałam też z przykładów znajomych. Wiedziałam, jak ciężko jest pogodzić się z tym stanem, gdy robi się wszystko, a kobieta nie może zajść w ciążę. Osoby, które znam, bardzo to przeżywały. Kobiety inaczej, mężczyźni inaczej, ale ta bezradność była przejmująca. To rozbija życie rodzinne, zawodowe. Wiem jak silna jest potrzeba macierzyństwa, sama jestem matką. Przygotowywałam się do poruszenia tego trudnego tematu. Rozmawiałam z ludźmi, zgłębiałam literaturę fachową i beletrystykę - sprawdzałam, jak inni pisarze traktują ten problem.

O twojej książce trudno mi rozmawiać, bo boję się, że jeśli dotknę jakiegokolwiek wątku związanego z jej fabułą, to zdradzę wszystko, co się w niej dzieje, a potrafisz trzymać czytelnika w napięciu do ostatniej strony. Ale mówisz o niej przede wszystkim, że zadziwia cię, jak ludzie potrafią pochopnie interpretować rzeczywistość. W książce jest wiele przykładów takiej ludzkiej czarnej strony.

- Właściwie u każdego z moich bohaterów wystąpił błąd fałszywego założenia. Coś źle założyli i to spowodowało lawinę późniejszych zdarzeń. Zgadzam się z tobą, że nie mogę powiedzieć, kto co źle założył, bo wszystko zdradzimy, ale ostatnie rozdziały pokazują, co źle założył Eryk czy Marta. Adam wplątując się w romans kompletnie nie miał pojęcia co się dzieje wokół niego, dał się zmanipulować. Anita nie wiedziała, że w przeszłości coś zrobiła, co komuś bardzo zaszkodziło, że komuś zaszła za skórę. To bardzo niepokojące, że możemy być nieświadomi faktu, że zrobiliśmy coś, za co kiedyś ktoś będzie nas być może ścigał, albo zechce dopełnić zemsty, czy wymierzyć nam sprawiedliwość.

Krytycy umieścili twoją powieść w nurcie domestic noir - jako pierwszą w Polsce - zgadzasz się z tym?

- Bardzo się cieszę. I o ile nie lubię tego typu etykietek, zgadzam się z krytykami, że moja książka wpisuje się w gatunek thrillera psychologicznego w nurcie domestic noir. To wszystko, co jest niebezpieczne, co może zagrażać bohaterom pochodzi z ich bliskiego środowiska. Książki takie jak "Zaginiona dziewczyna" czy "Dziewczyna z pociągu" pokazują bohaterki w totalnej rozsypce, za którymi ciągnie się przeszłość, a zło czy niebezpieczeństwo jest w zasięgu ręki i pochodzić od kogoś, kogo nie podejrzewają o takie czyny czy zamiary. W Idealnej czterech bohaterów bierze udział w niebezpiecznej grze, nie mówmy tylko kto tu jest ofiarą, a kto sprawcą, zostawmy przyjemność z odkrywania fabuły czytelnikom, którzy jeszcze są przed lekturą "Idealnej".

Jak wygląda twój warsztat pracy?

- W przypadku "Idealnej" wszystko zaczęło się od tramwaju. Wiedziałam, że to wokół niego muszę zbudować fabułę, stworzyć bohaterów. Wszystko tworzę na świeżo - nie wiem, jak się akcja poukłada od początku do końca. Nie piszę chronologicznie, czasem dodaję jakiś rozdział w trakcie. Nie znam zakończenia swoich książek, zanim ich nie napiszę.

- Moim mistrzem jest Stephen King, który też pracuje na wstępnym szkicu powieści i go nadbudowuje. Podkreśla, że jest to dobra metoda, bo jest tak, jak w życiu - nie wiemy, co będzie jutro, w zupełności się z nim zgadzam. Jeżeli pisarz do końca nie wie, jak zakończy się jego książka, daje pole swojej wyobraźni, sprawdza dokąd zaprowadzą go bohaterowie, to w rezultacie będzie to bardziej autentyczne. I przede wszystkim czytelnik też szybko nie przewidzi rozwoju wypadków.

W tej książce otwierają się wątki, które mogłyby być kontynuowane w kolejnej części - myślisz o tym, by je kontynuować, czy książka, nad którą teraz pracujesz będzie zupełnie o czymś innym?

- Zostawiłam sobie otwarte drzwi, wiele osób to zauważa i pyta czy będzie kontynuacja. Na razie o tym nie myślę, mam w głowie już nowych bohaterów. Ale nie mówię nie, może do tego kiedyś wrócę.

Nie rozstajesz się z notesem, do którego wpisujesz coś, co usłyszałaś i zobaczyłaś, a może ci się przydać do nowe książki. Co ostatnio zapisałaś?

- Nie bardzo mogę zdradzić, bo wiąże się to z moją kolejną książką. Ale miałam inspirację w pociągu, w drodze do Krakowa - zapisałam w nim kilka spostrzeżeń, które na pewno wykorzystam.

Jakie to uczcie, kiedy zmieniasz całe swoje życie i realizujesz największe marzenie - wydajesz książkę?

- Cudowne! Zawsze będę powtarzać, że trzeba podążać za marzeniami, bo to bardzo ważne. Wierzę, że jeśli ktoś czegoś naprawdę pragnie i będzie dużo w tym kierunku robić, to się w końcu uda. Moje życie jeszcze się jakoś specjalnie nie zmieniło, bo nadal przede wszystkim jestem mamą i rozmawiamy jeszcze przed premierą książki, ale to bardzo przyjemne uczucie. I satysfakcja, że się nie zrezygnowało, że się czytelnikom podoba, że ktoś miło spędził czas z tym, co napisałam, że mogłam komuś uprzyjemnić podróż, wieczór, czy weekend. To dla mnie bardzo ważne, jak czytelnicy odbierają książkę. Niezwykłe, jak otwierają mi wiele nowych sposobów patrzenia na to co napisałam. Kolejna książka również utrzymana będzie w nurcie domestic noir. Pisanie sprawia mi ogromną przyjemność. Teraz czuję, że jestem tu, gdzie zawsze chciałam być.

Twoje wydawnictwo wymyśliło nietypową akcję promocyjną - założyło się z blogerami i dziennikarzami zajmującymi się książkami, a nawet innymi pracownikami wydawnictwa, że jeśli zaczną czytać twoją książkę i im się nie spodoba, w ramach przegranej dostaną od wydawnictwa czekoladę. Jak ci się podoba ten zakład?

- Bardzo dziękuję wydawnictwu Znak Literanova za przyjęcie mnie do grona swoich autorów i wspaniałą współpracę. Pracują tam naprawdę fajni ludzie, czuję się tam doceniona i wspierana. Byłam zaskoczona tą akcją, ale bardzo pozytywnie. Już widziałam recenzje, w których autorzy pisali, że trudno - sami sobie kupią czekoladę, ale muszą przyznać, że książka im się podoba. Jest kilka recenzji, w których mniej się podoba, ale cieszę się, że w przeważającej większości książka jednak przypadła do gustu.

Chciałabyś opowiedzieć o swojej książce coś, o co nikt cię jeszcze nie zapytał?

- Ta książka dotyka bardzo delikatnych aspektów życia. Starałam się przedstawić jak najbardziej realistycznie, co może czuć kobieta pragnąca dziecka, właściwie stojąca na skraju obłędu. Jak potrzebuje pomocy, uwagi, wsparcia bliskich: męża, matki, przyjaciółki. Chciałam zwrócić uwagę na kobiety, które mają problemy - niekoniecznie z bezpłodnością - ale które potrzebują rozmowy, a nie uciekania w internet, w jakieś wirtualne, zastępcze życie, a jednak czasem nie mają tego wsparcia i to zastępcze życie jest wszystkim co im zostało.

- Uważam, że każdy potrzebuje rozmowy, takiej pierwotnej, szczerej, prawdziwej, głębokiej. W której człowiek się otwiera, nie zostaje sam ze swoimi myślami. To zawsze procentuje. Chciałam zwrócić też uwagę, że nie należy kogoś pytać: "Dlaczego nie macie dzieci?". Czasami to wielki problem i może sprawić dużo bólu, nawet jeżeli ktoś tego nie okaże. Powinniśmy mieć wrażliwość w kontaktach interpersonalnych i na pokazaniu tego bardzo mi zależało. Byłoby fajnie, gdyby wszyscy kierowali się w życiu tą wrażliwością.

Twoje przekazywanie emocji i wrażliwość sugerowało mi na początku czytania, że "Idealna" jest literaturą kobiecą, a okazała się być thrillerem. Zaskoczyło mnie to.

- Do przekazywania trudnych zagadnień, a tym są problemy małżeńskie każdy gatunek literacki jest dobry. I właściwie może dobrze, że tę rozbudowaną warstwę psychologiczną pokazuje się w thrillerze czy kryminale - to wzbogaca książkę. Wychodzę z założenia, że warto jest pisać to, co by się samemu chciało przeczytać. Literaturę kobiecą czytałam kiedyś, a teraz bardzo lubię kryminały, thrillery, historie w nurcie domestic noir. Nie oceniam bohaterek, tylko obserwuję. Analizuję, co zrobiłabym na ich miejscu, co by się stało, gdybym zrobiła inaczej. A do tego dochodzi ten dreszczyk, który lubię. Chciałam zagwarantować moim czytelnikom, że oprócz warstwy psychologicznej będzie ich jeszcze coś dodatkowo trzymać w napięciu i doda im emocji.

Co cię najbardziej fascynuje w psychologii?

- Kontakty interpersonalne, o których już wspomniałam, i to, jak bardzo jest złożona i nieprzewidywalna ludzka psychika. Jak nie możemy być nawet pewni samych siebie, bo nie wiemy, jak byśmy się zachowali w ekstremalnych sytuacjach. Literatura pokazuje na przykład, jak ludzie zmieniali się w czasie wojny: jedni nie podejrzewali siebie, że będą w stanie zaryzykować życie dla kogoś, a inni na odwrót nie sądzili, że ze strachu zostawią bliskich i uciekną. Sytuacje skrajne pokazują słabość albo moc naszego charakteru. Ta głębia, nieprzeniknioność natury ludzkiej najbardziej mnie zachwyca. To mnie fascynuje, o tym chcę pisać.

"Idealna", Magda Stachula. Wydawnictwo Znak Literanova. Premiera: 18 sierpnia 2016.

Zobacz także:



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy