Reklama

Sekret Marii

Maria Montessori byłą kobietą niezwykłą. Dzięki swojej wiedzy i intuicji, stworzyła podstawy współczesnej pedagogiki, a jej ówczesny sposób pracy z dziećmi, znajduje głębokie uzasadnienie potwierdzone licznymi badaniami. Jak udało się Włoszce osiągnąć tak wiele w czasie, kiedy kobiety nie były poważane w środowisku naukowym? Laura Baldini odkrywa te tajemnice w swojej nowej książce pt. "Sekret Marii. Życie, miłość i pasja Marii Montessori".

Oto fragment lektury:

Gdzie się podziewa tata? - Maria nerwowo chodziła po jadalni tam i z powrotem. Przy najcichszym dźwięku nadjeżdżającej dorożki podbiegała do wysokiego okna wychodzącego na ulicę i niecierpliwie spoglądała w dół.

- Zaraz przyjedzie - uspokajała córkę Renilde Montessori. Kobieta podniosła wzrok znad robótki ręcznej: niewielkiego koronkowego obrusu, który miał ozdobić ciemną komodę z połyskującego drewna wiśniowego. Renilde chciała, by każdy gość widział, że w  tym domu rządzi zaradna i  pracowita gospodyni.

Reklama

- Twój ojciec wie, że ma dziś pojechać z tobą na uniwersytet.

- Czasami wydaje mi się, że tata umyślnie się spóźnia, żeby jeszcze bardziej utrudnić mi studia. A i bez tego jest mi już wystarczająco ciężko. Codziennie od nowa muszę stawiać czoło zawistnym kolegom i ignoranckim profesorom. Żaden z nich nie chce widzieć kobiety w szacownych progach uniwersytetu.

Maria wróciła do stołu i nieco niezgrabnie opadła na jedno z krzeseł. Ze zniecierpliwieniem uderzała w stół długimi, szczupłymi palcami. - Nonsens. Ojciec niebawem wróci. Wie, że nie możesz jechać do Instytutu Anatomii sama. W tym wypadku nie wystarczy, że ja albo inna kobieta wybierze się z tobą. To zbyt nadzwyczajna wyprawa, by mogła towarzyszyć ci w niej przyzwoitka. Potrzebujesz męskiego towarzystwa.

Renilde zmarszczyła czoło i karcąco spojrzała na dłonie Marii.

- Skończże z tym stukaniem - nakazała surowo.

Maria karnie odłożyła ręce na kolana. Mimo swoich dwudziestu czterech lat czasami nadal czuła się przy matce jak mała dziewczynka besztana za niewłaściwe zachowanie. A była przecież jedną z pierwszych kobiet we Włoszech, która studiowała medycynę. Przed miesiącem została nawet wyróżniona upragnioną przez wielu nagrodą Fundacji Rollego, która gwarantowała jej pokaźne stypendium w wysokości tysiąca lirów. Od tego czasu Maria była w znacznym stopniu finansowo niezależna od rodziców.

- Gdyby chodziło o jakiekolwiek inne seminarium czy wykład, nie miałoby dla mnie znaczenia, czy się spóźnię - powiedziała Maria.

Przywykła do tego, że jako kobieta mogła wejść na salę wykładową dopiero wtedy, gdy wszyscy jej koledzy byli już w środku i zajęli miejsca. A że niektórzy notorycznie się spóźniali, musiała czekać i  nigdy nie słyszała wprowadzenia wykładowcy.

- Ale to pierwsze zajęcia w prosektorium, w dodatku indywidualne, i byłoby mi niezmiernie wstyd, gdybym nie zjawiła się punktualnie. Profesor Bartolotti miałby mi to bardzo za złe.

- Wiem, Mario. Twój ojciec też jest tego świadomy, możesz mi wierzyć.

W domu Montessorich już od bardzo wielu dni nie rozmawiano o niczym innym. Maria nie przepuszczała żadnej okazji, by porozmawiać z rodzicami o swoich obawach. Sala, w której badano martwe ciała, była dla niej przerażającym miejscem, które najchętniej omijałaby szerokim łukiem, ale bez zajęć z anatomii nie otrzymałaby dyplomu, więc musiała je jakoś znieś Renilde odłożyła swoje robótki na stół i spojrzała na córkę, chcąc dodać jej otuchy.

- Zaszłaś już tak daleko, z tą częścią studiów też sobie poradzisz.

W przeciwieństwie do męża, urzędnika skarbowego Alessandra Montessoriego, Renilde od początku była zachwycona wyborem, którego dokonała córka, i bezwarunkowo wspierała ją w dążeniu do zostania jedną z pierwszych lekarek we Włoszech. Decyzja Marii nie była dla niej zaskoczeniem. Po sześciu latach  szkoły podstawowej córka poszła do technicznej szkoły średniej, a następnie ukończyła dwuletnie studia przyrodnicze. Medycyna wydawała się więc niemalże logiczną konsekwencją. Alessandro Montessori widział to wprawdzie nieco inaczej, ale Renilde była dumna z córki. Być może tliła się w niej też odrobina zazdrości - ona również miała trzeźwy umysł i interesowała się naukami przyrodniczymi. Niestety Renilde nie pozwolono studiować. To dopiero kobiety nowego, zjednoczonego Królestwa Włoch powoli wywalczały sobie ten przywilej.

- Mogłabyś rozsądnie wykorzystać ten czas i na nowo upiąć włosy - zasugerowała Renilde. - Wysunął ci się kosmyk. Wygląda to nie tylko niedbale, ale i frywolnie. Nie możesz sobie pozwolić na to, żeby o tobie plotkowano.

Maria wykrzywiła usta. Przyzwyczaiła się, że matka krytykuje jej wygląd. Renilde Montessori, z domu Stoppani, pochodziła z rodziny obszarników z Chiaravalle, niewielkiego miasta w pobliżu Ankony. Jak wielu Włochów była głęboko przekonana, że Kościół katolicki nie tylko oferował ludziom jedyną słuszną wiarę, lecz także określał zasady, którymi winni się oni kierować w życiu. Skromność wydawała jej się jedną z najwyższych cnót.

Fragment książki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy